W sumie eutanazja to bardzo kontrowersyjna sprawa. Ale można ją rozpatrywać pod różnym kontem. Ostatnio naszła mnie taka myśl:
Jeżeli człowiek jest podłączony do maszyn i żyje tylko dzięki nim, to znaczy że lekarze go uratowali i powstrzymali jego śmierć za pomocą maszyn. Jeżeli nie byłoby tych maszyn to człowiek by po Bożemu zmarł. Więc odłączenie to tak naprawdę nie jest pozbawienie życia, a odebranie możliwości uniknięcia śmierci. Zabójstwo byłoby wtedy, gdy odebralibyśmy życie komuś kto je miał i nie było one zagrożone. Bo czy ktoś umrze na stole operacyjnym to mówi się, że lekarz go zabił? Nie.
Co do religii. Jeżeli człowiek nie zgodzi się na podłączenie do maszyn i nie zostanie podłączony, a wtedy umrze, to jest zabójstwo? Samobójstwo? Czy śmierć w wyniku obrażeń, bądź choroby? Byłoby to zgodne z religią moim zdaniem, bo Bóg nas stworzył takimi jakimi jesteśmy i ktoś może nie chcieć ingerencji w dzieło boże. Tak więc jak rozpatrywać odłączenie od maszyn? Bo moim zdaniem powiedzieć, że się wtedy uśmierca człowieka to gruba przesada. Mamy możliwość ratunku, ale gdzie jest napisane, że mamy obowiązek z tego skorzystać? Więc moim zdaniem odłączenie od aparatury nie kłóci się z religią i nie jest to zabójstwem osoby.
Jeszcze jeden przykład. Jest wiele osób chorych na raka, które odmawiają leczenia. Czasami zdają sobie sprawę, że to nie ma sensu, czasami zamiast męczyć się w szpitalach wolą spędzić wolny czas z rodziną tak jak oni sami sobie wybiorą. Czy możemy ich nazwać samobójcami? Możemy powiedzieć, że zadecydowali o swojej śmierci? Moim zdaniem nie.
Śmierć jest czymś nieuniknionym, co czeka każdego z nas szybciej czy później. Odwlekanie jej na siłę tak naprawdę nic nie daje, bo to tylko odwlekanie na siłę nieuniknionego. Bo jeżeli ktoś żyje wyłącznie dzięki aparaturze i nie może otworzyć nawet oczy i nie kontaktuje, to tak naprawdę jest martwy, a maszyny sztucznie odwlekają jego śmierć. Moim zdaniem jest to wręcz nie poszanowanie życia. Bo to, że jesteśmy kimś nie sprawia nasze ciało i żyjące organy, ale nasza osobowość, więc ktoś żyjący wyłącznie dzięki aparaturze traci tak jakby swoją osobowość, żyje jedynie jego ciało, a on już nie.
Oczywiście cały czas chodzi mi o przypadki, w których stan chorego jest na tyle poważny, że żyje on wyłącznie dzięki aparaturze i nie ma szans na jego poprawę, albo jest to praktycznie niemożliwe, a nie o przypadkach, w których ktoś jest podłączony, ale jego stan jest na tyle dobry, że jest w stanie z tego wyjść przez np. długotrwałe leczenie.