Dawid_speed87
Nowicjusz
Witam!
Hmm w sumie postanowiłem napisać tego posta, bo generalnie jestem już zmęczony tym wszystkim. Generalnie sprawa polega na tym, że albo ja mam szczęście do "dziwnych" dziewczyn, cokolwiek to znaczy no albo ja jestem jakiś inny. Mam 28 lat, już od tamtego roku wyjątkowo doskwiera mi już brak bliskiej osoby. Na początku 2015 roku tak bardzo chciałem się zakochać, no to się zakochałem ale nieszczęśliwie, w sumie chciałem się zakochać, więc biorąc to dosłownie, spełniło ;P życie lubi mi robić takie psikusy. Generalnie temat jest zamknięty, nie będę się rozpisywał o niej, nadmienię tylko, że byłem zauroczony bardzo, no ale ona nie traktowała mnie powaznie, z resztą patrząc z perspektywy czasu doszedłęm do wniosku, ze to sie nie mogło udać.
Zaczął się 2016 wiadomo jak co roku od pewnego czasu marzyłem, żeby poznać jakąś dziewczynę mam już trochę lat i chciałem sobie troszkę ułożyć w moim życiu. Ale jednak po tym nieszczęśliwym zakochaniu się w 2015 byłem taki dość ostrożny, też znalazłem sobie inne cele i zajecia, zeby się skupić na tym a nie o myśleniu, że jestem sam. Powiedzmy, że bardziej postawiłem na "internety" ale to tak trochę z doskoku siedziałem na tych stronach, czy raczej aplikacjach . No ale coś sie tam spiknąłem z taką jedną z jakiś miesiac temu, spoko rozmowa, a raczej pisanie szło fajnie, choć czasem troszkę dziwnie. Ja chciałem się spotkać w końcu, nie naciskałem jakoś mocno, ale udało się. To było tydzień temu, okazała sie fajna dziewczyną, spędziliśmy sporo czasu wtedy ze sobą, no wiadomo, że nic od razu z tego nie musi być, ale przyznam spodobała mi się, ale bardziej jako osoba nie, że uroda tylko. Ale nie wiem po spotkaniu coś inaczej idzie pisanie, no fakt ona z tego co mówiła jest zajęta dość w tyg. no ale kurcze dziwnie tak, że po spotkaniu jakby coś inaczej.
Ciekawi mnie, bo przed spotkaniem na rożne tematy gadaliśmy, nawet ona sama zaczęła, ze w związkach jest tak, ze zawsze komuś bardziej zależy, a drugiej osobie nie. Spodobała mi się ten temat, bo ja doszedłem do podbnych wniosków, że tak jest u mnie .
Nie wiem, tak coś odbieram, że albo ona nie zaznała odwzajmninia uczucia, czy ktoś ją skrzywidził, nie wiem, takie mam domysły.
Hmm dodam, że ja jestem może zdesperowany trochę z tej swojej samotności, ale kontroluję to, tzn nie wypadam z jakimś tekstem jak z gimbazy, ale szybko sie angażuje, a z nią było super, nie czułem się jakoś spięty tylko na luzie i to mi się spodbało. No nie wiem co tam z tego będzie dalej, pewnie nic, trochę głupio tak, żebym ja zaczynał wiecznie rozmowę, no mi zalezy na jakiejś znajomosci, a jej nie mogę rozgryść.
W każdym razie, miałem pisać ogólnie, a chodzi mi o to, ze ja jestem już zmęczony tym, że jakoś nie może wyjść związek. Wiecznie ja sie staram i mi zależy. Nie szukam kogoś na siłe, ale czasem jest mi już bardzo smutno, szczególnie jak widzę szczesliwe pary, a ze mnie taki piechur jak na razie przez to życie.
Hmm przyznam się mam pewien kompleks, szczególnie się często ujawnia w stosunku do dziewczyn, które mi się podobają i próbuje coś zagadać . Dużo pracowałem nad sobą, żeby to zwalczyć, jest obecnie lepiej dużo na dzień dzisiejszy i jeszcze obecna praca pomogła mi w tym, ale jednak nie udało mi sie zwalczyć tego jeśli chodzi o podryw. Hmm niestety mam mało włosów na głowie, nie od wczoraj, ale nie mogę sie z tym pogodzić, no oczywiscie golę się na 0, no bo inaczej żal. Ale hmm zawstydza mnie ta sytuacja, szczególnie w kontaktach z dziewczynami, czuję sie taki brzydki jakiś i naznaczony, ale nie tyle, że sam sobie to wkręciłem, ale niektóre z was traktowały to gorzej niż jakiś kurcze garbaty. No ja niestety nic na to nie poradzę, takie mam geny niestety. Niby się przełamuję, ale czesto odpuszczam jakieś podjecie akcji, bo zaraz sobie myślę, e dowie się, ze ejstem łysy, no to zaraz powie, ze nie, no kryje się z tym pod czapkami full cap, nie że cały czas i wszedzie chodzę w czapce, tzn w pracy, w domu nie ;P ale gdzie indziej tak, łatwiej mi z moim kompleksem wtedy . Hmm powiedzmy to jest mój kompleks z wygladu, ale uprawiam od lat kolarstwo góskie, codzinnie cwiczę i ze swojego ciała jestem zadowlony, mam wysportowaną sylwetkę i uważam, ze całosćiwo jako ja, to moja sylwetka to ogromny atut. Drugie to też nie mam jakieś super pracy, przejsciowo pracuje tam gdzie pracuje, ja lubie ta pracę, nie jest źle płatna, ale nie ejst na tyle, zeby myśleć o jakimś ułożeniu sobie zycia, też nie lubie pytań od dziewczyn, czym sie zajmujesz, też kurcze myśle, że moja odpowiedź powoduje zaszufladkowanie. Myślę, ze dodatkowo mój wygląd, ze ejstem szczupły, nie mam zmarszczek jeszcze, powduje, ze wygladam młodziej, taki 17 latek z 28 letnim doświadczeniem i przez to niektóre dziewczynu nie traktują mnie poważnie. ALe tak podsumowując nie wiem, coś jest nie tak ze mną, skoro nie wychodzi, fajnie byłoby poznać taka dziewczynę, która wyleczyłaby mnie z kompleksów, ale na dzien dzisiejszy chyba musze byc sam, nie mam wygladu, ani dobrze płatnej pracy, no to co ja tam mogę zapenić komuś po za wielkim uczuciem. Ciężko jest kurcze momenatmi, brakuje tej drugiej osoby, miłego słowa i jakiegoś dotyku :/. Sam już nie wiem co pozmieniać jeszcze w sobie, jak nie będe mieć wsparcia u drugiej osoby to wiem, ze komleksy nie znikną.
Hmm w sumie postanowiłem napisać tego posta, bo generalnie jestem już zmęczony tym wszystkim. Generalnie sprawa polega na tym, że albo ja mam szczęście do "dziwnych" dziewczyn, cokolwiek to znaczy no albo ja jestem jakiś inny. Mam 28 lat, już od tamtego roku wyjątkowo doskwiera mi już brak bliskiej osoby. Na początku 2015 roku tak bardzo chciałem się zakochać, no to się zakochałem ale nieszczęśliwie, w sumie chciałem się zakochać, więc biorąc to dosłownie, spełniło ;P życie lubi mi robić takie psikusy. Generalnie temat jest zamknięty, nie będę się rozpisywał o niej, nadmienię tylko, że byłem zauroczony bardzo, no ale ona nie traktowała mnie powaznie, z resztą patrząc z perspektywy czasu doszedłęm do wniosku, ze to sie nie mogło udać.
Zaczął się 2016 wiadomo jak co roku od pewnego czasu marzyłem, żeby poznać jakąś dziewczynę mam już trochę lat i chciałem sobie troszkę ułożyć w moim życiu. Ale jednak po tym nieszczęśliwym zakochaniu się w 2015 byłem taki dość ostrożny, też znalazłem sobie inne cele i zajecia, zeby się skupić na tym a nie o myśleniu, że jestem sam. Powiedzmy, że bardziej postawiłem na "internety" ale to tak trochę z doskoku siedziałem na tych stronach, czy raczej aplikacjach . No ale coś sie tam spiknąłem z taką jedną z jakiś miesiac temu, spoko rozmowa, a raczej pisanie szło fajnie, choć czasem troszkę dziwnie. Ja chciałem się spotkać w końcu, nie naciskałem jakoś mocno, ale udało się. To było tydzień temu, okazała sie fajna dziewczyną, spędziliśmy sporo czasu wtedy ze sobą, no wiadomo, że nic od razu z tego nie musi być, ale przyznam spodobała mi się, ale bardziej jako osoba nie, że uroda tylko. Ale nie wiem po spotkaniu coś inaczej idzie pisanie, no fakt ona z tego co mówiła jest zajęta dość w tyg. no ale kurcze dziwnie tak, że po spotkaniu jakby coś inaczej.
Ciekawi mnie, bo przed spotkaniem na rożne tematy gadaliśmy, nawet ona sama zaczęła, ze w związkach jest tak, ze zawsze komuś bardziej zależy, a drugiej osobie nie. Spodobała mi się ten temat, bo ja doszedłem do podbnych wniosków, że tak jest u mnie .
Nie wiem, tak coś odbieram, że albo ona nie zaznała odwzajmninia uczucia, czy ktoś ją skrzywidził, nie wiem, takie mam domysły.
Hmm dodam, że ja jestem może zdesperowany trochę z tej swojej samotności, ale kontroluję to, tzn nie wypadam z jakimś tekstem jak z gimbazy, ale szybko sie angażuje, a z nią było super, nie czułem się jakoś spięty tylko na luzie i to mi się spodbało. No nie wiem co tam z tego będzie dalej, pewnie nic, trochę głupio tak, żebym ja zaczynał wiecznie rozmowę, no mi zalezy na jakiejś znajomosci, a jej nie mogę rozgryść.
W każdym razie, miałem pisać ogólnie, a chodzi mi o to, ze ja jestem już zmęczony tym, że jakoś nie może wyjść związek. Wiecznie ja sie staram i mi zależy. Nie szukam kogoś na siłe, ale czasem jest mi już bardzo smutno, szczególnie jak widzę szczesliwe pary, a ze mnie taki piechur jak na razie przez to życie.
Hmm przyznam się mam pewien kompleks, szczególnie się często ujawnia w stosunku do dziewczyn, które mi się podobają i próbuje coś zagadać . Dużo pracowałem nad sobą, żeby to zwalczyć, jest obecnie lepiej dużo na dzień dzisiejszy i jeszcze obecna praca pomogła mi w tym, ale jednak nie udało mi sie zwalczyć tego jeśli chodzi o podryw. Hmm niestety mam mało włosów na głowie, nie od wczoraj, ale nie mogę sie z tym pogodzić, no oczywiscie golę się na 0, no bo inaczej żal. Ale hmm zawstydza mnie ta sytuacja, szczególnie w kontaktach z dziewczynami, czuję sie taki brzydki jakiś i naznaczony, ale nie tyle, że sam sobie to wkręciłem, ale niektóre z was traktowały to gorzej niż jakiś kurcze garbaty. No ja niestety nic na to nie poradzę, takie mam geny niestety. Niby się przełamuję, ale czesto odpuszczam jakieś podjecie akcji, bo zaraz sobie myślę, e dowie się, ze ejstem łysy, no to zaraz powie, ze nie, no kryje się z tym pod czapkami full cap, nie że cały czas i wszedzie chodzę w czapce, tzn w pracy, w domu nie ;P ale gdzie indziej tak, łatwiej mi z moim kompleksem wtedy . Hmm powiedzmy to jest mój kompleks z wygladu, ale uprawiam od lat kolarstwo góskie, codzinnie cwiczę i ze swojego ciała jestem zadowlony, mam wysportowaną sylwetkę i uważam, ze całosćiwo jako ja, to moja sylwetka to ogromny atut. Drugie to też nie mam jakieś super pracy, przejsciowo pracuje tam gdzie pracuje, ja lubie ta pracę, nie jest źle płatna, ale nie ejst na tyle, zeby myśleć o jakimś ułożeniu sobie zycia, też nie lubie pytań od dziewczyn, czym sie zajmujesz, też kurcze myśle, że moja odpowiedź powoduje zaszufladkowanie. Myślę, ze dodatkowo mój wygląd, ze ejstem szczupły, nie mam zmarszczek jeszcze, powduje, ze wygladam młodziej, taki 17 latek z 28 letnim doświadczeniem i przez to niektóre dziewczynu nie traktują mnie poważnie. ALe tak podsumowując nie wiem, coś jest nie tak ze mną, skoro nie wychodzi, fajnie byłoby poznać taka dziewczynę, która wyleczyłaby mnie z kompleksów, ale na dzien dzisiejszy chyba musze byc sam, nie mam wygladu, ani dobrze płatnej pracy, no to co ja tam mogę zapenić komuś po za wielkim uczuciem. Ciężko jest kurcze momenatmi, brakuje tej drugiej osoby, miłego słowa i jakiegoś dotyku :/. Sam już nie wiem co pozmieniać jeszcze w sobie, jak nie będe mieć wsparcia u drugiej osoby to wiem, ze komleksy nie znikną.