danielr9 napisał:
Rosjanie wydali zgodę na próbne podejście na 100m ale załoga samolotu postanowiła pomimo braku kontaktu wzrokowego z lotniskiem na kontynuacje zejścia i lądowanie. To jest przyczyna katastrofy. Błędy załogi. Podobnie było w przypadku katastrofy samolotu CASA.
Smoleńsk przypomina zestrzelenie Malezyjskiego samolotu nad Donieckiem. Samolot został całkowicie zniszczony.
http://bi.gazeta.pl/im/cc/74/f9/z16348364Q,Szczatki-samolotow-Tu-154-oraz-boeing-777.jpg
Specjalny raport „Gazety Polskiej”. Smoleńsk i Donieck: podobieństwa i różnice
http://niezalezna.pl/58360-specjalny-raport-gazety-polskiej-smolensk-i-donieck-podobienstwa-i-roznice
Rządy który straciły swoich obywateli zachowały przeciwieństwie do rządu Tuska. Rząd Holandii bardzo szybko sprowadził ciała własnych obywateli i nie pozwolił ich zabrać do Moskwy. Rodziny mogły zobaczyć swoich bliskich a Smoleńskie nie mogły bo zabroniła Rosja. Oba wraki – tupolewa i samolotu z Malezji – wskazują na
zniszczenie w wyniku działań osób trzecich. Według ekspertów smoleńskiego zespołu parlamentarnego w Smoleńsku nastąpił wybuch wewnętrzny, powodujący rozerwanie konstrukcji. Na Ukrainie rakieta niosła prawdopodobnie 60 kg ładunku wybuchowego, który miał eksplodować ok. 20 m przed kontaktem z samolotem.
Polski Tu-154 rozbił się na terytorium rosyjskim, a wszystkie kluczowe dowody natychmiast przejęli ludzie Władimira Putina. Przed katastrofą samolot remontowany był w rosyjskich zakładach należących do biznesmenów zaprzyjaźnionych z obecnym prezydentem Rosji, a tragiczną wizytę Lecha Kaczyńskiego organizował były komunistyczny agent Tomasz Turowski. Rosyjscy kontrolerzy podawali pilotom tupolewa błędne informacje, a ostatni etap lotu był ściśle nadzorowany przez gen. Władimira Benediktowa znajdującego się w Moskwie. Śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej nadzorują w Rosji prokurator Jurij Czajka i minister Siergiej Szojgu – obaj, według prywatnej amerykańskiej agencji wywiadowczej Strategic Forecasting, powiązani z GRU. W rosyjskiej komisji badającej wydarzenia z 10 kwietnia, kierowanej przez Władimira Putina, kluczową rolę odgrywali ministrowie Raszyd Nurgalijew i Siergiej Iwanow – byli pracownicy KGB i FSB.
Malezyjski Boeing 777 został zestrzelony nad terytorium Ukrainy przez rosyjskich terrorystów zwanych przez Moskwę „separatystami” lub „powstańcami”. Ich dowódcami są byli lub obecni agenci GRU, rosyjskiego wywiadu wojskowego, m.in. Igor „Striełkow” Girkin oraz Igor Bezler. To właśnie Rosjanie, a nie Ukraińcy blokowali przez długi czas dostęp do dowodów i miejsca katastrofy.
- dezinformacja
Po obu tragediach Rosjanie
w skoordynowany sposób przystąpili do akcji dezinformacyjnej. 10 kwietnia 2010 r. świat obiegła informacja podana przez telewizję Wiesti-24 o czterech próbach lądowania polskiego pilota. Wiadomość ta, szybko zdementowana, miała obarczyć odpowiedzialnością za wypadek polską załogę (podobnie jak kłamstwo o problemach pilotów z językiem rosyjskim) i uprawdopodobnić rzekomy wpływ na decyzję o lądowaniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Twierdzono także, że gen. Andrzej Błasik wtargnął do kabiny pilotów, a nawet usiadł za sterami Tu-154.
Po zestrzeleniu Boeinga 777 pojawiły się rozpowszechniane przez Rosjan teorie, że za zbrodnię odpowiadają Ukraińcy, którzy chcieli zestrzelić... samolot z Władimirem Putinem na pokładzie. Reżimowe radio „Głos Rosji” już dzień po tragedii informowało: „Zdaniem większości ekspertów odpowiedzialność za katastrofę samolotu ponoszą ukraińskie siły zbrojne, choć Kijów oficjalnie obwinia siły samoobrony. [...] Oczywiście, to Ukraina jest odpowiedzialna za tę straszną tragedię, do której mogłoby nie dojść, gdyby prezydent Poroszenko nie wznowił operacji pacyfikacyjnej w południowo-wschodniej części kraju. Krew pasażerów i załogi Boeinga znajduje się na jego rękach”.
W Smoleńsku fragmenty ludzkich ciał znajdowano na miejscu katastrofy jeszcze wiele miesięcy po tragedii, a rosyjscy funkcjonariusze
dopuszczali się okradania zmarłych. Ponadto Rosjanie zastrzegli, by przysłanych z Moskwy metalowych trumien ze zwłokami ofiar w żadnym wypadku nie otwierać.
Na Ukrainie niedługo po zestrzeleniu boeinga prorosyjscy terroryści wywieźli ok. 40 ciał do Doniecka, gdzie sekcje zwłok przeprowadzić mieli rosyjscy lekarze. Według ukraińskich źródeł chodziło o ciała, których okaleczenie mogło wskazywać na użytą broń. Międzynarodowych ekspertów dopuszczono do rozkładających się już szczątków dopiero cztery dni po tragedii. Wcześniej rosyjscy terroryści okradali ofiary (nawet z pierścionków) i bezcześcili ich ciała.
Mimo że w Smoleńsku zginęli najważniejsi przedstawicieli państwa polskiego, a lot był zabezpieczany przez służby, rząd III RP zostawił wszystkie dowody w rękach Rosjan. Śledztwo wszczęły osobno rosyjska i polska prokuratura, a badanie katastrofy powierzono rosyjskiemu MAK. Po stronie polskiej tragedię badała tzw. komisja Millera. Ani śledztwa, ani badania katastrofy
nie umiędzynarodowiono, choć były takie możliwości. Ówczesny rzecznik rządu Paweł Graś stwierdził wprost, że „nie bardzo wiadomo, co nowego mieliby wprowadzić zagraniczni eksperci do zrozumienia przyczyn katastrofy”.
Po zestrzeleniu malezyjskiego boeinga prowadzone jest
międzynarodowe śledztwo (pod formalnym przewodnictwem Holandii). Zespół ekspercki składa się z 24 osób z Holandii, Ukrainy, Malezji, Australii, Niemiec, USA, Wielkiej Brytanii i Rosji. Na prośbę Ukrainy badaniu katastrofy przygląda się OBWE oraz przedstawiciele FBI i NTSB (amerykańska instytucja badająca wypadki komunikacyjne). Nikt nie stawia pytań o to, „co nowego mieliby wprowadzić zagraniczni eksperci”.
W Smoleńsku identyfikacją ciał zajęło się
wyłącznie rosyjskie ministerstwo zdrowia, którego pracownicy dokonywali także sekcji zwłok. Premier Donald Tusk dowiedział się o takiej decyzji Rosjan już 10 kwietnia 2010 r., ale nie zaprotestował. Podczas identyfikacji i sekcji nie było ani polskich prokuratorów, ani polskich lekarzy. Większość ciał (71 z 96) zidentyfikowano i włożono do trumien już po czterech dniach od katastrofy! Polskie władze przekazywały przy tym rodzinom informacje, że po przylocie do Polski trumny muszą pozostać zamknięte.
Sekcje wykonane przez Rosjan były albo pozorowane, albo skrajnie nieprofesjonalne. Niektóre ciała włożono do niewłaściwych trumien, a np. w dokumentach sekcyjnych śp. Zbigniewa Wassermanna rosyjscy lekarze nie wymienili kilkudziesięciu znaków szczególnych i śladów przebytych chorób. Opisali także pęcherzyk żółciowy, który został u polityka wycięty długo przed katastrofą. W rosyjskim protokole podano też nieprawidłowy wzrost i kolor oczu śp. posła PiS. To nie wszystko.
„Śledzionę i serce zamiast w jamie brzusznej, zaszyto ojcu w nodze. Nie umyto zwłok po sekcji. Nie zaszyto głowy. Pozostawiono otwartą czaszkę” – mówiła Małgorzata Wassermann, córka ofiary, na II Konferencji Smoleńskiej.
Zupełnie inaczej było po zestrzeleniu Boeinga 777. Według informacji premiera Holandii Marka Rutte
ciała z tego samolotu identyfikuje 207 ekspertów policyjnych z Holandii oraz kilkudziesięciu specjalistów z Australii, Nowej Zelandii, Wielkiej Brytanii, Belgii, Niemiec, Brazylii, Malezji, RPA i USA. –
Proces zajmie tygodnie lub miesiące – zapowiadał rzecznik holenderskiego instytutu medycyny sądowej po rozpoczęciu prac.Holenderskie media nie zajmował się znieważaniem ofiar jak Polskie media. Wszystkie Holenderskie media pokazywały pogrzeb ofiar i było nie wyobrażalne by nie pokazywać pogrzebu a naszym kraju TVN w dniu pogrzebu pary Prezydenckiej pokazali debatę na temat demonów Patriotyzmu.