z mieszkańcami ziem odzyskanych mieszkającymi na tych ziemiach władza ludowa miała nie da się ukryć problem, oni nie czuli się ani Niemcami, ani Polakami (poza wyjątkami - nie mam tu na myśli rodowitych Niemców, lub Polaków), natomiast nowe czasy przyniosły sytuację dychotomiczną, gdzie było się albo Polakiem albo Niemcem (wbrew sobie), co więcej na różnych terenach podejście polskich władz było różne, Niemcy znowu wszystkich (niezależnie od lokalizacji chcieli widzieć jako swoich)
po normalizacji stosunków (dzięki wspólnemu układowi Gierek - Brandt) Gierek wymusił kredytowanie Polski na Niemcach, w zamian obiecując wysłanie ponad 100 tys byłych obywateli niemieckich (ciekawy art ze spiegla http://www.spiegel.de/spiegel/print/d-41667350.html, mimo swej kulawości niemieckiej, zmęczyłem, warto). Rząd niemiecki, podobnie jak władza Rzeszy, chciał nawet w osobach nie znających języka niemieckiego widzieć Niemców (o ile w miarę identyfikowali się z otoczeniem i nie kontestowali tego zjawiska)
stąd wg statystyk niemieckich na Mazurach mieszkało 99% Niemców, a na przykład na Górnym Śląsku prawie 50%, Pomorzu zachodnim podobnie 99%, a sytuacja Pomorza i Mazur, różniła się drastycznie, mimo, że na takim Pomorzu, ludzi o pochodzeniu nieniemieckim (więc słowiańskim) można oceniać na jakieś 90% (osadnictwo niemieckie nie było zbyt duże), to już w XIX wieku, znajomość narzeczy słowiańskich była na tym terenie słaba na wsi, w miastach zerowa, na Dolnym Śląsku ilość etnicznych Niemców była dużo wyższa niż na Pomorzu Zachodnim (mimo, że wg statystyk Rzeszy niższa niż na Pomorzu) tutaj osadnictwo niemieckie było obfite.
swoją drogą dużo i ciekawie pisał niemiec Kossert (polecam, dał mnóstwo przykładów na działanie władzy gierka, niestety nie pamiętam w której z książek)
Zbliżając się z tych danych statystyczno-historycznych, do esencji jednak czyli tego jak możemy definiować etnos, mamy problem, polegający na tym, że identyfikacja z odrębnością nieniemiecką, na Pomorzu Zachodnim w zasadzie nie istniała, pomimo pochodzenia jakie opisałem wcześniej, znowu na Dolnym Śląsku mimo dużo większego osadnictwa niemeickiego, były enklawy o czysto słowiańskim stosowanym języku (niewiele ich ale jednak)
Idąc dalej niemieckie osadnictwo np w Wielkopolsce było jeszcze większe niż na Opolszczyźnie, a jakoś Niemcy nie potrafili nigdy poczuć się tam w pełni "u siebie"
jak się okazuje osadnictwo niemieckie (na Mazurach były to pojedyncze % ludności zamieszkałej podczas gdy Wielkopolska przyjęła kilkadziesiąt % stanu osobowego), a to wg. samych Niemców na Mazurach miało być tychże Niemców 99%.
Po co to oplatam? Po to aby uzmysłowić, że z punktu widzenia Niemców każdy kto nie uznawał się za Polaka (czy Litwina w Prusach Wschodnich) był Niemcem. Podobna sytuacja miała miejsce na Górnym Śląsku. Język Mazurów i Ślązaków miał te same cechy, w warstwie fonetycznej, gramatycznej były to narzecza typowo słowiańskie, ale co ważne z mnóstwem zapożyczeń niemieckich.
Co ciekawe, to czego nie potrafili zrobić Niemcy przez setki lat, czyli uczynić z Niemców, czy Ślązaków Niemców, poradziła sobie z tym „władza ludowa”. Zwrócę tu uwagę na istotną rzecz, moja ciotka wyszła za zamieszkałego „od zawsze” mieszkańca Milicza, noszącego typowo słowiańskie nazwisko, gdzie u nich w domu mówiło się po polsku, chociaż wszyscy w rodzinie mieli niemiecko brzmiące imiona (on sam zmienił swe imię gdy stał się dorosły- w PRL było parcie na Polskość, a on chciał robić karierę uniwersytecką, którą rzeczywiście zrobił). Ciekawe jednak jest co innego, kiedyś jako mały szczyl rozmawiałem, z jego siostrą Różą, jak kiedyś powiedział, to jest wasz kraj, on nie jest mój, mojego kraju już nie ma, mogła wyjechać do Niemiec, zwłaszcza na fali gierkowskiej, nie czuła się Niemką, więc nie wyjechała, gorzej mieli ludzie z jakimi rozmawiałem na Mazurach, np. rozmawiałem z kobietą, koło Bartoszyc, jak przyszła „komuna” zabrali jej ojcu ojcowiznę, jej się nic nie stało, kilka lat miała, ale jej starsze siostry w wyniku gwałtów czerwonoarmiejców zmarły, jak przeszła krasnaja armia, pojawili się szabrownicy, po fali szabrowników pojawili się Polacy, którzy zamieszkiwali w domach opuszczonych przez uciekających Mazurów i Niemców, po kilku latach przenosili się do następnego itd. Gorzej, było takim jak oni (tym co zostali) jako bogaci chłopi, stracili swoje grunty, włączono je do PGR, jej ojciec, później ona pracowali „u siebie” i „na swoim” w PGR, nie mogli pracować nigdzie więcej, mieli „jako element niepewny” nakaz pracy. Jej ojciec niewiele przed emeryturą w 1976 był zmuszany do wyjazdu, stracił stanowisko w tym PGR, przesunięto go do wywożenia obornika, bo nie godził się wyjechać, a pracy odmówić nie mógł, ostatecznie rozchorował się i zmarł, ze zgryzoty, ona została sama, nie miała nikogo, w Niemczech była większa część jej rodziny (rodziny matki – zabitej przez czerwonych i ojca, najbardziej było mu żal w sumie kuzynki, jej ojciec trudnił się handlem obwoźnym, lecz „nieznani sprawcy” wielokrotnie bili go pytając kiedy w końcu wyjedzie, po tym jak spalili mu samochód jakim jeździł wyjechał), nie opuściła domu rodzinnego, jak stwierdziła, nie godzi się aby nie miał kto zapalić lampki na grobach rodziców…
Inna opowieść syn organisty z Pasymia, spotkałem go jak z miejscowym naprawiał pot cmentarza ewangelickiego w samym Pasymiu (nowego), jak mówił, jego ojciec był codziennie wzywany na milicję, codziennie bity i pytany kiedy w końcu wyjedzie do Niemiec, bo jak mu się przyznał milicjant, każdy kto zapewni wyjazd „jednego Niemca” dostawał z Wojewódzkiej Rady Narodowej 2 tys. zł., więc będzie bity, aż wyjedzie, a jak będzie mało, to zajmą się jego synem (tym z którym rozmawiałem, teraz już w wieku chyba przedemerytalnym – na moje oko), jak zagrozili mu, że będą bić syna, następnego dnia podpisał wniosek. Dzisiaj jego syn (zabawne, że mieszka w Niemczech i ma na imię Stanisław) przyjeżdża tutaj, ojca pochował w Pasymiu (to było jego ostatnie życzenie).
Czy tych dwoje jakich opisałem to Niemcy? Wg. Rzeszy, czy RFN, czy w końcu PRL tak, a w sercu?
Podobną opowieść słyszałem w Karpaczu, od miejscowego pastora, który opowiadała o zakręconych losach mieszkańców okolic Karpacza, tutaj akurat zupełnie dominowali ci którzy uznawali siebie za Niemców, ciekawym był facet jaki nie znał Polskiego, a nie zgodził się wstąpić do wermachtu i przez całą wojnę ukrywał się przed Niemcami, co jeszcze ciekawsze pomagał mu się ukrywać pastor (też Niemiec), a wyjechał jak dorwała go SB-ecja…
Uzmysłowię może jeszcze jedną rzecz, ziemie na zachód od Odry, powszechnie jeszcze w XVI wieku zamieszkiwali ludzie nie znający języka niemieckiego, nie czujący się Niemcami, Marcin Luter prowadził kazania w języku środkowo niemieckim, oraz 2 gwarach słowiańskich, to co dzisiaj każdy uważa za ziemie rdzennie niemiecki jeszcze 500 lat temu wyglądało zupełnie inaczej, germanizacja tamtych terenów udała się prawie całkowicie, wierni sobie pozostali jedynie Serbowie Łużyccy, pielęgnujący do dziś swe odrębne tradycje i język, jeszcze w 1157 roku książe Stodoran Pan na (dzisiejszym Berlinie: najstarsza dzielnica Köpenick, czyli Kopanica,) odbił swą swe miejsce urodzenia z rąk niemieckich, dowodząc ze swej siedzimy Brenny (Brandeburg, od którego nazwę wzięła dzielnica Niemiec: Brandenburgia). Hamburga podobno założyli Sasowie (nikt nie wie tego na pewno) wiadomo, że Karol Wielki w 810 ufundował tam kościół, wiadomo że w 858 gród w którym stał kościół nazywano Hamburgiem, wiadomo też że pod koniec X wieku Drzewianie zdobyli Hamburg i przez 200 lat był ich nową stolicą plemienną
Przywiązanie do narodowości to proces zapoczątkowany w Niemczech w XIX wieku, ludzie wcześniej się nie utożsamiali tak jak dzisiaj z byciem Niemcami, czy Polakami, to co my uznajemy dzisiaj za oczywiste wówczas takim nie było, owszem rozpoznawali to że mówią takim, a nie innym językiem, uznawali swą tradycyjną odrębność itd… To dzięki tej cesze Chrobry umożliwił swą pomocą Niemcom podbijanie Słowian po drugiej stronie Odry (Niemcy byli na to zbyt słabi), to również umożliwiło stawanie setkom Ślązaków (nie znających nawet języka niemieckiego, a posługujących się wówczas czystą polszczyzną, gwara śląska dopiero się zaczynała tworzyć) po stronie Krzyżackiej pod Grunwaldem, byli wówczas poddanymi nie polskimi…
PS. mój zasób wiedzy dotyczącej wspomnianej tematyki stale rośnie, więc i to co pisałem kiedyś, mogło być niezbyt trafne