evoreactor
Nowicjusz
Witam.
Męczy mnie ta myśl już od małego, choć jeszcze wtedy nie zdawałem sobie sprawy jak ważne są nauki ścisłe w życiu. Bez obrazy (tutaj zwracam się do humanistów) ale to nauki ścisłe rządzą światem i radzenie sobie z nimi to już duży sukces.
Nie jestem dobry z matmy/fizyki/chemii. No dobra, jestem beznadziejny. Z roku na rok prześlizgiwałem się ledwo na dwójach. To był mój horror w szkole. Z matematyki o dziwo szło mi tylko z dwóch rzeczy które lubiałem i którymi się interesowałem - rachunek prawdopodobieństwa i geometria wykreślna. To były zawsze ostatnie działy pod koniec drugiego semestru więc zawsze mnie to ratowało. Reszta była dla mnie prawdziwa męka. Żalę się Wam tak, bo chcę Wam przedstawić co mnie najbardziej denerwuje. Nie mam szans na podjęcie ciekawych studiów, bo wszystko co chiałbym studiować, ściśle związane jest z matematyką i fizyką. Od kryminologii po inżynierię skończywszy. Cholernie się z tym źle czuję i nie umiem się odnaleźć.
Jak uważacie?
Czy trzeba się urodzić z umysłem do przedmiotów takich jak matematyka czy fizyka czy to po prostu kwestia wykucia, tak jak wszystkiego innego?
Czy to moje lenistwo, fakt że nie przykładałem się od małego do tego typu przedmiotów sprawił że ich nie lubię i nie rozumiem?
A może mam tak płytki rozum i jestem totalnym idiotą? Wszak, matematyka uczy logicznego myślenia...
Czy ktoś z was miał podobne rozterki?
Męczy mnie ta myśl już od małego, choć jeszcze wtedy nie zdawałem sobie sprawy jak ważne są nauki ścisłe w życiu. Bez obrazy (tutaj zwracam się do humanistów) ale to nauki ścisłe rządzą światem i radzenie sobie z nimi to już duży sukces.
Nie jestem dobry z matmy/fizyki/chemii. No dobra, jestem beznadziejny. Z roku na rok prześlizgiwałem się ledwo na dwójach. To był mój horror w szkole. Z matematyki o dziwo szło mi tylko z dwóch rzeczy które lubiałem i którymi się interesowałem - rachunek prawdopodobieństwa i geometria wykreślna. To były zawsze ostatnie działy pod koniec drugiego semestru więc zawsze mnie to ratowało. Reszta była dla mnie prawdziwa męka. Żalę się Wam tak, bo chcę Wam przedstawić co mnie najbardziej denerwuje. Nie mam szans na podjęcie ciekawych studiów, bo wszystko co chiałbym studiować, ściśle związane jest z matematyką i fizyką. Od kryminologii po inżynierię skończywszy. Cholernie się z tym źle czuję i nie umiem się odnaleźć.
Jak uważacie?
Czy trzeba się urodzić z umysłem do przedmiotów takich jak matematyka czy fizyka czy to po prostu kwestia wykucia, tak jak wszystkiego innego?
Czy to moje lenistwo, fakt że nie przykładałem się od małego do tego typu przedmiotów sprawił że ich nie lubię i nie rozumiem?
A może mam tak płytki rozum i jestem totalnym idiotą? Wszak, matematyka uczy logicznego myślenia...
Czy ktoś z was miał podobne rozterki?