Ja mam w sobie tego wiele, nawet bardzo, do tego wszystkiego bywam ta cholerna egoistka
Zdaje sobie sprawa ze to bledna droga, nie raz uslyszalam ze wylecial ze mnie caly romantyzm, ze stalam sie oziebla chociaz czesciej slychac b ylo moj smiech ,mialam przez to wiele nieprzyjemnosci ale kiedys poprostu za bardzo sie przejmowalam wszytskim i wszystkimi w okolo, doslownie, i poznałam takiego czlowieczka.
Czlowieczek ten zaimponowal mi swoja postawa zyciowa, robil rzeczy ktore by mi do glowy nie przyszly, robil to na co mial w tej chwili ochote majac w sumie gdzies cala reszte. Przynajmniej w tych mniejszych sprawach, smiaj sie co chwile z niczego, a ja z czasem zaczelam smiac sie razem z nim...
Lazilismy po lasach, przez jakies rzeki, jeziorka po jakis lakach, w sumie nie zwarzajc na nic i ten oto czlowieczek wiele mnie o zyciu nauczyl .
W sumie nauczyl ze nie mozna sie cale zycie bawic w matke terese, ze zycie mamy tylko jedno i ze trzeba dazyc do wlasnego szczescia bo ludzie maja to do siebie ze gdy sie otwieramy i chcemy im pomoc predzej czy pozniej ze tak powiem "kopia nas w du*e .
Kocham ludzi,ogolnie, kocham to ze sa, staram sie byc optymistka, ale niestety wiem,ze wieksza czesc ludzi to banda skur**synow . I ze nie mozna im ufac, wiec czesto daze do szczescia poprostu po innych. Tak jak i oni mogliby zrobic ze mna.
Czasem siebie za to nienawidze, ale tak sie poprostu nauczylam. Tak jest z pozoru latwiej, chociaz bywaja chwile ze cholernie tego wysztskiego zaluje. Znika wtedy usmiech i pewnosc siebie i budza sie wyrzuty sumienia.Kac moralny