W związku z tematem http://www.forumowisko.pl/topic/222653-czyja-jest-polska/zadam pytanie: Co powoduje, że Niemcy to państwo sukcesu? Dlaczego Polska taka nie jest?
Lokalizacja, kultura, religia język? Co jest realną przyczyną, co objawem?
Trochę akcentów z mej strony:
Co ja sam (ten nieprzeciętnie zarozumiały buc) na ten temat sądzę? Od razu dodam, że nie mam gotowej koncepcji, której nie da się sfalsyfikować. Moim zdaniem to zespół czynników, które owocowały tym, że dzisiaj Niemcy są państwem sukcesu. Nie potrafię jednych łatwo przedłożyć ponad inne, chociaż kilka priorytetowych da się zauważyć.
Niemcy mają szczęście do elit, oczywiście zawsze może się trafić "wielki głupek", jak Hitler, który będąc o krok od rzucenia Rosji Sowieckiej na kolana, nie posłuchał kilku ze swoich genialnych dowódców, skupiając sie na celu emocjonalnie najważniejszym, lecz militarnie drugorzędnym, czyli Moskwie. Bardziej typowe dla Niemiec jest to, że osobnik będący przywódcą, a nie mający pełnego oglądu sprawy, słuchałby często genialnych ludzi z drugiego szeregu. W Niemczech, tak, jak w kilku innych krajach wyławia się talenty i je prowadzi, tak, aby stanowiły zaplecze władzy, czyli realne elity.
Przekaz, to coś co jest również niesłychanie ważne, przekaz steruje wizerunkiem wewnętrznym i zewnętrznym. Co więcej niewątpliwa jest pośrednia aktywność niemiecka, taka, która jest mniej widoczna. Wystarczy prześledzić życiorysy wielu osobników z polskich elit profesorskich i medialnych, politycznych, aby dostrzec związki z rozlicznymi niemieckimi fundacjami i instytucjami. To nie jest zarzut, pod tytułem jakichś konkretnych osób, ja doceniam dojrzałość niemieckich elit (Einflussmittel). Gdy połączymy to z wpływami mediów niemieckich (nie tylko w Polsce mamy Fakt czy Onet, wiele krajów posiada wiodące media, będące własnością niemiecką. Absolutnie kluczowa rzecz, to kreacja myślenia społeczeństw z kilku stron, raz od strony elit polskich (tu można wpisać wiele krajów) i mediów.
Ta niemiecka aktywność, dzisiaj o charakterze nie mającym nic wspólnego z agresją, a jednoznaczna, chociaż widzialna dopiero po porzuceniu postrzegania maski, w jaką sie sami Niemcy stroją. Niezależnie od tego czy mamy do czynienia ze zwykłym niemieckim urzędnikiem, czy z przywódcami, jedno będzie zawsze wspólne, przekonanie o misji dziejowej (sam cel misji może się zmieniać, zjawisko jest trwałe od setek lat) i wola kształtowania rzeczywistości własnej (niemieckiej) oraz otoczenia (niejednokrotnie oznaczało to wojnę, chociaż dzisiaj oznaczać jej nie ma zamiaru). Brak nam autonomii w myśleniu o świecie, jaka jest Niemcom naturalna. Obecna władza zdobyła większość dzięki fasadowej autonomii myślenia, w praktyce skupiającej się na kontrze wobec poprzedników, którzy przyjęli niemieckie przewodnictwo (co paradoksalnie jest jakąś formą wizji miejsca w świecie, w przeciwieństwie do tego co ma miejsce obecnie, inną rzeczą jest przyjęcie cudzego punktu widzenia, czy było konieczne, ale myślę, że ta dygresja powinna być rozwienięta w innym temacie).
Niezmiernie ważny jest stosunek władza<=>obywatel, lecz wbrew temu, co sądzą, za Konecznym nasze prawicowe elity, to nie jest sui generis bizantynizm, tenże prawie zawsze jako pewien prąd myślowy był obecny (z krótkimi przerwami i niekoniecznie świadomy) wśród elit, ale nie pospólstwa (na co mamy mnóstwo przykładów).
Jeżeli połączymy dwa ostatnie czynniki, to mamy pewien obraz społeczeństwa, każdy Niemiec czuje sie ambasadorem misji swego państwa, tak słowo misja jest adekwatne. Inną rzeczą jest praca, praca i jeszcze raz praca, ale nie mam tu na myśli "mitycznego niemieckiego kultu pracy", który w konfrontacji z realnym Niemcem, z różnych części państwa niemieciego ukazało by jałowość tego zaszczepionego przesądu. Praca to w tym przypadka, to praca intelektualna, dam przykład, mamy wiele strategii krajowych i regionalnych, które w swej realnej treści są raczej planami życzeniowymi niż sui generis strategiami. Da sie dostrzec brak profesjonalizmu, tak oczywistego po stronie niemieckiej, zwłaszcza, gdy niemieckie strategie każdy z nas może przeczytać i się nad nimi zastanowić. Łatwo dostrzec, gdy się przyjrzeć bliżej temu, kto pisze nasze i ichnie strategie i metodologie konsultacji. A bez zrozumienia swej pozycji, oznaczenia celów mniej i bardziej realnych oraz możliwości realizacji poszczególnych ścieżek rozwoju, tych mniej i bardziej hipotetyznych.
Musimy mieć świadomośc, że "moc" geopolityczna Niemiec i Polski znacząco się różni, co skutkuje oczywiście dużo mniejszymi możliwościami, niestety nie wykorzystujemy nawet tych, które mamy. Jasne było, iż obecna władza zderzy się z zunifikowanym betonem niemieckich mediów (różnice w przekazie były, sa i będa o charakterze wręcz kosmetycznym), widać doskonale brak profesjonalizmu, gdzie PIS przejmując władzę powinien mieć świadomość tego co się będzie działo, niestety PIS skupił się na polityce wewnętrznej i jej podporządkował "przepychanki" z Niemcami. Co jest strategicznym błędem! Czy Niemcy w naszej sytuacji zachowali by się równie niepoważnie? Możemy w to jednoznacznie wątpić. Oni mają poważne długofalowe plany działania i je realizują, nas cechują pewne bariery psychologiczne w tym zakresie.
Czy ktoś jest w stanie przytoczyć jakieś większe potknięcie niemieckiej dyplomacji? trudne prawda, a potknięciami naszej możemy tapetować ściany i nie ma znaczenia czy dyplomacją zajmuje się PIS, PO, UW, SLD itd... niska jakość elit, to pewna stała forma braku formy...
Podobnie rzecz się ma z gospodarką, Niemcy podporządkowali jej wszystko, tak jak Polacy rozemocjonowanej polityce. To moim zdaniem podstawa tego, iż dla Niemieckiej gospodarki być, albo nie być, jest istnienie UE, a zwłaszcza strefy Euro (gdzie lokowana jest połowa niemieckiego eksportu). Podobnie pohukiwanie niedecyzyjnych polityków niemieckich względniem Polski, Węgier czy Turcji, przy tak poważnym obciążeniu bilansu importem zaopatrzeniowym może być jedynie formą softpower, nacisku i tego też musimy mieć świadomość. Podobnie musimy mieć świadomość, że Niemcy nie są ani doskonali ani gospodarczo, ani politycznie. Jedynie starają się tak być postrzegani. Legendarna niezawodność samochodów niemieckich, jakoś karoserii, to jedynie mity, chociaż trudnodostrzegalne dla zwykłego Kowalskiego, podobnie DB, flagowy bank niemiecki jest finansowym trupem, którego upadłość może doprowadzić do zapaści finansowej rynków całego świata, to informacje niewidzialne, chociaż realne... To pokazuje sprawność działania niemieckiej maszyny narracyjnej.
Na koniec kilka słów o Bismarcku, tak nie da się pominąć jego osoby, faktycznego twórcy potęgi Niemiec, nieco wbrew samym Niemcom. Jego osoba pokazuje to, o czym pisałem wcześniej preselekcja elit, wynoszenie osób wybitnych, miast wybitnie uległych wobec szefów partyjnych, a sprawnych w walce frakcyjnej (tak oczywiste jest to w naszej polityce, w każdej z liczących się partii), objaw myślenia długofalowego, miast przyziemnego dzisiaj...
Zapewne nieco zbyt długo, chociaż odpowiedź na takie pytanie wymagałaby napisani całkiem grubej książeczki, gdyby chcieć zająć się tematem poważnie...
Lokalizacja, kultura, religia język? Co jest realną przyczyną, co objawem?
Trochę akcentów z mej strony:
Co ja sam (ten nieprzeciętnie zarozumiały buc) na ten temat sądzę? Od razu dodam, że nie mam gotowej koncepcji, której nie da się sfalsyfikować. Moim zdaniem to zespół czynników, które owocowały tym, że dzisiaj Niemcy są państwem sukcesu. Nie potrafię jednych łatwo przedłożyć ponad inne, chociaż kilka priorytetowych da się zauważyć.
Niemcy mają szczęście do elit, oczywiście zawsze może się trafić "wielki głupek", jak Hitler, który będąc o krok od rzucenia Rosji Sowieckiej na kolana, nie posłuchał kilku ze swoich genialnych dowódców, skupiając sie na celu emocjonalnie najważniejszym, lecz militarnie drugorzędnym, czyli Moskwie. Bardziej typowe dla Niemiec jest to, że osobnik będący przywódcą, a nie mający pełnego oglądu sprawy, słuchałby często genialnych ludzi z drugiego szeregu. W Niemczech, tak, jak w kilku innych krajach wyławia się talenty i je prowadzi, tak, aby stanowiły zaplecze władzy, czyli realne elity.
Przekaz, to coś co jest również niesłychanie ważne, przekaz steruje wizerunkiem wewnętrznym i zewnętrznym. Co więcej niewątpliwa jest pośrednia aktywność niemiecka, taka, która jest mniej widoczna. Wystarczy prześledzić życiorysy wielu osobników z polskich elit profesorskich i medialnych, politycznych, aby dostrzec związki z rozlicznymi niemieckimi fundacjami i instytucjami. To nie jest zarzut, pod tytułem jakichś konkretnych osób, ja doceniam dojrzałość niemieckich elit (Einflussmittel). Gdy połączymy to z wpływami mediów niemieckich (nie tylko w Polsce mamy Fakt czy Onet, wiele krajów posiada wiodące media, będące własnością niemiecką. Absolutnie kluczowa rzecz, to kreacja myślenia społeczeństw z kilku stron, raz od strony elit polskich (tu można wpisać wiele krajów) i mediów.
Ta niemiecka aktywność, dzisiaj o charakterze nie mającym nic wspólnego z agresją, a jednoznaczna, chociaż widzialna dopiero po porzuceniu postrzegania maski, w jaką sie sami Niemcy stroją. Niezależnie od tego czy mamy do czynienia ze zwykłym niemieckim urzędnikiem, czy z przywódcami, jedno będzie zawsze wspólne, przekonanie o misji dziejowej (sam cel misji może się zmieniać, zjawisko jest trwałe od setek lat) i wola kształtowania rzeczywistości własnej (niemieckiej) oraz otoczenia (niejednokrotnie oznaczało to wojnę, chociaż dzisiaj oznaczać jej nie ma zamiaru). Brak nam autonomii w myśleniu o świecie, jaka jest Niemcom naturalna. Obecna władza zdobyła większość dzięki fasadowej autonomii myślenia, w praktyce skupiającej się na kontrze wobec poprzedników, którzy przyjęli niemieckie przewodnictwo (co paradoksalnie jest jakąś formą wizji miejsca w świecie, w przeciwieństwie do tego co ma miejsce obecnie, inną rzeczą jest przyjęcie cudzego punktu widzenia, czy było konieczne, ale myślę, że ta dygresja powinna być rozwienięta w innym temacie).
Niezmiernie ważny jest stosunek władza<=>obywatel, lecz wbrew temu, co sądzą, za Konecznym nasze prawicowe elity, to nie jest sui generis bizantynizm, tenże prawie zawsze jako pewien prąd myślowy był obecny (z krótkimi przerwami i niekoniecznie świadomy) wśród elit, ale nie pospólstwa (na co mamy mnóstwo przykładów).
Jeżeli połączymy dwa ostatnie czynniki, to mamy pewien obraz społeczeństwa, każdy Niemiec czuje sie ambasadorem misji swego państwa, tak słowo misja jest adekwatne. Inną rzeczą jest praca, praca i jeszcze raz praca, ale nie mam tu na myśli "mitycznego niemieckiego kultu pracy", który w konfrontacji z realnym Niemcem, z różnych części państwa niemieciego ukazało by jałowość tego zaszczepionego przesądu. Praca to w tym przypadka, to praca intelektualna, dam przykład, mamy wiele strategii krajowych i regionalnych, które w swej realnej treści są raczej planami życzeniowymi niż sui generis strategiami. Da sie dostrzec brak profesjonalizmu, tak oczywistego po stronie niemieckiej, zwłaszcza, gdy niemieckie strategie każdy z nas może przeczytać i się nad nimi zastanowić. Łatwo dostrzec, gdy się przyjrzeć bliżej temu, kto pisze nasze i ichnie strategie i metodologie konsultacji. A bez zrozumienia swej pozycji, oznaczenia celów mniej i bardziej realnych oraz możliwości realizacji poszczególnych ścieżek rozwoju, tych mniej i bardziej hipotetyznych.
Musimy mieć świadomośc, że "moc" geopolityczna Niemiec i Polski znacząco się różni, co skutkuje oczywiście dużo mniejszymi możliwościami, niestety nie wykorzystujemy nawet tych, które mamy. Jasne było, iż obecna władza zderzy się z zunifikowanym betonem niemieckich mediów (różnice w przekazie były, sa i będa o charakterze wręcz kosmetycznym), widać doskonale brak profesjonalizmu, gdzie PIS przejmując władzę powinien mieć świadomość tego co się będzie działo, niestety PIS skupił się na polityce wewnętrznej i jej podporządkował "przepychanki" z Niemcami. Co jest strategicznym błędem! Czy Niemcy w naszej sytuacji zachowali by się równie niepoważnie? Możemy w to jednoznacznie wątpić. Oni mają poważne długofalowe plany działania i je realizują, nas cechują pewne bariery psychologiczne w tym zakresie.
Czy ktoś jest w stanie przytoczyć jakieś większe potknięcie niemieckiej dyplomacji? trudne prawda, a potknięciami naszej możemy tapetować ściany i nie ma znaczenia czy dyplomacją zajmuje się PIS, PO, UW, SLD itd... niska jakość elit, to pewna stała forma braku formy...
Podobnie rzecz się ma z gospodarką, Niemcy podporządkowali jej wszystko, tak jak Polacy rozemocjonowanej polityce. To moim zdaniem podstawa tego, iż dla Niemieckiej gospodarki być, albo nie być, jest istnienie UE, a zwłaszcza strefy Euro (gdzie lokowana jest połowa niemieckiego eksportu). Podobnie pohukiwanie niedecyzyjnych polityków niemieckich względniem Polski, Węgier czy Turcji, przy tak poważnym obciążeniu bilansu importem zaopatrzeniowym może być jedynie formą softpower, nacisku i tego też musimy mieć świadomość. Podobnie musimy mieć świadomość, że Niemcy nie są ani doskonali ani gospodarczo, ani politycznie. Jedynie starają się tak być postrzegani. Legendarna niezawodność samochodów niemieckich, jakoś karoserii, to jedynie mity, chociaż trudnodostrzegalne dla zwykłego Kowalskiego, podobnie DB, flagowy bank niemiecki jest finansowym trupem, którego upadłość może doprowadzić do zapaści finansowej rynków całego świata, to informacje niewidzialne, chociaż realne... To pokazuje sprawność działania niemieckiej maszyny narracyjnej.
Na koniec kilka słów o Bismarcku, tak nie da się pominąć jego osoby, faktycznego twórcy potęgi Niemiec, nieco wbrew samym Niemcom. Jego osoba pokazuje to, o czym pisałem wcześniej preselekcja elit, wynoszenie osób wybitnych, miast wybitnie uległych wobec szefów partyjnych, a sprawnych w walce frakcyjnej (tak oczywiste jest to w naszej polityce, w każdej z liczących się partii), objaw myślenia długofalowego, miast przyziemnego dzisiaj...
Zapewne nieco zbyt długo, chociaż odpowiedź na takie pytanie wymagałaby napisani całkiem grubej książeczki, gdyby chcieć zająć się tematem poważnie...