Uzależnienie,egoizm strata dziewczyny.

jakzyc

Nowicjusz
Dołączył
26 Marzec 2013
Posty
10
Punkty reakcji
0
Witam.
Zacznę od początku, tak więc byłem z dziewczyną prawię 7 lat. Początki były super, gdzieś po 2 latach związku zacząłem uprawiać hazard.
Wszystko było ok, w pewnym momencie okazało się że czasem wolałem nie spotkać się i lecieć pograć.
Nie widziałem problemu. Ona wypominała mi to, jednak nigdy nie postawiła ultimatum czy coś w tym stylu. Wiedziałem że ona nie lubi jak gram, jednak tłumaczyłem sobie że to moje zajęcie i hobby. Stałem się zimny, mało czuły, wpadliśmy w rutynę, a ja grałem i grałem.
Nawet przez kilka dni nie odzywaliśmy się do siebie, tak naprawdę to ona chciała mnie sprawdzić czy się odezwę. Nie zrobiłem tego nie mam pojęcia, myślałem że się drażni zemną i jeszcze ta męska duma. Po tym oznajmiła mi że opuszcza mnie, że wszystko straciłem, że ją za długo olewałem, nic od siebie nie dawałem oraz że wygasło uczucie ( w co nie wierzę).
Wtedy otworzyłem oczy, błagałem prosiłem, dzwoniłem, pisałem niestety nic to nie dało.

Podjąłem leczenie, chodzę do psychologa, spotykam się na grupach od uzależnień, od tamtej pory nie gram. Niestety ona uważa że ja się nigdy nie zmienię, uważa że to mój charakter i nie wierzy w zmianę, jednak to wszystko spowodowało uzależnienie, a nie charakter!
Wziąłem się za siebie, leczę się, zacząłem żyć dla ludzi, pomagać im, żyć z Bogiem...jak by to powiedzieć sporo dojrzałem. Wiem że nie mogę grać i nigdy tego nie zrobię.

Największy ból to strata największego mojego szczęścia, wtedy kiedy najbardziej jej potrzebuję nie ma jej...
Po moich próbach po rozstaniu odpuściłem, z nadzieją że może będzie chciała przemyśleć to i tamto, zastanowić się, przecież tyle lat razem, byłem jej jedynym, miłość na zawsze itp. i zostawia mnie bez próby walki? Trudno mi z tym, zmieniam się na lepsze, chcę to naprawić lecz nie wiem czy się da i czuję się strasznie bezradny. Nie odzywamy się już do siebie ponad miesiąc...jedni mi radzą aby poczekać jeszcze 1-2 miesiące, jednak mnie codziennie w nocy skręca, boli ta bezradność.

Tak na prawdę nigdy się nie rozstawaliśmy, mieliśmy małe kryzysy przez moje wybryki, ale wszystko wracało do normy.
Kiedy nadszedł największy kryzys bez próby podjęcia walki, bez żadnej inicjatywy i chęci naprawy zostawia mnie...strasznie mnie to boli, szczególnie iż był to prawdziwy związek z którym razem wiązaliśmy przyszłość.

Teraz siedzę codziennie po nocach i się zastanawiam czy zadzwonić,napisać i umówić się na spotkanie aby wszystko jej wytłumaczyć, dlaczego tak to się potoczyło, że jest spora szansa na to że może się udać nam? Czy czekać może na jej ruch?

Chcę powalczyć o miłość...odbudować wszystko, brak szansy zabija.
 

ForeverYoung

Bywalec
Dołączył
4 Grudzień 2012
Posty
1 695
Punkty reakcji
139
Wiek
30
O ludzie co za klasyka.
Czego wy doceniacie coś dopiero po stracie tego? - faceci.


jakzyc napisał:
tak naprawdę to ona chciała mnie sprawdzić czy się odezwę
Raczej chciała sprawdzić ,czy Tobie na niej zależy. A Ty zacząłeś wymyślać swoje teorie, udając ,że wiesz co ona "knuje".


jakzyc napisał:
Największy ból to strata największego mojego szczęścia, wtedy kiedy najbardziej jej potrzebuję nie ma jej...
Co za egoizm . Skąd wiesz ,że to Ciebie nie było wtedy ,kiedy to ONA Cię najbardziej potrzebowała.


jakzyc napisał:
Wtedy otworzyłem oczy, błagałem prosiłem, dzwoniłem, pisałem niestety nic to nie dało...

Eh pewnie postawiła wszystko na jedną kartę - nie odezwałeś się - do widzenia.


jakzyc napisał:
jednak mnie codziennie w nocy skręca, boli ta bezradność.
Trochę po niewczasie.


jakzyc napisał:
mieliśmy małe kryzysy przez moje wybryki, ale wszystko wracało do normy.
No chyba nie myślałeś ,że będzie te wybryki tolerować do końca życia bez żadnej poprawy. " gadaj se gadaj ja i tak wiem swoje"


jakzyc napisał:
Kiedy nadszedł największy kryzys bez próby podjęcia walki, bez żadnej inicjatywy i chęci naprawy zostawia mnie
Ona walczyła tylko Ty byłeś zbyt ślepy żeby to zauważyć.


jakzyc napisał:
Teraz siedzę codziennie po nocach i się zastanawiam czy zadzwonić,napisać i umówić się na spotkanie aby wszystko jej wytłumaczyć, dlaczego tak to się potoczyło,
Tak teraz gdy już dziewczę sobie wszytko poukładało , wypłakało się w poduszkę i chce normalnie żyć Ty chcesz się wpie*rzać. Jednak jeżeli było tak jak mówisz :

jakzyc napisał:
przecież tyle lat razem, byłem jej jedynym, miłość na zawsze itp.
To jest cień nadziei. Jak to mówią :

"Jeżeli coś kochasz ,puść to wolno . Jeżeli wróci - jest Twoje . Jeśli nie - nigdy Twoje nie było".
 

jakzyc

Nowicjusz
Dołączył
26 Marzec 2013
Posty
10
Punkty reakcji
0
ForeverYoung napisał:
Tak teraz gdy już dziewczę sobie wszytko poukładało , wypłakało się w poduszkę i chce normalnie żyć Ty chcesz się wpie*rzać. Jednak jeżeli było tak jak mówisz :
Nie chcę się w nic wpie*przać...minęło ponad miesiąc od rozstania to mam to po prostu od tak olać skoro mi zależy?
 

ForeverYoung

Bywalec
Dołączył
4 Grudzień 2012
Posty
1 695
Punkty reakcji
139
Wiek
30
"Skoro mi zależy" ,a może jej już nie zależy.
Czytałeś ostatnie zdanie mojego posta?
Jasne jak chcesz to możesz się tam błąkać pod jej domem ,przynosić kwiaty , śpiewać pod balkonem ,krzyczeć ,że nie możesz bez niej żyć itp. ,ale czemu mają to ruszyć skoro Ty ją olewałeś?
Kiedy jej zależało Ty się z tego śmiałeś.
Wypłacz się i żyj dalej. Jak na godnego faceta przystało.
Udawaj dalej twardego - przecież to potrafisz . Już to pokazałeś.
 

jakzyc

Nowicjusz
Dołączył
26 Marzec 2013
Posty
10
Punkty reakcji
0
Tak wszystko czarne i białe. Było minęło i żyj dalej ?

Wiem co zrobiłem, wyciągnąłem wnioski, chcę się zmieniać i to robię.
Wnioskuję z Twoich wypowiedzi że jak się coś zepsuło to już nie ma prawa do naprawy?
 

ForeverYoung

Bywalec
Dołączył
4 Grudzień 2012
Posty
1 695
Punkty reakcji
139
Wiek
30
Ależ skąd ;)
Wszystko jest kolorowe jak tęcza.
Wszystko zrąbałeś - i teraz jak gdyby nigdy nic chcesz by Ci wybaczyła.
Myślisz ,że tak łatwo odbudować zaufanie do osoby która nas zawiodła?
Możesz się "starać" ale nie wiem czy to coś da.
Tak jak mówiłam ^^ jeżeli naprawdę Cię kocha tak jak mówisz to jest szansa ,że do Ciebie wróci
Tylko się nie przelicz.
Ludzka cierpliwość też ma swoje granice ,a jej w stosunku do Ciebie może już się wyczerpała.
 
B

Blancos

Guest
jakzyc napisał:
Wziąłem się za siebie, leczę się, zacząłem żyć dla ludzi, pomagać im, żyć z Bogiem...jak by to powiedzieć sporo dojrzałem. Wiem że nie mogę grać i nigdy tego nie zrobię.
Najważniejsze pytanie brzmi, dlaczego zdecydowałeś się na tę zmianę - czy dlatego, że ona odeszła czy też może dlatego, iż zauważyłes, że pobłądziłeś. Wbrew pozorom to bardzo istotna kwestia.
jakzyc napisał:
że wygasło uczucie ( w co nie wierzę).
A ja akurat uważam, że powinieneś brać taką możliwość pod uwagę.
jakzyc napisał:
Teraz siedzę codziennie po nocach i się zastanawiam czy zadzwonić,napisać i umówić się na spotkanie aby wszystko jej wytłumaczyć, dlaczego tak to się potoczyło, że jest spora szansa na to że może się udać nam? Czy czekać może na jej ruch?
Myślę, że powinieneś się spróbować z nią umówić i wyjaśnić całą sprawę, ale nie z nastawieniem, że chcesz ją odzyskać. Musisz brać pod uwagę to, że być może nigdy już nie będziecie razem - że, być może, zraziłeś ją do siebie na tyle, że nie będzie chciała wrócić. Przykro mi, ale tak to już jest w życiu.

Inna możliwość jest taka, że ona nie ma w tej chwili do Ciebie zaufania, ale dalej coś do Ciebie czuje i gdyby je odzyskała, być może dałoby się wasz, były już, związek uratować. W takim wypadku powinieneś dać jej czas i przestrzeń - nie naciskać od razu na "drugą szansę" i "powrót do bycia razem", zamiast tego koncentrując się na odbudowaniu waszego kontaktu oraz zaufania. Mam tu na myśli to, abyś przez pewien czas uszanował jej decyzję i spotykał się z nią tak jakby była tylko bardzo bliską koleżanką. Być może jak ona zobaczy na własne oczy, że się zmieniłeś to przemyśli sprawę i zmieni podejście. Naciskaniem na powrót od razu możesz w takiej sytuacji wzbudzić w niej podejrzenia, że "grasz kogoś innego", aby ją udobruchać.
ForeverYoung napisał:
Czego wy doceniacie coś dopiero po stracie tego? - faceci.
To przywaliłaś:) Jako długotrwały użytkownik tego forum mogę tylko powiedzieć, że kobiet z takim samym problemem również nie brakuję. Jakby tak solidnie przyjrzeć się archiwum tematów to strasznie dużo dotyczyło kobiet, które odeszły od partnera, bo "poczuły chemię" do innego, a potem "żałowały, że zdecydowały się na ten krok":) Nie mówię, że faceci tak nie mają, ale... kobiety wcale nie są tu lepsze.
ForeverYoung napisał:
Co za egoizm . Skąd wiesz ,że to Ciebie nie było wtedy ,kiedy to ONA Cię najbardziej potrzebowała.
Z tym akurat się zgodzę - być może Twój "nałóg" hazardowy przypadł na okres, kiedy to ona bardzo potrzebowała Ciebie? Być może zawiodłeś ją na całej linii jako facet? Musisz brać w tym wszystkim pod uwagę także uczucia, które potencjalnie wskutek Twojego zachowania mogły jej towarzyszyć. Jeżeli liczysz na zrozumienie, musisz najpierw postarać się zrozumieć.
ForeverYoung napisał:
Eh pewnie postawiła wszystko na jedną kartę - nie odezwałeś się - do widzenia.
Bardzo możliwe. Wszystko zależy od tego, jaka to dziewczyna. Znam ludzi, którzy lubią dawać drugą szansę, ale znam też takich, którzy, jak już raz ktoś ich rozczaruje, to są niesamowicie trudni do odzyskania.
ForeverYoung napisał:
Ona walczyła tylko Ty byłeś zbyt ślepy żeby to zauważyć.
Tak jak sobie czytam to czuję, że sama zostałaś ostatnio zraniona przez faceta. Jeżeli mam rację to... po prostu mi przykro. Tym niemniej, prosiłbym, żebyś nie przenosiła swoich frustracji na chłopaka. Dajmy mu szansę - owszem, pobłądził i zachowywał się głupio, ale jeżeli zauważył swój błąd i podjął kroki, aby się poprawić to naprawdę warto to docenić. Być może przekreślił swoje szanse na powrót do ukochanej, ale nie powinniśmy być dla niego aż tak ostrzy.
ForeverYoung napisał:
Tak teraz gdy już dziewczę sobie wszytko poukładało , wypłakało się w poduszkę i chce normalnie żyć Ty chcesz się wpie*rzać. Jednak jeżeli było tak jak mówisz :
Rozmowa i wyjaśnienie pewnych kwestii to nie "wp...nie" się. Chłopak absolutnie ma prawo do tego, aby pewne sprawy sobie wyjaśnić - nie ma w tym nic złego. Tak samo jak ta dziewczyna ma pełne prawo, aby mu tej szansy odmówić. Wszystko zależy od jej dobrej woli. Być może, tak jak mówisz, poukładała sobie życie i nie chce już w nim autora, ale... wypadałoby, żeby on usłyszał to od niej, a nie od nas - forumowiczów, którzy znają sytuację jedynie z opisu.

Jedno natomiast jest pewne - nie możesz liczyć na to, że pstrykniesz palcami, a ona Ci wybaczy i przyleci. Ba, nie powinieneś na to liczyć. Spróbuj pokazać jej, że się zmieniłeś - walcz o nią, włóż w to serce. Nie masz nic do stracenia. Jeżeli ona stwierdzi, że to definitywnie koniec to będziesz musiał uszanować jej opinię i dać jej odejść - tym niemniej, jeżeli tak właśnie się stanie to przynajmniej będziesz wiedział, że próbowałeś.

Życzę powodzenia.
 

ForeverYoung

Bywalec
Dołączył
4 Grudzień 2012
Posty
1 695
Punkty reakcji
139
Wiek
30
Blancos napisał:
To przywaliłaś Jako długotrwały użytkownik tego forum mogę tylko powiedzieć, że kobiet z takim samym problemem również nie brakuję. Jakby tak solidnie przyjrzeć się archiwum tematów to strasznie dużo dotyczyło kobiet, które odeszły od partnera, bo "poczuły chemię" do innego, a potem "żałowały, że zdecydowały się na ten krok":) Nie mówię, że faceci tak nie mają, ale... kobiety wcale nie są tu lepsze.
Owszem ,jednak wątpię ,żeby kobiecie po 7 LATACH związku ,zachciało się jakiś skoków w bok i "szukania czegoś lepszego". Po 7 latach to się raczej pierścionka spodziewa ;)


Blancos napisał:
Tak jak sobie czytam to czuję, że sama zostałaś ostatnio zraniona przez faceta. Jeżeli mam rację to... po prostu mi przykro. Tym niemniej, prosiłbym, żebyś nie przenosiła swoich frustracji na chłopaka. Dajmy mu szansę - owszem, pobłądził i zachowywał się głupio, ale jeżeli zauważył swój błąd i podjął kroki, aby się poprawić to naprawdę warto to docenić. Być może przekreślił swoje szanse na powrót do ukochanej, ale nie powinniśmy być dla niego aż tak ostrzy.
Wiedziałam ,że ktoś wyciągnie takie wnioski ale ... pudło :)
Nie , nie ja ,a moje 15 koleżanek ,które smarkały mi w rękaw .


Blancos napisał:
Rozmowa i wyjaśnienie pewnych kwestii to nie "wp...nie" się. Chłopak absolutnie ma prawo do tego, aby pewne sprawy sobie wyjaśnić - nie ma w tym nic złego. Tak samo jak ta dziewczyna ma pełne prawo, aby mu tej szansy odmówić. Wszystko zależy od jej dobrej woli. Być może, tak jak mówisz, poukładała sobie życie i nie chce już w nim autora, ale... wypadałoby, żeby on usłyszał to od niej, a nie od nas - forumowiczów, którzy znają sytuację jedynie z opisu.
Tylko najpierw trzeba zadać sobie pytanie ,czy jest co wyjaśniać . Jak dla mnie to już wszystko jasne . Ale "nadzieja zawsze umiera ostatnia".
Nie dowie się ,jak nie spróbuje ... ^^
Niby z opisu ,ale czuje się jak bym tam była. xD

Życzę autorowi by mu się to poukładało ,ale jeżeli się to nie stanie to przynajmniej będzie miał świadomość ,że dzięki niej przejrzał na oczy , leczy się i stara się być lepszym człowiekiem.
Czyli : "nie ma tego złego ,co by na dobre nie wyszło".
 

Pain

Bydlak bez serca
Dołączył
15 Luty 2009
Posty
1 348
Punkty reakcji
131
jakzyc napisał:
Witam.
Zacznę od początku, tak więc byłem z dziewczyną prawię 7 lat. Początki były super, gdzieś po 2 latach związku zacząłem uprawiać hazard.
Wszystko było ok, w pewnym momencie okazało się że czasem wolałem nie spotkać się i lecieć pograć.
A dobrze grasz?

jakzyc napisał:
Nie widziałem problemu. Ona wypominała mi to, jednak nigdy nie postawiła ultimatum czy coś w tym stylu. Wiedziałem że ona nie lubi jak gram, jednak tłumaczyłem sobie że to moje zajęcie i hobby. Stałem się zimny, mało czuły, wpadliśmy w rutynę, a ja grałem i grałem.
Bo normalna kobieta nie stosuje czegoś takiego jak ultimatum i nie gra na uczuciach....

jakzyc napisał:
Nawet przez kilka dni nie odzywaliśmy się do siebie, tak naprawdę to ona chciała mnie sprawdzić czy się odezwę.
Nie sprawdzała, tylko dawała Ci szanse, które wszystkie po kolei z:cenzura:ałeś.

jakzyc napisał:
Nie zrobiłem tego nie mam pojęcia, myślałem że się drażni zemną i jeszcze ta męska duma. Po tym oznajmiła mi że opuszcza mnie, że wszystko straciłem, że ją za długo olewałem, nic od siebie nie dawałem oraz że wygasło uczucie ( w co nie wierzę).
To lepiej uwierz. Obojętność w stosunku do kogoś kto ma Cię gdzieś jest jak najbardziej normalną reakcją.

jakzyc napisał:
Wtedy otworzyłem oczy, błagałem prosiłem, dzwoniłem, pisałem niestety nic to nie dało.
Straszne. Może następnym razem docenisz co masz.

jakzyc napisał:
Podjąłem leczenie, chodzę do psychologa, spotykam się na grupach od uzależnień, od tamtej pory nie gram. Niestety ona uważa że ja się nigdy nie zmienię, uważa że to mój charakter i nie wierzy w zmianę, jednak to wszystko spowodowało
uzależnienie, a nie charakter!
Ależ oczywiście, że charakter. Gdybyś miał silny, nie popadłbyś w nałóg. To jak z alkoholikiem. Możesz nie pić, ale dalej nim jesteś. Nie bez powodu nie możesz znowu grać. Nie potrafisz powiedzieć sobie dość.

jakzyc napisał:
Wziąłem się za siebie, leczę się, zacząłem żyć dla ludzi, pomagać im, żyć z Bogiem...
Wiesz jaki jest problem? Psycholodzy tak przerobią Ci mózg, że będziesz maszynką do sprawiania szczęścia wszystkim wokoło, ale nie sobie. Nie pomagaj ludziom i nie żyj z bogiem, bo będąc wymuszonym altruistą tylko zniszczysz sobie życie jeszcze bardziej niż dotychczas. <_<

jakzyc napisał:
Największy ból to strata największego mojego szczęścia, wtedy kiedy najbardziej jej potrzebuję nie ma jej...
Ona w zasadzie może mówić tak samo, gdyby jej zależało.

jakzyc napisał:
Po moich próbach po rozstaniu odpuściłem, z nadzieją że może będzie chciała przemyśleć to i tamto, zastanowić się, przecież tyle lat razem, byłem jej jedynym, miłość na zawsze itp.
Jasne, każda miłość jest wieczna <_< Och zaraz... nie jest.

jakzyc napisał:
i zostawia mnie bez próby walki? Trudno mi z tym, zmieniam się na lepsze, chcę to naprawić lecz nie wiem czy się da i czuję się strasznie bezradny. Nie odzywamy się już do siebie ponad miesiąc...jedni mi radzą aby poczekać jeszcze 1-2 miesiące, jednak mnie codziennie w nocy skręca, boli ta bezradność.
To głupio Ci radzą. Albo z nią rzeczowo porozmawiasz, bez żadnych schematów, że trzeba czekać X czasu, niech zatęskni i inne pierdoły. Idziesz, rozmawiasz, jak da Ci szansę to super, jak nie to poszukaj sobie innej, albo wróć do pokera.

jakzyc napisał:
Tak na prawdę nigdy się nie rozstawaliśmy, mieliśmy małe kryzysy przez moje wybryki, ale wszystko wracało do normy.
Zależy co jest normą i dla kogo.

jakzyc napisał:
Kiedy nadszedł największy kryzys bez próby podjęcia walki, bez żadnej inicjatywy i chęci naprawy zostawia mnie...strasznie mnie to boli, szczególnie iż był to prawdziwy związek z którym razem wiązaliśmy przyszłość.
Kobiety myślą trochę inaczej. A w zasadzie wcale nie myślą, tylko czują. Zatem w jej mniemaniu zrobiła wszystko co mogła.

jakzyc napisał:
Teraz siedzę codziennie po nocach i się zastanawiam czy zadzwonić,napisać i umówić się na spotkanie aby wszystko jej wytłumaczyć, dlaczego tak to się potoczyło, że jest spora szansa na to że może się udać nam?
Szansa jest... bliska zeru.

jakzyc napisał:
Czy czekać może na jej ruch?

Chcę powalczyć o miłość...odbudować wszystko, brak szansy zabija.

ZOSTAWIŁA CIĘ, bo nie chce podejmować żadnych działań. Te wszystkie mądrości, jakie usłyszałeś od znajomych są :cenzura: warte. Patrz na fakty, a nie strategie "jak sprawić, żeby moje kochanie wróciło"

Sprawa jest prosta, z:cenzura:ałeś. Dlaczego sam dobrze wiesz. I albo będziesz w stanie jej wytłumaczyć i pokazać, że się zmieniłeś, albo nie. A tak zupełnie na marginesie, skoro nie wiesz sam co powiedzieć własnej dziewczynie i pytasz obcych ludzi, to ja się dziwię jakim cudem wy tyle lat ponoć byliście razem <_< O czym rozmawialiście i jak? A może to Ty ciągle nawijałeś jak to orżnąłeś kolesia w karty?
 

jakzyc

Nowicjusz
Dołączył
26 Marzec 2013
Posty
10
Punkty reakcji
0
Blancos napisał:
Najważniejsze pytanie brzmi, dlaczego zdecydowałeś się na tę zmianę - czy dlatego, że ona odeszła czy też może dlatego, iż zauważyłes, że pobłądziłeś. Wbrew pozorom to bardzo istotna kwestia.
Jedno i drugie.
Hauser napisał:
A tak zupełnie na marginesie, skoro nie wiesz sam co powiedzieć własnej dziewczynie i pytasz obcych ludzi, to ja się dziwię jakim cudem wy tyle lat ponoć byliście razem
Jak już wspomniałem straciłem wszystko, w tym przyjaciół...chciałem jakiejkolwiek rady, cokolwiek po prostu.
Hauser napisał:
Wiesz jaki jest problem? Psycholodzy tak przerobią Ci mózg, że będziesz maszynką do sprawiania szczęścia wszystkim wokoło, ale nie sobie. Nie pomagaj ludziom i nie żyj z bogiem, bo będąc wymuszonym altruistą tylko zniszczysz sobie życie jeszcze bardziej niż dotychczas.
Zawsze robiłem wszystko dla siebie, mam dość tego egoizmu...
 

Pain

Bydlak bez serca
Dołączył
15 Luty 2009
Posty
1 348
Punkty reakcji
131
Wybacz Blancos, ale ja to nowe cytowanie pie.... ignoruję <_<

Czy Ty człowieku straciłeś też połowę mózgu? Albo będziesz egoistą, albo rozweselającym innych robotem? Znajdź złoty środek. A najlepiej bądź sam, bo większość ludzi i tak udaje, że coś ich obchodzisz, a jak przyjdzie co do czego zostajesz sam. Im jesteś silniejszy tym mniej potrzebujesz. Teraz płaczesz na forum, bo zostawiła Cię dziewczyna. Może komuś jest Ciebie żal, dla mnie takie pajacowanie nie ma sensu. Za kilka lat ludzie będą pytać tutaj już o takie pierdoły jak "jak powiedzieć cześć koleżance", albo "pomóżcie, błagam! jak pożyczyć od niej kredki". Wiesz co tak naprawdę robisz? Nie żalisz się nad sobą, tylko pytasz innych ludzi jak mają żyć. Wiesz, że to idiotyzm? Tak samo działają sekty. Znajdź własny sposób, bo zwariujesz. Narazie i powodzenia.
 
B

Blancos

Guest
ForeverYoung napisał:
Owszem ,jednak wątpię ,żeby kobiecie po 7 LATACH związku ,zachciało się jakiś skoków w bok i "szukania czegoś lepszego". Po 7 latach to się raczej pierścionka spodziewa
Był swego czasu temat (właściwie to nie jeden) na forum, gdzie kobiecie po kilkunastu latach małżeństwa zachciało się "szukania czegoś lepszego", bo "poczuła motylki w brzuchu" i nadziała się na faceta, który nie potraktował jej poważnie - "zaliczył" i zostawił. Tak więc... wątpię, aby Twoje wątpliwości były uzasadnione:)

A nawet jeżeli to myślę, że w drugą stronę - faceci są bardziej racjonalni od kobiet, które z natury są bardziej emocjonalne (choć w dzisiejszych czasach ten podział ulega zatarciu) - nie mówię tego w sposób obraźliwy dla kobiet, ot, taka już po prostu ludzka natura. Moim zdaniem o wiele bardziej prawdopodobne jest to, że to kobieta świadomie (podejmując taką decyzję) rozbije rodzinę wskutek pojawienia się nowego uczucia, a facet rozbije rodzinę wskutek braku kontroli nad własnym popędem seksualnym skutkującym zdradą (wewnętrznie jednak nie pragnąc tyleż rozpadu rodziny czy stworzenia nowego związku, co nowego obiektu służącego rozładowaniu napięcia seksualnego). Można się spierać, które zachowanie jest gorsze - ja osobiście głosowałbym na te męskie, ponieważ jest w nim więcej świadomej kalkulacji.

Oczywiście nie mówię, że będzie tak zawsze, aczkolwiek - rozmawiając z ludźmi i czytając różne historie, śmiem twierdzić, iż faceci są bardziej podatni na skoki w bok (zdradzenie partnerki w sposób seksualny), natomiast kobiety na "szukanie czegoś lepszego" i zdradzenie partnera w sposób emocjonalny (poprzez spotykanie się z kimś na boku połączone z rozterkami czy zostawić dla niego obecnego partnera czy też nie).


ForeverYoung napisał:
Nie , nie ja ,a moje 15 koleżanek ,które smarkały mi w rękaw .
Ja bym mógł podeprzeć moje wnioski paroma kolegami, którzy wygadywali mi się przy piwie:)


jakzyc napisał:
Jedno i drugie.
To źle. Powinieneś zmieniać się, ponieważ zauważyłeś swój błąd a nie z powodu utraty dziewczyny. Dlaczego? Ano dlatego, że jak nie uda Ci się jej odzyskać to zaraz siądzie Ci motywacja i możesz wrócić do grania. Poza tym - zmienianie się "dla kogoś" jest generalnie bez sensu - człowiek powinien zmieniać sie "dla siebie".

Musisz zdać sobie sprawę z tego, że szczera rozmowa i subtelne próby odbudowy jej zaufania (bez gadania o powrocie do związku od pierwszego spotkania) to wszystko, co Ci pozostało. Osobiście, po jej zachowaniu, byłbym jednak skłonny stwierdzić, że Twoje szanse są minimalne, jeżeli nie bliskie zeru. Wydaje mi się, że jej "miłość" i zaufanie do Ciebie, wskutek Twojego zachowania, zostały na tyle poturbowane, że nie bardzo jest już co zbierać. Innymi słowy - musisz brać pod uwagę to, że jest bardzo duża szansa, iż ona nie będzie chciała do Ciebie wrócić. Nie mówię tego złośliwie.

Prosisz nas o rade to Ci radzimy. Nic innego niż próbować odbudować zaufanie i więź między wami nie mozesz zrobić. Nie ma jakiejś wspaniałej, cud-metody, która niezawodnie pozwoli Ci ją odzyskać. W życiu czasami bywa tak, że przez swoją głupotę się kogoś traci i... powinieneś się liczyć z taką możliwością. Spróbować możesz, aczkolwiek musisz także dopuszczać do siebie myśl, że czegokolwiek nie zrobisz, ona może nie chcieć do Ciebie wrócić i w takim wypadku musisz być gotowy na to, aby uszanować jej stanowisko, odpuścić i dalej pracować nad sobą.
 

jakzyc

Nowicjusz
Dołączył
26 Marzec 2013
Posty
10
Punkty reakcji
0
Aktualnie to się nawet boję napisać cokolwiek aby zainicjować np. spotkanie...ciśnienie skacze, telefon rzucam i się na tym kończy.
Spróbuję trochę poczekać, może akurat coś się stanie.
 
B

Blancos

Guest
Jasne - czekaj... Jak ja uwielbiam bierną postawę u ludzi [sarkazm]. Po co się starać? Może samo się stanie... Po co szukać sobie kogoś - lepiej czekać aż spadnie mi z nieba... Po co próbować do czegoś dojść w życiu - jakoś to będzie, może samo się polepszy. Genialne [sarkazm].

Chłopie, jak nie masz przysłowiowych jajec i nie potrafisz zapanować nad własnymi emocjami i walczyć o nią, to najlepiej sobie odpuść. W życiu jest jedna podstawowa zasada - jeżeli Ci na czymś zależy, tak naprawdę zależy, to musisz się o to starać. Szanse na to, że samo Ci to spadnie z nieba są małe.

Rozumiałbym, gdybyś chciał poczekać, aby np. mieć pewność, że zmiana, która w Tobie zaszła jest naprawdę znacząca, albo gdybyś czekał, bo wiedziałbyś, że teraz nie masz szans, bo np. ona jest jeszcze w zbyt dużych emocjach. Ok - to rozumiem, ale czekać, bo nie potrafisz się zebrać w sobie, aby do niej zadzwonić? Rozumiem emocje - że boisz się tej rozmowy i tego spotkania, ale miejże te przysłowiowe jaja.

W końcu jesteś facetem. Wypadałoby, abyś w trudnych sytuacjach potrafił radzić sobie ze swoimi emocjami.

jakzyc napisał:
może akurat coś się stanie
Tak, np. się zakocha, albo znajdzie sobie nowego partnera.

Chłopie, musisz zrozumieć, że świat nie kręci się wokół Ciebie. Jeżeli ona szczerze nie chce teraz z Tobą być to prędzej czy później zacznie sobie szukać kogoś innego, albo też w kimś się zauroczy. Nie będzie na Ciebie czekać jak jakaś księżniczka uwięziona w wieży - wręcz przeciwnie, weźmie swoje życie i zacznie je pchać do przodu, coraz bardziej Ciebie z niego wypychając.

No dobra, abstrahując od tego - na co Ty w ogóle liczysz? Znaczy się - co takiego ma się niby stać?

Jedyne, na co możesz liczyć to to, że spotkacie się gdzieś przez przypadek, co dla Ciebie wcale takie dobre by nie było, ponieważ inicjując spotkanie automatycznie dajesz jej do zrozumienia, że Tobie na niej zależy, natomiast gadając z nia podczas takiego przypadkowego spotkania podświadomie pokażesz jej jedną z dwóch rzeczy - że albo wcale tak bardzo Ci nie zależy, albo jesteś zwykłym tchórzem, który boi się walczyć o swoją ukochaną.

No chyba, że liczysz, iż to ona zadzwoni albo lepiej - sama zacznie się o Ciebie starać, bo ni z tego, ni z owego wpadnie na pomysł, że jednak Cię chce... Jeżeli masz takie podejście to przykro mi, ale rozwieję Twoje nadzieje - szanse na to, że tak się stanie są bardzo, bardzo niskie i działając w ten sposób strzelasz sobie samobója.

Aczkolwiek - to Twoje życie. Jeżeli nie potrafisz pokonać własnego strachu oraz opanować emocji, to może lepiej będzie jeżeli ona znajdzie sobie kogoś innego, a Ty zostaniesz na lodzie. Wtedy będziesz miał nauczkę i jak poznasz kogoś nowego to będziesz wiedział, że siedzenie z założonymi rękoma w oczekiwaniu na cud to głupota.

Nie chcę być teraz niemiły, czy Cię obrazić albo gorzej - zdołować, ale chłopie... Kurcze, ogarnij się. Schrzaniłeś wasz związek. Ona odeszła. Szanse na to, że wróci nie są duże... Nie robiąc nic wcale ich nie zwiększasz.
 

jakzyc

Nowicjusz
Dołączył
26 Marzec 2013
Posty
10
Punkty reakcji
0
Nie chcę się także narzucać, bo bardzo prawdopodobne iż ona w tej chwili nawet nie chcę mnie znać. Sprawa jest świeża, sam jestem momentami na "haju" emocjonalnym... ale to wszystko gdybanie, pisanie miliona scenariuszy który i tak żaden nie wypali! Ciężka sprawa, będę próbować jakoś odbudować zaufanie, gorzej jak już nawet nie będzie chciała się ze mną spotkać (czyli sytuacja wyjaśniona), ale będę próbować.
Dziękuję wszystkim za chęć pomocy oraz obiektywne opinie, które pomagają w jakimś stopniu.
 

basik1

Nowicjusz
Dołączył
10 Marzec 2011
Posty
542
Punkty reakcji
26
Ja bym radziła zaczekać aż síę ustabilizujesz emocjonalnie, wyzdrowiejesz, nabierzesz pewności siebie. Wydaje mi síę że dziewczyna ma już dość Twoich problemów, nie wierzy Ci, więc.. daj jej spokój. Przynajmniej na razie. Ograniczylabym síę do jednej krótkiej wiadomości raz na miesiąc lub dwa że wciąż síę leczysz, że nie grasz już od x tygodni, że robisz to również dla was. Po paru miesiącach możesz sie odezwac i poprosic o ostatnie spotkanie z nią podczas którego okreslicie sie co dalej.
Gdyby to moje zaufanie zawiódł ktoś uzależniony, druga szansę mogłabym dac dopiero po ok roku trwania w "trzeźwosci". Po tym czasie można uznać że deklaracja chorego to coś więcej niż gruszki na wierzbie.
 

annawes

Bywalec
Dołączył
21 Lipiec 2012
Posty
2 810
Punkty reakcji
101
Pewnie-ale czy ona kocha na tyle,aby czekać ten rok?Ja już bym wolała ułożyć sobie życie z kimś innym,niż czekać aż on się "naprawi"-pewnie i tak już bym nie potrafiła do końca ufać.Jeśli dziewczyna myśli podobnie to małe szanse-niestety.
 

basik1

Nowicjusz
Dołączył
10 Marzec 2011
Posty
542
Punkty reakcji
26
Całkiem możliwe, dlatego wersję dla młodych gniewnych skrocilam do kilku miesięcy; a może skończy síę to na nauczce która zaprocentuje w stosunku do następnej wybranki? Też nie byłoby zle.
 

Pain

Bydlak bez serca
Dołączył
15 Luty 2009
Posty
1 348
Punkty reakcji
131
jakzyc napisał:
ie chcę się także narzucać, bo bardzo prawdopodobne iż ona w tej chwili nawet nie chcę mnie znać. Sprawa jest świeża, sam jestem momentami na "haju" emocjonalnym... ale to wszystko gdybanie, pisanie miliona scenariuszy który i tak żaden nie wypali! Ciężka sprawa, będę próbować jakoś odbudować zaufanie, gorzej jak już nawet nie będzie chciała się ze mną spotkać (czyli sytuacja wyjaśniona), ale będę próbować.
Dziękuję wszystkim za chęć pomocy oraz obiektywne opinie, które pomagają w jakimś stopniu.
Ja pier**lę <_< Chcesz z nią porozmawiać, to z nią porozmawiaj, nie chcesz, bo się boisz, to siedź dalej na d*pie, ale nie płacz na forum. Proponuję zamknąć temat, zanim się autorowi chusteczki skończą.

Pomimo dobrych chęci Blancos nic nie zdziałasz, biorąc autora na logikę. On nawet nie umie żyć sam ze sobą, a chcesz żeby nauczył się jeszcze żyć z innymi? Good luck... Koleś żył ponoć parę lat z dziewczyną, a nie umie się do niej odezwać, a teraz będzie naprawiał stracone zaufanie siedząc i pisząc posty. Jak bóg to czyta, to ja poproszę o apokalipsę - -''
 

jedynytaki

Nowicjusz
Dołączył
2 Październik 2012
Posty
37
Punkty reakcji
1
"Po moich próbach po rozstaniu odpuściłem, z nadzieją że może będzie chciała przemyśleć to i tamto, zastanowić się, przecież tyle lat razem, byłem jej jedynym, miłość na zawsze itp"
Miłośc nie jest wieczna, Skoro odeszła tak bez walki to może od dłuższego czasu nosiła sie z zamiarem rozstania sie...
 
Do góry