"Szukam Człowieka"

S

Spamerski

Guest
Czy przebywasz teraz wśród innych ludzi? Jak się wśród nich czujesz? To istotne pytania, ponieważ kiedy człowiek znajduje się w grupie i wspólnie z innymi podejmuje jakieś działania, to zapomina wtedy o swoich problemach. Ktoś nie musi rozumieć Ciebie, a Ty kogoś, abyście mogli robić to, co dla Was jest wspólną pasją. Lubisz literaturę, czyż nie? Wielu ludzi lubi. Mimo że możecie siebie wzajemnie nie rozumieć, to nie przeszkodzi Wam to w wymianie poglądów np. dotyczących stylu pisania danego autora itp.
Czy masz przy sobie osobę, której możesz się zwierzać ze swoich problemów? Jeśli komuś zwierzamy się z naszych problemów, to możemy liczyć na to, że ktoś spojrzy na nie po "nie naszemu". Poradzi, nakieruje, a jeśli nie będzie w stanie pomóc, to tylko i aż wysłucha.
Na te pytania nie musisz odpowiadać publicznie, wystarczy, że sama sobie na nie odpowiesz. Jeśli odpowiedź jest negatywna, to szukaj ludzi, a nie Człowieka. Nie bój się o przyszłe ofiary, bo już pisałem o lęku - nie ma podstaw obawiać się tego, że kogoś skrzywdzisz, skoro robisz wszystko, aby nie skrzywdzić.

Trochę intuicyjnie, między wierszami zobaczyłem u Ciebie to:
Czy nie jest tak, że pragniesz pomocy, ale widząc, że nie mogłaś jej otrzymać od tych, od których można jej oczekiwać, wmówiłaś sobie, że tak naprawdę to Ty chcesz pomagać innym?

Sytuacja, którą przedstawiłaś, utwierdziła mnie w tym, że jest to bardzo istotna kwestia. Nie pomógł dyrektor, nie pomógł rodzic i sama nie byłaś w stanie sobie pomóc, więc zabolało. Potrzebowałaś pomocy, ale nie mogłaś jej od nikogo otrzymać, więc wyparłaś to, że jej potrzebujesz i szukałaś ukojenia w pomaganiu innym. Problem nie tkwi, według mnie, w Tobie, ale w tych, którzy byli zobligowani do tego, aby Ci pomóc. Powinnaś więc o tym, co złego Cię spotkało, jak najszybciej zapomnieć i szukać ludzi. A tam, gdzie będą ludzie, tam może będziesz miała farta... I tutaj, jak się niestety wydaje, tak naprawdę nie jesteśmy w stanie Ci pomóc, bo pewnie oczekujesz tak przyziemniej pomocy, że nikt z nas nie jest w stanie sobie tego uświadomić. Może w tej chwili nie masz sił zaparzyć sobie herbatę...

Napisałem powyżej, jak ja sobie radzę z agresją (jest to dla mnie bardzo prywatne, więc usunę to, co napisałem z treści postu. Jeśli będzie Ci to do czegoś potrzebne, to mogę Ci to przesłać na PW), ale nie wydaje mi się, żeby to była odpowiednia metoda dla Ciebie. Za późno już chyba na taką "przemianę", co nie? Jeśli nie możesz bezpośrednio skierować swojej agresji ku innemu człowiekowi, to może zamiast ją kierować ku sobie, to skieruj ją ku czemuś, co obiektywnie nie może cierpień, np. ku literaturze. Stawiaj hipotezy badawcze i je weryfikuj, bądź naukowcem. Wtedy nie będziesz miała tej obawy, co przy pomaganiu innym, że komuś nie pomożesz, że kogoś skrzywdzisz itp.

Jeśli opisanie przeżycia w jakiś sposób Ci pomaga, np. łagodzi napięcie związane z tym, że tłumiłaś je w sobie, to pisz. Jeśli obawiasz się ekshibicjonizmu, to tak konstruuj opis sytuacji, aby był po prostu abstrakcyjny.
 

Rayne

Nowicjusz
Dołączył
19 Sierpień 2012
Posty
76
Punkty reakcji
1
Wiek
31
Czasem ktoś się przewinie, za tydzień będzie tego więcej. Wśród tych osób nie zawsze mogę być sobą, bo bycie mną nie mieści się w tym, co te osoby uznają za "normalne". To też powinno się trochę zmienić za tydzień.
Nie czytam na masę, bardzo starannie wybieram książki. Z tego powodu raczej nie przeczytałam ich wiele, ale większość dobrze pamiętam. Nie lubię patrzeć na literaturę technicznie, więc prędzej omówiłabym treść, niż styl. Czasem mi się to zdarza, jeśli najpierw uda mi się kogoś namówić do przeczytania którejś z książek, które polubiłam. Albo komuś mnie do swoich.
Próbowałam "zwierzać się" psychologom, ale ostatni się obraził, poprzedni zaczął zwierzać się dla mnie, jeszcze wcześniejszy uznał, iż poradzę sobie sama... Bliskie osoby kocham z wzajemnością, jednak wiem, że to, co dla mnie najcięższe, nie jest czymś, w czym oni mogliby mi pomóc. Przy próbach omówienia trudnych spraw jedna osoba powiedziała, że mimo najszczerszych chęci mnie nie rozumie, a drugą straciłam na pół roku.

Zmiana szkoły... Wydaje mi się, że po prostu sama sobie wtedy pomogłam. "Pomaganie innym" miało swój początek wiele lat przed tamtą sytuacją.
Tutaj, na forum, być może samo zainteresowanie jest odpowiednią pomocą. A herbatę i tak zwykle wolę robić sama, bo najlepiej wiem jaką lubię... I rozumiem, że to może być przenośnia.
Czasami odrzucałam pomoc. Raczej w błahych (dla mnie) sprawach, gdy pomoc nie była niezbędna. Albo w czymś ważnym, ale w celu nie obarczania odpowiedzialnością osób trzecich. Doszło jednak do tego, że nie mogłam już niektórych rzeczy robić samodzielnie - wtedy złamałam się i zaczęłam to komunikować. Nikt nie wierzył. Dla tych osób trudno było sobie wyobrazić, że nie mogę na przykład wnieść odkurzacza po schodach. Sprawiłam więc sobie oddzielny odkurzacz na piętro i problem zniknął. Tak, byłam tym zniesmaczona, ale sama to sobie zgotowałam przyzwyczajając ich do tego, że nie trzeba nade mną skakać. Gorzej jest, gdy nie mogę już samodzielnie dźwigać swoich uczuć i myśli. Nie wiem jak ulżyć sobie w czymś takim. Rozmowy? Porażka. Sztuka? "Ładne". Obraz kobiety łamiącej sobie zęby podczas gryzienia schodów... Jak to może być "ładne"? Moje zdolności znów kończą się tam, gdzie zaczynam się ja... Ciężar wewnętrzny to nie ciężki odkurzacz. Wirujące myśli to nie zawrót głowy...

Chyba nie chcę się przemieniać w taki sposób... Raczej nie narzekam na swoje metody rozwiązywania "przyziemnych" problemów... Jedna szkoła lub odkurzacz mniej, czy więcej... Grunt, by był spokój.
Uczynność to nie autoagresja. Nie odreagowywanie. Po prostu reagowanie. A jeśli się mylę, to trzeba kopać głębiej, aby mi to skutecznie uświadomić.
 
0

03092010

Guest
skoro nawet specjalisci rozkladaja rece, to ja mysle, ze Ty tak naprawde potrzebujesz mezczyzny zeby wzial Cie w obroty. troche milosci, troche dobrego seksu i od razu inaczej spojrzysz na swiat, na problemy i na wyimaginowane problemy.

i nie pisze tego zlosliwie.
 
S

Spamerski

Guest
Wśród tych osób nie zawsze mogę być sobą, bo bycie mną nie mieści się w tym, co te osoby uznają za "normalne".

W czym bycie Rayne odbiega od "normalności"?

Nie czytam na masę, bardzo starannie wybieram książki. Z tego powodu raczej nie przeczytałam ich wiele, ale większość dobrze pamiętam. Nie lubię patrzeć na literaturę technicznie, więc prędzej omówiłabym treść, niż styl. Czasem mi się to zdarza, jeśli najpierw uda mi się kogoś namówić do przeczytania którejś z książek, które polubiłam. Albo komuś mnie do swoich.

To staraj się, aby zdarzało Ci się to częściej :) Omawianie stylu podałem wyłącznie jako przykład, równie dobrze może to być omawianie okładek książek, cokolwiek.

Zmiana szkoły... Wydaje mi się, że po prostu sama sobie wtedy pomogłam. "Pomaganie innym" miało swój początek wiele lat przed tamtą sytuacją.

Jeśli tak uważasz, to skąd te wątpliwości? Domyślam się, że "pomaganie innym" nie wynika wyłącznie z przykrych wydarzeń związanych ze zmianą szkoły. Pisałaś wcześniej, że nie mogłaś liczyć na rodziców, więc głównie na podstawie tego doszedłem do takich wniosków (nie wiem, czy słusznych).

Czasami odrzucałam pomoc.

Tak jak pisałem: wypierałaś się tego, że jej potrzebujesz, do czego w dalszej części sama się przyznałaś. Uświadomiłaś sobie to, więc to już jest sukces według mnie.

Uczynność to nie autoagresja. Nie odreagowywanie. Po prostu reagowanie. A jeśli się mylę, to trzeba kopać głębiej, aby mi to skutecznie uświadomić.

Uczynność może i nie, ale czy ucieczka jest uczynnością? Już kiedyś pisaliśmy o zakresach znaczeniowych...
 

Rayne

Nowicjusz
Dołączył
19 Sierpień 2012
Posty
76
Punkty reakcji
1
Wiek
31
A może jestem lesbijką? Nie mówię, że tak, ale... nie mówię, że nie. A może jestem aseksualna? To zupełnie zdrowe i chyba mniej akceptowane od homoseksualizmu. A może jestem brzydka "jak noc"? To dla wielu ma znaczenie. A może doznałam przemocy seksualnej i unikam tematu "jak ognia"? To też się zdarza, nie można wykluczyć. A może jestem hermafrodytą bez operacji lub z niewłaściwą operacją? Raczej niewielu na to "leci". A może czekam z tym do ślubu? To chyba jeszcze rzadsze od podwójnej płci, ale możliwe. A może jestem fanatyczną feministką? To nawet mogłoby pasować do osoby bezpardonowo piszącej "fu". A może mam AIDS? Wtedy wolałabym nie zarażać. A może jestem zakonnicą? Przygruchać sobie księdza...?
Warto przemyśleć takie opcje przed podaniem diagnozy "na chłopski rozum".

-

Spameřski...
Typowa Rayne nie uśmiecha się bez powodu, albo uśmiecha się z innego powodu, niż ten oczekiwany; nie odzywa się dla samego odezwania, więc notorycznie milczy, albo woli inny temat i go niespodziewanie zmienia; zbyt wiele rzeczy miewa za oczywiste i zbyt wiele za nieoczywiste; nie rozumie niedokładnych poleceń, które dla większości są wystarczające; pomaga żabom i ślimakom migrować przez ulicę; nie je dla przyjemności, tylko z głodu, a czasem w ogóle nie je, i woli nie jeść przy obcych; musi znać składniki wszystkich produktów spożywczych, jakich kupno lub spożycie rozważa; składniki kosmetyków też musi znać; jeśli coś innego również ma mniej lub bardziej istotny skład, to prędzej czy później się o nim dowie; "ślimaczy się" z powodu swojej dokładności - nawet przy przeżuwaniu, a skoro nie mówi z pełnymi ustami, to stwarza tym kolejny powód do irytacji; nie posiada orientacji w terenie, więc często się gubi; entuzjastycznie reaguje na nieważne drobiazgi (Ooo! Ten samochód ma twarz [Tak, twarz], jakby się zdziwił!); zasłania uszy, gdy jest za głośno - czyli bardzo często, bo ma wrażliwy słuch; nie brzydzi jej kupa - to dla niej dobry temat do żartów lub zupełnie poważnych rozmów; wychodzi z domu z mokrymi włosami - nie uznaje suszarek; na zakupach z koleżanką czuje się jak jej chłopak - znudzona; peszy ludzi patrzeniem w oczy do tego stopnia, że jej o tym mówią; często śpiewa piosenki i często o tym nie wie; zapomina się i bez pytania rysuje portrety ludzi, nawet nieznajomych; zakurzone i zaszronione powierzchnie to dla niej dobre miejsca na rysunki (Tamte portrety też); nie używa parasolek; niechcący ubiera się nieadekwatnie do pogody; nieoczekiwanie zaczyna śmiać się z czegoś, co właśnie wymyśliła, a gdy ją o to zapytać - nie jest śmieszne; najchętniej siebie pociesza robiąc z wideł igłę, co uchodzi za niewrażliwe - dlatego ogranicza stosowanie tego na cudzych problemach; nie ma sensu rozmawiać z nią o "tamtej z tamtym", bo i tak nigdy ich nie pamięta; korzysta z prawa do wezwania policji lub straży pożarnej w sprawie jakichś zwierząt - choć wiele osób to wyśmiewa, włącznie z policjantami i strażakami; przynosi do domu zwierzęta z ulicy - bez zgody współlokatorów; kąpie się zawsze co najmniej godzinę; nie wie kim jest "Radek Majdan", nawet mijając go na ulicy (Szczerze mówiąc nawet pisząc o nim teraz). Te i inne sprawy, pozornie bez znaczenia lub do zaakceptowania, składają się na wyobcowanie w wielu towarzystwach. Dla akceptacji trzeba czasem bardzo mocno się dopasowywać. Nie zmieniaj tematu, uśmiechaj się teraz, a teraz się nie uśmiechaj, zjedz to mimo braku chęci, nie patrz w oczy i szanuj czyjąś potrzebę wybierania butów przez godzinę, ale sama kąp się krócej, niż godzinę...
Za tydzień powinnam mieć w pobliżu co najmniej jedną bardziej wyrozumiałą osobę.

Niewiele osób interesują książki, które na mnie zrobiły wrażenie... ale rozumiem co masz na myśli.

Pomaganie nie musi wynikać z żadnych przykrych wydarzeń. Najwyżej może. Tylko jakoś tego nie czuję, gdy szukam w sobie takich pobudek. Oszukiwanie siebie raczej nie leży w mojej naturze... Pod wątpliwość poddaję nawet kwestię istnienia swojego i całego świata, więc nie trzeba się przejmować moimi "wydaje mi się", "tak myślę", "chyba", "możliwe". Jeśli o to chodziło.

Tak. Za to koniecznej pomocy nie odrzucam... Tylko jakoś trudno ją otrzymać...

Ucieczka to autoagresja?
 
0

03092010

Guest
A może jestem lesbijką? Nie mówię, że tak, ale... nie mówię, że nie. A może jestem aseksualna? To zupełnie zdrowe i chyba mniej akceptowane od homoseksualizmu. A może jestem brzydka "jak noc"? To dla wielu ma znaczenie. A może doznałam przemocy seksualnej i unikam tematu "jak ognia"? To też się zdarza, nie można wykluczyć. A może jestem hermafrodytą bez operacji lub z niewłaściwą operacją? Raczej niewielu na to "leci". A może czekam z tym do ślubu? To chyba jeszcze rzadsze od podwójnej płci, ale możliwe. A może jestem fanatyczną feministką? To nawet mogłoby pasować do osoby bezpardonowo piszącej "fu". A może mam AIDS? Wtedy wolałabym nie zarażać.
Warto przemyśleć takie opcje przed podaniem diagnozy "na chłopski rozum".
owszem, zawsze jest prawdopodobienstwo, ze cos z wyzej wymienionych sytuacji moze miec miejsce, ale tez caly dzien sie sililas na to by wybrnac ze swojego nieprzemyslanego 'fu'.
gdyby to byl Twoj pierwszy post, nie zaryzykowalabym stwierdzenia, zeTy po prostu lubisz robic dobre wrazenie, a Twoje 'fu' to czysta pruderia :]

A może jestem zakonnicą? Przygruchać sobie księdza...?
uuu, nasza Rayne potrafi byc do przodu :) szkoda tylko, ze nie na tyle, zeby potrafila sobie pomoc..



chcialam Ci pomoc. pomysl byl bardzo konkretny na rozwiazanie Twoich problemow (milosc i seks, a nie wiem czemu sam seks wyhaczylas), a Ty odrzucasz. wniosek mi sie nasuwa jeden : lubisz mowic, lubisz drazyc, lubisz sie uzalac nad soba.
 
S

Spamerski

Guest
Wielu ludzi robi to, co typowa Rayne, jeśli np. się upije lub naćpa. Kiedy ich świadomość funkcjonuje, to nie mają odwagi tego robić. Może jesteś więc psychopatką? Co prawda nieszkodliwą, ale jednak niewygodną dla większości. Robisz to, co Ci nakazuje kaprys bez względu na normy społeczne. Napisałaś, że nie masz wyobrażenia Człowieka, więc zapewne też nie masz wyobrażenia samej siebie, siebie "idealnej", czyż nie? Nie miałaś lekkiego dzieciństwa, więc w tym etapie socjalizacji trzeba szukać przyczyny obecnego braku uspołecznienia. Chciałbym się jednak mylić, naprawdę... Mam cichą nadzieję, że znajdziesz jakieś mocne kontrargumenty.

Napisałaś, że pomaganie jest reakcją. Dlaczego zatem reagujesz tak a nie inaczej? Determinizm i logika jest bezwzględna. Jeśli widzimy, że komuś dzieje się krzywda, to pomagamy, bo odczuwamy empatię, nakazują nam to normy itp. Nie musisz być świadoma przyczyny tego, dlaczego pomagasz, aby pomagać... Tak mi się wydaje.

To, co wartościowe, jest trudne do otrzymania. Wielu marzy o Ferrari, niewielu go będzie posiadać. Jeśli komuś oddam Ferrari, to nie mogę liczyć, że również ktoś mi dobrowolnie odda Porsche. Pisałem wcześniej, że nie każdy zasługuje moim zdaniem na pomoc. Za dużo jest pomocy na świecie: pomagamy Afryce, bezdomnym, rodzinom wielodzietnym, zatem pomoc zdewaluowała się i ci, którzy naprawdę jej potrzebują, mogą nigdy ją nie otrzymać...

Tak, w mojej ocenie uciekając, kiedy nie ma bezpośredniego zagrożenia naszego życia czy zdrowia, dokonujemy w pewnej formie autoagresji.
 

Rayne

Nowicjusz
Dołączył
19 Sierpień 2012
Posty
76
Punkty reakcji
1
Wiek
31
So Damn Hot...
"Fu" było tak samo szczere, co wszystko inne, tylko bardziej zwięzłe.
Nie siliłam się całego dnia.
Wydaje mi się, że pisałam już gdzieś o tym, iż znam to rozwiązanie, które zaproponowałaś - i jego nieskuteczność.
Miłość, o której piszesz to ta, która zawiera seks. Skupiłam się na tym, ponieważ nie wszystkie z opcji, których nie wzięłaś pod uwagę, są fałszywe.

Spameřski...
Jakiś psychiatra chyba już dawno stwierdziłby u mnie coś takiego. Nie spełniam kryteriów diagnostycznych. Jedyne, w czym lekarze byli zgodni to to, że jestem "za mądra" - co brzmi absurdalnie i w niczym mi nie pomogło.
Nie jestem raczej krzykliwa w tym, co robię. Ktoś pijany i naćpany zrobiłby to wszystko naraz. To i niczego "normalnego" poza tym. To tylko skupisko moich "nienormalnych" zachowań, a nie moich wszystkich zachowań. O ile rozumiem, że niektórzy mogą bać się patrzenia w oczy, więc próbuję nad tym panować, o tyle nie uznam słuszności wyśmiewania wezwania policji do zagłodzonego psa sąsiadów lub zaniedbanych koni w stadninie. Nie zamierzam też pozwolić dla kota umrzeć gdzieś pod dachem sklepu, bo biedak zaklinował się polując na ptaki. Niech się strażacy śmieją - śmiech to zdrowie. Ale najpierw proszę wypełnić obowiązek...
A "nienormalne" zachowania ma każdy, tylko rzadko w takim komplecie... Albo rzadko stać ich na ujawnienie tego publicznie i na trzeźwo. Może więc to tylko "odwaga".
Odnośnie ucieczki... Moje życie było zagrożone. Będąc w kontakcie z kimś bardzo toksycznym traciłam psychiczne siły, które były mi potrzebne w walce o zdrowie fizyczne.
 
S

Spamerski

Guest
Widocznie źle odebrałem Twój post, na szczęście. Masz już wystarczająco problemów zdrowotnych. Również nie wiem, jak można być "za mądrym" na psychopatę, ale nie jestem psychiatrą, ani nawet psychologiem. Może chodziło o to, że zdajesz sobie sprawę z norm społecznych? Psychopata zawsze robi to, na co ma ochotę. Jeśli Ty tak nie postępujesz, to moim zdaniem nie jesteś psychopatką.

Również nie widzę niczego śmiesznego w tym, co robiłaś. Co więcej, świadczy to o tym, że zdajesz sobie sprawę z istnienia pewnych wartości, które przy okazji chroni prawo (Ustawa z dnia 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt).

Dla mnie ucieczka nie jest dobrym rozwiązaniem. Jeśli Ty twierdzisz inaczej i w pewien sposób sobie to racjonalizujesz, to w porządku. Problem w tym, że niestety nadal, jak to napisałaś, nigdzie nie pasujesz. Może zmieni się to w przyszłym tygodniu? Oby, serdecznie Ci tego życzę. Chciałem jakiś czas temu odejść tylnymi drzwiami z tematu. Prawie mi się udało. Jednak wróciłem, więc tym razem muszę, choć to krępujące, pożegnać się oficjalnie :papa:
 

Rayne

Nowicjusz
Dołączył
19 Sierpień 2012
Posty
76
Punkty reakcji
1
Wiek
31
Wszystko dobrze. Dziękuję za Twoje zaangażowanie. Żegnaj.
 

kaiser

where is my mind?
Dołączył
19 Grudzień 2011
Posty
736
Punkty reakcji
30
Miasto
Warszawa
Typowa Rayne:
nie uśmiecha się bez powodu, albo uśmiecha się z innego powodu
notorycznie milczy
pomaga żabom i ślimakom migrować przez ulicę
składniki kosmetyków też musi znać
nie mówi z pełnymi ustami
nie posiada orientacji w terenie
zasłania uszy, gdy jest za głośno
nie brzydzi jej kupa
nie uznaje suszarek
często śpiewa piosenki
ubiera się nieadekwatnie do pogody
zaczyna śmiać się z czegoś, co właśnie wymyśliła
przynosi do domu zwierzęta z ulicy
nie wie kim jest "Radek Majdan"
normalnie Pippi Langstrumpf :D
większość tych cech, które wymieniłaś, to typowe zachowania kobiet "alternatywnych" - takich, które mają wyraźnie ukształtowany światopogląd i nie lubią iść w stadzie :D powinna Ci się spodobać ostatnia płyta Peszkowej ;)
 

Rayne

Nowicjusz
Dołączył
19 Sierpień 2012
Posty
76
Punkty reakcji
1
Wiek
31
Dzięki Tobie wiem, żeby dziś na noc zrobić dwa warkocze, a nie jeden.
 
Dołączył
25 Marzec 2012
Posty
1 108
Punkty reakcji
186
Możesz w pewnym stopniu lubić samotność, by skumulować w sobie energię.
Wydaje mi się, że nie spotkałaś na swojej drodze człowieka, który by Ciebie zauważył i docenił Twoją obecność.
Taką osobą, która lubiłaby Rayne, dlatego, że nią jest, bez prób "udoskonalenia".
To, że jesteś inna nie znaczy, że powinnaś się w jakikolwiek sposób dopasowywać i nie znaczy również, że nie ma miejsca, w którym jesteś mile widziana.
Wiele osób odbiera milczenie jako zniewagę, są w wielkim błędzie ^_^
Dochodzi tu do sytuacji, gdy szukając ludzi, zrażasz się z powrotem do nich i znów ucieczka.
Pocieszające to, że metodą prób i błędów w końcu mam nadzieję, że Ci się uda.

P.S. To tylko takie lokariatkowe gdybanie ^_^
Hmm... w jakimś stopniu skojarzyło mi się to z piosenką Anii Dąbrowskiej - Inna ^_^

P.S.2 (xD) Dużo się tu zmieniło od mojej ostatniej wizyty, postaram się w najbliższym czasie wyrazić trochę bardziej ^_^
 

Rayne

Nowicjusz
Dołączył
19 Sierpień 2012
Posty
76
Punkty reakcji
1
Wiek
31
Więc to takiego "Człowieka" szukam?
Lokariatkowe gdybanie jest mile widziane.
Ładna piosenka...
 

Rayne

Nowicjusz
Dołączył
19 Sierpień 2012
Posty
76
Punkty reakcji
1
Wiek
31
Znaleźć Człowieka... Tego, co nie przejdzie obojętnie, gdy się załamię i nie zniesmaczy się, kiedy będę po prostu mną. Nie krzyknie niepotrzebnego komentarza przez pół ulicy. To chyba jednak jest jakieś wyobrażenie, a myślałam, że wyobrażenia nie mam. Na początku dyskusji. Więc dyskusja pouczyła. Nie ogromnie, ale każdy najmniejszy krok się liczy.
Być może nie zjawił się tutaj nikt, kto szukał równie mozolnie, ale znalazł - i pewnie dlatego nie dostanę odpowiedniej instrukcji. Człowiek = Przyjaciel? To chyba coś takiego. Filmy często trafnie przedstawiają ten typ znajomości jako (bez względu na płeć osób się przyjaźniących) męską przyjaźń (Kobieca przyjaźń bywa zbyt stresująca). Opiera się na braterstwie. Nie "dusz". Definicja "bratniej duszy" nie całkiem pasuje. "Reign over me" - film, w którym pojawia się zagubiony nieokrzesaniec i zwykły, prosty Człowiek. Pomagają sobie - wzajemnie. Akceptują siebie nawzajem. Całych siebie, a nie "lepsze" fragmenty. Coś z ostatniego postu Czarnego Lokaja. Nie trzeba ulepszeń. Na pewno nie na siłę. Jeśli coś ma się poprawić, to w wyniku udzielenia pomocy, a nie na przykład odurzenia lekami lub poprzestawiania w głowie. Jak w filmie...
Gdzieś między metaforami z "Synecdoche, New York"... W drodze do "La tête en friche", albo "Paper man", a jeśli źle pójdzie, to może pojawi się "May"...
Tyle przez ten czas wymyśliłam. Jeżeli odchodzę, to nie z niczym - dziękuję. Jeśli ktoś chciałby coś dodać, to droga wolna. Jeśli nie, to... droga wolna.

 
Dołączył
25 Marzec 2012
Posty
1 108
Punkty reakcji
186
Pozwolę sobie w tym momencie zacytować fragment wypowiedzi z wywiadu pewnej niszowej wokalistki z 2002 roku:

"Każdy rodzi się bardzo samotny i taki też umiera. Ale oczywiście mnie nie chodzi o tę popularnie rozumianą samotność, że właśnie mieszka się w czterech ścianach samemu. Nie. Mam na myśli tę samotność szeroko pojętą, w tym sensie, że po prostu nikt tak naprawdę nie jest w stanie cię do końca zrozumieć, o co ci chodzi, czym się kierujesz. Są osoby, które bardziej cię rozumieją, a są też takie, które mniej cię rozumieją i są też takie, które kompletnie cię nie rozumieją.

Nigdy nie znajdziesz takiej osoby, która dokładnie wie, czym się kierujesz, co myślisz, jak i co czujesz. To jest taka samotność. Tak naprawdę - i sądzę, że każdy się ze mną zgodzi - można liczyć tylko i wyłącznie na siebie. Czasami, w momentach, gdy jesteśmy z bliższymi osobami, nie są one w stanie ci pomóc, a czasem się okazuje, że nie chcą. Ja miałam akurat wiele takich sytuacji i naprawdę jestem na takim etapie, że mogę tylko i wyłącznie liczyć na siebie. Sądzę, że to się już nie zmieni. Jest jakaś granica, do której dochodzą wszystkie inne osoby, a dalej już nikt. Raz, że nie umieją, a poza tym nie są w stanie."

To, że nie dostałaś szczegółowej instrukcji, nie znaczy, że wypowiadający się owego człowieka znaleźli.
Tyle obojętności co krąży wokół... W pewnym stopniu ona ogarnia i przytłacza.

Jeśli chodzi o kobiecą przyjaźń, to bywa ona stresująca, w szczególności gdy przyjaźni się z dziewczyną, która jest troszeczkę z "innego świata" (tak, jak np. z tymi durnymi zakupami itp.).
Jeszcze na koniec - jakoś tak nam życie płata figle, że w najmniej oczekiwanym momencie, dostajemy to co chcemy.
I tego Ci życzę.
 
Do góry