Wy i Wasze "problemy"

Pain

Bydlak bez serca
Dołączył
15 Luty 2009
Posty
1 348
Punkty reakcji
131
Czytałam kiedyś mniej więcej coś takiego: Po co hodować kwiaty, skoro wiemy, że zwiędną? Owszem, zwiędną, ale przez pewien czas będziemy się cieszyć ich pięknem... Trzeba sie czasem od kogoś uzależnić, zatracić sie w uczuciach, odczuwać coś całym "sercem" (a naprawde nie jestem romantyczką), żeby się z tego cieszyć. Zakładając z góry(i to dotyczy nie tylko "miłości"), że w końcu przyjdzie nam za to zapłacic bólem, nie odczujemy szczęścia nawet przez chwilę- bo zawsze będziemy zabarwieni czarnymi myślami...

Owszem, ale nie cierpisz kiedy kwiat usycha. Kiedy opuszcza Cię człowiek to boli nieprównywalnie bardziej. A co do odczuwania szczęścia, tu się nie zgodzę. Są różni ludzie. Jedni są w stanie cieszyć się pomimo tego, że są do całości zdystansowani. Co innego też zdawać sobie sprawę, że może się popsuć, a co innego zatracać się w tym przekonaniu.
 

pamela a

...
Dołączył
16 Październik 2009
Posty
2 222
Punkty reakcji
85
Owszem, ale nie cierpisz kiedy kwiat usycha. Kiedy opuszcza Cię człowiek to boli nieprównywalnie bardziej. A co do odczuwania szczęścia, tu się nie zgodzę. Są różni ludzie. Jedni są w stanie cieszyć się pomimo tego, że są do całości zdystansowani. Co innego też zdawać sobie sprawę, że może się popsuć, a co innego zatracać się w tym przekonaniu.

Nie cierpię z powodu kwiatu, tekst ogólnie zalatuje słodką tandetą w stylu złotych myśli do pamiętnika, ale w pewnym stopniu jest dobrą metaforą tego co o tym myślę; wiem, że nieporównywalnie mocniej boli strata drugiej osoby, ale jeżeli nie bolałaby nas to znaczyłoby, że nie czuliśmy nic szczególnego...

Ja jestem raczej z tych, co się zatracają w poczuciu nieuchronnego gromu z nieba, który prędzej czy później niszczy wszystko co dobre(albo przynajmniej neutralne), daleko mi do życiowego optymizmu, nie potrafię się też zdystansować nawet do pani w spożywczaku, co utrudnia życie, jeżeli więc rzeczywiście potrafisz nie uzależniać sie od innych, a mimo to cieszyć się równie mocno z ich obecności i tego co z nimi związane - to zazdroszczę.
 

lilly90lodz

Nowicjusz
Dołączył
19 Wrzesień 2010
Posty
73
Punkty reakcji
1
Piszecie tu o kierowaniu si rozumem. jednak weźcie pod uwagę równiez to, że ludzie też kierują sie uczuciami, bo jest im to potrzebne. nie robią tego z głupoty tylko z potrzeby. Każdy chce miec kogos bliskiego, nikt nie chce byc samotny i opuszczony. Dlatego ludzie przywiazuja sie do innych, zaczynaja cos czuc... gdyby nie zaczynali tego czuc, zdystansowaliby sie - owszem, rozczarowanie w razie rozstania czy zdrady czy czegokolwiek innego byłoby mniejsze, ale po co wchodzić w takie relacje z ludźmi w takim razie skoro ma sie nic nie czuc do drugiej osoby lub ma sie starannie kontrolowac uczucia. To oczywiste, ze jakbym miala miec faceta, ktorego nie kocham, to wole nie miec wcale, bo po co mi taki, do ktorego nie bede nic czuc... po to zeby się meczyć? Jasne, ze jesli wchodze z kims w jakas relacje nie robie tego bezuczuciowo i bezemocjonalnie bo po prostu nie potrafie. Jesli jakas osoba mnie zrani jest to oczywiste, ze będę to przezywac. Nie rozumiem co w tym takiego głupiego i złego. nie rozumiem o co chodzi w tym kontrolowaniu uczuc, tzn. mam wchodzic w jakies relacje z ludzmi i uwazać, zeby nic do nich nie poczuć, zeby potem nie bylo rozczarowania bo mogą sie okazac inni niz sie wydawali?To jest akurat wg mnie praktycznie niemozliwe. moze wy potraficie wchodzic z kims w relacje bez zadnych uczuc i emocji ale w takim razie na czym ma polegac taka relacja...
 

Pain

Bydlak bez serca
Dołączył
15 Luty 2009
Posty
1 348
Punkty reakcji
131
Piszecie tu o kierowaniu si rozumem. jednak weźcie pod uwagę równiez to, że ludzie też kierują sie uczuciami, bo jest im to potrzebne. nie robią tego z głupoty tylko z potrzeby. Każdy chce miec kogos bliskiego, nikt nie chce byc samotny i opuszczony. Dlatego ludzie przywiazuja sie do innych, zaczynaja cos czuc... gdyby nie zaczynali tego czuc, zdystansowaliby sie - owszem, rozczarowanie w razie rozstania czy zdrady czy czegokolwiek innego byłoby mniejsze, ale po co wchodzić w takie relacje z ludźmi w takim razie skoro ma sie nic nie czuc do drugiej osoby lub ma sie starannie kontrolowac uczucia[...] moze wy potraficie wchodzic z kims w relacje bez zadnych uczuc i emocji ale w takim razie na czym ma polegac taka relacja...

Przesadzasz, pisałem wiele razy, dystans nie równa się brakowi. Nie chodzi o wchodzenie w relacje beż żadnych uczuć, ale z ich kontrolą, ograniczeniem, przytępieniem... jaśniej nie mogę tłumaczyć.
 

lilly90lodz

Nowicjusz
Dołączył
19 Wrzesień 2010
Posty
73
Punkty reakcji
1
Tylko jedni potrafią w jakis sposob to kontrolować, a innym sie to wymyka spod kontroli :) niestety, takie jest życie nie na wszystko mamy 100% wpływ.
 
A

Aulelia

Guest
Nie zgadzam się z Tobą.
Osoby piszące w Kąciku złamanych serc widocznie mają ku temu powody.
Najczęściej nie są zrozumiane a ich problemy są wyśmiewane.
Jeśli człowiek będzie kumulować w sobie wszystkie negatywne uczucia, to skłoni go to w końcu do zachowań autodestrukcyjnych.
Jeżeli forumowicze mają potrzebę wyżalenia się ze swoich trosk, to mają od tego dział.
Ja mam tak, że muszę się zawsze komuś wygadać, inaczej jestem zła na cały świat.
To że związek trwa tydzień lub miesiąc, nie oznacza, że miłość się kończy.
To co opisałeś wcale nie musi być infantylne, bo uczucia nawet młodego i niedoświadczonego człowieka nie są głupie.
Każde doświadczenie życiowe czegoś nas uczy i najpierw trzeba przejść przez tzw. dziecinadę, by nakreślić sobie swoje indywidualne podejście do miłości, związku i płci przeciwnej.

Saludo.
 

Pain

Bydlak bez serca
Dołączył
15 Luty 2009
Posty
1 348
Punkty reakcji
131
Nie zgadzam się z Tobą.
Osoby piszące w Kąciku złamanych serc widocznie mają ku temu powody.
Najczęściej nie są zrozumiane a ich problemy są wyśmiewane.

Nie do końca. Powiedziałbym, że są wyśmiewane, ponieważ zostały zrozumiane.

Jeśli człowiek będzie kumulować w sobie wszystkie negatywne uczucia, to skłoni go to w końcu do zachowań autodestrukcyjnych.

Społeczeństwo wiele nie straci <_< Ale byłbym skłonny przyznać Ci rację. Byłbym, ponieważ, te ich miłostki to czysta głupota, a ta niestety nie zabija.

Jeżeli forumowicze mają potrzebę wyżalenia się ze swoich trosk, to mają od tego dział.
Ja mam tak, że muszę się zawsze komuś wygadać, inaczej jestem zła na cały świat. To że związek trwa tydzień lub miesiąc, nie oznacza, że miłość się kończy.

To jest za to bez sensu, podałaś zły przykład. Weź pod uwagę różnicę poziomów między Tobą, a bandą... no, nieważne. <_< Czytałem sporo Twoich wypowiedzi i ani razu nie widziałem jakichś żałosnych wywodów. Moje marudzenie jest skierowane do osób słabszych intelektualnie, które nie potrafią odróżnić miłości od zauroczenia, nie potrafią odróżnić ukochanej osoby od wyobrażenia o tej osobie, rozumiesz już? Podawanie Ciebie jako przykładu jest bez sensu, bo jesteś ponad to, zatem żadnego związku nie ma. Chyba, że masz na myśli to, że mamy nie "wyśmiewać", ale grzecznie wysłuchać osoby, która "ma problem", żeby nie była zła na cały świat. Wybacz, ale forum to nie jest mydlenie oczy, klepanie po ramieniu i pocieszanie. Jak ktoś napisze coś głupiego, zrobi z siebie idiotę, to bardziej rozgarnięci forumowicze mu to uświadamiają. Dlaczego nie uważam tego za złe? Ponieważ głupota nie powinna być powodem do dumy, ani powodem zainteresowania kimkolwiek, a większość takich "problemowych ludzi" chce zwyczajnie zwrócić na siebie uwagę, wydaje im się, że cierpią. <_<

To co opisałeś wcale nie musi być infantylne, bo uczucia nawet młodego i niedoświadczonego człowieka nie są głupie.
Każde doświadczenie życiowe czegoś nas uczy i najpierw trzeba przejść przez tzw. dziecinadę, by nakreślić sobie swoje indywidualne podejście do miłości, związku i płci przeciwnej.

Saludo.

Aulelio... :( Czego może nauczyć taki miesięczny związek, gdzie każda ze stron nawet nie zna drugiej i żyje wyobrażeniem o tej osobie? Właśnie stąd się biorą teksty "kobiety, to szmaty" "kobiety dadzą każdemu dobremu zawodnikowi" i tym podobne bzdety. Już mówiłem, nie ma nic złego w nauce, ale takie "związki" niczego nie nauczą, ponieważ ogromna większość nie przechodzi przez tę dziecinadę, tylko w niej tkwi, popada w jakieś zupełnie durne skrajności. <_< Indywidualne podejście do związku i miłości, jak najbardziej tak. Ale przez takie głupie postępowanie się nie dojrzewa, tylko bardziej głupieje, a nawet uwsteczia.
 
Do góry