penitencjarna
Nowicjusz
- Dołączył
- 5 Listopad 2008
- Posty
- 3
- Punkty reakcji
- 0
Pierwszy raz odwazyłam sie napisać na forum. Mój temat dotyczy zdarzeń, które nie dają mi spokoju.Mianowicie chodzi o konflikt między moja mama a moim narzeczonym, jednakrze jakby tego było mało sprawa dotyczy tez mojego konfliktu z teściową. Sprawa wygląda następująco.Razem z moim narzeczonym mieszkamy w domku na wsi u moich rodziców. Nim zamieszkał z nami wspomniany moj narzeczony wszystko było niby normalnie. Mama miała do mnie pretensje ze cały swój czas poswiecam jemu (dzwonilismy i gadalismy godzinami) ale nie miało to formy jakies nagonki na mnie bo wiadomo było, ze przeciez jak to zakochana swiruje Można rzec ze u mnie w rodzinie było ok. Niestety u narzezczonego nie. Tesciowa od samego pczatku była do mnie uprzedzona. jeszcze mnie nie poznała ani nie zobaczyła a juz doszły mnie wiesci od narzeczongo ze nie jest zadowolona ze chcemy przyjechac itp. Podobno zawsze nie lubiła zadnych dziewczyn swojego syna. Po prostu kobieta ubzdurała sobie ze synka nikt jej nie moze zabrac. Niewiem moze ta kobieta ma taki syndrom po rozwodzie z mężęm parenascie lat temu. No wiec ale i tak do spotkania doszlo mimo jej niezadowolenia. Ja chcąć przekonac do siebie tesciowa starałam się jak tylko mogłam zeby zawsze powiedziec jej cos miłeg, zawsze wesprzec na duchu itp. Ona zawsze była czujna i wciaz mnie obserwowala.Muszę dodać ze mój narzeczony to człowiek choleryczny, który najpierw zrobi a później pomyśli.No wiec chciał być zawsze blisko mnie wiec zrezygnował z pracy i mieszkania u siebie (wynajmował mieszkanie samodzielnie) i przeprowadził sie do mnie (do moich rodziców znaczy się). tu szukał dosc długo pracy (trochę wybrzydzał w tych pracach a bo to ludzie nie tacy, a bo to zarobki za małe...) ale znalazł. Samej mi do pracy nie pozwolił isc bo szukał cały czas takiej pracy abym ja nie musiała sie męczyć a on na nas zarobił.Zaręczylismy się i tu ujawnił sie wrogi stosunek mojej tesciowej do mnie. Pojechalismy do niej a ona na mnie napadła, ze jej syna zabrałam, ze ona go tyle lat wychowywała i polały sie jej łzy...tak mi cisnienie podniosła ze szk. naskoczyła na mnie, ze nigdy mi tego nie wybaczy, ze nie bede szczesliwa, zaczeła mnie nawet straszyc .. dziwna kobieta. Normalnie wróciłam z tamtad taka struta, ze masakra. Jak sobie tylko przypomne jaka ona była zła , wsciekła i co gadała to sie odechciewa... No cóż ale i u mnie w domu długo dobrze nie było...mojemu narzeczonemu zaczeła przeszkadzac tu mentalność ludzka w naszym regionie (on jest z dolnegoślaska a ja z wlkp), i wogole nawyki w mojej rodzinie.przeszkadza mu ze do naszego pokoju wchodza bez pukania i to nawet kiedy spimy (moja mama tak robi), ze obserwuje co mamay na meblach, i bierze bez pytania, czyta kazdy znaleziny paragon i sprawdza co było kupione i za ile, ma pretensje o wydawane nadmiernie jej zdaniem piebniadze, ze zachowuje sie jak szpieg, ze wypytuje kto gdzie, z kim i poco był itp.. długo by wymkeniac. Oczywiscie ja sie do tego przyzwyczaiłam wiec mi to nie sprawiało kłopotu ale oczywiscie zeby proprawic stosunki w rdzinie probowałam porozmawiac z mama zeby zmieniła swoje zachowania. Co usłyszałam? Moja mama była bardzo zbulwersowana ze zwracam jej uwagę no i zaczeła sie kontra... Jej przeszkadzało, że narzeczony nie potrafi oszczedzać, że na głupoty straci wszytskie pieniadze, ze za ostatnie pieniadze wydaje na imprezy, ze jej zdaniem próbuje żadzić , ze to co on powie to jest dla mnie swiete, ze zmienia ciagle prace, ze on to sie do pracy jej zdaniem nie nadaje... itp i tu tkwi problem. teraz narzeczony wciaz mi gada na mame a mama na niego. jestem miedzy młoetm a kowadłem.Kocham jego i kocham rodziców. Jesli chodzi o tate to jakos tata był zawsze bardziej wyrozumiały i z nim nie ma problmów.No ale mama i jej zięć to proprostu na wojejnnej sciezce są. teraz kazdy prubuje zrobic kazdemu na złosc. Mama nie chce go tu zameldowac, on znowu robi za kazdym razem problem, kiedy moja mama potrzebuje samochd. Mieszka w tym domu takze moj brat (na szczescie to duzy dom) i znowu narzeczonego denerwóje ze młody spi do południa , pozniej sie zwinie do kolegow i caly dzien go nie ma a ja cioagle siedze w domu i zasówam jak ten wół do garów, do kotłowni, do chorej babci i tak w kółko. Mama stwierzdiła, taraz ze w takim razie ona zostanie w domu i to wszysko bedzie robiła a ja mam isc do pracy -co znowu strasznie pordrazniło narzeczonego. Z opisu wyszłoby ze narzeczony ma racje, ze mnie broni ale tez nie do konca.Oprócz tego ze mi to nawt nie przeszkadzaja te czynnosci ktore robię (chociaz nie powiem nalatam sie jak dziki osioł, i czasami chciałabym odpoczac) to też kiedy nie mielismy pieniedzy on chwytał sie wszytskich sposobów zeby jakos zyc i popadł w konflikt z prawem. i teraz wiadomo bardzo załuje. i juz miał minusa za to, no ale kazdemu sie mogło zdazyc. tylko ze teraz przez to jestesmy troche uzaleznieni on mojej rodziny. ktora pmogła nam z tego wyjsc. i kółko sie zamyka i samo napędza... on nie chce tu z nimi zyc, ale ma dług co do nich i siedzi z przymusu az wszytsko bedzie w normie, oni mu pomogli i chca zeby robiła tak jak oni to widza.. i nie mozemy dojsc do ładu. po prostu mi tak niszcza psychike te ich głupie złośliwosci, czy wymiana durnych tekstów ze to sie w głowie nie miesci.Nie potrafię tego przerwac. Teraz moj dzien wyglada tak, ze boje z nimi wogole rozmawiać by nie słuchac awantur .. wciaż płaczę po kontach, a wsumie ostatnio to juz nawet nie po kontach. placze wciąż i bez przerwy. noramalnie szok. Jak ja mogłam do tego dopuscic to nie wiem. Moj narzeczony jest taki ze jak sie miarka przebierze to po prostu zrobi dzika awanturę spakuje się i wyjedzi i napewno da mi wybór ze albo jade z nim albo zostaję.. bardzo sie tego boję.. kocham rodzicow i nie chce ich zostawiac samych z wszystkikim na głowie tymbardziej ze mam chora babcie ktora sie trzeba zajmowac, po drugie nie chce sie rozstawac w złosci bo juz raz tak zrobilam i pozniej bardzo cierpialam, no ale nie chce tez zeby moj misek wyjechal sam, bezemnie, nie wyobrazam sobie tego w ogole... jakbym z nim nie pojechala to wiem ze miałby juz do konca zal do mnie ze w takim momencie go zostawilam, nie wiem nawet czy chciałby dalej ze mna byc po tym... On zawsze mówi , ze tak naprawdę ma tylko mnie (z rodzina nie utrzymuje kontaktu bo oni za mną nie przepadają- bo oczywiscie niedoszła tesciowa juz ich przekabaciła i im wmówiła swoje zdanie). Ze on juz dla mnie z tylu rzeczy zrezygnował i ja mam takie poczucie ze tez zasze powinnam wybierac jego. noramlnie jestem załamana, mam taka doline psychiczna ze sobie nie wyobrazacie.. nie wiem co dalej robic, jak sie zachowac... moze moacie pdbne sytuacje? moze wiecie co robic? proszę o pinie ludzi, którzy naprawdę powaznie potraktója mó problem