Chrystian Sieradzki
Nowicjusz
- Dołączył
- 2 Czerwiec 2014
- Posty
- 3
- Punkty reakcji
- 0
Pomóc tak prosto, lecz bez fabuły nie da rady.. temat tak skomplikowany ze nie wiem od czego zacząć.. zależy od tylu czynników, ze ciężko go zinterpretować w jeden sposób.. niepewność ile jest takich osob jak ja, czy w ogole sa, to zrezygnowanie ze może nie być tu ani jednej takiej osoby która może to zrozumieć. Tak, będę pisal częściowo informacje bo jest tego tak cholernie wiele ze nie zmieści się to tu i będziesz wolal umrzec niż przeczytać takie wypracowanie. Jestem Chrystian, waga problemu i zrozpaczenie zmusza mnie do szukania pomocy wśród ludzi, jestem samotny bo jestem w wieku w którym nie ma takich ludzi i nie mam przyjaciol, dusze to sam w sobie. To czego potrzebuje by odżyć i działać wydaje się tak banalne i proste, ze az odnioslbys wrazenie ze jestem idiota. W praktyce wygląda to tak ze od tego zależy mój system funkcjonowania, nie jestem zwykłym dzieciakiem, nie jestem zbuntowanym małolatem, jestem człowiekiem który choć na pozor normalny, ma tak skomplikowane wnętrze ze czyni go to innym w relacjach z rówieśnikami którzy nie umieja dostrzec tego kim jestem. Jeden z niewielu przedstawicieli ostatniego rocznika wychowanego w starym systemie (1995). Bóg stworzył go dusza artystyczna, romantyczna i filozoficzna. Wychowany przez rodzicow na normalnego dzieciaka, kiedyś olal szkole i zaczal poznawać zycie na ulicy, niewiele wyniosl ze szkoły, ale o zyciu wie mnóstwo rzeczy, jasny umysl pozwala mu samemu znajdować rozwiązania bądź wytłumaczenia, wyjścia z sytuacji, widzi w ludziach kim i jacy sa, co wlasnie czuja. To co mnie cechuje to wlasnie serce i umysl. rzecz w tym ze musze zyc w nowym systemie, gdzie wolalbym mieć rozum zamiast uczuc by dzialac bezkolizyjnie z umysłem. zderzyłem się z faktem ze nikt mnie nie rozumie i jestem sam tak inny od wszystkich, jeden na milion.. tandem serca z umysłem sprawia iż oba organy sa od siebie zależne i żeby dzialac normalnie musi w nich wszystko się zgadzać. problem tkwi w tym ze jako uczuciowiec jestem uzależniony od milosci. i wszystko fajnie, tylko ze ten temat mnie przerosl, bo jestem młodym romantykiem, zyje po to by zyc z kims komu dam serce i szczęście, nie wychodzily mi wszelkie proby i nie radziłem z tym sobie, jestem wrażliwy i mocno mnie to ranilo, dalem sobie czas, marzyłem o tym by w końcu znaleźć kogos kto naprawdę się we mnie zakocha i oddam mu siebie. nie szukałem akurat nikogo, ale był ktoś w moim otoczeniu kto był mna bardzo zaintrygowany i był osoba która jest mniej więcej w moim typie, podszedłem do tematu na spokojnie, nie przywiazywalem wagi wiec dzialalem bardzo powoli. i niespodziewalem się takiego obrotu sprawy, ze w końcu ktoś mnie uszanowal i chciał mojej milosci, byłem tak szczęśliwy jak nigdy, starannie omijałem popełniane wcześniej bledy i starałem się żeby jej było jak najlepiej ze mna. no i wlasnie, rzecz w tym ze się oszukałem, podczas gdy moje ogromne uczucie do niej roslo coraz bardziej, ona trochę nie zapanowala nad tym i po prostu się wypalila, w dzień 3 miesięcznicy, nie chciała dla mnie zle, po prostu była za mloda by ogarnąć to wszystko. To był mój jedyny powiedzmy normalny związek, moje spełnione marzenie, kumulacja szczęścia i radości, moje miejsce na swiecie, to rozstanie mnie zniszczylo, zrobiłem się tak slaby ze od 1.5 miesiąca nie mogę się pozbierać, z każdym dniem jest coraz gorzej, ostatnio cos peklo we mnie i 4 dzień bez snu jestem wlasnie na nogach, nie mogę spac nie chce jesc, nie mogę nic ze sobą zrobić, zamykam się w sobie, gdy serce stanelo mozg się gubi w informacjach i nie mogę się skupic, nie wiem co mam robic, pomoc kolegow koleżanek konczy się na miej wyje... no wiadomo. tak, może by mi to pomoglo, tylko wlasnie to jest paradoks ze zdradziłbym siebie stajac się płytkim, lubie siebie tym kim jestem i nie chce tego zmieniac, ten caly temat to paranoja niestety naprawdę jest prawdziwa i wiem ze ciężko mi będzie sobie teraz kogos znaleźć bym odzyl i mogl dzialac, mysle ze przerazam bedac zywym trupem, dlatego jestem tu i szukam was, którzy może zrozumieją mnie od ktorejs strony. i powiedzą mi gdzie odnaleźć energie która da mi wstać i ogarnąć to wszystko, nie mogę zyc normalnie, progresywnie zabijam się od srodka, i nie dam rady nic sam z tym zrobić, bo nawet nie wiem co robic, pomóżcie mi, czy jest cos czym będę mogl się zajac i odwrocic swoja uwagę od dna, może cos co poprawi moje samopoczucie, a może ktoś kto będzie chciał ze mna o tym porozmawiać. da mi bezcenne wsparcie i pozwoli mi odnaleźć sens w calosci. nawet ciężko mi było to pisać bo mi się tak wszystko miesza w glowie nie mogę się skupic. pewnie o czyms zapomniałem, ale to nieistotne, spodziewam się ze zostane wyśmiany przez nieuswiadomiona większość, ale zywie w sercu nadzieje ze może naprawdę ktoś mi cos podpowie. licze na was, jak nie wy to nikt.. :'(