Ja parę dni temu sprobowałam grzybki.Faza była super.Widziałam np.powietrze, jak liście drzewa pozostawiają na nich ślady,jak przesunęłam ręką to widziałam smugi w powietrzu,wszystko w delikatnych kolorach tęczy, przeżycia takie jak w ksiązce Kinga "Bezssenność".Nie miałam żadnych ostrych jazd, typu goniąca puszka pepsi itp.Ta głowna faza wizualna trwała jakieś 1,5 godziny, a mi się wydawało, że to wieczność.Tylko potem schodzenie na ziemie jest mniej przyjemne.Miałam wrażenie jakby bycia poza ciałem, tak patrzyłam na swoje rączki i nożki jakby były jakieś obce, nie czułam bólu,głodu, ani żadnych potrzeb cielesnych,miałam trudności z mowieniem.Po wlaniu w siebie ze dwóch litrow koli(sprzedawca w smart shopie poinstruował mnie, że kola i sok pomarańczowy zmniejsza fazę, a czekolada zwiększa) przeszło, ale przez jakiś czas nie mogłam się skupić np na rozmowie,czy nawet słuchać muzyki.Te skutki psychiczne trwały jakieś 8-9 godzin.Potem rozbolała mnie głowa i poszłam spać.Pożniej bolał mnie jeszcze żołądek i jelita, ale jak spożyję średnią ilpość alkoholu to mam też tak, a grzybki wg mnie są bardziej tego warte.Teraz staram się oczyścić trochę organizm,(nawet piwa nie piję)bo zdaję sobie sprawę, że na pewno zawierają sporo substancji trującuch.Srodek do wzięcia sobie, położenia się gdzieś, najlepiej na łonie natury i komteplowania, zdecydowanie nie na imprezę.
Aha i kupiłam sobie legalnie w Holandii w sklepie najsłabsze meksykańskie, takie gdzieś sobie zerwane bałabym się brać,że się utruję,bielunia też nie tknę.
Czy sprobuję jeszcze?Chciałabym, ale raczej rzadko, bo na pewno mogą zryć psychę..Ale tak z raz na rok nie zaszkodzi, jak będę miała okazję je nabyć.