Takich historii, pewnie było już wiele, ale tak mnie tknęło, by to napisać...
Pojawił się nagle i zakręcił mnie sobie wokoło palca, a był tym niesamowicie zręczny, bo ja raczej mam facetów na dystans. Miły, inteligentny i przystojny 26 latek. Dawał poczucie bezpieczeństwa. Postępował powoli i wprawnie. Zawsze mieliśmy temat do interesującej, niebanalnej rozmowy. Zachowywał się jak najwspanialszy przyjaciel. Przy nim czułam się wspaniałą kobietą. Wspólne spacery, zaproszenie na kolację, do kina, róże... Byłam nim oczarowana, bo mimo tego wszystkiego, trzymał ręce przy sobie. Jednym słowem - dżentelmen. I w ogóle było jak w bajce... a tu sprawa ryp...
Tak naprawdę chciał tylko jednego - zaciągnąć mnie do łóżka. Gdy zauważył, że niezbyt mu to wychodzi, powiedział mi: "Musisz spojrzeć prawdzie w oczy, smutnej prawdzie". A potem było, że wyjeżdża do Anglii (o czym wiedział duuużo prędzej, ale mnie o tym nie zechciał poinformować), że to i tak by nie wypaliło, i itd... Ogólnie załamka, bo poczułam się wykorzystana, okłamana i taka "malutka". Zadawał sobie pytania - Co zrobiłam, że tak ze mną postąpiono? Czy tak mało jestem warta? Moja samoocena drastycznie spadła...
Niedawno, mimo że minęło już 1,5 roku, przysłał mi wiadomość z Anglii, z przeprosinami, i że nie chciał mnie skrzywdzić, stracić.
I co myśleć o takim facecie? Co mu w głowie siedzi?
Pytam, bo nie wiem co myśleć, i czego się ewentualnie spodziewać. To już nie boli, ale jakoś tak siedzi w głowie, mimo że teraz jestem szczęśliwa.
Pojawił się nagle i zakręcił mnie sobie wokoło palca, a był tym niesamowicie zręczny, bo ja raczej mam facetów na dystans. Miły, inteligentny i przystojny 26 latek. Dawał poczucie bezpieczeństwa. Postępował powoli i wprawnie. Zawsze mieliśmy temat do interesującej, niebanalnej rozmowy. Zachowywał się jak najwspanialszy przyjaciel. Przy nim czułam się wspaniałą kobietą. Wspólne spacery, zaproszenie na kolację, do kina, róże... Byłam nim oczarowana, bo mimo tego wszystkiego, trzymał ręce przy sobie. Jednym słowem - dżentelmen. I w ogóle było jak w bajce... a tu sprawa ryp...
Tak naprawdę chciał tylko jednego - zaciągnąć mnie do łóżka. Gdy zauważył, że niezbyt mu to wychodzi, powiedział mi: "Musisz spojrzeć prawdzie w oczy, smutnej prawdzie". A potem było, że wyjeżdża do Anglii (o czym wiedział duuużo prędzej, ale mnie o tym nie zechciał poinformować), że to i tak by nie wypaliło, i itd... Ogólnie załamka, bo poczułam się wykorzystana, okłamana i taka "malutka". Zadawał sobie pytania - Co zrobiłam, że tak ze mną postąpiono? Czy tak mało jestem warta? Moja samoocena drastycznie spadła...
Niedawno, mimo że minęło już 1,5 roku, przysłał mi wiadomość z Anglii, z przeprosinami, i że nie chciał mnie skrzywdzić, stracić.
I co myśleć o takim facecie? Co mu w głowie siedzi?
Pytam, bo nie wiem co myśleć, i czego się ewentualnie spodziewać. To już nie boli, ale jakoś tak siedzi w głowie, mimo że teraz jestem szczęśliwa.