Czy można nigdy nie przywiązywać się do ludzi (w ogóle, nigdy)?

zacnedej

Nowicjusz
Dołączył
2 Październik 2014
Posty
11
Punkty reakcji
0
Czy może mówić prawdę dorosły, 24-letni mężczyzna, który twierdzi, że nie przywiązuje się do ludzi? Po prostu. Twierdzi, że są ludzie, których uwielbia, których kocha, ale nie przywiązuje się. Nie jest dla niego problemem, że ta osoba odchodzi z jego życia (na chwilę, albo nawet na zawsze). Nie tęskni. Tak ma, od zawsze, absolutnie bez wyjątku.

Próbuję przyjąć to do wiadomości i zrozumieć, ale nie potrafię (sama tak nie mam). Czy ktoś z Was (chociaż jedna osoba :D ) też tak ma? Zna kogoś, kto tak ma? Uważacie, że to jest możliwe?

Czy z takim kimś da się żyć? Zacznijmy od przyjaźni. Da się przyjaźnić z kimś, kto twierdzi, że nas uwielbia, ale jednocześnie w zasadzie nic się nie stanie, jeśli się zniknie z jego życia na zawsze?

A związek z kimś takim?

Co o tym myśleć? :D
 

Pain

Bydlak bez serca
Dołączył
15 Luty 2009
Posty
1 348
Punkty reakcji
131
zacnedej napisał:
Czy może mówić prawdę dorosły, 24-letni mężczyzna, który twierdzi, że nie przywiązuje się do ludzi? Po prostu. Twierdzi, że są ludzie, których uwielbia, których kocha, ale nie przywiązuje się. Nie jest dla niego problemem, że ta osoba odchodzi z jego życia (na chwilę, albo nawet na zawsze). Nie tęskni. Tak ma, od zawsze, absolutnie bez wyjątku.

Próbuję przyjąć to do wiadomości i zrozumieć, ale nie potrafię (sama tak nie mam). Czy ktoś z Was (chociaż jedna osoba :D ) też tak ma? Zna kogoś, kto tak ma? Uważacie, że to jest możliwe?

Czy z takim kimś da się żyć? Zacznijmy od przyjaźni. Da się przyjaźnić z kimś, kto twierdzi, że nas uwielbia, ale jednocześnie w zasadzie nic się nie stanie, jeśli się zniknie z jego życia na zawsze?

A związek z kimś takim?

Co o tym myśleć? :D
Mówi prawdę, da się z nim żyć i da się z nim związać.
 

zacnedej

Nowicjusz
Dołączył
2 Październik 2014
Posty
11
Punkty reakcji
0
Hauser napisał:
Czy może mówić prawdę dorosły, 24-letni mężczyzna, który twierdzi, że nie przywiązuje się do ludzi? Po prostu. Twierdzi, że są ludzie, których uwielbia, których kocha, ale nie przywiązuje się. Nie jest dla niego problemem, że ta osoba odchodzi z jego życia (na chwilę, albo nawet na zawsze). Nie tęskni. Tak ma, od zawsze, absolutnie bez wyjątku.

Próbuję przyjąć to do wiadomości i zrozumieć, ale nie potrafię (sama tak nie mam). Czy ktoś z Was (chociaż jedna osoba :D ) też tak ma? Zna kogoś, kto tak ma? Uważacie, że to jest możliwe?

Czy z takim kimś da się żyć? Zacznijmy od przyjaźni. Da się przyjaźnić z kimś, kto twierdzi, że nas uwielbia, ale jednocześnie w zasadzie nic się nie stanie, jeśli się zniknie z jego życia na zawsze?

A związek z kimś takim?

Co o tym myśleć? :D
Mówi prawdę, da się z nim żyć i da się z nim związać.
Z perspektywy której strony mówisz? Jaki problem jest ze mną, że dostrzegam to za... problem? (poważne pytanie, będę wdzięczna za diagnozę :) )
 

Pain

Bydlak bez serca
Dołączył
15 Luty 2009
Posty
1 348
Punkty reakcji
131
zacnedej napisał:
Z perspektywy której strony mówisz? Jaki problem jest ze mną, że dostrzegam to za... problem? (poważne pytanie, będę wdzięczna za diagnozę )
Obu stron. Są różne zaburzenia psychiczne, ale też może to wynikać normalnie z osobowości. Ja na przykład pozabijałbym wszystkich oprócz żony, z bardzo wyszukanych powodów - na przykład za nic. Dlaczego widzisz w tym problem? Z tego samego powodu co większość ludzi. Coś jest inne, bądź nie takie jakie by chcieli, więc jest złe i trzeba takiego nawrócić, żeby był taki sam jak oni. Taka moja diagnoza.
 

zacnedej

Nowicjusz
Dołączył
2 Październik 2014
Posty
11
Punkty reakcji
0
Obu stron. Są różne zaburzenia psychiczne, ale też może to wynikać normalnie z osobowości. Ja na przykład pozabijałbym wszystkich oprócz żony, z bardzo wyszukanych powodów - na przykład za nic. Dlaczego widzisz w tym problem? Z tego samego powodu co większość ludzi. Coś jest inne, bądź nie takie jakie by chcieli, więc jest złe i trzeba takiego nawrócić, żeby był taki sam jak oni. Taka moja diagnoza.
Nie, wręcz przeciwnie - uwielbiam inność w ludziach. Nie oceniam tego neatywnie, ja bardzo próbuję to zrozumieć, szczerze mocno próbuję (w tym momencie wielkie dzięki dla Ciebie za udzielenie się w tym wątku!).

Jednocześnie póki co postrzegam to w stylu "znaczę dla niego dużo mniej, niż on dla mnie, bo ja chcę mieć go w swoim życiu i odczuwam, że moje życie traci coś cennego, gdy jego brakuje, a dla niego jest to zdarzenie neutralne".
 

Pain

Bydlak bez serca
Dołączył
15 Luty 2009
Posty
1 348
Punkty reakcji
131
zacnedej napisał:
Obu stron. Są różne zaburzenia psychiczne, ale też może to wynikać normalnie z osobowości. Ja na przykład pozabijałbym wszystkich oprócz żony, z bardzo wyszukanych powodów - na przykład za nic. Dlaczego widzisz w tym problem? Z tego samego powodu co większość ludzi. Coś jest inne, bądź nie takie jakie by chcieli, więc jest złe i trzeba takiego nawrócić, żeby był taki sam jak oni. Taka moja diagnoza.
Nie, wręcz przeciwnie - uwielbiam inność w ludziach. Nie oceniam tego neatywnie, ja bardzo próbuję to zrozumieć, szczerze mocno próbuję (w tym momencie wielkie dzięki dla Ciebie za udzielenie się w tym wątku!).

Jednocześnie póki co postrzegam to w stylu "znaczę dla niego dużo mniej, niż on dla mnie, bo ja chcę mieć go w swoim życiu i odczuwam, że moje życie traci coś cennego, gdy jego brakuje, a dla niego jest to zdarzenie neutralne".
A tego nie wiesz. Ja bym się nie zdziwił, gdybyście sobie spacerowali, napada was banda debili, muzułmanów powiedzmy. I w tym momencie "ten dla którego znaczysz dużo mniej" woli zdechnąć niż pozwolić, żeby coś Ci się stało. To jest dość skomplikowane w zasadzie. Zrozumieć tego jako tako się nie da. Nie znam człowieka, ale na moim przykładzie - tak jak dla Ciebie zabicie powiedzmy muchy znaczy tyle co nic, tak samo dla mnie zabicie człowieka nie znaczy nic. Mówię o zabijaniu bo to najlepiej oddaje ten "brak przywiązania". Resztę możesz poczytać w googlach. Introwertycy, psychopaci, socjopaci, autyzm i jego pogranicza jak asperger na przykład. Sporo tego jest.

Jako taka ciekawostka - moim zdaniem on raczej chce być tak postrzegany, dowiedziałaś się o jego stanie od niego samego, więc trochę mi nie pasuje. Większość "chorych" nie zdaje sobie sprawy z tego, że ich stan jest czymś innym. Jak już mówiłem nie znam faceta.

PS: Nie uciekaj z forum zaraz po wyczerpaniu tematu. Przeważnie jest tu masa debili z problemami, które można o kant dupy rozbić. Przyda się ktoś normalny.
 

zacnedej

Nowicjusz
Dołączył
2 Październik 2014
Posty
11
Punkty reakcji
0
A tego nie wiesz. Ja bym się nie zdziwił, gdybyście sobie spacerowali, napada was banda debili, muzułmanów powiedzmy. I w tym momencie "ten dla którego znaczysz dużo mniej" woli zdechnąć niż pozwolić, żeby coś Ci się stało. To jest dość skomplikowane w zasadzie. Zrozumieć tego jako tako się nie da. Nie znam człowieka, ale na moim przykładzie - tak jak dla Ciebie zabicie powiedzmy muchy znaczy tyle co nic, tak samo dla mnie zabicie człowieka nie znaczy nic. Mówię o zabijaniu bo to najlepiej oddaje ten "brak przywiązania". Resztę możesz poczytać w googlach. Introwertycy, psychopaci, socjopaci, autyzm i jego pogranicza jak asperger na przykład. Sporo tego jest.

Jako taka ciekawostka - moim zdaniem on raczej chce być tak postrzegany, dowiedziałaś się o jego stanie od niego samego, więc trochę mi nie pasuje. Większość "chorych" nie zdaje sobie sprawy z tego, że ich stan jest czymś innym. Jak już mówiłem nie znam faceta.

PS: Nie uciekaj z forum zaraz po wyczerpaniu tematu. Przeważnie jest tu masa debili z problemami, które można o kant d*py rozbić. Przyda się ktoś normalny.
Dlaczego nie pasuje? Ja na przykład jestem żałośnie przywiązująca się do ludzi (poważnie - nie wnoszę tego z 1 czy 2 doświadczeń). To jest coś, co poważnie utrunia mi życie, i w sumie jest taką moją "chorobą". Nie krępuję się o tym mówić bliskim mi osobom.

On uwielbia (odpuśćmy odpowiedzi w stylu "a skąd wiesz, może ci się wydaje" - wiem), ale nie stanowi dla niego problemu nie mieć mnie przy sobie długi czas. Ja uwielbiam i jestem przywiązana, i cierpię, gdy nie mam go przy sobie długi czas.

Takie sytuacje z etapu wspaniałego kumeplstwa umiem sobie przełożyć na akcje w podobnym stylu w ew. związku. Stąd zastanawiam się, czy to jest higieniczne tj. zdrowe po prostu, żeby takie osoby (Nieprzywiązująca i Przywiązująca Mocno) współżyły sobie ze sobą i żeby ta Przywiązująca nie wykitowała z rozdrażnienia i zgryzoty. Stąd moje pytania o to, czy dobrze rozumiem, co siedzi w głowie tej Nieprzywiązującej.

I tak, po cichu liczyłam na odpowiedzi w stylu "nigdy tak nie jest, człowiek zawsze potrzebuje człowieka, i będzie tęsknił za kimś, kogo uwielbia".
 

Pain

Bydlak bez serca
Dołączył
15 Luty 2009
Posty
1 348
Punkty reakcji
131
zacnedej napisał:
Dlaczego nie pasuje? Ja na przykład jestem żałośnie przywiązująca się do ludzi (poważnie - nie wnoszę tego z 1 czy 2 doświadczeń). To jest coś, co poważnie utrunia mi życie, i w sumie jest taką moją "chorobą". Nie krępuję się o tym mówić bliskim mi osobom.
Co innego ogromne pokłady empatii, co innego jej brak. Wielu ludzi się przywiązuje w większym lub mniejszym stopniu, powiedziałbym, że niemal wszyscy. Za to mało jest takich którzy tej empatii nie mają. Poza tym, sama mówiłaś, że ma osoby które lubi, nielubi, kocha. Więc to nie jest takie zupełne wycofanie uczuciowe. Dlatego myślę, że on chce być tak postrzegany, ale raczej nie ma tego "problemu".


zacnedej napisał:
On uwielbia (odpuśćmy odpowiedzi w stylu "a skąd wiesz, może ci się wydaje" - wiem), ale nie stanowi dla niego problemu nie mieć mnie przy sobie długi czas. Ja uwielbiam i jestem przywiązana, i cierpię, gdy nie mam go przy sobie długi czas.
Musicie się jakoś dogadać. Tu nie chodzi o zrozumienie. Nawet jeśli zrozumiesz, dalej będzie Ci źle, jak nie będzie go obok. Musisz z nim porozmawiać, dywagacje nad psychiką to jedno, ale to problemu nie rozwiąże.


zacnedej napisał:
Takie sytuacje z etapu wspaniałego kumeplstwa umiem sobie przełożyć na akcje w podobnym stylu w ew. związku. Stąd zastanawiam się, czy to jest higieniczne tj. zdrowe po prostu, żeby takie osoby (Nieprzywiązująca i Przywiązująca Mocno) współżyły sobie ze sobą i żeby ta Przywiązująca nie wykitowała z rozdrażnienia i zgryzoty. Stąd moje pytania o to, czy dobrze rozumiem, co siedzi w głowie tej Nieprzywiązującej.
Największy błąd ludzi. Rozmawiacie na dany temat ze wszystkimi, ale nie tymi którymi trzeba. Nie wstydź się pytać. To nigdy nie szkodzi.


zacnedej napisał:
I tak, po cichu liczyłam na odpowiedzi w stylu "nigdy tak nie jest, człowiek zawsze potrzebuje człowieka, i będzie tęsknił za kimś, kogo uwielbia".
Możesz być spokojna, bo jest to bardzo bliskie prawdy.
 

Wilk_LancaSter

wiek jest zmienną niezależną, od której wiele zale
Dołączył
18 Luty 2012
Posty
3 319
Punkty reakcji
40
Tak, prawda - to może być poza (pozór) albo wiedza, że rozstania bolą, więc warto tak ustawić swoją wolę, żeby nie cierpieć
A z Twojej strony...
Prawie wszystkie kobiety, już "zakochane" zdroworozsądkowo zastanawiają się czy związek będzie korzystny. Może być korzystny, A czy będzie trwały zależy od Ciebie, bo utrzymanie przy sobie "odmieńca" nie jest łatwe. Warto tak go rozkochać, żeby i on starał się o trwałość uczucia.
Zatem wiele zależy od Twoich chęci i umiejętności. On długo nie będzie się przyznawać, że już nie jest mu wszystko jedno
 

Hailie

Bywalec
Dołączył
17 Wrzesień 2010
Posty
475
Punkty reakcji
118
Myślę, że raczej stara się on stworzyć takie pozory i gdyby coś Ci dolegało nie wahałby się wstać w środku nocy i zawieźć Cię do lekarza. Słowa to jedno a czyny to drugie. Może po prostu nie potrafi mówić tak otwarcie o uczuciach jak to zwykle bywa u mężczyzn (Panowie, czy to czyniłoby was słabymi?). Często wyrażają je w inny sposób.
Znam kogoś takiego, kobietę, która twierdzi, że nie tęskni i jest jej wszystko jedno, ale wystarczyła jedna butelka wina by zaniosła się szlochem. Wiesz co mam na myśli. My, ludzie lubimy się zgrywać, wchodzić w różne role szczególnie odnośnie innych ludzi. Często jesteśmy do tego zmuszeni, fakt, ale to wchodzi nam w krew. Chcemy by ludzie widzieli nas takimi jakimi sami chcielibyśmy się stać.
Przynajmniej gość wie jaka jest kolej rzeczy. Jedni odchodzą, drudzy przychodzą a życie jest kruche jak piórko i człowiek momentalnie ulatnia się z naszego życia jak kamfora. Poczucie straty, wieczne uczucie straty i tęsknoty to nieodłączny element naszego życia.
 

zacnedej

Nowicjusz
Dołączył
2 Październik 2014
Posty
11
Punkty reakcji
0
Mam wrażenie, że zarówno @Wilk_LancaSter jak i @Hailie jesteście zdania, że odpowiedź na pytanie, które zadaję w poście, brzmi... nie ;) :

to może być poza (pozór) albo wiedza, że rozstania bolą, więc warto tak ustawić swoją wolę, żeby nie cierpieć
On długo nie będzie się przyznawać, że już nie jest mu wszystko jedno
Myślę, że raczej stara się on stworzyć takie pozory
tj. że po prostu trafiłam na człowieka, który wkręcił sobie, że wkręcanie sobie "nie przywiązuję się, jak odejdziesz, to będzie mi wszystko jedno" jest wygodną i bezpieczną dla niego ścieżką życia. Dobrze Was rozumiem? :D Dlaczego tak sądzicie?

Osoba, której typ zachowania rozkminiam, również swoim zachowaniem potwierdza, że taka jest. Przez kilkanaście miesięcy byłam świadkiem, jak ten ktoś "usuwał" (on, czynnie) swoich jeszcze przed chwilą bliskich / bardzo bliskich ludzi ze swojego życia tudzież "dawał się usuwać", nic nie wskazywało na to, żeby był tym później jakkolwiek wzruszony.

Warto tak go rozkochać, żeby i on starał się o trwałość uczucia.
W tym poście nie zastanawiam się, JAK takiego kogoś ROZKOCHAĆ (to nie jest dział "Uczucia i związki" :p), zupełnie nie o to mi chodzi. Ja chcę ZROZUMIEĆ.

Bardzo liczę, że pojawią się jeszcze opinie ludzi, którzy potwierdzą, że takie coś (totalne nieprzywiązywanie się) istnieje, że są tacy / takich spotkali, i napiszą trochę z ich puntku widzenia, co to jest za zwierz ;)
 
A

alfabeta11

Guest
Witam.
Szukasz takiej osoby i voila. Po części znalazłaś. Nie jestem może typem, który potrafi każdego ze swojego życia usunąć, ale taką można powiedzieć większość. Wyjątkiem są osoby, które pokochałem. Z nimi walczę z miesiąc i dopiero usuwają się na dobre, bez złych myśli, bez wspominania o nich i w ogóle.

I teraz jedziem z tematem. Taka osoba jest w stanie kochać (chyba, że jest psychopatą, bądź ma inne schorzenie). Może on kochać i się nie przywiązać. Jak napadnie was banka czegoś tam to on się rzuci Ci się na ratunek. Można też z taką osobą spokojnie żyć. Można, bo ta osoba niczym się nie różni od każdego innego człowieka. Jedyny mankament to brak rozpaczy po rozstaniu. Tak człowiek jest gotów do poświęceń i całej reszty rzeczy w związku.
 

zacnedej

Nowicjusz
Dołączył
2 Październik 2014
Posty
11
Punkty reakcji
0
alfabeta11 napisał:
Można też z taką osobą spokojnie żyć. Można, bo ta osoba niczym się nie różni od każdego innego człowieka. Jedyny mankament to brak rozpaczy po rozstaniu.
=) Jestem o krok bliżej, dziękuję Ci! W sensie zaczynam przyjmować do wiadomości, że tak po prostu jest.

Jeszcze jedno mi się przypomniało, być może ważne, add stanowisko tej osoby ode mnie w sprawie związków - jest "raczej niechętny" w stosunku do osób, na których mu naprawdę bardzo zależy, bo "mając problem z przywiązaniem się do ludzi wie, że nigdy nie ma i nie będzie miał pewności, że będzie się starał w związku tak, żeby tego nie spieprzyć", Hard case.
 

Hailie

Bywalec
Dołączył
17 Wrzesień 2010
Posty
475
Punkty reakcji
118
zacnedej napisał:
tj. że po prostu trafiłam na człowieka, który wkręcił sobie, że wkręcanie sobie "nie przywiązuję się, jak odejdziesz, to będzie mi wszystko jedno" jest wygodną i bezpieczną dla niego ścieżką życia. Dobrze Was rozumiem? :D Dlaczego tak sądzicie?
Otóż to. Dlaczego? To raczej zrozumiałe. Wszyscy boimy się cierpienia. Gdy staniemy się odporni na głębokie uczucia istnieje mniejsze ryzyko poważnego zawodu. To trochę ograniczające, osobiście bym tak nie mogła, ale to nie znaczy, że tacy ludzie nie istnieją. Ja nikogo takiego nie spotkałam, kto by tak definitywnie powiedział, że gdyby ukochana osoba umarła to nic by się nie stało. No cóż, niemożliwe nie istnieje. Może da się z taką osobą żyć, zapewne, jednak jak to będzie wyglądało to też zależy od drugiej strony, która w takim związku musiałaby być bardziej...hm.. samodzielna? Tak mi się wydaje.
Ja też staram się zrozumieć, bo zaciekawiłaś mnie.



nigdy nie ma i nie będzie miał pewności, że będzie się starał w związku tak, żeby tego nie spieprzyć
Mogę się do tego odnieść swoją poprzednią wypowiedzią..



Poczucie straty, wieczne uczucie straty i tęsknoty to nieodłączny element naszego życia.
Obawa przed utratą, niepowodzeniem w związku i wszelkimi innymi przykrościami - przed tym próbuje się uchronić. Ta otoczka niedostępności to swego rodzaju pancerz, który go chroni. Szkoda, bo wydaje mi się, że to go blokuje przed wachlarzem uczuć, którym mógłby się poddać. Chociaż nie znam Twojego kolegi, więc to moje subiektywne zdanie.



To uczyniłoby nas podatnymi na manipulacje ze strony dziwek (które stanowią 99% kobiet).
Szkoda, że masz takie zdanie. Mogę Cię pocieszyć, że istnieje jeszcze ten 1%, który się chowa w czeluściach rzeczywistości a większość mężczyzn jest na niego po prostu ślepa.
 

Pain

Bydlak bez serca
Dołączył
15 Luty 2009
Posty
1 348
Punkty reakcji
131
Hailie napisał:
Szkoda, że masz takie zdanie. Mogę Cię pocieszyć, że istnieje jeszcze ten 1%, który się chowa w czeluściach rzeczywistości a większość mężczyzn jest na niego po prostu ślepa.
Wiem, żona jest z tego 1% :) To nie jest moje zdanie, to jest fakt niestety. I możesz mi wierzyć, też mi przykro z tego powodu.
 

ropucha_89

Nowicjusz
Dołączył
11 Marzec 2014
Posty
131
Punkty reakcji
6
Hauser napisał:
Są różne zaburzenia psychiczne, ale też może to wynikać normalnie z osobowości.
Jest też coś takiego jak zaburzenie osobowości ;). Czyli - taka osobowość, ale chora. Jak dla mnie ktoś, kto nie przywiązuje się do innych osób jest właśnie zaburzony osobowościowo i życie z nim jest możliwe - ale na sto procent będzie niełatwe.
 

ForeverYoung

Bywalec
Dołączył
4 Grudzień 2012
Posty
1 695
Punkty reakcji
139
Wiek
30
Myślę, że nie jest to jakaś wada , a nawet jest to normalne.
Gorzej jeżeli nie potrafi się zaangażować i pokazać ,że ważna osoba jest dla niego naprawdę ważna i mu na niej zależy.
zacnedej napisał:
kto twierdzi, że nas uwielbia, ale jednocześnie w zasadzie nic się nie stanie, jeśli się zniknie z jego życia na zawsze?
Uważam, że to tylko słowa, i nie ważne jak bardzo się zapiera , jeżeli jest to szczere uczucie, to serce będzie czuło jego brak.
 
Dołączył
25 Marzec 2012
Posty
1 108
Punkty reakcji
186
Mylnie interpretujesz autorko tematu "nic się nie stanie". Stanie się coś całkowicie normalnego - w końcu ludzie przychodzą i odchodzą. Nie tęskni, bo akceptuje ludzką niezależność, swobodę wyboru i czas, który płynie i zmienia koleiny losu. Tak samo "przywiązanie". To jest swoistego rodzaju przywiązanie, ale nie ograniczające - jeśli chcesz być ze mną to w porządku, ale nie będę Ci robić scen kiedy odejdziesz z mego życia. W przypadkach, które były opisywane przypadki bronienia przed atakiem przez taką osobę -> on w taki sposób je okazuje, bo troszczymy się o tych którzy są dla nas ważni, co ich do nas przywiązuje, samo uwielbienie/kochanie już jest swego rodzaju "przywiązaniem", bo łączy nas z daną osobą uczucie, które do niej czujemy.
 

zacnedej

Nowicjusz
Dołączył
2 Październik 2014
Posty
11
Punkty reakcji
0
Czarny Lokaj napisał:
jeśli chcesz być ze mną to w porządku, ale nie będę Ci robić scen kiedy odejdziesz z mego życia
O mamo. To jest mi naprawdę ciężko zrozumieć. Teraz uświadamiam sobie, że niektórzy ludzie nigdy nie zrozumieją zachowania innych. Mogą przyjąć do wiadomości, że tak jest, ale nie zrozumieją. Nie rozumiem. Tak samo, jak wiele inny rzeczy na Ziemii (że można być terrorystą-samobójcą itp.) - nie rozumiem.
 
Do góry