powiedzmy sobie szczerze:
wiekszosc z politykow powinna jeszcze raz przejsc przez 1,2,3,4 klase podstawowki, bo ich polszczyzna lezy i to bardzo.
marcinkiewicz - bystroscia to on i tak nie grzeszy, ale zeby tak leniwie i apatycznie wypowiadac swoje zdanie to trzeba byc niezlym "antymozgiem"
giertych - uwazam go za moderniste w jezyku polskim, te jego nowe powiedzionka ... powstaje chyba nowy slang sejmowy ;]
lepper - bez komentarza - cytat z przed tydonia: "negocjowaliśmy z brukseloM ... " , .. jestem patryiotoM..." etc ...
kaczyński - ten nei dosc ze nei zna jezyka polskiego, to jeszcze nie zna jezyka ciala, wystarczy ze sie patrze na niego i odrzuca mnie od niego ;/
caly rzad nasz obecny (ten nowy) wyglada jakby ich z pola ledwo co sciagnac ...
az siara wysylac ich w delegacje, jak jedynie co umia powiedziec to yes yes yes, a goodmornig mowia z akcentem ktory nawet moja babcia uznalaby za twarde gdakanie ;/
zreszta juz nei jeden dziennik zagraniczny wypowiadal sie dosc negatywanie co do prazencji naszych politykow - zarowno ich jezyka, jak i postawy oraz tym z czym przyjechali do danych krajow (zazwyczaj z niczym...)