Witam!
Znalazłem się w jednej z najgorszych możliwych sytuacji i kompletnie nie mam pojęcia jak z niej wybrnąć aby nic nie stracić, albo stracić jak najmniej.
Od pół roku bardzo się zbliżyliśmy do siebie z dziewczyną... Jako przyjaciele. Jeszcze w okresie grudzień-marzec spędzaliśmy codziennie każdą wolną chwilę po kilka-kilkanaście godzin dziennie nawet. Wiele szczerych rozmów, przemyśleń ale także śmiechów oraz dyskusji na wszystkie tematy, wiedzie jak to wygląda... I przy tym zero nudy z obu stron. Ja jej doradzałem w sprawach miłosnych, ona mi. Piękna strefa przyjaźni...
Sprawa ma się tak, że ja miałem małe anomalia sercowe i po rozstaniu z pewną osobą płci Y, zacząłem doceniać to co miałem cały czas przez ostatni okres w moim życiu - wyżej wymienioną przyjaciółkę do której uczucie od 3 miesięcy nie chce przejść. Wiem, że na starcie byłem stracony z racji "friendzone", dlatego chciałem postawić na długoterminowy plan, aby coś zmienić. Od jakichś dwóch miesięcy wyrywam się z tej strefy przyjaźni - w naszych rozmowach staram się być zmiennym, wprowadzić nową świeżość, aby widziała we mnie znowu kogoś zaskakującego, próbując zdobyć ją na nowo, kogoś kogo nie do końca poznała. Oprócz tego na przestrzeni czasu bardzo ograniczyłem kontakt do dwóch już nie tak długich spotkań/rozmów telefonicznych tygodniowo. Oczywiście starałem zrobić to tak aby nie oddalić się od niej, aby nie odczuła żadnego dziwnego chłodu ode mnie. Przestałem też się jej radzić w sprawach z innymi kobietami, ograniczyłem poruszanie tych tematów z mojej strony. Przygotowywałem Ją i siebie do kolejnej fali, w której chciałem spróbować się zbliżyć jako facet a nie przyjaciel.
Ponad tydzień temu, kiedy wszystko wychodziło tak jak chciałem, nadarzyła się genialna okazja - z racji wspólnych zainteresowań wybraliśmy się na trzydniową imprezę. Zapowiadało się pięknie, podróż pociągiem z możliwością rozmowy, potem na miejscu festyn, imprezy, konkursy. Wszystko mogło zbliżyć nas do siebie... Problem w tym, że już po kilku godzinach w pociągu wygadała mi się na temat jej ostatniego zawodu miłosnego sprzed dwóch dni. I znowu poczułem się we friendzonie. Podczas owej wycieczki 2-3 razy jeszcze nawiązała do swojego ostatniego zawodu i złamania serca. Wiedziałem, że nie mam co próbować podczas tego weekendu. Mimo wszystko zaopiekowałem się nią i spędziliśmy naprawdę miło czas. Cóż... Patrząc się na nią śpiącą w nocy, kiedy mnie męczyły złe myśli stałem się pewny swoich uczuć - nie potrafię myśleć o innej.
Podsumowując sytuacje: nie udało mi się wyrwać z friendzone, dziewczyna nie jest mną zainteresowana, a ja za nią szaleje i mimo, że szukałem na nią lekarstwa przez blisko kwartał, żadna kobita nawet na chwilę mnie nie odciągnęła... Koleżanka uczuć moich nie zna, bo... Reakcja będzie beznadziejna, wiem, że ona po tym załamaniu na pewno nie ma na takie rozmowy ochoty, tym bardziej nic nie czuje. Ja również nie chciałbym tracić tak bliskiej osoby a po takich zwierzeniach cała relacja z ostatniego roku może pójść się... A jeszcze z innej ręki - psychicznie też nie wytrzymuję. Kiedy zasypiasz z myślą o pewnej osobie i wstajesz z tą samą myślą to jest źle.
Znalazłem się w jednej z najgorszych możliwych sytuacji i kompletnie nie mam pojęcia jak z niej wybrnąć aby nic nie stracić, albo stracić jak najmniej.
Od pół roku bardzo się zbliżyliśmy do siebie z dziewczyną... Jako przyjaciele. Jeszcze w okresie grudzień-marzec spędzaliśmy codziennie każdą wolną chwilę po kilka-kilkanaście godzin dziennie nawet. Wiele szczerych rozmów, przemyśleń ale także śmiechów oraz dyskusji na wszystkie tematy, wiedzie jak to wygląda... I przy tym zero nudy z obu stron. Ja jej doradzałem w sprawach miłosnych, ona mi. Piękna strefa przyjaźni...
Sprawa ma się tak, że ja miałem małe anomalia sercowe i po rozstaniu z pewną osobą płci Y, zacząłem doceniać to co miałem cały czas przez ostatni okres w moim życiu - wyżej wymienioną przyjaciółkę do której uczucie od 3 miesięcy nie chce przejść. Wiem, że na starcie byłem stracony z racji "friendzone", dlatego chciałem postawić na długoterminowy plan, aby coś zmienić. Od jakichś dwóch miesięcy wyrywam się z tej strefy przyjaźni - w naszych rozmowach staram się być zmiennym, wprowadzić nową świeżość, aby widziała we mnie znowu kogoś zaskakującego, próbując zdobyć ją na nowo, kogoś kogo nie do końca poznała. Oprócz tego na przestrzeni czasu bardzo ograniczyłem kontakt do dwóch już nie tak długich spotkań/rozmów telefonicznych tygodniowo. Oczywiście starałem zrobić to tak aby nie oddalić się od niej, aby nie odczuła żadnego dziwnego chłodu ode mnie. Przestałem też się jej radzić w sprawach z innymi kobietami, ograniczyłem poruszanie tych tematów z mojej strony. Przygotowywałem Ją i siebie do kolejnej fali, w której chciałem spróbować się zbliżyć jako facet a nie przyjaciel.
Ponad tydzień temu, kiedy wszystko wychodziło tak jak chciałem, nadarzyła się genialna okazja - z racji wspólnych zainteresowań wybraliśmy się na trzydniową imprezę. Zapowiadało się pięknie, podróż pociągiem z możliwością rozmowy, potem na miejscu festyn, imprezy, konkursy. Wszystko mogło zbliżyć nas do siebie... Problem w tym, że już po kilku godzinach w pociągu wygadała mi się na temat jej ostatniego zawodu miłosnego sprzed dwóch dni. I znowu poczułem się we friendzonie. Podczas owej wycieczki 2-3 razy jeszcze nawiązała do swojego ostatniego zawodu i złamania serca. Wiedziałem, że nie mam co próbować podczas tego weekendu. Mimo wszystko zaopiekowałem się nią i spędziliśmy naprawdę miło czas. Cóż... Patrząc się na nią śpiącą w nocy, kiedy mnie męczyły złe myśli stałem się pewny swoich uczuć - nie potrafię myśleć o innej.
Podsumowując sytuacje: nie udało mi się wyrwać z friendzone, dziewczyna nie jest mną zainteresowana, a ja za nią szaleje i mimo, że szukałem na nią lekarstwa przez blisko kwartał, żadna kobita nawet na chwilę mnie nie odciągnęła... Koleżanka uczuć moich nie zna, bo... Reakcja będzie beznadziejna, wiem, że ona po tym załamaniu na pewno nie ma na takie rozmowy ochoty, tym bardziej nic nie czuje. Ja również nie chciałbym tracić tak bliskiej osoby a po takich zwierzeniach cała relacja z ostatniego roku może pójść się... A jeszcze z innej ręki - psychicznie też nie wytrzymuję. Kiedy zasypiasz z myślą o pewnej osobie i wstajesz z tą samą myślą to jest źle.