Siema. Może to trochę dziwny początek na taki temat ale jestem radosnym człowiekiem patrzącym, a raczej starającym się patrzeć na świat pozytywnie. Niestety zbyt dużo złego mnie już spotkało, trochę z mojej winy ale i nie tylko. Mam 17 lat. W październiku skończę 18. Chodzę to technikum, a wszyscy wiedzą jakie jest technikum.
Dzisiaj ze szkoły wybraliśmy się na film "Sala samobójców", nie myślcie proszę że chcę się spytać jak popełnić samobójstwo, czy broń Boże inne straszne rzeczy. Choć w moim życiu zdarzały się i takie myśli, to moja wiara nie pozwala mi na to, bo myśl że mam iść do piekła z powodu że sam się zabiłem nie przemawia do mnie. Pewnie i tak pójdę do piekła, z powodu czynów których się dopuściłem. Nie staram się o żadne rozgrzeszenie.
Moim głównym problemem jest szkoła. Nie mogę się zabrać do nauki, znajomych oprócz kilku z klasy to takich podwórkowych to mam może z 5 MOŻE!!! Nie dość, że nauka mi nie idzie i to penie z mojej winy, a dokładniej lenistwa. To i z zachowania w tym roku podpadłem. Jestem w 2 klasie, zazwyczaj byłem najgrzeczniejszym uczniem w klasie, nie chodzi mi że miałem z zachowania celujący bo miałem dobry. Ale to tylko dlatego że nie brałem udziału w żadnych konkursach i tym podobnych. To w tym roku wszystko spieprzyłem. Dopuściłem się do kradzieży szkolnego sprzętu. Oczywiście wszystko by się udało gdyby nie jeden z uczniów. Ale nie mówię że to jego wina, że mnie złapano. To moja, ponieważ nie powinienem kraść, nie wiem co mnie pokusiło, jak to się mówi "Okazja czyni złodzieja". Wszystko tak od razu się nie wydało, nawet nauczycielka, chodź pewnie wiedziała że to ja to nic nie robiła, nawet nie zgłosiła dyrekcji że coś znikło. Dopiero na szkolnej wycieczce, ten uczeń co nas wydał (nie tylko ja kradłem, a on powtarza rok więc jest o rok starszy) pobił mnie. Wiem należało mi się, gdybym nie to że już wszystko oddałem i przeprosiłem. On uważał że jeszcze coś mam, mówiłem mu kilka razy że już nic nie mam. Naprawdę coś jeszcze brakowało, ale nie tylko ja kradłem. Pewnie tamci zmówili się żeby mnie wkopać.
Nie tylko to mi niszczy życie. Ojciec pije tak zwane bełty. Teraz i tak jest spokojnie, bo coś tam powrzeszczy i tyle. Kiedyś było gorzej i nie chcę o tym mówić.
W szkole mam problemy z nauka z lenistwa. Nie potrafię się skupić na nauce. Często nawet do książki nie zajrzę czy zeszytu choć na następny dzień jest sprawdzian. Próbowałem i to nie raz zmusić się do nauki ale to nic nie dawało, zaraz zaczynałem se wmawiać że i tak się nie nauczę i włączałem kompa albo patrzyłem się w ścianę.
Jestem dyslektykiem, czytam mało książek, a ten temat jest chyba najdłuższą rzeczą którą kiedykolwiek napisałem. Nie piszę tu może błędów ort. bo mi podkreśla na czerwono, ale na pewno można znaleźć wiele błędów interpunkcyjnych czy składniowych czy jak tam one się nazywają.
Moim marzeniem jest, by człowiek zrozumiał że niszczy tym co robi to co najbardziej kocha. Sam popełniłem, popełniam i będę pewnie jeszcze popełniał błędy ale wieże że człowiek nigdy nie zrozumie sensu życia dopóki nie wyzbędzie się życia które prowadzi.
Nie znoszę osób które palą, o narkotykach nie wspominając. Alkohol lubię ale tylko okazjonalnie i to też w niewielkich ilościach, zresztą lubię go tylko ze smaku, a nie że uderza w głowę. Mam wiele zainteresowań i jeszcze więcej mógł bym mieć, tylko jest jedno ale. Na wszystko trzeba mieć pieniądze. Ostatnio coraz bardziej wciągam się w wędkarstwo. Kocham to ponieważ mogę posiedzieć w ciszy i spokoju tam gdzie najbardziej kocham być, na łonie natury. Lubię jazdę rowerem, bo kocham czuć prędkość, i nie chodzi mi o jakieś zawrotne prędkości jak na motorze czy samochodzie. Lubię rowery bo to czysta prędkość, chodzeniem pieszo też nie gardzę.
Kocham zwierzęta, rośliny, nie miejcie mnie tu za jakiegoś ekologa ponieważ aż tak ekologiczny nie jestem. Nie segreguję tak dokładnie śmieci, choć nigdy nie wyrzucam gdzie popadnie tylko albo do kosza albo do kieszeni(albo plecaka po zawsze jeżdżę z plecakiem). Nie mam w swoim środowisku osób podobnych do mnie, a nawet jakby były to jestem za bardzo wstydliwy żeby zagadać zwłaszcza do obcych mi osób. Tu mogę się otworzyć bo i tak nikt nie wie kim jestem.
Wracając do mojego problemu. Może moglibyście poradzić co zrobić z sobą żebym mógł cieszyć się pełnią życia nie marnując go. Znaczy chodzi mi o spędzanie czasu tak jak lubię ale nie olewając szkoły i tak dalej. O i jakieś sposoby na naukę, żeby wreszcie coś osiągnąć i nie zasmucać rodziców bo mnie boli jak ich boli.
Jeśli wiecie lub chcecie pogadać to piszcie. Pytajcie się bo to co tu napisałem to jest mały kawałek co mógł bym napisać.
Jestem ciekaw czy ktoś to przeczyta??
To na razie!!
Dzisiaj ze szkoły wybraliśmy się na film "Sala samobójców", nie myślcie proszę że chcę się spytać jak popełnić samobójstwo, czy broń Boże inne straszne rzeczy. Choć w moim życiu zdarzały się i takie myśli, to moja wiara nie pozwala mi na to, bo myśl że mam iść do piekła z powodu że sam się zabiłem nie przemawia do mnie. Pewnie i tak pójdę do piekła, z powodu czynów których się dopuściłem. Nie staram się o żadne rozgrzeszenie.
Moim głównym problemem jest szkoła. Nie mogę się zabrać do nauki, znajomych oprócz kilku z klasy to takich podwórkowych to mam może z 5 MOŻE!!! Nie dość, że nauka mi nie idzie i to penie z mojej winy, a dokładniej lenistwa. To i z zachowania w tym roku podpadłem. Jestem w 2 klasie, zazwyczaj byłem najgrzeczniejszym uczniem w klasie, nie chodzi mi że miałem z zachowania celujący bo miałem dobry. Ale to tylko dlatego że nie brałem udziału w żadnych konkursach i tym podobnych. To w tym roku wszystko spieprzyłem. Dopuściłem się do kradzieży szkolnego sprzętu. Oczywiście wszystko by się udało gdyby nie jeden z uczniów. Ale nie mówię że to jego wina, że mnie złapano. To moja, ponieważ nie powinienem kraść, nie wiem co mnie pokusiło, jak to się mówi "Okazja czyni złodzieja". Wszystko tak od razu się nie wydało, nawet nauczycielka, chodź pewnie wiedziała że to ja to nic nie robiła, nawet nie zgłosiła dyrekcji że coś znikło. Dopiero na szkolnej wycieczce, ten uczeń co nas wydał (nie tylko ja kradłem, a on powtarza rok więc jest o rok starszy) pobił mnie. Wiem należało mi się, gdybym nie to że już wszystko oddałem i przeprosiłem. On uważał że jeszcze coś mam, mówiłem mu kilka razy że już nic nie mam. Naprawdę coś jeszcze brakowało, ale nie tylko ja kradłem. Pewnie tamci zmówili się żeby mnie wkopać.
Nie tylko to mi niszczy życie. Ojciec pije tak zwane bełty. Teraz i tak jest spokojnie, bo coś tam powrzeszczy i tyle. Kiedyś było gorzej i nie chcę o tym mówić.
W szkole mam problemy z nauka z lenistwa. Nie potrafię się skupić na nauce. Często nawet do książki nie zajrzę czy zeszytu choć na następny dzień jest sprawdzian. Próbowałem i to nie raz zmusić się do nauki ale to nic nie dawało, zaraz zaczynałem se wmawiać że i tak się nie nauczę i włączałem kompa albo patrzyłem się w ścianę.
Jestem dyslektykiem, czytam mało książek, a ten temat jest chyba najdłuższą rzeczą którą kiedykolwiek napisałem. Nie piszę tu może błędów ort. bo mi podkreśla na czerwono, ale na pewno można znaleźć wiele błędów interpunkcyjnych czy składniowych czy jak tam one się nazywają.
Moim marzeniem jest, by człowiek zrozumiał że niszczy tym co robi to co najbardziej kocha. Sam popełniłem, popełniam i będę pewnie jeszcze popełniał błędy ale wieże że człowiek nigdy nie zrozumie sensu życia dopóki nie wyzbędzie się życia które prowadzi.
Nie znoszę osób które palą, o narkotykach nie wspominając. Alkohol lubię ale tylko okazjonalnie i to też w niewielkich ilościach, zresztą lubię go tylko ze smaku, a nie że uderza w głowę. Mam wiele zainteresowań i jeszcze więcej mógł bym mieć, tylko jest jedno ale. Na wszystko trzeba mieć pieniądze. Ostatnio coraz bardziej wciągam się w wędkarstwo. Kocham to ponieważ mogę posiedzieć w ciszy i spokoju tam gdzie najbardziej kocham być, na łonie natury. Lubię jazdę rowerem, bo kocham czuć prędkość, i nie chodzi mi o jakieś zawrotne prędkości jak na motorze czy samochodzie. Lubię rowery bo to czysta prędkość, chodzeniem pieszo też nie gardzę.
Kocham zwierzęta, rośliny, nie miejcie mnie tu za jakiegoś ekologa ponieważ aż tak ekologiczny nie jestem. Nie segreguję tak dokładnie śmieci, choć nigdy nie wyrzucam gdzie popadnie tylko albo do kosza albo do kieszeni(albo plecaka po zawsze jeżdżę z plecakiem). Nie mam w swoim środowisku osób podobnych do mnie, a nawet jakby były to jestem za bardzo wstydliwy żeby zagadać zwłaszcza do obcych mi osób. Tu mogę się otworzyć bo i tak nikt nie wie kim jestem.
Wracając do mojego problemu. Może moglibyście poradzić co zrobić z sobą żebym mógł cieszyć się pełnią życia nie marnując go. Znaczy chodzi mi o spędzanie czasu tak jak lubię ale nie olewając szkoły i tak dalej. O i jakieś sposoby na naukę, żeby wreszcie coś osiągnąć i nie zasmucać rodziców bo mnie boli jak ich boli.
Jeśli wiecie lub chcecie pogadać to piszcie. Pytajcie się bo to co tu napisałem to jest mały kawałek co mógł bym napisać.
Jestem ciekaw czy ktoś to przeczyta??
To na razie!!