Dobra to zacznę tak: jestem z dziewczyną 3 lata, wiadomo kłótnie jakieś tam były i zawsze będą, ale teraz przejdę do sedna sprawy. Powiedzmy tak, moja dziewczyna, jest straszną choleryczką, od razu wybucha jak coś się stanie, w ostatnim czasie dużo się kłócimy wg mnie ona strasznie to wyolbrzymia, a są to pierdoły, bo powiedzmy prania na czas nie zrobiłem itp, ale teraz była taka sytuacja, że niosłem jej coś do krawcowej i tłumaczyła mi w domu wcześniej co jest do naprawy, ale chciałem się upewnić i od krawcowej do niej dzwonie a ona do mnie, że jestem baranem, ile razy tłumaczyć to można itp to potem juz oczywiście każdy ze swojej strony zaczął wypominać na wzajem jakieś błędy i znów kłotnia, dzisiaj pociągnałem ją za majtki, ale to było na tatkiej zasadzie, że żart itp, przez co się lekko naderwały to mi znów krzyczeć z rana zaczęła i mówi, że jestem debilem to już nie wytrzymałem tego i powiedziałem aby w końcu zamknęła ryj, wiem, że to było nie na miejscu, ale też chciałem sprawdzić jej rekacje, zeby poczuła się troche na moim miejscu, oczywiscie starsznie ją to oburzyło.
Otóż do czego dążę, a do tego, że strasznie mnie to boli, ze mnie wyzywa, nie wiem dlaczego, ja nigdy dla niej taki nie byłem, nigdy porywczy, nigdy jej nie wyzywałem. Tłumaczyłem jej po ostatnim razie, że nie życzę sobie tego itp.
Nie ukrywam, ze wina w niekórych sytuacjach leży też po mojej stronie, bo jestem troche leniwy i ją może to denerwować.
Potem jak jest dobrze to wszystko jest super fajnie, a jak kłotnia to mnie szantażuje, że rzuci, że i tak ten związek dawno się spalił i bla bla bla.
Ja już sam nie wiem o co chodzi w tym, z jednej strony jest mi przykro, a z drugiej jak patrze na to wszystko mam tak wy...bane, że już mam tego dość.
Co Wy o tym sądzicie?
Otóż do czego dążę, a do tego, że strasznie mnie to boli, ze mnie wyzywa, nie wiem dlaczego, ja nigdy dla niej taki nie byłem, nigdy porywczy, nigdy jej nie wyzywałem. Tłumaczyłem jej po ostatnim razie, że nie życzę sobie tego itp.
Nie ukrywam, ze wina w niekórych sytuacjach leży też po mojej stronie, bo jestem troche leniwy i ją może to denerwować.
Potem jak jest dobrze to wszystko jest super fajnie, a jak kłotnia to mnie szantażuje, że rzuci, że i tak ten związek dawno się spalił i bla bla bla.
Ja już sam nie wiem o co chodzi w tym, z jednej strony jest mi przykro, a z drugiej jak patrze na to wszystko mam tak wy...bane, że już mam tego dość.
Co Wy o tym sądzicie?