Czy może mówić prawdę dorosły, 24-letni mężczyzna, który twierdzi, że nie przywiązuje się do ludzi? Po prostu. Twierdzi, że są ludzie, których uwielbia, których kocha, ale nie przywiązuje się. Nie jest dla niego problemem, że ta osoba odchodzi z jego życia (na chwilę, albo nawet na zawsze). Nie tęskni. Tak ma, od zawsze, absolutnie bez wyjątku.
Próbuję przyjąć to do wiadomości i zrozumieć, ale nie potrafię (sama tak nie mam). Czy ktoś z Was (chociaż jedna osoba ) też tak ma? Zna kogoś, kto tak ma? Uważacie, że to jest możliwe?
Czy z takim kimś da się żyć? Zacznijmy od przyjaźni. Da się przyjaźnić z kimś, kto twierdzi, że nas uwielbia, ale jednocześnie w zasadzie nic się nie stanie, jeśli się zniknie z jego życia na zawsze?
A związek z kimś takim?
Co o tym myśleć?
Próbuję przyjąć to do wiadomości i zrozumieć, ale nie potrafię (sama tak nie mam). Czy ktoś z Was (chociaż jedna osoba ) też tak ma? Zna kogoś, kto tak ma? Uważacie, że to jest możliwe?
Czy z takim kimś da się żyć? Zacznijmy od przyjaźni. Da się przyjaźnić z kimś, kto twierdzi, że nas uwielbia, ale jednocześnie w zasadzie nic się nie stanie, jeśli się zniknie z jego życia na zawsze?
A związek z kimś takim?
Co o tym myśleć?