Nad czym przesiedziałem ostatnie tygodnie:
Nuclear Assault - Handle with Care - świetne granie, mocny kop w pośladki. Szybko, konkretnie, wokal super. Chyba zacznę sobie zestawiać z nimi Anthraxy z tych samych lat i oceniać czy wyrzucenie Lilkera było dobrym posunięciem dla muzyki.
Immolation - Majesty and Decay - zaczynając słuchać ocena sięgała niezbyt wysoko, ale co raz to wyżej. Teraz jest na "bardzo dobry", ale dalej już chyba nie wskoczy. Te riffy mocno wrzynają się w mózg, ale bez wzwodu niestety.
Holy Moses - Queen of Siam - niemiecki thrash z grobową wokalnie kobitką. Nie wiem skąd to wrażenie, ale pomimo "brzydkiego" brzmienia masa w tym rokendrola, a nad tym wszystkim rozlewa się istnie cmentarny, kobiecy wokal.
Kreator - Coma of Souls - wiele razy czytałem oraz słyszałem opinie, że to najlepsza płyta tegoż zespołu. Nie wiem skąd te wnioski, bo choć "Extreme Agression" bardzo dalekie jest od ideału to "Comę..." bije na głowę. Jeszcze muszę obadać starsze albumy, ale jeśli to są ich szczytowe osiągnięcia to nie wiem jak Kreator zyskał pierwsze miejsce w niemieckim thrashu. Nie jest to zła płyta, bo słuchać się da, ale bez większych ekscytacji.