Zgadzam się z zieloną. Ja myślałam, że lekcje indywidualne załatwią sprawę, ale trafiłam na jakąś studentkę, z którą głównie zajmowały mnie gadki o imprezach i życiu. Wtedy w sumie za bardzo się tym nie przejmowałam, bo byłam młoda i głupia, cieszyłam się, że moja nauczycielka jest wyluzowana...