W imię Szakala

Status
Zamknięty.

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
kllk.jpg

- Czy się nie przesłyszałem? Że niby moje owoce są nieświeże? Jaki robal, co też pani gada. To naturalny element tej egzotycznej wspaniałości!
- Magiczne talizmany! Leczą katar, bagienną gorączkę i wzmacniają potencję płciową! Kupujta ludzie, szalony jestem – sprzedaję za piątkę!
- Hej brodaty przystojniaku! Czy masz ochotę zobaczyć w ustronnym miejscu co potrafi słodka Nicole? Hej, pocze…
Simon brnął przez tłum. Z gwaru wyławiał różnorakie okrzyki i reklamy towarów świetnych inaczej. Targowisko było jak wielki organizm. Rozlewało się po rynku wioski, niosąc ze sobą kolorowe stragany, głównie z drobnymi fantami, czasem lichą bronią. Targ chętnie pożerał złoto naiwniaków, którzy byli w stanie uwierzyć, że stara zastawa stołowa należała w istocie do samej księżniczki Amnestrii, a kupiona za bezcen sukienka nie rozedrze się po kilku dniach. Oczywiście, zapasy gotówki można było stracić na inne sposoby. Dobrze wiedzieli o tym okutani w skórzane płaszcze Niziołkowie, którzy przemykali między tłumem mieszkańców, na tyle zgrabnie, aby niezauważenie odciążyć parę osób z sakiewek.
Simon bardziej był zapewne zainteresowany jakąś robotą niż badziewiem wokół. Przeklęta dziura. Tydzień temu zawędrował do krainy Amn w zachodnim Faerunie. Przyczyna była prosta, praca. Dotychczas zleceniodawcy różnie traktowali krasnoluda. Będąc kimś spoza Faerunu spotykał się z szeroką gamą reakcji: od niekrytej ksenofobii po żywe zainteresowanie przybyszem z dalekiego kontynentu. Tutaj nie miał co liczyć na szerokie horyzonty mieszkańców. Do tej pożałowania godnej nory, noszącej miano Oweston zawitał po drodze. Każdy wie, że najwięcej dzieję w Athkatli, stolicy tego dominium. Ale że do miasta daleko, bodaj dwieście mil, Simon zmierzył ku Oweston. Odpocząć można, a i może coś do roboty jeszcze przed stolicą się znajdzie…
Jasne, najprędzej to polegającą na zbieraniu rzepy. Ta mała wiocha skupiała się tylko na rolnictwie i pomniejszym handlu. Nie było tu żadnych stworów do ubicia, bandy złodziei terroryzującej okolicę, ani czegokolwiek, co rozbiłoby rutynę zżerającą to miejsce. Ale próbować zawsze można, a gdzie dzieje się tyle, co na targowisku właśnie?
Uwagę Simona zwrócił pewien osobnik. Był to postawny starzec z siwą brodą. Nosił prostą szatę i w sumie nie wyróżniał się z tłumu, gdyby nie fakt, że patrząc na niego doznawało się dziwnego uczucia. Coś, czego nie dało się wypowiedzieć krasnoludzkimi słowami. Latorośl rodu Arias nie wiedziała bowiem, że istotnie spogląda na czarodzieja. Amon nie obnosił się ostatnimi czasy zbyt ostentacyjnie ze swoją profesją. Nikt by tego nie robił, gdyby przepędzono go z miasta za pomocą wideł i kijów. Ciemny lud nie potrafił pojąć, że nekromancja to nie tylko czarna magia, ale skomplikowana energia o wielu odcieniach. Ale weźże człowieku tłumacz, gdy się tłuszcza rozeźli. Amon również nie był w godnej pozazdroszczenia sytuacji. Tamte dzikusy zabrały mu niemal cały dobytek, okrzykując go narzędziami Gruumsha. Brak im było nawet podstawowego pojęcia o bogach. Wystarczy otworzyć pierwszą, lepszą księgę traktującą o panteonie Faerunu, aby wyczytać, że Gruumsh to bóstwo orków, a to Nerull stanowi domenę śmierci i zła. Tak czy inaczej, nie pozostało mu nic innego jak ruszyć przed siebie, z kilkoma jedynie fantami i brakiem sensowniejszych pomysłów na przyszłość. W końcu zawitał tutaj i wynajął na jakiś czas pokój w karczmie ,,Wesoły Rudzielec”. Tutejszy lud oczywiście wiedział, że para się magią, ale w to nie wnikał. Tu było spokojniej, zaś na razie Amon nikomu nie wchodził w drogę, więc i jego zostawiono w spokoju.
A że pogoda dopisywała i słonko przyjemnie grzało, wyszedł dziś rozprostować stare kości. Jeśli o aurę chodzi właśnie, to w Amn nie można było tego roku narzekać. Większość dni była słoneczna i bezchmurna, ale nie upalna. On sam, od kiedy zdobył mroczną tajemnicę magii, stracił na dawnej poczciwości i spokoju ducha. Mimo wszystko dobrze było czasem wyjść do ludzi, zamiast więzić się w czterech ścianach. Gdy tak kroczył między namiotami i straganami, nagle jego dodatkowy, magiczny zmysł odezwał się alarmem. Coś szarpnęło u pasa. Szybko odwrócił się, pragnąć złapać złodziejaszka. Spojrzał w dół i jego wzrok spoczął na pobrużdżonej twarzy krasnoluda, z której wyrastała tak charakterystyczna dla tej rasy, ciemna broda. Nie był dość szybki, aby stwierdzić czy na pewno był złodziejem, jednak w tym momencie to właśnie on stał najbliżej. Simon odwzajemnił spojrzenie, po czym…

fffto.jpg
Komnata Sfer była miejscem niezwykłym. Cała świątynia Korda w Oweston stanowiła najokazalszy budynek w wiosce, ale właśnie to pomieszczenie katalizowało całe piękno świętego przybytku. Po bazaltowych ścianach pięły się drobne, zieloniutkie pnącza, spod których miejscami eksponowały się wyciosane podobizny zmarłych kapłanów. Na sklepieniu rozrysowano ogromny znak Korda: czerwone koło z buławami i przecinającymi się liniami. W powietrzu Komnaty Sfer unosiła się ponadto lekka mgiełka, materialny wyraz skupionej tutaj magii. Opadała ona na właściwy obiekt tego miejsca: kilka lewitujących kul, które orbitowały wokół siebie nad zaklętym kręgiem, krzeszącym jasne iskry. Jako jeden z kapłanów świątyni, Gwinn miał obowiązek przychodzić tu przynajmniej raz dziennie i sprawdzać czy wszystko jest w porządku. Kule zawierały w sobie cząstkę mocy z innych wymiarów, czyli światów astralnych i domen spoza znanej zwykłym śmiertelnikom rzeczywistości. Jeśli harmonia energii w którymś zostałaby zaburzona, wtedy jedna z brył miała zmienić dotychczasowy, idealnie zbalansowany tor. Mogło dziwić, że taki twór ma za swoją siedzibę świątynię w podrzędnej wiosce. Prawda była taka, że mało kto wiedział o nim, gdyż nie wpuszczano do Komnaty Sfer świeckich osób. Tym samym istnienie urządzenia pozostawało w tajemnicy, a potencjalny wichrzyciel szukałby go właśnie w większym mieście niż tu.
Wszystko w porządku. Idealna harmonia. Właściwie Gwint nigdy nie spotkał się anomalią w ruchach kul. Oprócz niego zarządzali tu na równych prawach elf Tâldhiien oraz gnom Zook. Ten pierwszy, bardzo sędziwy już mężczyzna, twierdził że kiedyś istotnie doszło do poważniejszych wahań. Zook był tutaj najkrócej, więc jego o zdanie nawet nie pytał.
Sam Gwinn łatwo zdobył tę posadę. Był oficjalnym reprezentantem Korda, więc każda świątynia tego boga miała obowiązek go zatrudnić. Z sobie znanych powodów wybrał zaciszne Oweston, gdzie ludzi byli prości, ale poczciwi. Jego przyjaciel, Zoltan także tutaj się osiedlił, czasem nawet wpadał na towarzyszką pogawędkę o starych czasach. Gwinn nie miał tutaj przesadnie wiele do roboty: zajmował się samym budynkiem oraz przeprowadzał nabożeństwa. Pozostali dwaj kapłani okazali się być dobrymi kompanami. Tâldhiien co prawda traktował sprawy wiary aż fanatycznie, ale w gruncie rzeczy miał głowę na karku (w końcu był elfem). Mały Zook miał raczej gburowatą manierę, ale w stosunku do mieszkańców miasta, nie Gwinna. Uważał ich za prostaków, na których szkoda strzępić języka podczas kazań. Dlaczego więc nie wyruszył do większego miasta pozostawało tajemnicą.
Gwinn przeszedł do prezbiterium. Stał tutaj kamienny ołtarz wyrastający ze ściany, na której powieszono małą maskę Korda, przedstawiającego pooranego bliznami człowieka z burzą włosów na głowie. Obok stały szafki z szatami i wodą święconą. Przez półotwarte drzwi, prowadzące do głównej części świątyni, kapłan ujrzał zbierających się ludzi i kilku półorków. No tak, dziś była jego kolej na mszę. Nagle, za plecami Gwinna wyrósł podłużny cień. Tâldhiien jak zwykle stąpał tak cicho, że zauważało się go, dopiero gdy on sam tego chciał. Nosił na sobie zwykły, jasny strój z falbanami. Nie musiał się stroić, skoro to dziś Gwint wychodził do ludzi. Elf spojrzał lazurowymi oczyma spod jasnej grzywy.
- Gotowy? Zanim pójdziesz do nich, mam do ciebie jedną sprawę. Ostatnio nasi wierni popadają w marazm. Zapewne to zauważyłeś. Nie przychodzi tu tłum osób, a ci którzy już zechcą nam poświęcić parę minut… – prychnął sarkastycznie - …siedzą w ławach jak cielęta. Kord to bóg siły, mocy, wreszcie siły sprawczej. Trzeba nimi potrząsnąć, to nasz obowiązek przypominać im o majestacie tej wiary. Rozumiesz?
Zabrał jedną, świeżą szatę, po czym ruszył załatwiać własne sprawy.

49469413.jpg
Facet go wkurzał. Jasne, nie wyglądał na takiego, który musi zaciskać pasa, więc dobrze mu zapłaci. Ale ten jego tupet mógłby wyprowadzić z równowagi nawet świętego. Dość, że wyglądał co najmniej nie uroczo. Z pretensjonalnego, kolorowego kontusza wyrastała nabita sylwetka łysawego człowieczka o świńskich oczkach. Na głowie nosił przekrzywiony kapelusz z piórkiem. Nie jednak Sharianowi było go oceniać. Wystarczy, że na serdelkowatych palcach ujrzał rząd równo wyrżniętych sygnetów oraz pierścieni z agatem. Grubas nie raczył się nawet przedstawić, tylko rzucił mu, pogryzając kurczęce udko:
- Te, panie leśnik. Płacę piętnaście sztuk złota. Przeprowadź mnie przez ten las, co o tam się rysuje. Dophawdy, dzikusie nie zastanawiaj się tyle. To jak będzie?
Dureń bo dureń, ale na życie trzeba jakoś zarabiać. Obydwaj spotkali się w obozie handlarzy, jakie rozstawiano co kilkadziesiąt mil i gdzie każdy mógł zatrzymać się, odpocząć czy zapytać o drogę. Już za godzinę, kroczyli w kierunku starego boru.
Może facet nie był kompletnym ignorantem, że zapytał go o pomoc. Lasy Amnu nie były bezpieczne. Mniejsza o stada koboldów czy dzikich zwierząt. Tutejsze puszcze mogły przyprawić swym widokiem o zachwyt: rosły tu potężne, wspinające się pod niebo dęby, liczne gatunki kwiatów czy krzewy przyozdobione feerią barw, rosnących na nich jeżyn. Jednakże miejsce to nie zachowałoby swego uroku, gdyby nie pewne istoty. Przyczajone gdzieś w cieniu, na granicy widzialności, ale zawsze obecne i czujne. Strażnicy i czciciele przyrody. Także mordercy, jeśli trzeba. Elfy. Rasa ta kochała naturę, a kończył marnie ten, kto stawał na drodze tej miłości. Największe skupiska elfów znajdowały się w druidzkich osiedlach, głęboko w lasach, gdzie trudno było trafić nie obeznanemu w terenie wędrowcowi. Jednakże strażnicy żyli wszędzie, rozproszeni po całym obszarze gaju. Odległości dzielące ich skupiska wcale im nie przeszkadzały. Jeśli było trzeba, potrafiły porozumiewać się, niosąc swój szept wraz z podmuchem wiatru.
A teraz właśnie szedł zarośniętą ścieżką po ziemiach elfów. Wraz z kupcem. Sam posiadał elfickie korzenie i parę razy spotkał mieszkańców tego lasu. Traktowali go z chłodną rezerwą, co w stosunkach z elfami oznaczało całkiem nieźle. Gorzej z tym wrzodem. Całą drogę narzekał i puszczał głośno wiatry.. I za nic miał ostrzeżenia, aby zachowywać się taktownie. Śmiecił, łamał gałęzie, zrywał z ziemi co żywnie mu się podobało.
- Co ty znowu bredzisz? Zachowujesz się jakbyś dopiero odczepił się od maminej spódnicy. Zatrudniłem cię, bo obawiam się tu realnego zagrożenia, a nie żebyś mi prawił morały o naturze – zadeklarował podczas jednego z postojów, opróżniając pęcherz do strumyka.
Idiota. Pal sześć jeśli zginie, sam się o to prosi. Ale naraża także jego, a to już niedobrze. Z resztą nawet jeśli przeżyje, nie odbierze nagrody. Z tego, co udało mu się już dowiedzieć, mężczyzna wracał z jakiejś delegacji. Swoje towary i pieniądze ma ulokowane w mieście po drugiej stronie lasu.
Wreszcie handlarz zaczął zbierać swoje toboły. Nagle jego uwagę przykuło coś na poziomie ziemi. Sharian spojrzał w tym kierunku i zanim zdążył zaprotestować, grubas już zrywał przepiękny, jasnożółty kwiat. Ulokował go sobie za płatkiem ucha poruszając wydatnym brzuchem wesoło zaskomlał:
- Mojaaa miłaaa, mam ci ja kwiatów pełen kooosz!
Tego brakowało, żeby zabrało mu się na poetyckie uniesienia. Półelf pokręcił z zażenowaniem głową i nagle poczuł jak krew ścina mu się w żyłach. W koronach najbliższych drzew dostrzegł ruch. Wytężył wzrok, ale nie potrafił ocenić co się tam ukrywa. Uszu Nelnueve doszedł natomiast charakterystyczny ton naciąganej cięciwy. Minęło kilka sekund i nikt nie zaatakował, ale sytuacja była jasna. Zostali zauważeni. Tymczasem towarzysz tropiciela zakończył żenujący pląs z wetkniętym za ucho kwiatem. Nawet nie zauważył, co zaszło. Zaśmiał się głupio i skinął na Shariana.
- No… idziem. Ruszaj się.
 

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
Sharian miał już dość grubasa. Podróżował z nim krótko, ale to wystarczyło żeby odechciało mu się czegokolwiek... no może oprócz wypatroszenia tego wariata. Sam Nelnueve nie był fanatykiem przyrody. Doceniał ją, lecz mimo wszystko traktował bardziej jako coś "użytkowego" niż świętość. Natomiast jego elfi bracia (o ile to dobre słowo) mieli większe oczekiwania co do tego jak można a jak nie można zachowywać się w lesie. Sharian nie podzielał tych poglądów, ale uznawał stary zwyczaj zgodnie, z którym to gospodarz ustala warunki na swoim terenie. Dlatego też zawsze uważał na to co robi w tych stronach. Starał się nie wchodzić w drogę elfom i nie denerwować ich przesadnie bo i po co? Nikt mu za to nie płacił. Natomiast handlarz płacił za mało żeby Nelnueve miał jakiś cel w zadzieraniu ze strażnikami tego lasu.
-Zawrzyj pysk świnio... - Sharian był już poddenerwowany a komentarze pod jego adresem były kroplą, która przelała szalę goryczy - Elfy to nie żaden mit idioto a realne zagrożenie. Nie spodobasz się im i obaj będziemy ich mieć na karku. Ja sobie poradzę a ty co? Myślisz, że im uciekniesz?

Ruch na drzewie zaniepokoił go, ale nie był zaskoczeniem. Pierwszym co przyszło mu do głowy było właśnie to, że zostali zauważeni przez któregoś ze strażników. W końcu chyba tylko Elf mógł tak dobrze się kamuflować. Problem był taki, że dźwięk, który usłyszał oznaczał, że ktoś się na nich gotował bo przecież raz naciągniętą cięciwę kiedyś trzeba puścić. Chyba że było to ostrzeżenie, które Sharian miał odczytać jako sygnał by uspokoić handlarza. Podszedł jeszcze raz do "świni" i złapał go za ramię:
-Od tej pory masz być grzeczny i potulny. Masz się zachowywać w tym lesie bo jak nie to sam cie wypatroszę. I tak. To jest groźba i to jedna z tych, realnych. Rozumiesz?

Popchnął go i przyłożył kopa w cztery litery "na rozpęd". Spojrzał jeszcze raz w stronę bujnych drzew i poprawił maskę na swej twarzy. Po chwili odwrócił wzrok w stronę handlarza i ruszył by w końcu wydostać się z tego miejsca.

< KP >
sharian.png

Sharian Nelnueve
Półelficki tropiciel

1 poziom - 0/100 dośw.
10/10 punktów Wytrzymałości


Atrybuty: Sł 12 | Zr 15 | Bd 13 | Int 12 | Mdr 13 | Chr 10
Umiejętności: Bystry umysł (Mdr), Przeprawa (Zr).
Biegłości: średni pancerz, włócznie, broń strzelecka.

lekkalanca.png
Lanca swobodna w użyciu, posiada elastyczne drzewce [1k8 obrażeń; włócznie; dwuręczna; 15 zł]
strojmysliwego.png
Strój myśliwego własnoręcznie wykonany strój dobrze służy kamuflażowi w dziczy [3 KP; średni pancerz, 15 zł]

dziczyzna5s.png
Dziczyzna [5 s]
wodak.png
Woda [5 s]
lina.png
Lina 2m [1 zł]
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce

zloto.png
Złoto 3

Zaklęcia 0-poziomowe: dostępne od 4 poziomu



 

bati999

Macierz Diagonalna
Dołączył
13 Październik 2008
Posty
2 211
Punkty reakcji
18
Wiek
26
Miasto
Tarnobrzeg
- Rozumiem, nie musisz się o to martwić. - Uśmiechnął się, stojąc w świetle przedzierającym się przez okno. Ramieniem zaczął sięgać ku szacie. - Postaram się ich poruszyć, ciężkie czasy nastały, mój drogi Tâldhiienie, ludzie tracą wiarę. Nasza w tym głowa, aby uwierzyli... -
Biały założył na siebie szatę, poprawił włosy, wyciągnął na wierzch medalion. Sala była już zapełniona ludźmi(No, jeżeli paręnaście wolnych ławek można nazwać zapełnionymi...), więc Gwinn wyszedł z komnatki, i stanął przy ołtarzu.
Lud powstał, Gwinn odprawił pierwsze obowiązki, modlitwa, rozłożenie kielicha, podniesienie miecza, symbolu Korda, na jego cześć, aż wreszcie - kazanie. Mógł przejść do tego, co miał zrobić.
- Ludu Korda... Czyście widzieli przed chwilą ten miecz? Mocni w wierze, zapewne wiecie co on oznacza. Kord, bóg nasz, jest symbolem siły i chwały. Od zarania dziejów, walczące ludy czciły Korda, pomagał im w bitwach, oddawali mu cześć. Czy to samo możemy powiedzieć dzisiaj? Czy ta świątynia, jest wypełniona tą chwałą i czcią? - W echu dało się usłyszeć ciche pomruki wiernych. - Jak sami widzicie, przybywają nowe religie, nowe bóstwa. Jednak czy jest ktoś silniejszy niż NASZ Kord? Czy da się coś zrobić bez niego? Nawet nie wiemy, kiedy on stoi obok nas i kieruje naszymi decyzjami. Ten zbłąkany lud, poza murami tej świątyni to zazwyczaj przepełnione żądzą zła i mroku potwory, czekające tylko na chwilę spełnienia i radości. Wierni Kordowi są szczęśliwi zawsze! Niezależnie od chwili! To Kord pomógł właśnie nam ukształtować ten świat, kraj, czy nawet to miasto! To z jego pieśnią szliśmy na ustach do boju, zaskakując wrogów cudownymi posunięciami! Wierzcie w naszego boga! Nie bądźcie obojętni! Nie bądźcie jak ci, których dzisiaj nie ma! Bo to są właśnie ci, którzy zbłądzili, a tylko my możemy ich zmienić. Nic nie stoi wam na przeszkodzie, abyście zmieniali innych i abyśmy razem mogli się cieszyć chwałą Korda, tutaj, w tej świątyni! Niech oni poczują, co to moc! A wy im w tym pomóżcie... - Zakończył przemówienie, widząc wyraźne zaciekawienie na twarzach wiernych. Smętne miny i zimne zachowanie, przerodziły się w emocje. Osiągnął cel, nakłonił wiernych. Odmówił jeszcze kilka modlitw, aż w końcu zakończył nabożeństwo. Udał się do salki obok i zdjął szatę.
Zapewne niedaleko stał Tâldhiien, więc Gwinn postąpił do niego kilkoma krokami.
- I jak? Co myślisz, będzie ich więcej...? -

< KP >
gwinn.png

Gwinn ,,Białowłosy" Ostrit
Ludzki kapłan Korda

1 poziom - 0/100 dośw.
10/10 punktów Wytrzymałości


Atrybuty: Sł 13 | Zr 11 | Bd 9 | Int 11 | Mdr 15 | Chr 11
Umiejętności: Legendy Elfów (Mdr), Teren (Zr).
Biegłości: średni pancerz, średnie miecze.

mieczsredni1k6.png
Średni miecz prosto kuty miecz, skuteczny w wielu stylach walki [1k6 obrażeń; średni miecz; 10 zł]
zbrojaswiatynna.png
Zbroja świątynna dobre wykonanie i zdobienia to znak, że noszący ją reprezentuje świątynię [4 KP; średni pancerz; 30 zł]

jedzenieg.png
Racja pożywienia [5 s]
wodak.png
Woda [5 s]
naszyjnikkorda.png
Naszyjnik z symbolem boga Korda [5 zł]
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce

zloto.png
Złoto 12

Zaklęcia domenowe: Błogosławieństwo – wszyscy sojusznicy otrzymują +1 do ataku i +1 do rzutów obronnych na strach
Zaklęcia 0-poziomowe: Leczenie drobnych ran – leczy punkt obrażeń Odporność – cel otrzymuje +1 do rzutów obronnych Zadawanie drobnych ran – 1 punkt obrażeń na dotyk
Zaklęcia 1-poziomowe: Magiczna broń – broń otrzymuje +1 Zadawanie lekkich ran – 1k8+1 obrażeń na poziom (maksymalnie +5)



 

SimonStorm

Nowicjusz
Dołączył
24 Luty 2010
Posty
72
Punkty reakcji
1
Miasto
Częstochowa
Simon i nieznajomy wpatrywali się w siebie przez dłuższą chwilę. I choć krasnolud widział w nim jedynie niegroźnego staruszka, coś podpowiadało mu, że powinien mieć się na baczności, czuł bowiem, że człowiek ten niejedno w życiu przeszedł, a jego niewinna aparycja może być tylko złudzeniem, zwykłym pozorem. Chwilę później Simon truchtał już przez zatłoczony rynek chcąc złapać złodziejaszka. Nie pomagały mu w tym krótkie nogi i barczyste ciało, biegł wolno, ciężko dysząc. Nie spoglądał za siebie, nie wiedział więc, czy nieznajomy ruszył za nim. Krasnolud, dotarłszy w jedną z bocznych uliczek, rozglądał się wokół siebie, szukając zbiegłego złodzieja. Nie chcąc zaniechiwać pościgu, udał się do najbliższej karczmy, licząc, że odnajdzie tam swój cel. Oberża jednak nie okazała się być dobrym wyborem. Tłum ludzi, kolorowa mieszanina kupców, najemników, a także zwykłych pijaczków skutecznie utrudniała mu poszukiwania. Usiadł przy ostatnim wolnym stoliku, znajdującym się w rogu i rozejrzał się po pomieszczeniu. Przybytek był dość stary, kamienne ściany sugerowały, że to ludzka robota, wielce niedoskonała w porównaniu z rozwiniętymi umiejętnościami budownictwa wśród krasnoludów. Kwadratowa karczma była oświetlona jedynie przez chwiejący się pod sufitem kaganek opalany zwierzęcym tłuszczem. Za solidną, drewnianą ladą stał karczmarz, chudy i drobny. Jego przydługawy nos i wystające kości policzkowa sprawiały, że Simonowi przypominał on szczura. Na rozchwianych, okrągłych stolikach dominowały brudne, zakurzone kufle piwa i rozrzucone, zmęczone życiem talie kart, które to były podmiotem różnego rodzaju zakładów i konkurencji. Często rozgrywki prowadziły do sporów i konfliktów, nierzadko kończąc się bójkami. - Konietss, ddo diabua! McMuufffiin to oszhuust! - zakrzyknął podpity mężczyzna, wskazując jednego z graczy swoim długim, brudnym paluchem. - Ja? Oszust? - zaczął drugi mężczyzna - Zaraz spotkasz się z moją pięścią to inaczej pogadamy! Gdy zaczęli się bić, nikt nie zwrócił na to uwagi. Sam Simon wolał nie mieszać się w takie rzeczy. Oprócz niego tylko zakapturzony człowiek w rogu przyglądał się całemu zajściu. Początkowo krasnolud uznał go za złodziejaszka z rynku, zmienił jednak zdanie zobaczywszy jego poprzecinaną bruzdami twarz. Usiadł koło niego, nachylił się i szepnął: - Szukam informacji na temat pewnego kieszonkowca...

< KP >
simonp.png

Simon z rodu Arias
Krasnoludzki wojownik

1 poziom - 0/100 dośw.
10/10 punktów Wytrzymałości


Atrybuty: Sł 13 | Zr 10 | Bd 14 | Int 8 | Mdr 4 | Chr 10
Umiejętności: Kamienna skóra (Bd), Potężne uderzenie (Sł).
Biegłości: średni pancerz, ciężki pancerz, broń obuchowa, topory.

palka.png
Pałka wykonana z mocnego drewna broń dobrze służy ogłuszaniu [1k6 obrażeń; broń obuchowa; 5 zł]
zbrojaskorzana.png
Zbroja skórzana pancerz zawiera w sobie wiele warstw futer [3 KP; średni pancerz; 13 zł]
srednipuklerz.png
Średni puklerz wysłużony, ale nadal wytrzymału puklerz nosi ślady wgnieceń [1 KP; średni pancerz; 10 zł]

jedzenieg.png
Racja pożywienia [5 s]
wodak.png
Woda [5 s]
pochodnia.png
Pochodnia [1 zł]
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce

zloto.png
Złoto 5


 

wiertarkazudarem

Nowicjusz
Dołączył
29 Styczeń 2011
Posty
58
Punkty reakcji
0
"Krasnolud? Tutaj". To była pierwsza myśl, która zaświtała w skołatanej głowie Amona. Czego krasnolud może szukać w takim miejscu? Daleko od ojczyzny i na pewno tak samo daleko od dobrej pracy. Dopiero po chwili przypomniał sobie czemu w ogóle się odwrócił. Szybko sięgnął do pasa i sprawdził, jakich szkód dokonał złodziej, kimkolwiek on był. Brakowało 2 złotych monet. I może w dawnych czasach nie przejąłby się tak nikłą stratą lecz teraz patrząc na pozostałe mu oszczędności wiedział, że jeżeli tak dalej pójdzie za noc lub dwie wyląduje śpiąc w jakiejś stodole. Przez chwilę wspominał ostatnią z takich nocy. Wzdrygnął się jakby ktoś przeszedł po jego grobie i już po chwili podążał za umykającym w tłumie krasnoludem. Czy był złodziejem, czy nim nie był nie miało większego znaczenia. Musiał coś zrobić, cokolwiek, żeby nie myśleć nie tylko o zbliżającym się nieuchronnie głodzie ale również o swojej nieuwadze. "Wciąż za bardzo wierzę ludziom pomyślał.
Sylwetka krasnoluda, chodź niska, wyróżniała się na tle gawiedzi. Co chwilę znikała, a gdy wydawało się, że już jej nie ujrzy, nagle wyłaniała się w zupełnie innym miejscu niż się spodziewał. Przyspieszył kroku. Czuł zmęczenie w nogach, dopiero co przybył do miasta a już musiał gdzieś iść. To nie było na jego wiek. Pod szatą czuł spływające krople potu. Poważnie zaczął rozważać możliwość poddania się, gdy zobaczył jak goniony przez niego krasnolud skręca do miejscowej karczmy
Cóż, z moim tempem pewnie nawet nie zauważył, że go gonię pomyślał pchając stare drewniane drzwi.
Wystrój karczmy nie odbiegał za bardzo od tego, co można było znaleźć w każdym miasteczku. Tak jakby każdy z budowniczych korzystał ze wspólnego planu przekazywanego z pokolenia na pokolenie. Przez chwilę obserwował ludzi pijących, śpiewających, grających w karty. Jak najdelikatniej przestąpił człowieka, którego twarz zalana była krwią
- Iiiia oshukuje? Oshuuukuje? - usłyszał Amon. Dostrzegł również, że mężczyźnie brakuje paru zębów.
W kącie dostrzegł poszukiwanego przez siebie krasnoluda. Stał w kącie i rozmawiał z kimś, kogo twarz skryta była pod kapturem. Trudno jest ufać osobie, która chowa przed światem swoją twarz. Podszedł powoli do nich, nie dbając o to, czy go zauważą czy nie. Miał przeczucie, że cały wyścig przez miasto opłaci mu się bardziej nawet, niż odzyskane złoto
- Przepraszam - powiedział dotykając ramienia krasnoluda.

< KP >
arone.png

Amon Klaat
Ludzki czarodziej-nekromanta

1 poziom - 0/100 dośw.
10/10 punktów Wytrzymałości


Atrybuty: Sł 7 | Zr 10 | Bd 7 | Int 16 | Mdr 16 | Chr 16
Umiejętności: Przyjaciel królów (Chr), Skryba (Int).
Biegłości: różdżki, laski, szaty.

laska1k44zl.png
Laska finezyjnie wyrzeźbiony fragment drewna [1k4 obrażeń; laska; 3 zł]
szata1kp5zl.png
Spłowiała szata materiał jest obszarpany, jednak strój nadal może być używalny [1 KP; szata; 5 zł]

jedzenieg.png
Racja pożywienia [5 s]
wodak.png
Woda [5 s]
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce

zloto.png
Złoto 0

Zaklęcia 0-poziomowe: Kuglarstwo - czyni drobne sztuczki jak zapalenie knota świecy Przeszkodzenie nieumarłemu - zdaje 1k6 obrażeń nieumarłemu Wykrycie magii - sonduje obecność aktywnych czarów w pobliżu
Zaklęcia 1-poziomowe: Oziębły dotyk - 1 dotyk/poziom zadaje 1k6 obrażeń i zmniejsza ewentualnie o 1 Siłę Powodowanie strachu - przerażony cel ucieka przed czarodziejem



 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Nim Amon zareagował, krasnolud obrócił się, po czym pędem ruszył w tłum. Jasne, podobni jemu lubią złoto, ale czarodziej pierwszy raz widział, któregoś z nich w podobnej sytuacji. Zazwyczaj krępi brodacze cechowali się praworządnością, z drugiej strony bywały również wyjątki i może ten osobnik do nich należał.
Tymczasem Simon pędził przed siebie, odganiając na boki co bardziej leniwych przechodniów. W pewnym momencie wpadł między jakąś, targującą się dwójkę, zostając tym samym powitanym kaskadą żywego dialogu.
- Dam siedem!
- Chcesz mnie z torbami puścić? Serca nie masz. Sześć i pół, mówię to z krwawiącym sercem!
- Siedem, ty sknero!
Dalszej części pertraktacji Simon już nie słyszał. Kilka razy skręcił w uliczki, gdzie jak mu się zdawało, widział złodzieja. W końcu jednak musiał się poddać. Zupełnie jakby mały rozpłynął się w powietrzu. Był naprawdę dobry. Wojownik, kierowany ciekawością, lub też swoistym kodeksem, postanowił sobie, że nie zaprzestanie poszukiwań. Przynajmniej coś się działo, to ożywiło go, zmotywowało.
Wybór kolejnej lokacji był łatwy. ,,Wesoły Rudzielec" stanowił jedyną oberżę w wiosce i to tutaj, jak w każdej karczmie, można było spotkać wiele przeróżnych osobowości. Tam też Simon ruszył, nie zostając zaskoczonym widokiem i atmosferą wnętrza, gdyż było tam dokładnie jak się spodziewał. Kiedy wszedł do zadymionego pomieszczenia, poczuł na sobie ciężkie spojrzenia bywalców ,,Rudzielca". Liczne pary podkrążonych oczu przez chwilę taksowały go dokładnie. W końcu jednak większość ich właścicieli znów skupiła się na rozwodnionym, bursztynowym trunku. Simon pewnym krokiem minął zespół przygrywający klientom coś, co w najlepszym przypadku można było określić jako muzyczną interpretację rozdzierania kota na czworo. Miało to też swoje dobre strony. Prawdopodobnie nikt nie słyszał, jak krasnolud usiadł przy ponurym jegomościu w ciemnym alkierzu. Jako jeden z nielicznych, mężczyzna w ciemnym kapturze, siedział sam. Wyłaniająca się z mroku twarz była niespokojna, poorana siecią nieprzyjemnych dla oka bruzd.
- Szukam informacji na temat pewnego kieszonkowca... - zaczął bez pardonu Simon.
Nieznajomy przez przeraźliwie długą chwilę przyglądał się krasnoludowi. Nie wyglądał na osobę, z którą można prowadzić lekkie, towarzyskie pogawędki.
- A dlaczego miałbym ci cokolwiek mówić, pokurczu? - odrzekł tylko, spluwając jednocześnie na podłogę.
Krasnolud dopiero teraz zauważył, że zakapturzony ma ochronę, co implikowało, że ich krótka rozmowa była jednak podsłuchiwana. Dwóch półorków w zapoconych kurtach zaczęło wstawać znad podrapanego stolika przed alkierzem. Nie okazywali jawnej agresji, bardziej coś w stylu: ,,ty mieć pięć sekund, co by ty stąd wyjść".
W tym momencie do karczmy wszedł ktoś jeszcze. Był to nikt inny jak, obrabowany czarodziej. Jego twarz nie wykazywała żadnych emocji. Stary przez chwilę mrużył oczy w półmroku, a gdy wreszcie zlokalizował krasnoluda, udał się w jego kierunku. Nie zwracał specjalnej uwagi na pijackie krzyki oraz wyzwiska pod adresem ,,babochłopa noszącego sukienkę". Gdyby chciał, mógłby spopielić adresatów tych inwektyw, ale nie to stanowiło sedno sprawy. Teraz ważne były pieniądze i ten podejrzany krasnolud.
Simon poczuł dreszcz na ramieniu. Zupełnie jakby słabe wyładowanie elektryczne spłynęło na tą część jego ciała. Odwrócił się i ponownie ujrzał starego człowieka. Tamten (przynajmniej na razie) nie wściekał się, twarz miał spokojną. Mimo tego wyglądał co najmniej ponuro. Mężczyzna skryty pod kapturem również łypnął na przybyłego, podobnie półorkowie.

Gwinnowi poszło całkiem nieźle. Po odprawieniu typowych ceremoniałów, przyszedł czas na kazanie. Włożył w nie sporo serca, bo faktyczni czuł, że ostatnio wiara gminu słabnie. Dlatego pozwolił sobie parę razy podnieść głos czy zakrzyczeć. Nie jednak, aby ganić czy poniżać lud siedzący w ławach, ale w celu podniesienia morale. Podczas przemówienia, odnosił się do emocji. Gdy jego ton stawał się surowy, widział jak siedzący w najbliższych ławach kulą się. Kiedy przypominał o samym Kordzie, paru mężczyzn wyprostowało dumnie plecy. Na koniec jedna z kobiet uroniła łzę, wzruszona gorejącą od kapłana wiarą. Nie było to wielkie osiągnięcie, ani perora, która by diametralnie zmieniła podejście do Korda, ale jakieś ziarno zostało już zasiane (+20 doświadczenia).
Kiedy Gwinn wrócił do zakrystii, Tâldhiien już na niego czekał. Popijał czerwoną herbatę. Była to jedyna używka, na jaką sobie pozwalał. Obok stała druga, porcelanowa filiżanka, przygotowana dla Ostrita.
- Nieźle. Wyrabiasz się, przyjacielu. Nigdy nie za wiele wzniosłych słów, gdy światło wiary słabnie – elf pociągnął spory łyk, co oznaczało, że przygotowuje się do zmiany tematu - Posłuchaj mnie. Właśnie odebrałem wieści ze stolicy. Potrzebują mnie, bo znów rozpleniła się jakaś zaraza. Co prawda nie taka, jak parę lat temu w Neverwinter. Nadal jednakże jest tam duże zapotrzebowanie na kapłanów, aby zastąpić tych, którzy odeszli do Korda. Nie wiem kiedy wrócę, lecz prawdopodobnie zabawię w Athkatli dłużej. Wyruszam jutro.
Przez chwilę panowała niezręczna cisza. Rzadko kiedy elf pozwalał sobie na takie pauzy. Zawsze przemawiał rzeczowo i konkretnie, bez najmniejszego zająknięcia się. W tym momencie walczył z myślami jak rzadko.
- Zook jest jeszcze młody i mało doświadczony – podjął znowu, wspominając trzeciego z kapłanów we wsi - Tobie przyjdzie zająć się większością obowiązków w świątyni. To wielka odpowiedzialność, szczególnie ze względu na Komnatę Sfer. Wiem, że dasz radę - zimny uśmiech wykwitł na ustach Tâldhiiena - Możemy się nie spotkać jeszcze przez wiele lat, dlatego chciałbym cię o coś zapytać. Mówiłeś swego czasu, że pochodzisz z małej wioski, mianowicie podobnego zacisza, jak to. Bądźmy ze sobą szczerzy. Jakieś wydarzenie w twojej małej ojczyźnie cię odmieniło. Nie chodzi nawet o białe włosy, nienaturalne dla ludzi w twoim wieku, ale iskrę bożą, którą zacząłeś w sobie nosić. Po prostu zawsze byłem tego ciekaw, a jakoś nie było sposobności o tym porozmawiać.

Ostentacyjne zachowanie Shariana musiało w pewnym stopniu udobruchać łowców, gdyż żaden strzał nie nastąpił. Sam kupiec wybuchł gniewem. Jego obrzmiała, przyozdobiona trzema podbródka twarz, stała się purpurowa.
- Jak się śmiesz! Nikt nie będzie się do mnie zwracać takim tonem! Ty kmiocie, ty prostaku! Jeszcze jeden taki numer, a nici z naszej umowy!
Nagle urwał, gdyż wreszcie zdał sobie sprawę, że nie są sami. Jak lekkie pióra pięknego ptaka, z trzech spłynęli elfowie w zielonych płaszczach. Włosy każdego z tego trio były ciemnoszare, swobodnie unoszące się na lekkim zefirze. Przepięknie wykonane łuki, wyciosane w ciemnej olsze nadal trzymane były w pogotowiu. Przywódca, odznaczający się symbolem haftowanego liścia na połach swej szaty, wykonał parę kroków do przodu. Sharian zauważył, że nie pozostawił żadnych odcisków na ściółce.
- Kim jesteście i czemu niepokoicie duchy tego miejsca? Ty, półelfie powinieneś zdawać sobie sprawę z tego, jaki majestat przedstawia sobą naturą, którą twój towarzysz stara się psuć i plugawić na każdym kroku. Odpowiadaj, jako że widzę, iż jesteś tu przewodnikiem.
Przerażony teraz kupiec zaczął nerwowo przebierać palcami, próbując wybełkotać jakiekolwiek, składne zdanie. Leśny strażnik nie zaszczycił go nawet spojrzeniem.
- Milcz człowieku, bo nie rozmawiasz z równym sobie. A teraz ty, mów – ponownie zwrócił się do Shariana.
 

bati999

Macierz Diagonalna
Dołączył
13 Październik 2008
Posty
2 211
Punkty reakcji
18
Wiek
26
Miasto
Tarnobrzeg
Gwinn zadumał się. Dotychczasowy dialog, niby spokojny, przerodził się w dość trudny temat. O zajściu podczas pełni Białowłosy nie tłumaczył nikomu, nawet nie chciał tego robić. Było to dla niego zbyt wrażliwe. Sam nie znał również wielu odpowiedzi, a to co znał mało wyjaśniało.
- Przyjacielu... - Rzekł cicho do elfa. - Wiedz proszę, że jesteś pierwszym, komu o tym mówię. - Zatrzymał głos i usiadł naprzeciw kapłana. Pociągnął łyk herbaty. - Była noc. Przy okazji księżyc świecił w pełni. Nie mogłem zasnąć, wyszedłem więc na podwórze. W powietrzu unosiła się woń spalenizny, jakby w całej wiosce paliły się ostre zioła. Szedłem bliżej, za zapachem. To, co zobaczyłem za murem było straszne. Elfy i miejscowi tańczyli w jakiś nieznanych mi rytmach, śpiewając w dziwnym języku. Coś mnie sparaliżowało, podszedłem bliżej. Potem druid, który odmawiał te "sekretne" inkantacje, wrzucił kolejne z ziół do ogniska, a wtem piorun trzasnął z nieba, roznosząc energię po całej ziemi. Jeden z kosmyków trafił również we mnie. Wtedy odleciałem w ścianę, a moje włosy urosły i zmieniły kolor. Ale jak sam się domyślasz - Napił się po raz kolejny. - Zmieniło się coś we mnie. Do tamtego momentu byłem chłopcem pełnym humoru, zapału i wyobraźni. Nawet chciałem zostać budowniczym, hehe... Ale zapaliła się we mnie iskra, przez którą nie byłem tym samym kim byłem i wstąpiłem na ścieżkę Korda. Po prostu. Nie rozmawiałem o tamtych zajściach z nikim, ale to nie oznacza, że nie zależało mi na poznaniu prawdy - bo zależało. Ale niczego się nie dowiedziałem. Jeszcze te słowa ojca: "Nie będzie nic pamiętał?" mogłyby oznaczać kilka innych zajść po moim omdleniu - czary, magia, ten piorun, albo według nich po prostu za mocno uderzyłem się w głowę. Ja jednak pamiętam wszystko. Dziwne, nieprawdaż? -
Gwinn dokończył herbatę, spojrzał w oczy elfa, jakby chciał powiedzieć "Do zobaczenia".
- Zaopiekuje się świątynią, moja już w tym głowa. Ale... Czy jest coś, o czym nie wiem? Powiedz proszę, i nie chodzi mi tutaj tylko o Komnatę Sfer... -

< KP >
gwinn.png

Gwinn ,,Białowłosy" Ostrit
Ludzki kapłan Korda

1 poziom - 20/100 dośw.
10/10 punktów Wytrzymałości


Atrybuty: Sł 13 | Zr 11 | Bd 9 | Int 11 | Mdr 15 | Chr 11
Umiejętności: Legendy Elfów (Mdr), Teren (Zr).
Biegłości: średni pancerz, średnie miecze.

mieczsredni1k6.png
Średni miecz prosto kuty miecz, skuteczny w wielu stylach walki [1k6 obrażeń; średni miecz; 10 zł]
zbrojaswiatynna.png
Zbroja świątynna dobre wykonanie i zdobienia to znak, że noszący ją reprezentuje świątynię [4 KP; średni pancerz; 30 zł]

jedzenieg.png
Racja pożywienia [5 s]
wodak.png
Woda [5 s]
naszyjnikkorda.png
Naszyjnik z symbolem boga Korda [5 zł]
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce

zloto.png
Złoto 12

Zaklęcia domenowe: Błogosławieństwo – wszyscy sojusznicy otrzymują +1 do ataku i +1 do rzutów obronnych na strach
Zaklęcia 0-poziomowe: Leczenie drobnych ran – leczy punkt obrażeń Odporność – cel otrzymuje +1 do rzutów obronnych Zadawanie drobnych ran – 1 punkt obrażeń na dotyk
Zaklęcia 1-poziomowe: Magiczna broń – broń otrzymuje +1 Zadawanie lekkich ran – 1k8+1 obrażeń na poziom (maksymalnie +5)



 

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
-Za mało mi płaci... - pomyślał, po czym bez zmieszania zabrał głos - Tak jestem przewodnikiem a właściwie to chyba pasterzem tego bydlęcia. Starałem się go uspokoić, ale jak widać nie ma on baczenia na świętość tego majestatycznego miejsca i duchów tu mieszkających. Wybaczcie mój nietakt, nazywam się Sharian Nelnueve.
Półelf skłonił się lekko pochylając głowę. Dobrze wiedział jak elfy reagują na naruszenie swych zasad i nie chciał eskalacji tego incydentu. Nelnueve starał się wygrzebać ze swej pamięci jak najwięcej tego co niegdyś czytał o obyczajach tej rasy i jej mentalności. Przypominał też sobie zachowania elfów w wiosce, w której mieszkał tak aby ukuć z tego jakąś linię obrony. Resztę rozmowy prowadził nadal spokojnym i dostojnym tonem jednocześnie używając argumentów dostosowanych do sytuacji i rozmówców.
-Ten niesforny człowiek jest w pewnym sensie pod moją opieką, aczkolwiek rozumiem wasze oburzenie jego prostackim obyciem... czy właściwie brakiem obycia... Jeśli musi ponieść jakieś konsekwencje to pozwólcie, że sam wymierzę mu karę, gdyż moje dotychczasowe starania okazały się zbyt pobłażliwe. Może dopiero bardziej bezpośrednie argumenty trafią do niego...
Sharian był w stanie "poświęcić" kupca jeśli tylko będzie w stanie wykręcić się z tarapatów. Nie stanowił on dla niego większej wartości chociaż żałował złota, które mu obiecał. Z tego ostatniego powodu nie miał zamiaru od razu dawać za wygraną. Jeśli tylko wyczuł by okazję na wyjście ich obu cało z tej sytuacji to wykorzystał ją. Słysząc, że strażnik ludzi nie ma za wiele odbił piłeczkę.
-Cóż jak sami widzicie ten człowieczek nie prezentuje sobą wiele. Jest ułomny jak wszyscy jemu podobni. Jego własna głupota jest tak głęboka, że nawet moje ostrzeżenia i razy mu zadane nie wybiły z jego głowy tych niecnych zachowań. Ludzie...

Teraz już tylko czekał na reakcję choć jeśli wyczuł, że może jeszcze chwile zagadać strażników zaczął kwieciście argumentować z wykorzystaniem wiedzy przez siebie posiadanej. Starał się zachowywać taktownie i nie nadużywać ich cierpliwości a gdyby zaszła taka konieczność, tzn. konieczność obrony siebie, zachował wzmożoną czujność by szybko móc podjąć walkę.

< KP >
sharian.png

Sharian Nelnueve
Półelficki tropiciel

1 poziom - 0/100 dośw.
10/10 punktów Wytrzymałości


Atrybuty: Sł 12 | Zr 15 | Bd 13 | Int 12 | Mdr 13 | Chr 10
Umiejętności: Bystry umysł (Mdr), Przeprawa (Zr).
Biegłości: średni pancerz, włócznie, broń strzelecka.

lekkalanca.png
Lanca swobodna w użyciu, posiada elastyczne drzewce [1k8 obrażeń; włócznie; dwuręczna; 15 zł]
strojmysliwego.png
Strój myśliwego własnoręcznie wykonany strój dobrze służy kamuflażowi w dziczy [3 KP; średni pancerz, 15 zł]

dziczyzna5s.png
Dziczyzna [5 s]
wodak.png
Woda [5 s]
lina.png
Lina 2m [1 zł]
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce

zloto.png
Złoto 3

Zaklęcia 0-poziomowe: dostępne od 4 poziomu



 

SimonStorm

Nowicjusz
Dołączył
24 Luty 2010
Posty
72
Punkty reakcji
1
Miasto
Częstochowa
Stojący w karczmie Simon nie był w zbyt dobrej sytuacji. Nie dość, że miał przed sobą dość silnych przeciwników, to jeszcze ten starzec, który najwyraźniej go gonił. Nie okazując poddenerwowania na zewnątrz, krasnolud ze spokojem pogładził solidną, drewnianą pałkę spoczywającą przy jego boku. Zaczął kalkulować - nie podejrzewał, że staruszek może być jakimkolwiek przeciwnikiem, przeszedł więc od razu do analizy swoich przeciwników. "Dwóch półorków, może nie być łatwo, choć ta rasa ma wiele słabych punktów jeżeli chodzi o bezpośrednią walkę. Zakapturzony facet nie wygląda na zbyt pełnego krzepy, może mieć jednak jakiegoś asa w rękawie. Szlag, walka to nie najlepsze rozwiązanie." Simon odwrócił się do starca i spokojnym, głębokim głosem rzekł: - Z pewnością myślisz, że jestem złodziejaszkiem z rynku, powinieneś wiedzieć jednak, że zauważywszy kradzież od razu ruszyłem, aby dorwać kieszonkowca. Dobrze by więc było, gdybyś spojrzał w ten sam sposób na tamtego tego zakapturzonego, jest z pewnością bardziej podejrzany ode mnie. Ale uważaj, pogrożenie palcem w tej sytuacji nic nie da, a po twojej aparycji nie spodziewałbym się niczego więcej. Kończąc zdanie, przyjaźnie uśmiechnął się w kierunku staruszka. Patrząc bykiem na półorków, ściągnął noszoną na plecach tarczę, co chwilę tylko rzucał okiem na drobnego człowieka, czekając na jego reakcję.

< KP >
simonp.png

Simon z rodu Arias
Krasnoludzki wojownik

1 poziom - 0/100 dośw.
10/10 punktów Wytrzymałości


Atrybuty: Sł 13 | Zr 10 | Bd 14 | Int 8 | Mdr 4 | Chr 10
Umiejętności: Kamienna skóra (Bd), Potężne uderzenie (Sł).
Biegłości: średni pancerz, ciężki pancerz, broń obuchowa, topory.

palka.png
Pałka wykonana z mocnego drewna broń dobrze służy ogłuszaniu [1k6 obrażeń; broń obuchowa; 5 zł]
zbrojaskorzana.png
Zbroja skórzana pancerz zawiera w sobie wiele warstw futer [3 KP; średni pancerz; 13 zł]
srednipuklerz.png
Średni puklerz wysłużony, ale nadal wytrzymału puklerz nosi ślady wgnieceń [1 KP; średni pancerz; 10 zł]

jedzenieg.png
Racja pożywienia [5 s]
wodak.png
Woda [5 s]
pochodnia.png
Pochodnia [1 zł]
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce

zloto.png
Złoto 5


 

wiertarkazudarem

Nowicjusz
Dołączył
29 Styczeń 2011
Posty
58
Punkty reakcji
0
Dwóch półorków, arogancki typ, który nie pokazuje się nigdzie bez ochrony i krasnolud. Tego właśnie brakowało do dopełnienia tego dnia. A przecież nawet nie było jeszcze wieczora. Sytuacja nie była łatwa. Dawno temu zdał już sobie sprawę, że w sytuacji, gdy w grę wchodzą dwaj półorkowie najlepszym wyjściem jest być po ich stronie. Ale coś w twarzy tego krasnoluda mówiło mu, że taki sam z niego złodziej jak elf. Zostawienie go tutaj samego nie było pomysłem pierwszej klasy. Mieszanie się w kolejną bójkę również do tejże klasy nie należało. Czasami najlepszymi rozwiązaniami okazywały się te najprostsze. A czasami najprostsze rozwiązania prowadziły do największych kłopotów. Tak czy siak, coś trzeba było zrobić, bo czas na pewno nie działał na ich korzyść. Widział to na twarzach znudzonych ochroniarzy, których ręce aż świerzbiły, żeby przerwać nudę paroma dobrze wymierzonymi pchnięciami i uderzeniami.
- Przepraszam panie - zwrócił się do zakapturzonego mężczyzny - Nie będziemy panu więcej przeszkadzać. I nie ma powodu, żeby chwytać od razu za broń. Nie miał pewności czy należą do osób, na których działa uprzejmość. Z pomocą prostej sztuczki, którą rozpoznałby każdy, nawet najmniej doświadczony uczeń sztuk tajemnych sprawił, że jego oczy przez chwilę zdawały się emanować niebieskim światłem - Żegnam
Odwrócił się i ruszył w stronę jednego z wolnych stolików. Gestem ręki dał znać krasnoludowi, aby ruszył za nim.
Gdy ten zrównał z nim krok szepnął - Teraz bądź uważny. Może udało nam się odejść, ale nikt nie obiecał, że to koniec tej przygody[ - odwrócił głowę, żeby zobaczyć, czy nie podąża za nimi niechciana kompania.

< KP >
arone.png

Amon Klaat
Ludzki czarodziej-nekromanta

1 poziom - 0/100 dośw.
10/10 punktów Wytrzymałości


Atrybuty: Sł 7 | Zr 10 | Bd 7 | Int 16 | Mdr 16 | Chr 16
Umiejętności: Przyjaciel królów (Chr), Skryba (Int).
Biegłości: różdżki, laski, szaty.

laska1k44zl.png
Laska finezyjnie wyrzeźbiony fragment drewna [1k4 obrażeń; laska; 3 zł]
szata1kp5zl.png
Spłowiała szata materiał jest obszarpany, jednak strój nadal może być używalny [1 KP; szata; 5 zł]

jedzenieg.png
Racja pożywienia [5 s]
wodak.png
Woda [5 s]
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce

zloto.png
Złoto 0

Zaklęcia 0-poziomowe: Kuglarstwo - czyni drobne sztuczki jak zapalenie knota świecy Przeszkodzenie nieumarłemu - zdaje 1k6 obrażeń nieumarłemu Wykrycie magii - sonduje obecność aktywnych czarów w pobliżu
Zaklęcia 1-poziomowe: Oziębły dotyk - 1 dotyk/poziom zadaje 1k6 obrażeń i zmniejsza ewentualnie o 1 Siłę Powodowanie strachu - przerażony cel ucieka przed czarodziejem



 

SimonStorm

Nowicjusz
Dołączył
24 Luty 2010
Posty
72
Punkty reakcji
1
Miasto
Częstochowa
"Hę?" Tak właśnie pomyślał Simon, kiedy staruszek najpierw zagadał do zakapturzonego mężczyzny, a potem dał znak, aby krasnolud za nim podążał. "Szkoda, zapowiadała się dobra walka, jakiej brak mi było od dawna. Chociaż to może i dobrze, jeszcze by się dziadziuś połamał, czy cuś..." Gramoląc tarczę na plecy opuścił zatęchłą karczmę, chłodny wiatr owiał mu twarz. Kiedy dogonił dość szybkiego jak na swój wiek człowieka, usłyszał coś na kształt ostrzeżenia, czy wskazówki - nie słuchał jednak dokładnie, wciąż myśląc o tym co właśnie zaszło. Obejrzał się za siebie i ze zdziwieniem zauważył, że nikt za nimi nie podąża. "Na mury Arghammaru, cóż ten staruszek im nagadał?!" Nie wiedział dokąd prowadzi go nieznajomy, kim jest, skąd pochodzi, ani jak się nazywa - czuł jednak, że to właśnie tutaj zaczyna się prawdziwa przygoda, a nowo poznany człowiek będzie być może jego pierwszym kompanem w podróży.

< KP >
simonp.png

Simon z rodu Arias
Krasnoludzki wojownik

1 poziom - 0/100 dośw.
10/10 punktów Wytrzymałości


Atrybuty: Sł 13 | Zr 10 | Bd 14 | Int 8 | Mdr 4 | Chr 10
Umiejętności: Kamienna skóra (Bd), Potężne uderzenie (Sł).
Biegłości: średni pancerz, ciężki pancerz, broń obuchowa, topory.

palka.png
Pałka wykonana z mocnego drewna broń dobrze służy ogłuszaniu [1k6 obrażeń; broń obuchowa; 5 zł]
zbrojaskorzana.png
Zbroja skórzana pancerz zawiera w sobie wiele warstw futer [3 KP; średni pancerz; 13 zł]
srednipuklerz.png
Średni puklerz wysłużony, ale nadal wytrzymału puklerz nosi ślady wgnieceń [1 KP; średni pancerz; 10 zł]

jedzenieg.png
Racja pożywienia [5 s]
wodak.png
Woda [5 s]
pochodnia.png
Pochodnia [1 zł]
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce

zloto.png
Złoto 5


 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Simon zdążył szybko się wytłumaczyć. Zagłuszały go nieco skrzypiące dźwięki przestrojonych instrumentów, należących do knajpianego zespołu. Amon miał jednak zmysły bardziej rozwinięte, niż można było spodziewać się po lichym starcu. Przez chwilę zastanawiał się nad zasłyszanymi słowami, po czym zwrócił się do siedzącego w alkierzu.
- Przepraszam panie. Nie będziemy panu więcej przeszkadzać. I nie ma powodu, żeby chwytać od razu za broń – powiedział spokojnie.
Facjata podejrzanego typa wykrzywiła się w dziwnej parodii uśmiechu. Przez chwilę dokładnie przyglądał się obliczu Amona. W jego wzroku dało się wyczytać jakieś zrozumienie, jakby go z czymś skojarzył.
- Oh. Panowie, zaszło prawdziwe nieporozumienie. Moi zieloni przyjaciele po prostu chcieli rozprostować kości… – zganił wspomnianych spojrzeniem - Prawda?
Półorkowie popatrzyli smętnie, wyraźnie niezadowoleni, że omija ich burda. Wreszcie siedli, burcząc coś cicho. Tymczasem ich szef zaprosił dwójkę, aby siedli na drewnianych zydlach obok niego. Wyraźnie interesował go Amon, gdyż to do niego głównie kierował słowa.
- Twój kompan źle mnie zrozumiał. Chodzi o złodzieja? Coś panu podwędził? Pleni się tego cholerstwa... Cóż, tak się składa, że chyba wiem, gdzie szukać jegomościa. Tak, tak. Tacy jak on, cenią sobie prywatność – ton mężczyzny był podejrzanie spoufalony. Jego niedawna gburowatość uleciała bez śladu - Dość mi rzec, że na nadmiar towarzystwa nie można narzekać w domostwach o wnętrzu przykrytym warstwą kurzu. No, ale tego ode mnie nie słyszeliście. Przyjaciele… – ostatnie słowo było wypowiedziane z wyjątkowo słyszalnym przekąsem.
Gdy poprzez dłuższą ciszę, nieznajomy ogłosił koniec rozmowy, dwójka opuściła lokal, tak jak planowali to przed niespodziewaną zmianą tajemniczego bywalca oberży. Sygnał od niego był jasny. W Oweston znajdował się tylko jeden, zapuszczony budynek, od lat popadający z resztą w ruinę. Pozostawiono ten w spokoju, gdyż rozbiórka zajęłaby zbyt wiele znojnej pracy. Należała do jednej z nielicznych kamienic w wiosce (większość mieszkań usytuowana była w krytych gontem, drewnianych chatach).

Tâldhiien rzeczywiście miał coś na myśli, gdyż nastała kolejna pauza, tak nietypowa dla niego.
- Owszem przyjacielu. Jest jeszcze coś. Widzisz, i ja zostałem powiązany z tymi wydarzeniami. To, że mieszkasz właśnie tutaj, w Oweston, nie jest przypadkiem. Opowiadałeś o dziwnej inicjacji, magicznych praktykach w twojej wiosce. To miało swoją głębszą przyczynę, ale szkopuł tkwi w tym, czy na pewno powinieneś ją poznać?
W pewnym momencie zrobiło się chłodniej. Kandelabry na półkach, dotychczas rzucające śmiały blask, teraz emanowały bladym światłem. Elf zdawał się tego nie zauważać. Kontynuował:
- Jesteśmy częścią pewnych wydarzeń. Ty, ja i Zoltan. To sytuacje sprzed lat, o których nie powinno mówić się głośno. Odkrywanie ich mogłoby bowiem mieć fatalne skutki, a istnieje możliwość, że zostały już pogrzebane pod bezpieczną warstwą czasu. Ja sam złożyłem przysięgę milczenia, ale teraz opuszczam cię i czułbym się źle bez poinformowania o jednym. Zoltan nie jest zobowiązany takim słowem. Uznał, że powie ci, co sam wie, jeśli o to kiedyś poprosisz - kolejna, nieprzyjemna przerwa - Prędzej czy później przeznaczenie każdego z nas zatacza krąg. Tak chce Kord. I ty staniesz przed sytuacją, gdzie wybierzesz: poznać przeszłość czy też wieść spokojny żywot tutaj, służąc ludziom Oweston. Będziesz wiedział, który to moment. Jesteś już doświadczonym kapłanem i wierzę, że dokonasz właściwego wyboru.
Do drzwi zakrystii ktoś zapukał. Nienaturalny chłód i dziwna atmosfera, pierzchły tak nagle, jak zaistniały jeszcze minuty temu. To wierni przyszli na konsultacje kapłańskie. Nazywano tak rozmowy między duchownymi, a mieszkańcami, którzy odwiedzali świętych mężów, zaciągając u nich porad w kwestii życiowych wyborów i problemów. Zazwyczaj byli przyjmowani. Czasem jednak, gdy kapłan był zbyt zmęczony lub miał inne sprawy, musieli czekać do następnego razu.
Tâldhiien wstał z miejsca.
- Wiem, że jesteś ciekawy, aczkolwiek zaufaj mi. Są rzeczy, które czasem powinny pozostać tajemnicą. Powiedziałem ci to wszystko, abyś miał właściwą świadomość. Wkrótce linia koła zamknie się, a ty staniesz przed wyborem. Mnie już wtedy tu nie będzie.
Elf odwrócił się na pięcie i ruszył do swojego pokoju, spakować swoje rzeczy do drogi. Pukanie do drzwi rozległo się ponownie. Jeden z wieśniaków rzucił zza drzwi:
- Mistrzu Gwinnie… przyjmie nas mistrz dzisiaj?

Nawet jeśli Sharian spanikował, nie dawał tego po sobie znać. Jak zwykle rzeczowo, zaczął tłumaczyć swoją sytuację. Jednocześnie próbował dostosować język oraz gesty, tak aby pokazać iż jest zaznajomiony z kulturą elfów. Niech jego matka spoczywa w pokoju i będzie błogosławiona, że tak koncentrowała się na nauce przy jego wychowaniu….
- Tak jestem przewodnikiem a właściwie to chyba pasterzem tego bydlęcia. Starałem się go uspokoić, ale jak widać nie ma on baczenia na świętość tego majestatycznego miejsca i duchów tu mieszkających. Wybaczcie mój nietakt, nazywam się Sharian Nelnueve. Ten niesforny człowiek jest w pewnym sensie pod moją opieką, aczkolwiek rozumiem wasze oburzenie jego prostackim obyciem... czy właściwie brakiem obycia... Jeśli musi ponieść jakieś konsekwencje to pozwólcie, że sam wymierzę mu karę, gdyż moje dotychczasowe starania okazały się zbyt pobłażliwe. Może dopiero bardziej bezpośrednie argumenty trafią do niego...
Dowódca słuchał spokojnie. Elfy bywały podirytowane, ale nie skore do walki, gdy można jej uniknąć. Sharian zauważył, jak pozostali dwaj, jeszcze niżej lokują groty strzał. Dawali do zrozumienia, że przemowa ich całkiem satysfakcjonuje.
- Cóż jak sami widzicie ten człowieczek nie prezentuje sobą wiele. Jest ułomny jak wszyscy jemu podobni. Jego własna głupota jest tak głęboka, że nawet moje ostrzeżenia i razy mu zadane nie wybiły z jego głowy tych niecnych zachowań. Ludzie... - kontynuował tropiciel.
W normalnych warunkach, tak nazywany kupiec, już by groził sądami, ale teraz tylko trząsł się ze strachu i mielił w ustach przekleństwa. Nie zależało mu na wydumanym przez siebie honorze, bo jeśli Sharian obrażając go, mógł załagodzić sytuację, on z chęcią na to przystał.
Naczelny ze strażników wreszcie przytaknął, patrząc pobłażliwie na człowieka.
- Masz rację, ludzie to ułomne stworzenia. Nie wyczuwam w twych słowach fałszu. Człek jest na twojej łasce. Zgodnie ze swym sumieniem, możesz wymierzyć mu karę. Zwą mnie Cronos Sharondel, zaś co do waszej wędrówki... (+ 20 punktów dośw.)
Nagle urwał. Powiał przedziwny zefir, który zmieszał szemrzenie liści ze zniekształconym szeptem. Handlarz oraz Sharian mieli być właśnie świadkami, jak elfowie przekazują sobie wieści na odległość – za pomocą wiatru. Trójka strażników nastroszyła spiczaste uszy, wsłuchując się w nisko modulowaną mowę. Sharian nieco zrozumiał, ale tylko pojedyncze słowa: przybysz, umierać, powrót. Cronos zmienił się na twarzy. Jeszcze przed chwilą spokojne oblicze, stężało w dziwny sposób. Głębokie oczy zaszkliły się poprzez czujne spojrzenie.
- …musicie iść z nami. Natychmiast.
Handlarz zapewne nie zrozumiał nic z szeptów, ale samo zjawisko było kroplą przepełniającą czarę jego wewnętrznej goryczy. Gdyby nie załatwił potrzeby do strumyka, teraz na dolnej części jego kontusza wyrosłaby mokra plama. Ostatecznie postąpił krok do tyłu na trzęsących się nogach.
- Chcą nas zabić. Uciekajmy… – zaczął odwracać się do tyłu, aby zrealizować zamiar.
 

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
Sharian natychmiast złapał handlarza za kołnierz i przyciągnął do siebie. Dwa razy spoliczkował go i nazwał brudnym cepem.
-Jeśli chcecie abyśmy z wami poszli to niechaj tak się stanie. Może w ten sposób wykupimy winy mego podopiecznego - znów skłonił się i ciągnąć handlarza ruszył za strażnikami.
Jeśli człowiek chociaż się zająknął od razu otrzymywał kolejny, mocny policzek lub cios pod żebra. Nelnueve w ten sposób trochę się na nim wyżywał za przeobrażenie prostej misji w taki ambaras, ale też grał na swoją i jego korzyść. Niech elfy widzą, że niesforny człowiek poddawany jest "surowemu" wychowaniu spod ręki tropiciela.
Sharian jednocześnie myślał co mogło się stać, że byli potrzebni mieszkańcom tego miejsca. Słowa, które zrozumiał były zdawkowe i mimo że wydawało się iż nie dotyczą jego ani handlarza trochę się zmartwił. Sprawa się komplikowała i teraz tylko wyjątkowy spokój i rozwaga mogły ich z tego wyciągnąć. Nelnueve starał się zachować żelazne nerwy. Zresztą nie był typem panikarza, więc nie szło mu to źle. Sytuacje analizował na chłodno, kalkulując możliwe scenariusze i wyjścia z nich. Był gotowy na praktycznie każdą okoliczność, ale obawiał się nieznanego i niespodziewanego.
Jak przystało na niego, szedł wyprostowany, dumy, wykazując swą postawą odwagę i dostojność. W końcu połowicznie płynęła w nim krew Elfów...

< KP >
sharian.png

Sharian Nelnueve
Półelficki tropiciel

1 poziom - 20/100 dośw.
10/10 punktów Wytrzymałości


Atrybuty: Sł 12 | Zr 15 | Bd 13 | Int 12 | Mdr 13 | Chr 10
Umiejętności: Bystry umysł (Mdr), Przeprawa (Zr).
Biegłości: średni pancerz, włócznie, broń strzelecka.

lekkalanca.png
Lanca swobodna w użyciu, posiada elastyczne drzewce [1k8 obrażeń; włócznie; dwuręczna; 15 zł]
strojmysliwego.png
Strój myśliwego własnoręcznie wykonany strój dobrze służy kamuflażowi w dziczy [3 KP; średni pancerz, 15 zł]

dziczyzna5s.png
Dziczyzna [5 s]
wodak.png
Woda [5 s]
lina.png
Lina 2m [1 zł]
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce

zloto.png
Złoto 3

Zaklęcia 0-poziomowe: dostępne od 4 poziomu



 

bati999

Macierz Diagonalna
Dołączył
13 Październik 2008
Posty
2 211
Punkty reakcji
18
Wiek
26
Miasto
Tarnobrzeg
- Mówisz pół-słowami, przyjacielu... - Rzekł do odchodzącego kapłana, stojąc chwilę w zadumie.
Usłyszał pukanie.
- Ach, tak, tak! - Szybkim krokiem podszedł, i otworzył drzwi. - Zapraszam, proszę siadać... -
Kręcił się przez chwilę, jakby czegoś szukał, a potem usiadł przed wiernymi.
- Wiem, że to zazwyczaj ja mówię na wasz temat, a wy zadajecie pytania, ale teraz chciałbym, żeby było inaczej... Wy powiedzcie o swoim życiu, a ja wam zadam pytania... Dobrze? -
Posłuchał opowieści, potem porozmawiał, chciał po prostu poprowadzić z nimi dialog, jak człowiek z cżłowiekiem. *

Po skończonej audiencji, wyszedł razem z parafianami, pożegnał ich i zamknął zakrystię. W swoim stroju "na codzień" wyszedł na miasto, w poszukiwaniu - Zoltana oczywiście.
- Zoltanku, mój kochany, kaj żeś polazł? - Mruczał pod nosem, jak to miał w zwyczaju robić z starymi przyjaciółmi. Gwara i szczeniackie zachowanie to z jego ziomkami norma. Robili tak niemalże od zawsze. Odkąd się poznali.
Zajrzał tam, gdzie każdy wojownik zazwyczaj zasiadał - do karczmy. Jeżeli tam go nie znalazł, szukał dalej.
Gdy już to zrobił, przywitał się z nim.
- No serwus! Coś cie nie widziałem na moim nabożeństwie, haha! - Poklepał go po plecach. - Ale nie o tym mowa. - Zmienił ton na poważny. - Chciałbym porozmawiać o tym, co zaszło wiele lat temu w naszej wiosce. Ten incydent podczas pełni... Wiem, że o tym wiesz i możesz mi powiedzieć. Więc... Może chodźmy w jakieś ustronne miejsce, na przykład do świątyni, hm? -

* - W następnym poście, gdy dasz ich opowieści, ja na nie odpowiem ;)


< KP >
gwinn.png

Gwinn ,,Białowłosy" Ostrit
Ludzki kapłan Korda

1 poziom - 20/100 dośw.
10/10 punktów Wytrzymałości


Atrybuty: Sł 13 | Zr 11 | Bd 9 | Int 11 | Mdr 15 | Chr 11
Umiejętności: Legendy Elfów (Mdr), Teren (Zr).
Biegłości: średni pancerz, średnie miecze.

mieczsredni1k6.png
Średni miecz prosto kuty miecz, skuteczny w wielu stylach walki [1k6 obrażeń; średni miecz; 10 zł]
zbrojaswiatynna.png
Zbroja świątynna dobre wykonanie i zdobienia to znak, że noszący ją reprezentuje świątynię [4 KP; średni pancerz; 30 zł]

jedzenieg.png
Racja pożywienia [5 s]
wodak.png
Woda [5 s]
naszyjnikkorda.png
Naszyjnik z symbolem boga Korda [5 zł]
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce

zloto.png
Złoto 12

Zaklęcia domenowe: Błogosławieństwo – wszyscy sojusznicy otrzymują +1 do ataku i +1 do rzutów obronnych na strach
Zaklęcia 0-poziomowe: Leczenie drobnych ran – leczy punkt obrażeń Odporność – cel otrzymuje +1 do rzutów obronnych Zadawanie drobnych ran – 1 punkt obrażeń na dotyk
Zaklęcia 1-poziomowe: Magiczna broń – broń otrzymuje +1 Zadawanie lekkich ran – 1k8+1 obrażeń na poziom (maksymalnie +5)



 

wiertarkazudarem

Nowicjusz
Dołączył
29 Styczeń 2011
Posty
58
Punkty reakcji
0
Na zewnątrz powoli szarzało, lecz brakowało jeszcze przynajmniej dwóch godzin by na niebie pojawiały się gwiazdy. Ulice miasteczka powoli pustoszały. Nieprzeliczone rzesze ludzi zaczęły się kurczyć. Czas handlowy, czas jarmarczny prawie już się kończył. Na ulicach sprzedawcy, których towary przynosiły największe zyski powoli zwijali towary pod spojrzeniami spóźnionych klientów. Ci, którzy nie mogli wrócić do bogatych domów, do luksusów miękkich łóż i wykwintnych potraw wciąż stali na swoich miejscach i nawoływali coraz mniej licznych przechodniów.
- Panie, możny pani, kupi pan daktyle, najlepsze daktyle, duże jak dłoń, słodkie jak pocałunek, kupi pan daktyle - starsza kobieta o zębach gęstych jak płot szła za mężczyzną, który ze wszystkich sił starał się ją ignorować.
Dobrze, że się ściemniało. Dobrze, że upał, który męczył cały dzień nareszcie zaczął powoli ustępować. Dobrze, że ludzie rozeszli się, dając miejsce świeżemu powietrzu. Amon wiedział gdzie skierować swoje kroki. Miasto było tak małe, że trudno było cokolwiek w nim przy przegapić. Kiedy wjeżdżał do miasta, jadąc na wozie jednego z okolicznych mieszkańców, który jechał sprzedać swoje towary, zobaczył dom, który był lekko oddalony od pozostałych zabudować. Na około nie kręcili się sprzedawcy, trawa rosnąc nieopodal nie była wydeptana przez tłumy. "Przeklęty? - pomyślał wtedy. Lecz teraz wiedział, że budynek ten jest nie tyle przeklęty przez duchy, co nawiedzony przez ludzi, których czasami należy się bardziej strzec niż zbłąkanych dusz, które nie mogą zasnąć, które nie mogą znaleźć swojego miejsca.

Przez chwilę stał z zamkniętymi oczyma, czując na twarzy promienie coraz niżej schodzącego słońca. Potem otrząsnął się i nasrożył brwi. Dwie złote monety czy tysiąc, nie miało znaczenia. Nikt nie będzie go okradał.
- Nie wiem jak ty krasnoludzie, ale ja zamierzam odnaleźć tego człowieka o zbyt lepkich rękach. I zapewniam cię, to co zostało mi zabrane trafi z powrotem do mnie. - przy ostatnich słowach podniósł głos a potem szybkim krokiem ruszył w obranym kierunku. Zmęczenie i znużenie musiały ustąpić gniewowi, który długo skrywany wreszcie wypełzł na powierzchnię.

Budynek nie był tak duży jak zdawał się z daleka. To pewnie brak sąsiadujących budynków sprawiał, że zdawał się sterczeć ponad dachami miasta. Zaczął zastanawiać się jak dostać się do środka bez wzbudzania uwagi jego lokatorów. Nie należał do osób, które wbiegają gdziekolwiek, nie wiedząc czy szanse na wyjście są większe od szans na bycie zadźganym, wyniesionym i wrzuconym do rzeki. Z pewnej odległości obszedł budynek, żeby zobaczyć, co znajduje się z tyłu...

< KP >
arone.png

Amon Klaat
Ludzki czarodziej-nekromanta

1 poziom - 0/100 dośw.
10/10 punktów Wytrzymałości


Atrybuty: Sł 7 | Zr 10 | Bd 7 | Int 16 | Mdr 16 | Chr 16
Umiejętności: Przyjaciel królów (Chr), Skryba (Int).
Biegłości: różdżki, laski, szaty.

laska1k44zl.png
Laska finezyjnie wyrzeźbiony fragment drewna [1k4 obrażeń; laska; 3 zł]
szata1kp5zl.png
Spłowiała szata materiał jest obszarpany, jednak strój nadal może być używalny [1 KP; szata; 5 zł]

jedzenieg.png
Racja pożywienia [5 s]
wodak.png
Woda [5 s]
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce

zloto.png
Złoto 0

Zaklęcia 0-poziomowe: Kuglarstwo - czyni drobne sztuczki jak zapalenie knota świecy Przeszkodzenie nieumarłemu - zdaje 1k6 obrażeń nieumarłemu Wykrycie magii - sonduje obecność aktywnych czarów w pobliżu
Zaklęcia 1-poziomowe: Oziębły dotyk - 1 dotyk/poziom zadaje 1k6 obrażeń i zmniejsza ewentualnie o 1 Siłę Powodowanie strachu - przerażony cel ucieka przed czarodziejem



 

SimonStorm

Nowicjusz
Dołączył
24 Luty 2010
Posty
72
Punkty reakcji
1
Miasto
Częstochowa
Simon, mimo, że nie miał pewności co do intencji starca, podążał za nim. Brzmiało to głupio, ale w pewien sposób przywiązał się do niego - jego głęboki głos i emanujący intelekt dawał poczucie bezpieczeństwa. Nieznajomy planował odzyskać swoje pieniądze. Nie była to zbyt wysoka stawka, szczególnie, że przeciwnicy mogli być silni i doświadczeni. Krasnolud wiedział jednak, że nie zdoła przekonać staruszka do zmiany decyzji. - To dość niebezpieczne, ale... nie mogę Cię tak zostawić. Wchodzę w to. - powiedział Simon, poprawiając puklerz na plecach i ruszając za swoim towarzyszem. Zanim weszli do środka tajemniczego budynku, dokładnie obejrzeli go ze wszystkich stron. Jednak to co zobaczyli na niewielkim placyku, znajdującym się na tyłach posiadłości, niezmiernie ich zaskoczyło...

< KP >
simonp.png

Simon z rodu Arias
Krasnoludzki wojownik

1 poziom - 0/100 dośw.
10/10 punktów Wytrzymałości


Atrybuty: Sł 13 | Zr 10 | Bd 14 | Int 8 | Mdr 4 | Chr 10
Umiejętności: Kamienna skóra (Bd), Potężne uderzenie (Sł).
Biegłości: średni pancerz, ciężki pancerz, broń obuchowa, topory.

palka.png
Pałka wykonana z mocnego drewna broń dobrze służy ogłuszaniu [1k6 obrażeń; broń obuchowa; 5 zł]
zbrojaskorzana.png
Zbroja skórzana pancerz zawiera w sobie wiele warstw futer [3 KP; średni pancerz; 13 zł]
srednipuklerz.png
Średni puklerz wysłużony, ale nadal wytrzymału puklerz nosi ślady wgnieceń [1 KP; średni pancerz; 10 zł]

jedzenieg.png
Racja pożywienia [5 s]
wodak.png
Woda [5 s]
pochodnia.png
Pochodnia [1 zł]
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce

zloto.png
Złoto 5


 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Część kramarzy i ludzi pracy zaczęło zbierać się do domów. Przekrzykiwania na ryneczku rzedły, wraz ze wzrostem długości cienia, kładącego się na Oweston. Życie w wiosce zwalniało.
Simon oraz Amon tylko przez chwilę roztrząsali kwestię tego, co robić dalej. Krasnolud zgodził się ostatecznie pomóc, gdyż czuł jak Amon promienieje jakąś intrygującą aurą. Razem mieli obejrzeć insynuowane im miejsce. Ruszyli tam, zmotywowani odzyskać złoto. Tak, jak się spodziewali, ruina stała oddzielnie od pozostałych kamienic osiedla. Zupełnie jakby pozostałe budynki, tchnięte obawą, odsunęły kawałek swoje parcele. Pustą przestrzeń między nimi nieruchomościami wypełnił rdest i pożółkła trawa. Domostwo zbudowano z palonej cegły. Czas skruszył spojenia i sam budulec i teraz czerwień ścian była zroszoną siecią pomniejszych otworów, w jakich wiło się robactwo. Większość szyb i rybich błoń przeszła do historii. W ich miejscach ziały czarne otwory, niczym oczodoły nieumarłego. Istotnie, coś w tym miejscu było niepokojącego.

beznazwyer.png
Drzwi frontowe
Okna (głównie bez szyb); z tyłu budynku, te parterowe są zabite deskami, ale na pierwszym piętrze uchowały się w niezłym stanie.
Drzwi balkonowe; znajdują się na pierwszym piętrze. Poniżej ściana jest spękana i można spróbować wspinaczki.
Dom jest dwupiętrowy, jednakże z przodu, górna kondygnacja wieńczy się spadzistym dachem. Po prawej i z tyłu widnieje gruz: w pierwszym przypadku jego obecność spowodowana jest obsunięciem się fragmentu ściany i otworzeniem niewielkiego przejścia. W drugim są to pozostałości balkonu na pierwszym piętrze.


Dwójka uznała, że najrozsądniej będzie obadać miejsce ze wszystkich stron. Nie musieli się przejmować niewygodnym obserwatorami, bowiem ludzie na ogół unikali tego miejsca. Najpierw duet zbliżył się do uchylonych, głównych drzwi na froncie. Termin ,,uchylone” zostało z resztą użyte tu na wyrost. Połówki drewnianych wrót wisiały na pokrytych korozją zawiasach. Simon wytężył wzrok. Jako krasnolud lepiej widział w ciemności skrywającej wnętrze hallu. Po kilku sekundach ujawniły mu się kontury zniszczonych mebli i szpargałów wyścielających podłogę. Zauważył również coś wielce osobliwego. Przy samej futrynie przewieszono na poziomie kostek cienką linkę.
Szli wzdłuż ścian. Te, na obu stronach budynku nie posiadały okien, toteż mogliby je pominąć, gdyby nie interesująca wyrwa po prawicy. W jednym miejscu konstrukcja nie wytrzymała, a cegły posypały się na ziemię, ukazując niewielki otwór, metr nad gruntem. Z tego, co towarzysze wypatrzyli, istota pokroju Simona zmieściłaby się tam.
Trafili na tyły budynku. Bezpański pies przez chwilę krążył wokół nich, obszczekując groźnie, zupełnie jakby przed czymś ostrzegał. Jedno spojrzenie zimnych oczu czarodzieja szybko ostudziło jego zapał. Obydwaj kilka chwil analizowali zastałą sytuację. Po tej stronie wybudowano bardzo szeroki i okalający pierwsze piętro balkon. Tak było prawdopodobnie lata temu, gdyż konstrukcja runęła i pozostały po niej gruzy na ziemi oraz wystające z piętra metalowe nity, podtrzymujące kiedyś balkon (wysokość – około 2,5 metra). Na obydwu kondygnacjach widniały okna, jednak te niżej zostały zabite deskami.
Nieoczekiwanie na piętrze coś się poruszyło. Simon od jakiegoś czasu czuł, że spotka ich tutaj niespodzianka. Mianowicie: postać stojąca za okiennicą na piętrze wychyliła się, obserwując przez sekundę przybyszy. Zaraz ów ktoś wycofał się wgłąb pomieszczenia. Wszystko działo się zbyt szybko, aby określić z kim lub czym mieli do czynienia.

Problemy mieszkańców Oweston nie porażały bynajmniej swoją ważkością. To byli prości ludzie, myślący w równie prostych kategoriach. Najpierw przyszedł niziołek farmer o imieniu Lye. Nosił prosty, wełniany strój, pachnący żytem.
- …no i mówię mistrzu Gwinnie. Ta cholerna rzodkiew, nie chce rosnąć. Ani dy dy. Dodałem tego specyfiku, co mi stary wyga Garret polecał, to mi jeszcze ziemniaki padły grządkę dalej. To ja wtedy sobie kombinuję – a może czym podpadłem siłom niebieskim, że mnie takie kary spotykają? To już moja ostatnia deska ratunku, że zawracam panu głowę. Ale z tego żyję, rozumie się przeca. Bez tegorocznej dostawy jarzyn, zbankrutuję. Mam trochę zboża, ale to jeno spłachetek. Modlę się codziennie, żeby cosik zmienić. Nic. Co źle robię mistrzu Gwinnie? – cóż, niektórzy byli całkiem zabawni.
Czego nie można było powiedzieć o upierdliwej Glorii. Obłąkana kobieta przychodziła na wszystkie widzenia. Od śmierci jej męża, wyraźnie się zmieniła. Często widziano ją jak gada do siebie na ulicy, lub wpatruje gdzieś w przestrzeń. Gwinn, chcąc nie chcąc, wiedział w czym problem. Przypominała mu o tym nieustannie.
- Widzę go. Ciągle za mną łazi. Ta jego blada twarz… nie mogę tego wytrzymać. Dlaczego on nie może dać mi spokoju? Niech ojciec puszcza mimo uszu plotki w mieście. To nie dlatego, że po jego śmierci zaczęłam palić uspokajające zioła. Proszę tak na mnie nie patrzeć, musiałam jakoś rozłożyć cały ten stres na części – mogła mówić co chce, ale czerwone oczy i dziwnie zmienione tęczówki świadczyły o czymś jeszcze.
Na koniec trafiło się wreszcie coś sensowniejszego. Alchemik, półelf Nicco był zbyt poważną osobą, aby przychodzić tutaj z podobnym bzdurami. Sam jego wygląd – elegancka, purpurowa szata, nieco przypominająca żupan, świadczyła o powadze tego gościa.
- Witam mistrzu Gwinnie. Dobrze znów widzieć w dobrym zdrowiu. Przejdę do sedna, jeśli można – ukłonił się zdawkowo i podjął temat - Nie chcę wyjść na żadnego donosiciela, ale myślę, że ktoś mieszka w starym domu na obrzeżach wioski. Przechodząc tamtędy, zauważyłem kilkakrotnie jakiś ruch na piętrze. Byłem już u burmistrza, lecz tylko mnie odgonił ręką. Jakby nie patrzeć, świątynia reprezentuje tutaj drugą władzę, a ja myślę, że sprawa jest poważna. Coś mi tak mówi po prostu, a mój instynkt nigdy mnie nie zawiódł.
Po audiencji Gwint ruszył, aby odszukać Zoltana. Dzisiejsza rozmowa z Tâldhiienem dała mu do myślenia. Elf jakby naruszył w nim pewną strunę, wydając nieznany dotąd dźwięk. Pierwszy raz od dawien dawna zaczął w ogóle z nim rozmawiać o prywatnych sprawach. I to jeszcze jakich. Ostatecznie Białowłosy postanowił dowiedzieć się coś więcej w intrygującym temacie.
Jego kompan spędzał czas na jednym z ulubionych zajęć krasnoludów. Sprośne okrzyki i przyśpiewki było słychać jeszcze przed karczmą. Stary, poczciwy Zoltan wiedział jak się bawić. Kapłan wchodząc do oberży minął się w przejściu z dziwnym starcem (nie widział go wcześniej) i towarzyszącym mu krasnoludem (jego również), po czym wkroczył do środka. Zoltan od razu go dostrzegł i zachęcił do przyłączenia się przy stoliku. Trudno z reszta było przeoczyć wejścia kogoś, na którego przybycie niknie połowa rozmów w oberży – każdy tutaj znał Gwinna i szanował go albo obawiał, w zależności od stanu sumienia.
Zoltan skończył śpiewać i ujął drewnianą fajeczkę. Choć ten potrafił zabić stado goblinów gołymi rękoma, teraz wyglądał wręcz pociesznie. Spojrzał znacząco na przyjaciela, czekając aż powie, co go tutaj sprowadza.

dwarf_axeman.jpg
- No serwus! Coś cie nie widziałem na moim nabożeństwie, haha! – Gwint przy kompanie szybko się odmienił. Zrobił mniej oficjalny, na co pozwalał sobie tylko w ściśle określonym kręgu osób.
Sam Zoltan puścił kółko z dymu i upił solidny łyk. Część z niego wylała mu się na brodę. Złocisty trunek leniwie spłynął po czarnym zaroście.
- Ha. Wiesz, że szanuję twojego Korda, bo porządny chłop się zdaje, ale my krasnoludy zawsze będziemy wierne Moradinowi*. No, ale nie przyszedłeś do starego Zoltana, aby rozprawiać o teologicznych sprawach, co?
Gwint szybko wyłożył leżący mu wątrobie problem. Chciał wiedzieć o przeszłości, czyli zdarzeniach ze swojej wioski z czasów gdy był jeszcze młodym chłopcem. Dotychczas roześmiana, ogorzała twarz Zoltana spoważniała na tą prośbę.
- Ano tak. Spodziewałem się, że kiedyś to nastąpi. Dobra, chodźmy – było mu ciężko, ale ostatecznie wstał od stołu i razem udali się z powrotem do świątyni.
W kwaterze Gwinna było dość przytulnie choć ascetycznie. Znajdowała się tutaj schludnie utrzymana prycza, regał ze świętymi księgami oraz jeden z pomniejszych ołtarzyków Korda, podobnych do tego w zakrystii. Gdy Zoltan wszedł do środka chwilę bawił się kielichem nań postawionym. Grał na czasie, gdyż to, co miał powiedzieć, nie należało do repertuaru przyjemnych zwierzeń. Wreszcie, gdy został ponaglony trzeci raz, usiadł ciężko na łożu.
- Lubię cię Gwinnie. I odpowiem, na ile wiem. Ale co by nie było, że nie ostrzegałem. To niebezpieczna wiedza. Pewnie tamten elfik ci to już powiedział – Zoltan nigdy nie lubił Tâldhiiena, choć było to bardziej przekomarzanie się, niż trwała awersja - Sam pamiętam to jak przez mgłę, a i były rzeczy do których jeszcze nie dojrzałem. Krasnoludy, jako bardziej długowieczne istoty mają inne rozeznanie czasu. Byliśmy przyjaciółmi od kiedy pamiętam i choć ty teraz jesteś dorosłym mężczyzną, mnie można jeszcze uznać za młodego, a co dopiero mówić o czasach twego dzieciństwa.
Krasnolud oblizał spierzchnięte wargi. Wyraźnie szykował się nareszcie do zdradzenia właściwej tajemnicy.
- Chodziło o jakiegoś zarządcę ziemiami, na których stała nasza wioska… Jego ludzie nagabywali nas w jakiejś sprawie. Pytałem ojczulka o co chodzi, ale ten raz za razem odpowiadał: za młody jesteś, to sprawy dorosłych. I tak dalej. Jednak gdy widziałem jak pobili pewnego gospodarza do nieprzytomności, kiedy w czymś im odmówił, dotarło do mnie, że żadne kwestie dorosłych. Zwykły terror złych i dziwnych ludzi. Czemu dziwnych? Oni nosili takie tatuaże na całych ciałach, właściwie to przypominały pismo… W każdym razie ty już zaczynałeś przejawiać magiczne zdolności. Twój dobry charakter oraz owa moc, mogła spowodować że zaczniesz się z czasem stawiać tamtym, czegokolwiek chcieli. A i zdarzyło się tak… Kiedy zapukali do twojego domu i zaczęli się szarpać z twoim ojcem, ty wyskoczyłeś ponoć jak strzała i zacząłeś ich okładać swoimi małymi piąstkami. Może urocze, ale twojej rodzinie nie było do śmiechu. Wraz z lokalnymi czarownikami uznali, że tamci odprawią rytuał mający wyczyścić ci pamięć z niewygodnych informacji oraz wyeksploatować potencjał magiczny, abyś mógł wreszcie stać się pełnoprawnym kapłanem, co znów zapewnia bezpieczeństwo. Potem wysłali list do Tâldhiiena, aby przyjął cię do siebie, a mi powiedzieli, że mam cię pilnować i odprowadzić do Oweston. A najlepiej to i tam zostać, gdyż nasza ojczyzna była w niebezpieczeństwie.
Zoltan ciężko westchnął. Po raz pierwszy Gwinn ujrzał trwogę na obliczu przyjaciela.

Sharian nie patyczkował się z irytującym towarzyszem. Odgłos siarczystego uderzenie w pucołowaty policzek uniósł się echem między wiekowym drzewami lasu. Elfowie nie zwracali na ten gest uwagi, lub nie chcieli tego okazywać. Nelnueve skinął na podopiecznego i ruszył za nimi. Właściwie to trudno było określić na ile im towarzyszyli, czy może byli prowadzeni. Nie byli zmuszani do marszu, acz ciężka atmosfera aż kondensowała się w powietrzu.
Szli pół godziny. Sharian miał czas, by zastanowić się nad zaistniałą sytuacją. Był co najmniej niepokojony. Z drugiej strony prawdopodobnie nie chodziło o nich. Aby przerwać niewygodne myśli, spojrzał na kupca. Tamten zdążył się już zadyszeć. Dreptał, posapując i złorzecząc, tak aby nie usłyszeli go Elfowie (co oczywiście wyłapali czułym słuchem, tym razem jednakże go ignorując).

hdfhdf.jpg
Siedziba elfów wyłoniła się zza drzew zupełnie nieoczekiwanie. Musiały tu wchodzić w grę zaklęcia maskujące. W miejscu, które z daleka zdawało rysować na spokojną polanę, było w istocie sporym kompleksem. Drewniane, wykonane ze smakiem chaty ulokowane zostały między zieleniącymi się lipami, tuż nad skrajem skalnych osuwisk. W pobliżu płynęła po nierównościach mała rzeczka w jednym miejscu czyniąc się wodospadem. Nad nim wisiały kolorowe, rozedrgane refleksy. Grupa zmierzyła drewnianym mostem do reprezentacyjnego budynku z szerokimi kolumnami i fasadą. Nad głowami mnożyły się dziesiątki małych balkoników. Spoczywali na nich łucznicy, wodząc leniwie wzrokiem po terenach wzdłuż wioski.
Wnętrze było zdumiewające. W rzędach ustawiono drzewa, rosnące aż pod sklepienie usiane kolorowymi lampionami. Nie była to jednak zwykła roślinność – mieniły się one złotymi owocami i liśćmi. Strażnicy na chwilę przystanęli przy nich i ukłonili się z godnością. Wreszcie wskazali na jedno z pomieszczeń. Tuż przed wejściem oczekiwał ich bardzo wysoki elf w karminowej szacie. We włosy miał wczepionych kilka wiklinowych talizmanów. Przywitał się z braćmi w wysokiej mowie. Wszyscy chwilę o czymś żywo dyskutowali, czasem spoglądając na przybyszy.
Cronos w końcu zwrócił się do Shariana.
- To jeden z naszych kapłanów, nazywa się Gabriel. Posługuje się tylko naszym językiem. Myślę, że nawet jeśli uczyłeś się kultury elfów, to jest on zbyt skomplikowany, aby swobodnie rozmawiać. Będę tłumaczem.
Cronos spojrzał na kapłana, aby zaznaczyć, iż może mówić. Tamten zaczął beznamiętnie tłumaczyć coś. Kiedy skończył, łowca znów podjął:
- Podczas waszej przeprawy znaleziono w naszym lesie martwego mnicha. Prawdopodobnie także był podróżnikiem, a my perfekcyjnie znamy nasz teren i wiedzielibyśmy co go zabiło. Tymczasem musimy przyznać, jesteśmy w impasie. Zero informacji.
Ponownie przemówił Gabriel. Tym razem w jego tonie dało się wyczuć oznaki przejęcia. Tłumaczenie brzmiało:
- Został wydany rozkaz, aby przechwytywać wszystkich obcych, przeczesujących nasze ziemie. Gabriel chce wiedzieć, co wiesz o ludzkich mnichach i czy sam nie zauważyłeś czegoś podejrzanego. Poza tym, znaleziono list spisany w ludzkim języku, którego nie możemy rozszyfrować. Możesz zobaczyć ciało, ale bez ludzkiego mężczyzny. On już dość zbezcześcił – ostatnie słowa Cronos dodał rzecz jasna od siebie.
Kapłan skinął, aby pójść za nim. Otworzył łukowate, rzeźbione drzwi i skierował Shariana dalej. Pomieszczenie było puste, jednak po czystych kwadratach na podłodze można wywnioskować, że służyło uprzednio za magazyn. Pod ścianą leżał kształt przykryty białym prześcieradłem. Gabriel i Cronos stanęli obok. Myśliwy odrzucił płachtę i skrzywił się na zastany widok. Przed nimi leżał łysy mężczyzna w czarnym habicie, z którego dosłownie coś wyssało życie. Jego ciało było zapadnięte, jakby pozbawiono je wnętrzności, a reszta implodowała do środka. Cera przypominała papier, była szorstka i popękana. Myśliwy podjął z ziemi włochaty worek. Gabriel powiedział coś krótko.
- W środku znajdują się rzeczy, które przy nim znaleziono – odrzekł Cronos.
Poszperał w fantach i na razie wyjął tylko jeden z nich. Zwinięty fragment wiadomości.

Jeśli czytasz spisane słowa, pewnikiem wyzionąłem ducha. Moje imię nie jest tu istotne. Pochodzę z klasztoru Krwawej Pięści. Zadaniem mym jest dostarczyć kamień do alchemika Nicco w Oweston. Choć silny jestem duchem, a strach rzadko mieszka w mym sercu, istnieje sposobność, że zawiodę. Drogi znalazco, MUSISZ kontynuować moją podróż.

Gabriel spoglądał na Shariana oczekując jego reakcji. Tropiciela nie dziwiło, że elfowie nie znali ludzkiego, pisanego języka. Ci najbardziej konserwatywni, cały życie mieszkający w borach, zwyczajnie nie mieli okazji go poznać.



[sup]* Oczywiście, jest to bóstwo krasnoludów.[/sup]
 

bati999

Macierz Diagonalna
Dołączył
13 Październik 2008
Posty
2 211
Punkty reakcji
18
Wiek
26
Miasto
Tarnobrzeg
Nie mógł się nadziwić problemom świeckich. Chciało mu się z tego wszystkiego śmiać, i swój uśmiech pokazywał, ale starał się zachowywać powagę.
- Lye, czym byś mógł podpaść? Biłeś? Kradłeś? Złorzeczyłeś? No to co? To nie twoja wina... Stawiam na jakieś robale, albo inne plugactwa. Coś ci może wyżerać rzodkiew od spodu, nie wiem, nie znam się na tym. Ale Kord ci tego nie uczynił.
Następna była Glorii. Tu Gwinn całkiem się załamywał, przykrywając twarz dłonią.
- Odmów kobiecino droga modlitwę do Miłosierdzia Korda, i poproś o rozmowę z mężem. Potem spróbuj usnąć, umarły pojawi się we śnie. Wyjaśnijcie sobie parę spraw... - Starał się troszkę kłamać kobiecie. Zioła we śnie zrobią swoje, a i podświadomość zostanie uspokojona.
Alchemik Nicco sprawił mu najwięcej zawodu. Wysłuchał opowieści w skupieniu.
- Panie Nicco, nie pozostaje mi, a raczej nam, nic innego niż tylko pójść i to sprawdzić. Przyjdź proszę wieczorem. Pójdziemy tam. Nie żebym ci nie wierzył, ale muszę to sprawdzić. -

Gwinn słuchał opowieści w zadumie. Drapał się po bodzie i co chwilę wykrzywiał oczy ku zdziwieniu.
- To jest... Było mi pisane bycie kapłanem, ale nie zostałem nim z mojej, czystej woli, czyż nie? Ogółem dalej nie rozumiem, na czym polegał ten rytuał... Wszystko to dziwne, i głupie zarazem. Ojj, Zoltanie, dobrze, żeś chociaż ty pozostał ze mną... Dzięki ci. - Białowłosy uśmiechnął się, patrząc swojemu przyjacielowi prosto w oczy. - Czyścili mi pamięć, i to kilkukrotnie, faszerowali magią i odprawiali rytuały... Coś w tym musi być. Jeszcze raz dzięki! Ale to już stare dzieje, więc nie interesujmy się tym. Żyjmy teraźniejszością. Do zobaczenia! - Pożegnał krasnoluda, otworzył mu drzwi, podał dłoń. Nie wiadomo czemu, zawsze gdy na niego patrzył, a zwłaszcza na ten zakłopotany wyraz twarzy, chciało mu się śmiać. Lubił go, był to jeden z jego prawdziwych przyjaciół.

Poczekał chwilę, wypił herbatę i spodziewał się gościny Nicco. Powitał go, a potem razem z nim udał się to tajemniczej mieściny.

< KP >
gwinn.png

Gwinn ,,Białowłosy" Ostrit
Ludzki kapłan Korda

1 poziom - 20/100 dośw.
10/10 punktów Wytrzymałości


Atrybuty: Sł 13 | Zr 11 | Bd 9 | Int 11 | Mdr 15 | Chr 11
Umiejętności: Legendy Elfów (Mdr), Teren (Zr).
Biegłości: średni pancerz, średnie miecze.

mieczsredni1k6.png
Średni miecz prosto kuty miecz, skuteczny w wielu stylach walki [1k6 obrażeń; średni miecz; 10 zł]
zbrojaswiatynna.png
Zbroja świątynna dobre wykonanie i zdobienia to znak, że noszący ją reprezentuje świątynię [4 KP; średni pancerz; 30 zł]

jedzenieg.png
Racja pożywienia [5 s]
wodak.png
Woda [5 s]
naszyjnikkorda.png
Naszyjnik z symbolem boga Korda [5 zł]
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce

zloto.png
Złoto 12

Zaklęcia domenowe: Błogosławieństwo – wszyscy sojusznicy otrzymują +1 do ataku i +1 do rzutów obronnych na strach
Zaklęcia 0-poziomowe: Leczenie drobnych ran – leczy punkt obrażeń Odporność – cel otrzymuje +1 do rzutów obronnych Zadawanie drobnych ran – 1 punkt obrażeń na dotyk
Zaklęcia 1-poziomowe: Magiczna broń – broń otrzymuje +1 Zadawanie lekkich ran – 1k8+1 obrażeń na poziom (maksymalnie +5)



 

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
Sharian przed wejściem do pomieszczenia poprosił tylko by któryś ze strażników miał oko na jego "podopiecznego". Nie chciał żeby grubas wpakował ich w większą kabałę. Z tym że teraz cała historia przybrała inny obrót...

Gdy półelf zobaczył ciało zbadał je chłodnym wzrokiem. Widok nie należał do przyjemnych, ale Nelnueve nie reagował na niego obrzydzeniem, ale autentycznym zainteresowaniem. Czegoś takiego po prostu nie widział. Nie jednego zmarłego było dane mu zobaczyć, lecz ten był specyficzny. Na tyle specyficzny by Sharian zaczął myśleć o zarobieniu na tej sprawie.
Wypadki przybrały taki obrót, że widział możliwość wyciągnięcia dużych profitów z zamieszania wokół zmarłego a marne parę sztuk złota od handlarza schodziło na drugi plan.
Tropiciel wziął kartkę i przeczytał ją po prostu. Elfów się już nie obawiał bo zrozumiał po co im był potrzebny. Posługiwać się językiem w mowie to nie to samo co władać nim w piśmie. Jednocześnie czuł, że nie za bardzo będą oni zainteresowani tą sprawą. Z ich punktów widzenia zapewne jedyną rzeczą, która ich ciekawiła był fakt, czy są jakoś powiązani z tym mnichem albo z jego misją. W końcu strzegli "spokoju" tego lasu, więc nic co się w nim działo nie mogło ujść ich uwadze. Sharian spokojnie oderwał wzrok od kartki. Gdy Cronos skończył tłumaczyć, zabrał głos:
-Intrygująca historia. Muszę przyznać, że nie mam bladego pojęcia co mogło spotkać tego nieszczęśnika, lecz to chyba nie jest istotą sprawy. Jeśli za jego śmiercią kryją się jakieś zagadki to najprościej będzie je wyjaśnić u źródła, czy właściwie u celu... celu jego podróży. Akurat zmierzam do tej miejscowości. Mogę wziąć jego przesyłkę i dostarczyć ją do wskazanej osoby. To żaden problem a może w ten sposób uda mi się wykupić winy tego człowieczka.

< KP >
sharian.png

Sharian Nelnueve
Półelficki tropiciel

1 poziom - 20/100 dośw.
10/10 punktów Wytrzymałości


Atrybuty: Sł 12 | Zr 15 | Bd 13 | Int 12 | Mdr 13 | Chr 10
Umiejętności: Bystry umysł (Mdr), Przeprawa (Zr).
Biegłości: średni pancerz, włócznie, broń strzelecka.

lekkalanca.png
Lanca swobodna w użyciu, posiada elastyczne drzewce [1k8 obrażeń; włócznie; dwuręczna; 15 zł]
strojmysliwego.png
Strój myśliwego własnoręcznie wykonany strój dobrze służy kamuflażowi w dziczy [3 KP; średni pancerz, 15 zł]

dziczyzna5s.png
Dziczyzna [5 s]
wodak.png
Woda [5 s]
lina.png
Lina 2m [1 zł]
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce
puste.png
Wolne miejsce

zloto.png
Złoto 3

Zaklęcia 0-poziomowe: dostępne od 4 poziomu



 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Goście Gwinna zdawali się być zadowoleni po rozmowie z duchownym. Był w końcu jednym spośród niewielu, wykształconych ludzi w Oweston. Podczas dawania im rad, sam starał się zachować powagę i patrzeć na sprawy obiektywnie, nawet jeśli wydawały się śmieszne (+15 punktów dośw.).
Właściwych emocji dostarczyło spotkanie z Zoltanem. Krasnolud wyłożył kapłanowi karty zupełnie nieznane dotąd kapłanowi. Gdy krasnolud skończył mówić, Ostrit poskubał w zamyśleniu brodę. Odrzekł:
- To jest... Było mi pisane bycie kapłanem, ale nie zostałem nim z mojej, czystej woli, czyż nie? Ogółem dalej nie rozumiem, na czym polegał ten rytuał...
Tamten wzruszył ramionami, wodząc wzrokiem gdzieś po ścianie.
- A któż to wie? Było w wiosce paru takich skubańców, którzy potrafili dokonać podobnych czynów. Na moje, cokolwiek zrobili, to tylko dla twojego dobra. Chcieli cię przed czymś chronić.
Gwinn w końcu pożegnał przyjaciela i postanowił zaczekać u siebie na elfa. Nadchodził wieczór. Ostrit przyglądał się przez okno jak grupa usmolonych węglarzy chodzi po osadzie i zapala za pomocą podłużnych pochodni uliczne latarnie. Na razie nie zaprzątał sobie tym głowy, co mówił Nicco: starym domem i jego mieszkańcem (mieszkańcami?). Zwyczajnie nie było czasu. Wkrótce rozległo się pukanie. Alchemik Nicco zjawił się jak zwykle w nienagannym stroju, pozdrawiając ponownie kapłana. Nie minęła chwila jak kroczyli ku swemu celowi. Elf podjął jeszcze po drodze:
- Pomyślałbym, że to jacyś bezdomni. Na południu ponoć były jakieś zamieszki, przez które część pospólstwa uciekła od siebie. Ale to nie to. Widzi pan, panie Gwinnie. Zanim stałem się alchemikiem, byłem kiedyś tropicielem. Nie pożyłbym długo bez dobrze wyrobionej intuicji. Czuję, że nie byle obdartus mieszka w tym domu – wskazał na wyrastający przed nimi budynek.
Okolica zdawała się tutaj jak zwykła wymarła, lecz w półmroku Ostrit dojrzał, że nie tylko oni przyszli na oględziny tego miejsca. Wokół kręcił się starzec w powłóczystych szatach i krasnoludzki wojownik. Na razie byli tak zajęci, iż nie zauważyli kapłana.

Widok ciała był doprawdy intrygujący, ale w głowie Shariana pojawiło się coś więcej niż obrzydzenie. Mógł zarobić na tej sprawie, skoro już tu jest…
Gdy przyczytał wiadomość, elfowie nie okazali żadnych emocji, co z resztą było w ich zwyczaju. Zanim zdążyli odpowiedzieć, tropiciel sam zaoferował się z propozycją.
- Intrygująca historia. Muszę przyznać, że nie mam bladego pojęcia co mogło spotkać tego nieszczęśnika, lecz to chyba nie jest istotą sprawy. Jeśli za jego śmiercią kryją się jakieś zagadki to najprościej będzie je wyjaśnić u źródła, czy właściwie u celu... celu jego podróży. Akurat zmierzam do tej miejscowości. Mogę wziąć jego przesyłkę i dostarczyć ją do wskazanej osoby. To żaden problem a może w ten sposób uda mi się wykupić winy tego człowieczka.
Przez chwilę tamci rozmawiali ze sobą w wysokiej mowie, delikatnie gestykulując rękoma. Ostatecznie Garbiel za pośrednictwem Cronos, odpowiedział mu:
- Dobrze. Niech zapłatą będzie reszta przedmiotów tego nieszczęśnika. Ponadto podjęcie się tego zadania oznaczać będzie, że puszczamy w niepamięć sprawę z twoim kompanem. Ale uważaj, krótkożyjący. Brałem do ręki tamten tajemniczy kamień. Został wyciosany z magicznego minerału. Wiedz, na co się porywasz.
Skinął na strażnika, który ponownie ujął wór i zaczął podawać kolejno jego zawartość Sharianowi.

opalizujacykamien.png
Opalizujący kamień ? [?]
esencjazdrowia5zl.png
Napój leczniczy przywraca 3 punkty Wytrzymałości [5 zł]
zloto.png
Złoto 7

Nie było tego dużo, ale pieniądz nie śmierdzi. Tym bardziej leczniczy napój. ,,Sprawca" całego zamieszania okazał się być urodziwy. Niewielki kamień, mniejszy od wnętrza ludzkiej dłoni, mienił się lekko światłem, jakby zaklętym w jego wnętrzu. W dotyku był zimny, ale na jakiś opaczny sposób - przyjemny. Za kilka minut Sharian oraz handlarz zostali odprowadzeni z przybytku elfów, pod czujną asystą grupy Cronosa. Eskortowali ich aż na obrzeża lasu. Widocznie obawiali się, że na ich ziemiach może dojść do kolejnego mordu, więc pilnie zabezpieczali dwóch podróżników, póki nikłe światło wieczora nie poczęło śmielej przerzedzać się między drzewami. Wtedy pożegnali ich zdawkowo i zanurzyli się z powrotem w gaju tak szybko, że niewprawny obserwator mógłby przysiąc, iż zniknęli. Sharian i towarzysz w tym czasie już wychodzili na szeroką polanę, na której rosła długa trawa. Pod nimi, w niewielkiej kotlince widniały światła wioski Oweston.
- Co za dzikusy - mruknął pracodawca Shariana, patrząc za siebie.
Tymczasem Nelnueve poczuł nagłe drżenie w jeden ze swoich sakw. Czyżby... Sprawdził kamień ręką. Nic. Musiało mu się wydawać.
 
Status
Zamknięty.
Do góry