Siemka!
Ostatnio na imprezie poznałem "dogłębniej" pewną dziewczynę, wcześniej spotkałem się z nią tylko raz, i było to raczej przelotne "cześć, bla bla bla".
No właśnie, przejdę do problemu:
No trochę "daliśmy czadu" i każdy był raczej wcięty, nie liczę oczywiście nie pijących. I TA właśnie koleżanka zaczęła się do mnie przystawiać, to ręka w tylną kieszeń, to wyciągnięcie za dłoń od stołu aż w końcu wylądowaliśmy (zdrowo zalani) na tarasie, gdzie nikt inny nie przebywał, i to był chyba błąd. Zaczęliśmy się całować i to "śmiało" (trzymanie za "tyłek" itp. też miały miejsce).
Na szczęście (niestety po ok 30 minutach, może więcej-kto liczył by czas) się otrząsnełem (powoli trzeźwiałem stojąc na zimnej posadzce) i zdałem sobię sprawę, że ONA jest kompletnie pijana i zaczęło mi to wyglądać na wykorzystywanie sytuacji, więc delikatnie ale stanowczo zaprzestałem temu "spotkaniu" prowadząc ją po prostu do środka.
Problem w tym, że ONA czuję się paskudnie, ja zresztą też. Bardzo zależy mi na niej, ale pod względem znajomości-nic nas nie łączy. Nie rozmawiałem z nią po imprezie, ale jej najlepsza przyjaciółka jest moją sąsiadką "przez płot" od urodzenia, i trochę informacji udało mi się wydobyć.
Z opowiadać wynika, że TA dziewczyna czuję się strasznie, oczywiście oberwałem też ja jako współwinny (no w końcu też byłem pijany więc to nie tylko moja wina). Z wypowiedzi zrozumiałem, że dziewczyna zwala całą winę na siebie, że jest beznadziejna itp.
Głupio zostawić sprawę bez rozwiązania, a zależy mi na znajomości z TĄ dziewczyną. Do "niczego" nie doszło więc chyba rozmowa jest dobrym wyjściem.
Poradźcie proszę!
Ostatnio na imprezie poznałem "dogłębniej" pewną dziewczynę, wcześniej spotkałem się z nią tylko raz, i było to raczej przelotne "cześć, bla bla bla".
No właśnie, przejdę do problemu:
No trochę "daliśmy czadu" i każdy był raczej wcięty, nie liczę oczywiście nie pijących. I TA właśnie koleżanka zaczęła się do mnie przystawiać, to ręka w tylną kieszeń, to wyciągnięcie za dłoń od stołu aż w końcu wylądowaliśmy (zdrowo zalani) na tarasie, gdzie nikt inny nie przebywał, i to był chyba błąd. Zaczęliśmy się całować i to "śmiało" (trzymanie za "tyłek" itp. też miały miejsce).
Na szczęście (niestety po ok 30 minutach, może więcej-kto liczył by czas) się otrząsnełem (powoli trzeźwiałem stojąc na zimnej posadzce) i zdałem sobię sprawę, że ONA jest kompletnie pijana i zaczęło mi to wyglądać na wykorzystywanie sytuacji, więc delikatnie ale stanowczo zaprzestałem temu "spotkaniu" prowadząc ją po prostu do środka.
Problem w tym, że ONA czuję się paskudnie, ja zresztą też. Bardzo zależy mi na niej, ale pod względem znajomości-nic nas nie łączy. Nie rozmawiałem z nią po imprezie, ale jej najlepsza przyjaciółka jest moją sąsiadką "przez płot" od urodzenia, i trochę informacji udało mi się wydobyć.
Z opowiadać wynika, że TA dziewczyna czuję się strasznie, oczywiście oberwałem też ja jako współwinny (no w końcu też byłem pijany więc to nie tylko moja wina). Z wypowiedzi zrozumiałem, że dziewczyna zwala całą winę na siebie, że jest beznadziejna itp.
Głupio zostawić sprawę bez rozwiązania, a zależy mi na znajomości z TĄ dziewczyną. Do "niczego" nie doszło więc chyba rozmowa jest dobrym wyjściem.
Poradźcie proszę!