jestem z moim facetem ponad dwa lata...od okolo pol roku cos sie psuje.odkad poszlam na kurs prawa jazdy nie spedzalismy ze soba juz tyle czasu co wczesniej, bo przy tym sa jeszcze zaoczne studia, praktyki i praca...moj instruktor z prawa jazdy okazal sie fajnym facetem i zaczelam porownywac go z moim.niestety moj przy tym porownaniu duzo stracil.chce zauwazyc ze instruktor jest starszy ode mnie o 13 lat i jest zonaty wiec nie ma opcji na jakikolwiek zwiazek, po prostu swietnie sie dogadujemy i na tym koniec.wszystkie wady mojego faceta staly sie ogromne, wczesniej przymykalam na nie oko, teraz nie moge patrzec nawet jak on dziwnie pije...do tego wszystkiego zafundowal mi cudowne swieta wielkanocne.w sama niedziele obudzilam sie chora, temperatura, zatoki, bol glowy...przytulilam sie do niego i powiedzialam: prosze, nie idz na impreze bo ja nie dam rady.no i niestety poszedl...zostawil mnie sama, chora w swieta..potem przepraszal, mowil ze sie zmieni, ze juz nie bedzie myslal tylko o sobie...jak narazie sa to tylko wypowiedziane slowa, jeszcze ich nie spelnil..a mi powoli brakuje sil zeby ciagnac ten zwiazek bo staram sie tylko ja.on tylko o tym mowi.nie wiem co robic..czuje ze ten zwiazek nie ma sensu, nie ma przyszlosci ale nie potrafie sie z nim rozstac...