Jestem na piątym roku studiów. Mam narzeczonego, planujemy wspólne życie. On po studiach wraca do domu rodzinnego do sąsiedniego województwa. Prawdopodobnie niedługo podejmie pracę w zawodzie, ale też zdeklarował się rodzicom, że będzie pomagał w gospodarstwie rolnym. Ja chcę zostać tutaj, gdzie jestem, by być blisko niego, bo gdybym również wróciła do domu rodzinnego, to bylibyśmy od siebie oddaleni o ponad 100 km. On pracując w firmie i na gospodarstwie ma załatwione jakby dwa etaty. Dziś usłyszałam, że: Będę przyjeżdżał do Ciebie na niedzielę.
Każdy weekend spędza w domu, pomagając rodzicom. Majówki, walentynki też, na wakacjach też nigdy nie byliśmy razem. Wiem, że zaczynamy wszystko od zera jako absolwenci studiów, musimy urobić sobie grunt pod nogami, ale mam wrażenie, ze brakuje w tym dla mnie miejsca.
Czuję, że wyłącznie ja muszę się podstosować w tym związku do każdej sytuacji, bo on ślub tez chce brać w swojej miejscowości rodzinnej, bo u nich jest produkcja zwierzęca i nie mogą zostawić wszystkiego na dwa dni. Nie wiem czy powinnam traktować to jako coś zupełnie normalnego, iść jak zawsze na kompromis czy czerwona lampka powinna mrugać w mojej głowie.
Mejka
Każdy weekend spędza w domu, pomagając rodzicom. Majówki, walentynki też, na wakacjach też nigdy nie byliśmy razem. Wiem, że zaczynamy wszystko od zera jako absolwenci studiów, musimy urobić sobie grunt pod nogami, ale mam wrażenie, ze brakuje w tym dla mnie miejsca.
Czuję, że wyłącznie ja muszę się podstosować w tym związku do każdej sytuacji, bo on ślub tez chce brać w swojej miejscowości rodzinnej, bo u nich jest produkcja zwierzęca i nie mogą zostawić wszystkiego na dwa dni. Nie wiem czy powinnam traktować to jako coś zupełnie normalnego, iść jak zawsze na kompromis czy czerwona lampka powinna mrugać w mojej głowie.
Mejka