A może czołg od razu (na miasto)? Po wujka tańcować w miejscu i się rozdrabniać? To awersja do L.Roverów, które kupują jedynie ostro nawiedzeni albo wczorajsi - wszak własnym garbem "to dorabiać" trza być "idiota". W serwisach L.Rovera to trzeba już nawet hajs wyciągać choćby po to, aby na niego choćby popatrzeli, jak w BMW.
Nawracając na temat, moim zdaniem jedyne konstruksje dzisiejszych czasów które są na mocy współgrać z polskim portfelem nie są produkowane na terenie UE, niestety. UE od początku roku 2000 zaczęła produkować szit/kit/mit - zgodzi się z tym każdy, kto użerał się choćby z kilka razy z fochami np. 5 letniego Passata. Po dawnej trwałości i jakości zostały tylko wspomnienia a teraz, im droższe i bardziej renomowane wozidło tym częściej w serwisie weekendy będziecie spędzać. Nawet tacy lojalni jak Niemcy (lojalni wobec swojej gospodarki) zaczęli odstawiać niemiecką produkcję na boczny tor - no bo po co chcąc przewieźć dupsko z pkt.A do pkt.B za wszystko płacić razy 5?
Po to aby raz na jakiś czas móc dępnąć na autobahnie i po chwili zobaczyć na szafce 255km/h?
Warte to tej ceny? W innych, bardzo tańszych autach identycznie bezpiecznie, ciepło i cicho.
Godne uwagi wozy dzisiaj to: Kia, Hyundai, Mazda, Suzuki, Łada, Toyota, Nissan, Mitsubishi, Daihatsu, Honda a z europejczyków szczerze mówiąc oprócz resztek Saab'a, Volvo i niektórych odmian Forda nie ma co polecić, wszak pod każdą maską siedzi jak nie Citroen/Peugeot to VW albo Fiat. Ten ostatni jednak wydaje się być jedyną dobrą propozycją, fakt, nic nad szczególnego we Fiatach nie ma za to nie sypią się jak Skody.
Kończąc temat, kupować wóz nad Wisłą to trza być nieźle ogarniętym, zwłaszcza, gdy mowa o cenach. Bileciki autobusowe do dowolnego dużego miasta na zachodzie stoją od 400 do 600zł a tam, nabędziemy z palcem w d... to samo co tu, ale często w lepszym stanie, często lepiej traktowane i przede wszystkim za pół ceny. W Polsce Polaki ze względu na wszędobylną bidę wozy sprzedają tylko w kilku przypadkach:
- kilka dni temu właśnie skończyli klepać karoserię
- chcą na tym zarobić
- sypie się i nie wiedzą co z tym zrobić
Dobrze zachowane i zadbane egzemplarze w Polsce przechodzą z łapki do łapki w rodzinie i między znajomymi. Bardzo rzadko trafiają do komisów ew. w inne, obce łapki.
Ja wiem o czym mówię, mój znajomy od ponad 25 lat zmienia auta co 3,4 lata i tylko raz zapłacił za zakup wozu, serio. Tylko raz, na samym początku przyprowadził z "raju" od helmuta Audi 80 (B3). Wyjeździł aż zaczęło stukać, pukać i wziął po 3,4 latach za Audi tyle, ile za Odrą stały 3 takie Audi. Pojechał raz jeszcze, kupił Passata (w budzie Vento), wyjeździł lat kilka, zaczęło stukać, pukać to pogonił i pogodnił jakże nie inaczej, za cenę 3,4 razy wyższą aniżeli zapłacił za kolejnego Passata, wtedy już B5. No i tak gostek hula za friko lat już 25 bo w głupiej Polsce zawsze znajdzie się pacjent, który na mocy jest dać tyle, ile sobie byle kto krzyczy.
PS. A przed wejściem do polskiego komisu po zakup auta wolałbym se dosłownie sepuku pisssnąć.
Ja polskie komisy i ogłoszenia motoryzacyjne mam tylko na dni smutne, poczytam z godzinkę oferty i od razu kichy ze śmiechu mi rwie.
Sypnąć przykładem?
VW Lipa (Lupo) 2004, komis Gorzów Wlkp., marzec 2023 = 11900zł
ten sam Lupo w idealnym stanie : Furstenwalde pod Berlinem (dosłownie rzut beretem, rowerem mozna jechać) = 400 euro.