Bajka o Andrzeju Lepperze

ilona.com

Nowicjusz
Dołączył
30 Lipiec 2005
Posty
1 403
Punkty reakcji
1
Tekst znaleziony na jednej ze stron, mam nadzieję, że nie było :)

BAJKA O ANDRZEJU LEPPERZE
CZYLI OD ROLNIKA DO POLITYKA


Dawno temu za górami,
za gospodarstwa murami
mieszkał Andrzej - rolnik skromny,
chociaż ciągnik miał ogromny.
Raz chciał kupić nową bronę,
pług, łopatę no i żonę,
lecz na targu w Targowicy
szła dziewczyna „CUD” w spódnicy.
Krzyknął Andrew: „O, człowiecze!”
no i do niej zaraz rzecze:
„Miła pani mi pozwoli
Andrzej jestem! Może Coli
napić się gdzieś poszlibyśmy
skoro się już poznaliśmy?”
„Miło mi jest, jam Renata,
lecz czy mi pozwoli tata?
Przecie Cola to z Zachodu,
tata mówi pełna smrodu.”
„Tyć się nie martw! Ja Cię chronię
przed ojczulkiem Cię obronię.”
I wypili szklankę Coli,
nawet dwie i trzy, do woli!
Tak znajomość się zaczęła!
Kiedyś Renia go objęła…
„Chcę być z tobą już forever
I cię nie opuścić never!”
„To choć „baby” uciekniemy!
Sami dom swój zbudujemy!”
„Ja nie wrócę już do domu?
Mamy uciec po kryjomu?”
Biedna Renia cała płacze,
aż tu nagle kaczka kwacze!
To nie kaczka, to koleżka,
co we wsi sąsiedniej mieszka.
Rzecze wtedy do Andrzeja:
„Nie bój żaby druhu stary!
zrobię Ci w mig czary mary
i zbuduję domek wielki!
Możesz zdjąć już stare szelki
i porzucić łany zboża.
Teraz będziesz pan Pomorza!
A Renaty ojciec wtedy
nie napyta wam już biedy”
„Lechu, Lechu co ty pleciesz?
Nie odwdzięczę Ci się przecież!”
„Andrzej, we właściwym czasie,
gdy więcej będziesz miał w pasie,
gdy w gazetach cię opiszą,
gliniarze cię już nie spiszą,
wtedy może mi wyświadczysz przysługę,
na razie nie martw się długiem!
Więc się w ogóle nie przejmujcie!
Od dziś mówię do Ciebie wójcie!
Jutro może wojewoda!
Teraz gadać o tym szkoda.”
Andrzej pięknie mu dziękował,
rączki godnie ucałował
i już nigdy od tej pory
miał nie zajrzeć do obory.
I z Renatą zamieszkali,
no bo bardzo się kochali.
I już w całym wielkim świecie,
a przynajmniej w swym powiecie
byli znani i lubiani,
lecz przede wszystkim nadziani!
Trochę czasu upłynęło,
parę wiosen już minęło,
gdy pan Andrzej posłem został
i godziwą dietę dostał.
Dnia pewnego słonecznego
ktoś zapukał znów do niego.
„Witaj stary przyjacielu!
Nie byłem tu od lat wielu.
Andrzej widzę, że w tym czasie
już przytyłeś nieco w pasie
i nie jeździsz już traktorem
i zamknąłeś swą oborę.
Tak się trzymaj mój ziomalu,
ale tymczasem pomału
mógłbyś spełnić starą obietnicę,
ja Cię wtedy wicepremierem mianuję,
bo pomocy potrzebuję!”
„Ależ wszystko co w mej mocy
zrobię, nawet w środku nocy!”
„Extra Adrew, git i byczo!”
Uśmiechnął się tajemniczo
„Musisz tylko drobną sprawę...”
„Lechu, chciałbyś może kawę?”
„Tylko jedną drobną sprawę…”
„Yes, no problem. Chcesz tą kawę?”
„Dobra dawaj! Ze śmietanką!”
Andrzej brzdęknął jakąś szklanką,
zaraz wrócił, przyniósł kawę
i położył ją na ławę!
Lech pił kawę w zamyśleniu.
Andrzej patrzał nań w skupieniu
i po długim już milczeniu
ku Andrzeja zaskoczeniu
wyrzekł tylko jedno słowo:
„Koalicja!” i na nowo
Lechu począł siąpić kawę.
Andrzej zamknął oko prawe,
później lewe i po chwili
poczerwieniał jakby zjadł chili.
A bynajmniej nie ze złości,
tylko go napadły mdłości,
bo się tego nie spodziewał,
a już wcześniej mdłości miewał!
Gdy się trochę opanował,
no i wzrokiem nie świdrował,
zabrał się do picia kawy
i omówił ważne sprawy!
„Już nazajutrz w Kazia rządzie
Wicepremier Andrew siądzie!”
Rzekł prezydent. Oczywiście
tak się stało rzeczywiście.
Andrzej teraz siedzi w rządzie
i wygrywa także w sądzie!
Morał z bajki tej jest taki,
że gdy hodujesz buraki,
lub też pola masz pół ara
możesz być premierem zaraz!
 
Do góry