Zacznę od sytuacji. Przez jakiś czas spotykałam się z chłopakiem, oboje mamy po 20 lat, studiujemy. Uczymy się jednak w innych miastach, więc kontakt był nieco ograniczony, ale nadrabialiśmy na gadu gadu, czy przez smsy. Gdybyście go zobaczyły to pierwsze wrażenie byłoby takie, że zapewne jest rozrywany przez dziewczyny i taka jest prawda-niezły z niego przystojniacha
Dawał mi wielokrotnie do zrozumienia że zależy mu na naszych spotkaniach. Na ostatnie umówiliśmy się tydzień wcześniej i pisał jaki jest podekscytowany i że nie może się doczekać. Jednak kiedy przyjechał do mojego miasta spotkał starego znajomego i poszli zabalować, mi zaproponował że możemy się spotkać kolejnego dnia. Zbulwersowana powiedziałam, że mi nie pasuje. Poczułam się upokorzona, umawiamy się na ten dzień od tygodnia a potem coś takiego? W efekcie nie spotkaliśmy się. Dla mnie taki wyskok przekreśla chłopaka, nie chcę być dla kogoś jedynie wyjściem awaryjnym. Nie dałam mu do zrozumienia przez telefon że jestem zła. Jestem przekonana że wkrótce odezwie się na gg czy przez smsa. Jak mam się zachować? Chcę wyjść z tego z twarzą, nie chcę dać mu żadnej satysfakcji, ani pokazać że było mi przykro. Nie chcę żeby on był tu "wygranym". Macie jakieś pomysły? Jak się zachować, co powiedzieć żeby wyszło z klasą i bez desperacji?
Szczerze ?
Jakbym pojechał do obcego miasta i spotkał tam kumpla, którego szansa spotkać byłaby jak jeden do miliona lub ewentualne następne spotkanie mogłoby się odbyć za n-lat to też bym przełożył spotkanie z dziewczyną.
Co bym poczuł gdyby strzeliła focha, tak jak Ty ? Chyba mix uczuć, z przeważającym rozczarowaniem. Rozczarowaniem, że się pomyliłem. Rozczarowanie dlatego, że sądziłbym iż fajna dziewczyna jest jednocześnie na tyle dorosła, aby ... mnie zrozumieć. Fajnie by to wyglądało - spotykam jakiegoś kumpla po n-latach, z którym np. wiele przeszedłem (gdzieś tam się bawiło, piło, robiło inne głupoty), w jakimś obcym mieście: "czesc. czesc. ok, to ja musze spadac. narka. spotkamy sie za następne 5-10-15 lat" . Super. Równie dobrze mógłbym mu powiedzieć: "pierd*l się" i wykasować jego nr telefonu , o ile w ogóle bym miał...
Dlaczego kobiety są ... tak egoistyczne ? Może dlatego, że same rzadko kiedy macie takie prawdziwe przyjaciółki tak jak faceci kumpli ? Faceci nie oczekują, że kobieta wykasuje wszystkie swoje przyjaciółki z telefonu, po to, aby mieć ją tylko dla siebie, za to kobiety (co widać na powyższym przykładzie) jak najbardziej. Czemu kobiety rozpatrują przyjaciół, rodzinę bardzo często jako coś na kształt konkurencji ? Serce to nie rower jednomiejscowy - zmieści się tam całkiem dużo osób, których ja jako facet nie lubię skreślać bez powodu. To że mam kobietę, nie oznacza tego, że automatycznie mam wszystkie inne numery w telefonie pokasować bo mam ją. Nie. Ja chce mieć wszystkie telefony które do tej pory miałem + JĄ. Nie robię swoistej wymiany: rodzina + kumple za dziewczynę. Jak jakaś tego nie rozumie to niestety, ale nigdy nic z tego nie wyjdzie bo prędzej czy później będzie konflikt, bo prędzej czy później zarzuci mi, że ona właśnie chciała wyjść do kina, akurat wtedy gdy ja np. jade do chorego ojca / brata / matki / dziadka ... A stawianie mnie pod ścianą w sytuacji z kategorii: "wybieraj - albo on/oni albo ja" to dla mnie chamstwo do potęgi n-tej.
Co bym zrobił jako facet ? Jeśli byłby to dość wczesny etap to najpewniej zdałbym sobie sprawę z tego, że nie chcę być z kobietą, dla której moi przyjaciele to konkurencja. Jeśli nie potrafi zrozumieć tego, że inne uczucia ma się do kobiety, a inne do kumpli, i że to nie jest żadna konkurencja to naprawdę szkoda czasu obu stron. Znam zresztą takiego kumpla - no, teraz już byłego. Odkąd się ożenił, zerwał wszystkie kontakty i zapadł się pod ziemię. Nikt już o nim nie słyszał, nie widzial. Spoko, może on to lubi (choć prędzej jego żoneczka mu powiedziała co ma lubić). Ja nie. Prędzej czy później nie mając życia poza kobietą bym oszalał...
Życie to nie bajka - nie wszystko idzie tak jak sobie zaplanujemy. Przecież nie zrobił tego z premedytacją, nie jego wina. Założę się, że gdybyś zaakceptowała spotkanie to sam by Ci na nim opowiedział co to za kumpel, dlaczego zrobił tak, a nie inaczej. Może do tego kupiłby jakieś kwiaty, przeprosił, "że tak wysżło".
No a tak to najwyraźniej ten "przystojniacha" jak sama napisałaś znajdzie sobie inną babeczkę - mniej hmm zaborczą.
ps. Co ty byś zrobiła będąc w takiej sytuacji i mając świadomość tego, że np. kumpeli nie zobaczysz przez następne 5-10 lat, z kolei z chłopakiem zawsze możesz przełożyć spotkanie na jutro bo jest "ogólnodostępny" ? Pewnie to samo co tutaj piszą faceci, bo byś liczyła na to co ja pisałem - zrozumienie. I jako facet ja bym to doskonale zrozumiał. Ok, spotkałaś po latach kumpele - spoko, świat sie nie zawali.Nie jest najmilsze przekładanie spotkania (bo mimo wszystko kazdy chce się czuć kimś ważnym dla drugiej osoby), ale w ostateczności to był zupełny przypadek - przypadki chodzą po ludziach