Dwa fakultety

narożnik

Nowicjusz
Dołączył
20 Kwiecień 2010
Posty
1
Punkty reakcji
0
Mam pytanie. Czy warto studiować jednocześnie 2 fakultety, a mianowicie: politologia oraz administracja?
 
Q

quid pro quo

Guest
A co chcesz robić w przyszłości?
Jeżeli chcesz pracować w administracji i zajmować się np. polityką rozwoju regionalnego (lokalnego) czy funduszami unijnymi, to opłaca się.
Jeżeli chcesz pracować w jakiejś organizacji pozarządowej lub biurze politycznym, to nie opłaca się.
Według mnie politologię lepiej "połączyć" z prawem, a administracje np. z zarządzaniem.
Same fakultety nic nie dadzą, już coraz mniej jest nieefektywnych miejsc pracy w administracji publicznej, po prosu musisz coś umieć robić.
 

Balbinka_89

Nowicjusz
Dołączył
27 Czerwiec 2009
Posty
62
Punkty reakcji
0
Większość ludzi po studiach pracuje w zawodach kompletnie niezwiązanych ze swoim wykształceniem. Szkoda więc harować na dwóch kierunkach, a potem nic z tego nie mieć, prawda? Dlatego skończ najlepiej jeden, poszukaj pracy w tym kierunku i jeśli się uda, to wtedy zacznij drugi zaocznie. I to niekoniecznie licencjackie, ale np. podyplomowe. Wg mnie to lepsze rozwiązanie.
 
Q

quid pro quo

Guest
Większość, ale nie wszyscy. Jeżeli ktoś jest dobry w danej dziedzinie, to nie ma problemu ze znalezieniem pracy, ale sama wiedza wyniesiona z uczelni nie wystarcza, dlatego pracodawcy patrzą na to, czy należy się do jakichś kółek naukowych, czym zajmujesz się w wolnym czasie, czy może uczysz się samemu jakiegoś języka obcego. Prawda jest taka, że uczelnie nie do końca dostosowują programy studiów do zapotrzebowania rynku i dlatego, aby być dobrym z danej dziedziny, trzeba też troszkę samemu nad tym popracować, ale jeżeli robi się to, co lubi, to przychodzi to z dużą łatwością. Ja nie wyobrażam sobie studiowania czegokolwiek, myśląc jedynie o przyszłej pracy. Przecież dzisiaj rynek pracy szuka indywidualistów, osób często z wykształceniem technicznym i humanistycznym jednocześnie, osób kreatywnych, a nie osób, które posiadają taki a nie inny tytuł. Dzisiaj dobry informatyk zarabia więcej niż lekarz. Widać więc, że wszystko może się zmienić i może się okazać, że to, co teraz jest "na topie" za kilka lat już takie nie będzie. Cóż, takie uroki globalizacji, że nawet administracja publiczna zaczyna działać na zasadach, jakimi kierują się firmy prywatne, czyli np. rezygnacja z nieefektywnych miejsc pracy. Już coraz mniej urzędników zajmuje się tylko piciem kawy ;) Wystarczy porównać obecną sytuację z tym, co było np. 10 lat temu, aby zauważyć pewne zmiany. Powolne, bo powolne, ale jednak widoczne.
Stąd moje pytanie do autora wiadomości odnośnie tego, co chce robić w przyszłości.
 

Balbinka_89

Nowicjusz
Dołączył
27 Czerwiec 2009
Posty
62
Punkty reakcji
0
Jeżeli ktoś jest dobry w danej dziedzinie, to nie ma problemu ze znalezieniem pracy, ale sama wiedza wyniesiona z uczelni nie wystarcza, dlatego pracodawcy patrzą na to, czy należy się do jakichś kółek naukowych, czym zajmujesz się w wolnym czasie, czy może uczysz się samemu jakiegoś języka obcego.

Ależ świat byłby prosty i cudowny, gdyby tak w rzeczywistości było :)
Pracodawcy poszukują ludzi przede wszystkim doświadczonych zawodowo. Jeśli komuś się poszczęściło [czyt. miał dobre znajomości;)] i znalazł całkiem niezłą pracę w firmie - dajmy na to zajmującej się handlem - posiadając magistra np. z filozofii, po czym po 10 latach pracy powiedzą mu "do widzenia", to w stosunkowo niedługim czasie będzie mógł liczyć na podobną pracę w innej firmie, pomimo nieadekwatnego wykształcenia, braku uczestnictwa w kołach naukowych itp itd. Pracodawcy cenią sobie bowiem przede wszystkim pewne umiejętności, których studia zazwyczaj nie gwarantują.
Niestety, ale obserwując rynek pracy, całą tą kapitalistyczną machinę, łatwo zaobserwować, że dzisiaj studiuje się głównie dla pasji, przedłużenia sobie "dzieciństwa" itp., aniżeli faktycznie po to, aby potem z tej wiedzy w jakiś sposób wyżyć.
I nie ma się co oszukiwać i cały okres studiów żyć w fałszywym przekonaniu, jakie to niesłychane możliwości mnie po nich czekają, bo można się potwornie zawieść. Ci, którzy szukają od miesięcy pracy lub mają za sobą długi okres poszukiwań, zakończony przeważnie pracą niezadowalającą za niezadowalające pieniądze, wiedzą o czym mówię...

Prawda jest taka, że uczelnie nie do końca dostosowują programy studiów do zapotrzebowania rynku i dlatego, aby być dobrym z danej dziedziny, trzeba też troszkę samemu nad tym popracować, ale jeżeli robi się to, co lubi, to przychodzi to z dużą łatwością. Ja nie wyobrażam sobie studiowania czegokolwiek, myśląc jedynie o przyszłej pracy.

Niestety to prawda...
Najbardziej w tym wszystkim przytłaczające jest to, jak bardzo młodzi ludzie karmieni są tą iluzoryczną wizją świetnej pracy i horrendalnych zarobków po tym jak już uda im się obronić magistra... Uczelnie też są jakby nie patrzeć elementem tej kapitalistycznej machiny i podobnie jak sprzedawcy handlujący skarpetami na bazarze, chcą nam 'wcisnąć' swój produkt, jakim jest w tym przypadku edukacja i dyplom. Pomijają jednak fakt rzeczywistej wartości tego dyplomu. Ponadto upraszczają sposób przekazywania wiedzy oraz samą wiedzę na tyle, aby z ich usług mogło korzystać jak najwięcej osób lub przynajmniej, aby ich suma była na w miarę stałym poziomie. Ta wiedza stała się towarem. Nieważne co studenci z nią zrobią i czy rzeczywiście będzie dla nich przydatna, ważne, aby ją sprzedać...
 
Q

quid pro quo

Guest
Nie twierdzę, że studenci powinni całymi dniami siedzieć nad książkami, lecz chyba każdy wie, jak wygląda studiowanie ;) Grunt to zdać egzaminy i do przodu. Mało kto nie tylko realizuje program studiów, ale i uzupełnia swoją wiedzę. Studia to nie liceum, wybiera się kierunek, który nas teoretycznie interesuje, więc tu nie chodzi o to, aby tylko pozdawać egzaminy, lecz aby pogłębiać nasze zainteresowania i być w danej dziedzinie naprawdę dobrym. W liceum wymaga się od nas, abyśmy byli dobrzy ze wszystkich przedmiotów, bo inaczej nie zdany.
Od studentów powinno wymagać się czegoś więcej, aniżeli np. od osób z zawodem technicznym. Natomiast studenci często polegają na rozmowach kwalifikacyjnych, bo myślą, że sam fakt posiadania dyplomu coś znaczy.
Tak, zdecydowanie powinno się studiować dla pasji. Jednak co w tym złego? Podkreślę jeszcze raz, że jeżeli jest się dobrym z czegoś, to nie ma żadnych problemów ze znalezieniem pracy. Są różnego typu konkursy typu "grasz o staż" czy organizowane przez firmy. Tam nie musisz mieć pleców, a jedynie umiejętności.

Utrata wartości wykształcenia wyższego to oczywiście fakt.
Wystarczy odpowiedzieć sobie na pytanie, ilu przyszłych studentów przy wyborze kierunku kieruje się tylko nazwą, a nie programem :D studiów. Ponadto przed pierwszymi rekrutacjami Internet zaleje fala wiadomości w stylu "co po [tu wpisać kierunek studiów]???".
To samonakręcająca się machina błędnego koła.
 
Do góry