Witam Mam na imie Basia. Chciałam prosić o wasze opinie... Od jakiegoś czasu biję sie z myślami i nie mogę dojść z nimi do ładu. Być moze wasze wypowiedzi pomogły by mi w zrozumieniu pewnych rzeczy. Dlatego bardzo proszę o pomoc.. (Postaram sie pisać w dużym skrócie, żeby nie zanudzić, a jednocześnie uchwycić co ważniejsze kwestie).
Jakiś czas temu poznaliśmy sie przez internet. Ostatnimi czasy sporo przeszedł - śmierć bliskiej osoby, rozpadł sie jego roczny związek(dziewczyna zostawiła go), trudna sytuacja firmy w której pracuje i obawa, ze beda zwolnienia... Zawsze wydawało mi się, ze faktycznie mnie lubi. Rozmawiając ze mna nie proponował sam z siebie spotkania, ale trochę za moja sprawka, wkoncu się spotkaliśmy. Wydawało mi sie, ze bylo całkiem pozytywnie. Po spotkaniu pisaliśmy do siebie, pytał czy miło z nim czas spedziłam, ogólnie wydawało mi się, ze on tez odebrał mnie dobrze. Po jakimś czasie wyszedł pomysł, zeby spotkać sie kolejny raz. I juz wszystko było zaplanowane. Dzień przed napisał jednak, ze nie da rady, bo w pracy szaleją i bedzie musiał tam pójść w dzien naszego spotkania. Od tamtego czasu kontakt się troche osłabił. Z jednej strony wierzyłam mu, ze faktycznie ma teraz dużo na głowie, a z drugiej jednak przestraszyła sie, ze moze on po prostu w ten sposób chce mnie spławic, albo inna niefajna opcja.. Porposiłam o szczerosc, zeby napisał mi czy faktycznie zamierza sie jeszcze ze mna spotkać. Odpisał, ze obiecuje mi ze jeszcze sie spotkamy, ze bardzo fajnie bylo za pierwszym razem i chetnie sie jeszcze spotka, żebym do niego pisała kiedy chcę, ze miło mu, ze chce do niego pisać, i zebym nie gniewała jeśli nie od razu odpowie. Ze teraz ma jakieś większy projekt na głowie... Od tamtego czasu przestał się prawie w ogóle odzywać, jesli ja nie napisałam czegoś pierwsza, sama z siebie. Rzeczywiscie odpowiadał na te moje wiadomości, choc tak skrótowo bardziej i po jakimś czasie dopiero. Wpadłam w smutek, ze on juz pewnie nie bedzie chcial sie spotkac, ze juz pewnie mu nie zalezy. No bo przeciez co by się nie działo w tej pracy, to przecież żeby chwili na spotkanie nie znaleźć jesli faktycznie by mu zależalo? Uznałam że to nie ma już sensu, troche sobie popłakałam, pocierpiałam, ale postanowiłam już się nie odzywać, skoro to bez przyszłości. Po ponad tygodniu czasu, i po rozmowie ze znajomą, stwierdziłam, ze moze jednak przesadzam i postanowiłam odezwać sie, zapytać co tam u niego, jak samopoczucie, jak praca.. Odpisał tak bardzo skrótowo, ze wciąż w tym siedzi. Że sie nie wyrabnia z terminami, a firmie dalej grozi kaput..I stale tylko praca, dom, troche snu i na nowo to samo.. Nastepnego dnia miał oddać to co tam zrobił, ale stresował sie, bo utkwił w jakims martwym punkicie i bał sie, ze znowu bedzie afera.. Dzień później zapytałam więc jak przezył ten dzien, jak tam z tym wszystkim. Ale sie juz nie odezwał na to nic...
I teraz pytanie.. Co ja mam sobie o tym wszystkim myśleć? Trwa to już z miesiac czasu. Czy on faktycznie może sie jeszcze do mnie kiedys odezwać i chciec spotkac, czy lepiej nie liczyć juz na nic w tej sytuacji? Znajoma stwierdziła, że jeśli facetowi zależy, to będzie chciał podtrzymać kontakt, spotykać sie, bedzie tęsknił. A tutaj to wszystko zamarło. Nie żebym wymagała teraz od niego uwagi, jeśli on faktycznie jest tam w opałach, ale chciałąbym wiedzić, czy mam jeszcze na co czekac...? Jakie przyjąc nastawienie do tego tematu? A może ja coś zrobiłam nie tak po drodze i mu się odniechciało juz kontaktu ze mna? Co Wy o tym myślicie? Bardzo prosze napiszcie. Z góry dziękuje... Basia
Jakiś czas temu poznaliśmy sie przez internet. Ostatnimi czasy sporo przeszedł - śmierć bliskiej osoby, rozpadł sie jego roczny związek(dziewczyna zostawiła go), trudna sytuacja firmy w której pracuje i obawa, ze beda zwolnienia... Zawsze wydawało mi się, ze faktycznie mnie lubi. Rozmawiając ze mna nie proponował sam z siebie spotkania, ale trochę za moja sprawka, wkoncu się spotkaliśmy. Wydawało mi sie, ze bylo całkiem pozytywnie. Po spotkaniu pisaliśmy do siebie, pytał czy miło z nim czas spedziłam, ogólnie wydawało mi się, ze on tez odebrał mnie dobrze. Po jakimś czasie wyszedł pomysł, zeby spotkać sie kolejny raz. I juz wszystko było zaplanowane. Dzień przed napisał jednak, ze nie da rady, bo w pracy szaleją i bedzie musiał tam pójść w dzien naszego spotkania. Od tamtego czasu kontakt się troche osłabił. Z jednej strony wierzyłam mu, ze faktycznie ma teraz dużo na głowie, a z drugiej jednak przestraszyła sie, ze moze on po prostu w ten sposób chce mnie spławic, albo inna niefajna opcja.. Porposiłam o szczerosc, zeby napisał mi czy faktycznie zamierza sie jeszcze ze mna spotkać. Odpisał, ze obiecuje mi ze jeszcze sie spotkamy, ze bardzo fajnie bylo za pierwszym razem i chetnie sie jeszcze spotka, żebym do niego pisała kiedy chcę, ze miło mu, ze chce do niego pisać, i zebym nie gniewała jeśli nie od razu odpowie. Ze teraz ma jakieś większy projekt na głowie... Od tamtego czasu przestał się prawie w ogóle odzywać, jesli ja nie napisałam czegoś pierwsza, sama z siebie. Rzeczywiscie odpowiadał na te moje wiadomości, choc tak skrótowo bardziej i po jakimś czasie dopiero. Wpadłam w smutek, ze on juz pewnie nie bedzie chcial sie spotkac, ze juz pewnie mu nie zalezy. No bo przeciez co by się nie działo w tej pracy, to przecież żeby chwili na spotkanie nie znaleźć jesli faktycznie by mu zależalo? Uznałam że to nie ma już sensu, troche sobie popłakałam, pocierpiałam, ale postanowiłam już się nie odzywać, skoro to bez przyszłości. Po ponad tygodniu czasu, i po rozmowie ze znajomą, stwierdziłam, ze moze jednak przesadzam i postanowiłam odezwać sie, zapytać co tam u niego, jak samopoczucie, jak praca.. Odpisał tak bardzo skrótowo, ze wciąż w tym siedzi. Że sie nie wyrabnia z terminami, a firmie dalej grozi kaput..I stale tylko praca, dom, troche snu i na nowo to samo.. Nastepnego dnia miał oddać to co tam zrobił, ale stresował sie, bo utkwił w jakims martwym punkicie i bał sie, ze znowu bedzie afera.. Dzień później zapytałam więc jak przezył ten dzien, jak tam z tym wszystkim. Ale sie juz nie odezwał na to nic...
I teraz pytanie.. Co ja mam sobie o tym wszystkim myśleć? Trwa to już z miesiac czasu. Czy on faktycznie może sie jeszcze do mnie kiedys odezwać i chciec spotkac, czy lepiej nie liczyć juz na nic w tej sytuacji? Znajoma stwierdziła, że jeśli facetowi zależy, to będzie chciał podtrzymać kontakt, spotykać sie, bedzie tęsknił. A tutaj to wszystko zamarło. Nie żebym wymagała teraz od niego uwagi, jeśli on faktycznie jest tam w opałach, ale chciałąbym wiedzić, czy mam jeszcze na co czekac...? Jakie przyjąc nastawienie do tego tematu? A może ja coś zrobiłam nie tak po drodze i mu się odniechciało juz kontaktu ze mna? Co Wy o tym myślicie? Bardzo prosze napiszcie. Z góry dziękuje... Basia