Zastanawialiście się kiedyś nad tym jak macie zyć dalej? Napewno nie raz... W trudnych chwilach, kiedy łzy cisną się pod powiekami, zadajemy sobie najczęsciej to pytanie. Czasami nie wyobrazamy sobie dalszej przyszłosci bo np. wiązaliśmy ją z osobą ktora nie zyje... A jednak po upływie kilku kilkunastu tygodni, wszytsko nabiera sensu. Bo tak naprawde kazde zdazenie ma swoją przyczyne... We wszystkim jest jakis sens. Moze nadal nie rozumiecie tego postu ale czytajcie dalej. Chodzi mi głównie o to, ile razy myślicie o swojej przyszłości. Ile razy chcielibyście zapaść się pod ziemie? Ile razy wracacie do tamtych chwil? I chcecie by zycie płyneło tak jak wtedy? I teraz gdy o tym myślicie jakie uczucia w was tu wzbudza? To własnie wspomnienie...
Ja odpowiem pierwsza...
Po smierci dziadka do którego zawsze jeździłam na wakacje, z którym spedzałam całe wakacje. Wszystko się zmieniło. Od poczatku o tym wiedziałam chodź byłam małą dziewczynką. Kiedys na Boże Narodzenie zjezdzała się cała rodzina, to samo na wielkanoc i inne swieta. Od kad dziadek nie zyja a babcia wyprowadziła się z domu, nasza rodzina się rozproszyła. I ja jako mała dziewczynka zauwazyłam to. Własnie nawet jako kilkutelnie dziecko zadawałam sobie pytanie co dalej? Chciałam jakoś to naprawic, zjednoczyc moja rodzine. Ale teraz juz wiem ze to nie mialo sensu. Nadal chciałabym zeby wszystko wróciło, ale nie wróci... We wakacje na ślubie kuzynki nasza rodzina była taka obojetna? Oschła? Jedynie my jako kuzynstwo bawilismy się wspulnie i smialismy... Smierc dziadka duzo zmienila... Gdy o tym mysle wzbudza sie we mnie nie zal, nie smutek tylko złość... Ze rodzina sie rozpadła...
Ja odpowiem pierwsza...
Po smierci dziadka do którego zawsze jeździłam na wakacje, z którym spedzałam całe wakacje. Wszystko się zmieniło. Od poczatku o tym wiedziałam chodź byłam małą dziewczynką. Kiedys na Boże Narodzenie zjezdzała się cała rodzina, to samo na wielkanoc i inne swieta. Od kad dziadek nie zyja a babcia wyprowadziła się z domu, nasza rodzina się rozproszyła. I ja jako mała dziewczynka zauwazyłam to. Własnie nawet jako kilkutelnie dziecko zadawałam sobie pytanie co dalej? Chciałam jakoś to naprawic, zjednoczyc moja rodzine. Ale teraz juz wiem ze to nie mialo sensu. Nadal chciałabym zeby wszystko wróciło, ale nie wróci... We wakacje na ślubie kuzynki nasza rodzina była taka obojetna? Oschła? Jedynie my jako kuzynstwo bawilismy się wspulnie i smialismy... Smierc dziadka duzo zmienila... Gdy o tym mysle wzbudza sie we mnie nie zal, nie smutek tylko złość... Ze rodzina sie rozpadła...