Ajkiorka
Nowicjusz
To tak, zacznę od tego, iż przedstawię sytuację ze swoim zdrowiem.
Kłopoty zaczęły się dokładnie 1 czerwca b.r . Dzień wcześniej była niedziela chyba i pewnie nie dosuszyłam włosów. Wyszłam na dwór zawołać psa i zawiał wiatr...
Następnego dnia zaczęłam kaszleć. Trudno określić, czy był to kaszel suchy, czy mokry. Myślałam, że poradzę sobie sama, od dwóch lat nie choruję zbyt często i prowadzę bardziej aktywny tryb życia, co chyba wzmocniło moją odporność. Kaszel był codziennie, koniec roku się zbliżał i poszłam do lekarza. Pani M. dała mi jakieś lekarstwo, chyba antybiotyk nawet też. Siedziałam parę dni w domu, poszłam potem do 'kontroli' i usłyszałam, że p.doktor już nic w moich płucach nie słyszy, że żeby brać leki do końca tygodnia i mogę iść do szkoły. A musiałam chodzić, aby zdawać na lepsze oceny. Jednak kaszel mi nie minął. Jest do dziś. To trwa już prawie 3 miesiące. Parę razy na dzień kaszlę, nie mam żadnej flegmy, tylko kaszlę, tak z 5s. Pewnie poszłabym do genialnej p.doktor, jednak to chyba nic nie da. Wytłumaczę Wam sytuację sprzed paru lat. Od któregoś tam roku życia mam katar, ciągły. Raz jest, raz nie ma -> zazwyczaj nie kicham, tylko mam zatkany nos, używam chusteczki i za jakieś tam parędziesiąt minut robię to znowu. Kiedyś mama powiedziała pani M. czy możne wypisać skierowanie do alergologa. A p.doktor zaczęła się wydzierać: czy to ja często kicham, czy mam katar ciągły -> na to drugie mama odpowiedziała 'tak', ale zaabsorbowana doktorka nie zwróciła uwagi. Powiedziałyśmy dowidzenia, przed tym jednak p.M prowadziła długie wywody nad tym, iż żaden alergolog nie jest mi potrzebny. Gdybym poszła znowu, znów by się darła. Prześwietlenia płuc ot, tak lekarze nie robią. Katar też ma do dziś. Denerwuje mnie ten kaszel, kocham w-f, a tu biegając łapię zadyszkę i albo zaczynam kaszleć, co też jest przyczynom pogorszenia moich czasów na w-f. Bez przyczyny o parę sekund się nie pogarsza.
|Pytanie do Was: Czy miałyście coś podobnego? I co ja mam zrobić?
Za wszystkie odpowiedzi z góry dziękuję.
Kłopoty zaczęły się dokładnie 1 czerwca b.r . Dzień wcześniej była niedziela chyba i pewnie nie dosuszyłam włosów. Wyszłam na dwór zawołać psa i zawiał wiatr...
Następnego dnia zaczęłam kaszleć. Trudno określić, czy był to kaszel suchy, czy mokry. Myślałam, że poradzę sobie sama, od dwóch lat nie choruję zbyt często i prowadzę bardziej aktywny tryb życia, co chyba wzmocniło moją odporność. Kaszel był codziennie, koniec roku się zbliżał i poszłam do lekarza. Pani M. dała mi jakieś lekarstwo, chyba antybiotyk nawet też. Siedziałam parę dni w domu, poszłam potem do 'kontroli' i usłyszałam, że p.doktor już nic w moich płucach nie słyszy, że żeby brać leki do końca tygodnia i mogę iść do szkoły. A musiałam chodzić, aby zdawać na lepsze oceny. Jednak kaszel mi nie minął. Jest do dziś. To trwa już prawie 3 miesiące. Parę razy na dzień kaszlę, nie mam żadnej flegmy, tylko kaszlę, tak z 5s. Pewnie poszłabym do genialnej p.doktor, jednak to chyba nic nie da. Wytłumaczę Wam sytuację sprzed paru lat. Od któregoś tam roku życia mam katar, ciągły. Raz jest, raz nie ma -> zazwyczaj nie kicham, tylko mam zatkany nos, używam chusteczki i za jakieś tam parędziesiąt minut robię to znowu. Kiedyś mama powiedziała pani M. czy możne wypisać skierowanie do alergologa. A p.doktor zaczęła się wydzierać: czy to ja często kicham, czy mam katar ciągły -> na to drugie mama odpowiedziała 'tak', ale zaabsorbowana doktorka nie zwróciła uwagi. Powiedziałyśmy dowidzenia, przed tym jednak p.M prowadziła długie wywody nad tym, iż żaden alergolog nie jest mi potrzebny. Gdybym poszła znowu, znów by się darła. Prześwietlenia płuc ot, tak lekarze nie robią. Katar też ma do dziś. Denerwuje mnie ten kaszel, kocham w-f, a tu biegając łapię zadyszkę i albo zaczynam kaszleć, co też jest przyczynom pogorszenia moich czasów na w-f. Bez przyczyny o parę sekund się nie pogarsza.
|Pytanie do Was: Czy miałyście coś podobnego? I co ja mam zrobić?
Za wszystkie odpowiedzi z góry dziękuję.