Misiek ;], ja nawet nie wiem jak się nazywa mój best friend... Wiem tylko podstwawowe rzeczy: imię, wiek, ksywa, w jakim mieście mieszka. On tesssh tego nie wie, bo wydaje nam się to po prostu nie potrzebne... Jak z nim gadam przez neta, to też nie sypię nazwiskami, żeby w razie czego nie mieć później problemów
[ Dodano: 15 Lipiec 05, 21:14 ]
Sorki, że pytam Papillon, ale co to była za rzecz? Ja większość przyjaciół, których widywałam na codzień po prostu kopnęłam w du**, bo stwierdziłam, że nie są mnie warci :] Jak byłam czasami przy kasie, to ciągnęli ze mnie ile się da, a ja szara myszka siedziałam spokojnie. Netowskie znajomości są po prostu bardziej opłacalne