Zgubiłem się, pomóż, ale to trudne, tego jeszcze nie widziałeś..

Dołączył
2 Czerwiec 2014
Posty
3
Punkty reakcji
0
Pomóc tak prosto, lecz bez fabuły nie da rady.. temat tak skomplikowany ze nie wiem od czego zacząć.. zależy od tylu czynników, ze ciężko go zinterpretować w jeden sposób.. niepewność ile jest takich osob jak ja, czy w ogole sa, to zrezygnowanie ze może nie być tu ani jednej takiej osoby która może to zrozumieć. Tak, będę pisal częściowo informacje bo jest tego tak cholernie wiele ze nie zmieści się to tu i będziesz wolal umrzec niż przeczytać takie wypracowanie. Jestem Chrystian, waga problemu i zrozpaczenie zmusza mnie do szukania pomocy wśród ludzi, jestem samotny bo jestem w wieku w którym nie ma takich ludzi i nie mam przyjaciol, dusze to sam w sobie. To czego potrzebuje by odżyć i działać wydaje się tak banalne i proste, ze az odnioslbys wrazenie ze jestem idiota. W praktyce wygląda to tak ze od tego zależy mój system funkcjonowania, nie jestem zwykłym dzieciakiem, nie jestem zbuntowanym małolatem, jestem człowiekiem który choć na pozor normalny, ma tak skomplikowane wnętrze ze czyni go to innym w relacjach z rówieśnikami którzy nie umieja dostrzec tego kim jestem. Jeden z niewielu przedstawicieli ostatniego rocznika wychowanego w starym systemie (1995). Bóg stworzył go dusza artystyczna, romantyczna i filozoficzna. Wychowany przez rodzicow na normalnego dzieciaka, kiedyś olal szkole i zaczal poznawać zycie na ulicy, niewiele wyniosl ze szkoły, ale o zyciu wie mnóstwo rzeczy, jasny umysl pozwala mu samemu znajdować rozwiązania bądź wytłumaczenia, wyjścia z sytuacji, widzi w ludziach kim i jacy sa, co wlasnie czuja. To co mnie cechuje to wlasnie serce i umysl. rzecz w tym ze musze zyc w nowym systemie, gdzie wolalbym mieć rozum zamiast uczuc by dzialac bezkolizyjnie z umysłem. zderzyłem się z faktem ze nikt mnie nie rozumie i jestem sam tak inny od wszystkich, jeden na milion.. tandem serca z umysłem sprawia iż oba organy sa od siebie zależne i żeby dzialac normalnie musi w nich wszystko się zgadzać. problem tkwi w tym ze jako uczuciowiec jestem uzależniony od milosci. i wszystko fajnie, tylko ze ten temat mnie przerosl, bo jestem młodym romantykiem, zyje po to by zyc z kims komu dam serce i szczęście, nie wychodzily mi wszelkie proby i nie radziłem z tym sobie, jestem wrażliwy i mocno mnie to ranilo, dalem sobie czas, marzyłem o tym by w końcu znaleźć kogos kto naprawdę się we mnie zakocha i oddam mu siebie. nie szukałem akurat nikogo, ale był ktoś w moim otoczeniu kto był mna bardzo zaintrygowany i był osoba która jest mniej więcej w moim typie, podszedłem do tematu na spokojnie, nie przywiazywalem wagi wiec dzialalem bardzo powoli. i niespodziewalem się takiego obrotu sprawy, ze w końcu ktoś mnie uszanowal i chciał mojej milosci, byłem tak szczęśliwy jak nigdy, starannie omijałem popełniane wcześniej bledy i starałem się żeby jej było jak najlepiej ze mna. no i wlasnie, rzecz w tym ze się oszukałem, podczas gdy moje ogromne uczucie do niej roslo coraz bardziej, ona trochę nie zapanowala nad tym i po prostu się wypalila, w dzień 3 miesięcznicy, nie chciała dla mnie zle, po prostu była za mloda by ogarnąć to wszystko. To był mój jedyny powiedzmy normalny związek, moje spełnione marzenie, kumulacja szczęścia i radości, moje miejsce na swiecie, to rozstanie mnie zniszczylo, zrobiłem się tak slaby ze od 1.5 miesiąca nie mogę się pozbierać, z każdym dniem jest coraz gorzej, ostatnio cos peklo we mnie i 4 dzień bez snu jestem wlasnie na nogach, nie mogę spac nie chce jesc, nie mogę nic ze sobą zrobić, zamykam się w sobie, gdy serce stanelo mozg się gubi w informacjach i nie mogę się skupic, nie wiem co mam robic, pomoc kolegow koleżanek konczy się na miej wyje... no wiadomo. tak, może by mi to pomoglo, tylko wlasnie to jest paradoks ze zdradziłbym siebie stajac się płytkim, lubie siebie tym kim jestem i nie chce tego zmieniac, ten caly temat to paranoja niestety naprawdę jest prawdziwa i wiem ze ciężko mi będzie sobie teraz kogos znaleźć bym odzyl i mogl dzialac, mysle ze przerazam bedac zywym trupem, dlatego jestem tu i szukam was, którzy może zrozumieją mnie od ktorejs strony. i powiedzą mi gdzie odnaleźć energie która da mi wstać i ogarnąć to wszystko, nie mogę zyc normalnie, progresywnie zabijam się od srodka, i nie dam rady nic sam z tym zrobić, bo nawet nie wiem co robic, pomóżcie mi, czy jest cos czym będę mogl się zajac i odwrocic swoja uwagę od dna, może cos co poprawi moje samopoczucie, a może ktoś kto będzie chciał ze mna o tym porozmawiać. da mi bezcenne wsparcie i pozwoli mi odnaleźć sens w calosci. nawet ciężko mi było to pisać bo mi się tak wszystko miesza w glowie nie mogę się skupic. pewnie o czyms zapomniałem, ale to nieistotne, spodziewam się ze zostane wyśmiany przez nieuswiadomiona większość, ale zywie w sercu nadzieje ze może naprawdę ktoś mi cos podpowie. licze na was, jak nie wy to nikt.. :'(
 

Primawera

Bywalec
Dołączył
23 Grudzień 2013
Posty
809
Punkty reakcji
121
Jeden_Na_Milion napisał:
nie szukałem akurat nikogo, ale był ktoś w moim otoczeniu kto był mna bardzo zaintrygowany i był osoba która jest mniej więcej w moim typie, podszedłem do tematu na spokojnie, nie przywiazywalem wagi wiec dzialalem bardzo powoli. i niespodziewalem się takiego obrotu sprawy, ze w końcu ktoś mnie uszanowal i chciał mojej milosci, byłem tak szczęśliwy jak nigdy, starannie omijałem popełniane wcześniej bledy i starałem się żeby jej było jak najlepiej ze mna. no i wlasnie, rzecz w tym ze się oszukałem, podczas gdy moje ogromne uczucie do niej roslo coraz bardziej, ona trochę nie zapanowala nad tym i po prostu się wypalila, w dzień 3 miesięcznicy, nie chciała dla mnie zle, po prostu była za mloda by ogarnąć to wszystko. To był mój jedyny powiedzmy normalny związek, moje spełnione marzenie, kumulacja szczęścia i radości, moje miejsce na swiecie, to rozstanie mnie zniszczylo, zrobiłem się tak slaby ze od 1.5 miesiąca nie mogę się pozbierać, z każdym dniem jest coraz gorzej, ostatnio cos peklo we mnie i 4 dzień bez snu jestem wlasnie na nogach, nie mogę spac nie chce jesc, nie mogę nic ze sobą zrobić, zamykam się w sobie, gdy serce stanelo mozg się gubi w informacjach i nie mogę się skupic, nie wiem co mam robic
Zupełnie nie dostrzegam powodu do wyśmiewania Ciebie i Twojego problemu. Pomimo skorupy jaka się otoczyłeś wewnątrz jesteś wrażliwym chłopakiem, własnie dlatego we wzmożony sposób przezywasz swoje niepowodzenia.
Trudno mi ocenić zaistniała sytuację bo dosyć oszczędnie opisałeś wasze relacje w związku. Wspominasz, że była to dziewczyna w Twoim typie, zalezało Ci na niej więc skąd w Tobie tyle rezerwy do niej. Być moze czekała na Twoją deklarację, a skoro zwlekałeś, zrezygnowała.
Nic nie wspominasz jakie sa wasze relacje po rozstaniu, czy widzisz jeszcze szanse na jej powrót.
Co Ci moge doradzić ? Na pewno nie pozostawaj sam ze swoim problemem. Bez wzgledu na to czy bedziesz z ta dziewczyną czy inną, nie możesz zatracać sie w rozpaczy. Musisz znaleźć sobie cel w swoim życiu. Może to być nauka, sport czy pomoc innym ludziom, co da Ci wewnetrzny spokój i satysfakcję. Kiedy zobaczysz jak ludzie walczą o zdrowie i życie, moze docenisz to co masz.
Brak partera nie jest życiową tragedią. Tragedią jest brak nadziei na lepsze jutro.
Życzę Ci dojrzałych decyzji.
 
Dołączył
2 Czerwiec 2014
Posty
3
Punkty reakcji
0
No właśnie na genezę tego problemu składa się tak wiele różnych faktów które jednocześnie wymagają objaśnienia że mętlik w głowie nie pozwolił mi właściwie uszczuplić tego opisu. Generalnie chodzi o to że jako chłopak z sercem w głowie i na dłoni zgubiłem się w czasach w których uczucia zostały uproszczone do minimum, jestem otwartą duszą dla prostych funkcji, metrem kwadratowym łąki w betonowej dżungli, powiescia wśród modnych czasopism, poczwornym Kraitem przy ARM11, orlem pośród golebi, etc etc. po prostu mam tak cieple podejście do ludzi ze go nie rozumieja i nie umiejąc się do niego odnieść obrzucają mnie blotem. wprawdzie z czasem gdy uświadamiam sobie coraz więcej rzeczy czuje się trochę lepiej ale po prostu sa momenty w których cos przypadkowego jednym filarem uwala cala konstrukcje. generalnie rozwiązanie problemu wydaje się proste w takim swietle, i akurat jeśli chodzi o to to tworze sobie powoli zalozenie z którego będę chciał wyjść by przestać wyniszczać się czyms co mnie dreczy a tak naprawdę na drugim planie ten medal w oprawie kryje druga strone ktora powinna wręcz czynic mnie szczęśliwym w tej sytuacji.


Choć nie powinienem siebie dublować to myśl ktora zamknąłem jest tak rozna od drugiej ze ta nastepna musze otworzyć jako oddzielna kartke, bo to co opisałem to jedno krzesło przy okraglym stole, po prostu trudność mojej sytuacji to dzieło do którego stworzenia nie wystarczy jeden malarz, mnogość treści sprawia ze nie da się ich nakreslic operując jednym płótnem, mowiac wprost ideologia którą stworzyłem jest tak skomplikowanym labiryntem ze bez mapy nikt nie trafi do celu, czołg który naciera na mnie nie jest możliwy do przebicia armia walczaca bronia palna, obraz który musiałbym nakreslic w taki sposób aby zrozumieli go Ci którzy chcą mi pomoc wymaga ode mnie takiej pracy ze nie da się tego zrobić tak hop siup. to nie jest cos co mi wydaje się trudne. nawet nie umiem tego nazwac jednym zdaniem. to cos jak partia polityczna, mam problem którego nie da się rozwiazac jednym ruchem, cos co ma tak ogromne pole ze nie wiem czy moglbym je poruszyć publicznie, cos co zaslania oczy tym wśród których zostałem sam, to ogromna dyskusja ktora wymaga ode mnie czasu bym obmyslil sposób w którym moglbym to zrealizować. sedno do jakiego dążę ma przekazac ze to nie jest mój problem z sobą samym. to cos co jakbym chciał przedstawić publicznie jako moja wizje sytuacji wśród nas wszystkich ludzie uznaliby za paranormalna teorie a mnie za osobe niezrownowazona umysłowo, skala tematu jaką sobie ciągle uświadamiam coraz bardziej sprawila ze to miejsce nie wystarczy mi by przedstawić cala myśl. wy na razie wiecie tyle ze może rzeczywiście o cos mi chodzi. ja na razie musze zamknąć ten temat na tym etapie. to nie jest to ze przejmuje się tym ze nie mam tu swojego miejsca. prawda jest taka ze zyje w swiecie w którym nieświadomi nie potrafią się do mnie odnieść a ja widze rzeczywisty obraz tego co się dzieje i do czego nas prowadzi ta droga. nie jestem zwykłym dzieciakiem, z drzewa tez nie spadlem, czuje się sam, ale to wskazalo mi cel do którego mam dążyć. dalszy opis nie ma sensu bo mogę tak stawiac drogowskazy i do końca sil mojej klawiatury, gotowe dzielo powie o co mi chodzi i czego szukam na swiecie.


A jeśli chodzi o moje nieszczęście w miłości to nie chodzi tu o konkretną osobę. To tez po części ma swój odnośnik do tego wszystkiego, ale to już swoją drogą, potrzebuje w zyciu miłości, ale osoba której szukam musi zrozumieć o co we mnie chodzi, tu muszę przyznać rację że dotychczas szukałem miłości i to prawda ze to ona do mnie przyjdzie, ale dopiero gdy przedstawie siebie i odnajdzie mnie ktoś kto wie ze wlasnie chce tego kogos kim jestem.
 
Do góry