Max Kwiatkowski
Bywalec
- Dołączył
- 14 Luty 2013
- Posty
- 547
- Punkty reakcji
- 136
- Wiek
- 33
Pojawił się dziś na Forumowisku temat sugerujący, że "gdzieś tam, w jakimś serwisie" można znaleźć przecieki egzaminów gimnazjalnych. Jaka jest przewidywana reakcja tłumu? Ano rzucą się na Google, wklepią "egzamin gimnazjalny 2013 przecieki" i voila. Na pierwszej stronie wyników 3 blogi sugerujące, że znajdziesz tam przecieki. Przechodzimy do strony z "przeciekami" no i rzeczywiście! Link do pobrania arkuszy z tego roku. Klikamy "Pobierz" i... i zostało nam jeszcze wysłać SMS za 1,23 zł żeby pobrać plik.
Po wysłaniu SMSa okazuje się, że kosztował 26 zł, a plik (jeśli w ogóle uda nam się pobrać) jest egzaminem z ubiegłego roku lub w ogóle innym tworem, niezwiązanym ze szkołą. Ot, taka metoda na zarobienie na desperatach.
Drodzy gimnazjaliści, maturzyści itd. Nie znajdziecie przecieków waszych egzaminów w sieci. No nie ma mowy, opcji, możliwości. Jeśli test wypływa to tylko dlatego, że mamusia pracuje w drukarni i da cynk synkowi. A synek na tyle głupi, że powie dwóm kolegom. I to wystarczy żeby unieważnić egzamin w całym kraju. Jeśli test znalazłby się jakimś cudem w sieci, na 1 stronie Google, to naprawdę liczycie, że za miesiąc będziecie pisać tę wersję na sali egzaminacyjnej?
Zatem najlepszym rozwiązaniem to wziąć się do roboty. Kupujcie zbiory testów, rozwiązujcie, sprawdzajcie błędy. I będzie dobrze ;-)
Proponuję udostępnić ten krótki artykulik na facebooku, warto ostrzec znajomych.
Po wysłaniu SMSa okazuje się, że kosztował 26 zł, a plik (jeśli w ogóle uda nam się pobrać) jest egzaminem z ubiegłego roku lub w ogóle innym tworem, niezwiązanym ze szkołą. Ot, taka metoda na zarobienie na desperatach.
Drodzy gimnazjaliści, maturzyści itd. Nie znajdziecie przecieków waszych egzaminów w sieci. No nie ma mowy, opcji, możliwości. Jeśli test wypływa to tylko dlatego, że mamusia pracuje w drukarni i da cynk synkowi. A synek na tyle głupi, że powie dwóm kolegom. I to wystarczy żeby unieważnić egzamin w całym kraju. Jeśli test znalazłby się jakimś cudem w sieci, na 1 stronie Google, to naprawdę liczycie, że za miesiąc będziecie pisać tę wersję na sali egzaminacyjnej?
Zatem najlepszym rozwiązaniem to wziąć się do roboty. Kupujcie zbiory testów, rozwiązujcie, sprawdzajcie błędy. I będzie dobrze ;-)
Proponuję udostępnić ten krótki artykulik na facebooku, warto ostrzec znajomych.