Sporo się nad kwestią wiary zastanawiałam i mimo chwilowego zwątpienia (jak to zabawnie brzmi z ust 14 latki, wiem) wreszcie ogarnęłam te swoje uczucia. Tak, wierzę w Boga. Kocham Go i wiem, że On kocha mnie. Nie wstydzę się tego. Naprawdę, gdzieś tam w głębi serca, czuję, że Bóg jest istotny w moim życiu. Od moich "inteligentnych" znajomych z gimbazy nieraz już zdążyłam słyszeć coś w stylu "To ty chodzisz do kościoła? O__o" - w nawiązaniu do mojego wyglądu i stylu, bo podkreślić muszę, że słucham muzyki metalowej, mój wygląd też chciał-nie chciał raczej kojarzony jest z metalem. No a ja im wtedy odpowiadam - "Dlaczego miałabym nie wierzyć w Boga?". Nikt z nich nie wie wtedy co mi odpowiedzieć - bo przecież muzyka o niczym nie świadczy i oni o tym wiedzą.
Jeżeli chodzi o wiarę, to uważam, że nad nią należy rozmyślać. Nie można wierzyć ślepo we wszystko, co księża podstawią ci pod nos. Ksiądz też człowiek, nim też w pewnym stopniu kieruje egoizm.Naprawdę, jedno powiedział Bóg, ale ile do tego zostało dopisane przez ludzi? Myślę, że na kwestię wiary trzeba mieć swoje spojrzenie. Inaczej taka wiara jest bez sensu. Co mi z tego, że co niedzielę będę grzecznie w kościółku, skoro całą Mszę będę rozmyślać o obiadku, a wróciwszy do domu, zacznę kląć na bliźnich? Coraz częściej obserwuje się taką "wiarę na pokaz", bo "wypada" być w kościele. Kochani, to tak nie działa! Podobnie jest z lekcjami religii w szkole - w najbliższy wtorek będę pisać "malutką kartkóweczkę": tajemnice różańcowe, przykazania Boże, przykazania kościelne, 6 prawd wiary, 7 sakramentów świętych, 7 grzechów głównych, 5 warunków dobrej spowiedzi, 3 cnoty Boskie, modlitwa "Anioł Pański". Na jednej kartkówce. Okey, ja się tego nauczę, dam radę. Ale jaki ma sens kucie tego wszystkiego na blaszkę? Sens tkwi tak naprawdę w ROZUMIENIU tego. Mogę nawet nie mieć pojęcia, że chociażby takie przykazania istnieją, ale jeśli żyję zgodnie z nimi, to jestem dobrym człowiekiem. Nie muszę umieć ich wyrecytować, ja ich powinnam po prostu przestrzegać.
Wracając do głównego pytania - Tak, wierzę w Boga i tak, pomaga mi to w życiu codziennym. Dobrze jest wiedzieć, że choćby nie wiem co się działo, gdzieś tam jest osoba, która nad tobą czuwa. Nawet, jeśli wystawia cię na próby. Przypomniała mi się jeszcze jedna kwestia - niebo i piekło. Jakiś czas temu pewne dziecko (chyba z 5 lat, nie pamiętam) po pierwszym w życiu locie samolotem, stwierdziło, że "on był w niebie i tam nie było żadnych aniołków!" - no niby zabawne, ale przyjrzyjmy się temu dokładniej; czy wielu dorosłych ludzi nie myśli tak samo? Że niebo to jest to tam niebieskie na górze, a piekło to jądro ziemi? Niebo i piekło to STANY, a nie MIEJSCA. To była anegdota
à propos ślepego wierzenia we wszystko.