Dobrze...
So Damn Hot.
Gdy pytanie okala prześmiewczość, to odpowiedź jest po prostu niepotrzebna, bo i tak z góry "skazana". Stąd brak odpowiedzi za pierwszym razem.
W realnym świecie? Kieruję się "logiką". Mówię zwięźle, słucham obszernie. Dobre relacje to zgodne relacje, nawet mimo ogromnego niedopasowania. Czyli szacunek.
Jestem przewlekle chora na coś tak nietypowego, że nie posiada nazwy. Zaskoczyłam wielu lekarzy, a oni mnie. Ten rok miał być moim ostatnim, ale podjęłam kilka dobrych decyzji i powinnam dożyć trzydziestki.
Pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej. Pod presją przyjęłam rolę "opiekuna", musiałam nauczyć członków rodziny rzeczy, o których sama jeszcze nie miałam pojęcia. Utrzymywać porządek w domu i w relacjach między członkami rodziny. Dziwne, że wyszło lepiej, niż gorzej.
Obecnie sama się utrzymuję.
Te pytania wcześniej nie padły, więc jeśli zaistniała "enigmatyczność", to może z tego powodu. Mówić bez pytania to coś, co w mojej głowie wydaje się niewłaściwe. Mówienie bez pytania często jest negatywnie odbierane ("przechwalanie się" - gdy logicznie rzecz biorąc nie ma czym - zwłaszcza, że nie piszę o swoich sukcesach), więc najpewniej stąd Twoje odczucia odnośnie mojej osoby.
Tak, wielokrotnie kieruje mną emocja, której od początku nie ukrywam: smutek.
Nie próbuję "być mądrzejsza". Gdybym próbowała lub była, to najprawdopodobniej nie sięgałabym po lekcje tutaj i gdziekolwiek indziej. Ja
chcę być mądrzejsza, a nie
jestem. Dlatego
uczę się - na wszystkie sposoby, jakie znam.
"Oczytanie" to nic nadzwyczajnego, w tym kraju każdy może czytać książki. Cytaty to coś, co ma pomagać w wyrażaniu myśli. Jeśli któreś są dla mnie szczególnie ważne, to znam je na pamięć i nie jest to nic wyjątkowego, zatem być może niepotrzebnie się na tym skupiasz. Prowadząc rozmowę pisemnie mam czas zajrzeć do książek, aby jak najmniej przekręcić słowa, jeśli je cytuję, i nie wydaje mi się to czymś wstydliwym czy niewłaściwym. Jeśli informacja, że ktoś czyta książki budzi w Tobie negatywne uczucia, to być może czujesz, że sama czytasz ich za mało. Nie wiem. Nie trzeba dużo czytać, jeśli to jakieś pocieszenie. Niektórzy tego nie potrzebują.
Jeśli zastanawiasz się gdzie Twój medal, to bardzo chętnie Ci oznajmiam, że jest nim Twój brat.
Zdaję sobie sprawę z tego, że każdy ma swoje osobiste tragedie. Zdaję sobie też sprawę z tego, iż każdy może poprosić o pomoc w zmaganiu z problemami. To, że ja sięgnęłam po pomoc nie oznacza, iż nie szanuję tych, którzy tego nie zrobili. Przeciwnie, podziwiam - bo to oznaka większej siły.
Płaczę tutaj nad zmęczeniem chroniczną nie wzajemnością i szukam przyczyn.
Proszę o wstrzymanie gniewu i uwolnienie szacunku. To naprawdę bardzo pomoże, jeśli chcesz prowadzić konstruktywną dyskusję. "Przepychanki" niestety nie prowadzą do rozwiązania... Szkoda, bo są najprostsze.
Odnośnie prześmiewczości - zdaje się to być głównym atutem Kaisera, ale jego wykonanie jest mniej napastliwe i czasem przynosi coś pozytywnego.
Arcael.
Nie pozostaję sama i niezrozumiana. Nie jestem sama.
To, co napisałam, to sucha informacja. Nie stwierdziłam, że pomoc, jaką tu przyjmuję, jest niedostateczna. Tak się składa, iż to wiele innych osób nieustannie to sugeruje. W postaci zarzutu przeciwko mnie, co dziwne. Stąd moje przypomnienie o oczywistym, że jeśli nie udaje się pomóc, to lepiej nie kontynuować, bo dobro na siłę to jak wojna pokojowa.
Chcę pomocy, ale nie karabinem. Błagam...
Nie nauczono mnie mówić o sobie, nie potrafię własnych uczuć opisywać w inny sposób, bo gdy próbuję, to robi się z tego opis przeżyć wewnętrznych - ale nie moich. Dużo dobrych chęci, mało dobrych efektów. W dodatku już same te uczucia są niejasne, tym trudniej jasno je opisać. Inny sposób przedstawienia sytuacji:
Opisywać uczucia wyraźnie? Tak, potrafię - ale nie swoje. Miejsce, gdzie kończą się moje zdolności logiczne jest tam, gdzie zaczynam się ja.
Czy to Ci coś powiedziało?
Wiele rozwiązań przewinęło się przez ten temat, ale wiele z nich dotyczyło czegoś innego, niż to, co mnie dręczy (To płaszcz leżący w banalnym miejscu, ale gdy go znajduję i wkładam okazuje się, że nie ma guzików). Z kolei to, co mnie dręczy jest czymś, o czym nigdy wcześniej nie pisałam (Próbowałam mówić i wychodziło jeszcze gorzej, bo jestem raczej słuchająca), dlatego ta droga tak męczy. Rozumiem, jeśli ktoś nie ma ochoty nią iść, dlatego przypominam o tym, że nikt poza mną nie ma obowiązku tego robić. Tyle chowało się pod moją suchą informacją, w której widziałeś sprzeczności.
Co jeszcze... Nie "obniżałam" żadnego poziomu. Było już o tym pisane kilka razy, iż nie uznaję istnienia "zniżania" i "doskakiwania" - dla mnie jest tylko "dopasowywanie". Nazwano to też całkiem niedawno "regułami".
Nie zawodzę się na Was. Zawodzę się tylko i wyłącznie na sobie. Myślę, że gdyby pozbyć się uprzedzeń, to widać to jak na dłoni. Jednak to, o czym ja myślę, że jest oczywiste, wcale nie musi być takie dla pozostałych i odwrotnie, dlatego rozumiem zarzuty. Tylko dlaczego ponownie powstają zastanowienia skąd u mnie siniaki?
Sensu w dalszym pisaniu nie widzę wtedy i tylko wtedy, gdy szuka się w sobie nawzajem tylko złych intencji. Kiedy zapewniam, że ich nie mam, to nie dla "chwały", tylko dla uniknięcia takich nieporozumień. Czy to nie jest wystarczająco bezpośrednie i szczere? Najwyraźniej aż za bardzo.
Zrezygnowanie z dyskusji to coś, czego nauczyłam się tutaj kilkadziesiąt postów temu. Być może to jedna z tych lekcji, których nie powinnam była brać do siebie. Trudno wiedzieć.
Enneagram: 2w1. Na podstawie
testu.
W przypadku wielkiego niezdrowia może występować arogancja, według tego opisu. Nie wiem czy opis można brać za bezbłędny lub trafny. Wiem, że nie jestem chora. Jeśli jednak jest inaczej, to istnieją nieagresywne sposoby, aby mi to pokazać. Pisałam już, że emocjonalnie się odcinam, gdy mam do czynienia z gniewem. Wtedy jeszcze bardziej denerwuję, jednak to mechanizm obronny, bo czy tego chcę czy nie, jestem bardzo wrażliwa. Człowiek może nas słowem zranić wtedy, gdy mu na to pozwolimy. Ja nie pozwalam odcięciem.
Mam nadzieję, że tym razem to bardziej przejrzyste.
Oraz...
Tak, brzmi znajomo, ale nie ten tekst, tylko Ty.
-
Myślę, że to te części dyskusji, gdzie muszę się bronić sprawiają, iż całość coraz bardziej ciąży. Jeśli ktoś chce klaskać dla Spameřskiego, to droga wolna, choć prosił, aby tego nie robić.Gdyby jednak okazało się, że to, co mówię ma znaczenie... wolałabym, aby zauważyć, iż Spameřski cały czas zachowywał zimną krew i dlatego odegrał tak istotną rolę w moim (tutejszym) kształceniu. Nie zdziwię się, jeśli niejednokrotnie miał ochotę mnie zasztyletować. Mimo to pozostał opanowany.
Ktoś, kto niepotrzebnie zmęczy się na mojej drodze odbierze te słowa jako "jesteś gorszy, bierz przykład", a ktoś, kto zmęczy się nie na darmo, zobaczy w tym po prostu to, co tam jest. Tak to czuję.