Ja tam najbardziej preferuję sylwetkę atlety, niestety mojemu sporo brakuje...
Ale przecież liczy się wnętrze a nie wygląd. Liczy się serduszko, bycie miłym, romantycznym, prawdziwie kochającym dżentelmenem. Wszyscy tak mówią. Morał jest taki, że można być zapyziałym mlonem a liczy się dobra wola i prawdziwa szekspirowska miłość. To ona łączy ludzi, to ona pomaga nam współistnieć w harmonii. Pozwala nam na rozpalenie w partnerce altruizmu i zachwytu naszą osobą. Bo przecież kobieta jest stworzona po to, by nas nawracać, by nam mówić co i jak. Toż my takie ciamajdy, nam trzeba wszystko pokazać. Co z tego że bogaty i przystojny jak zły człowiek, niekulturalny, klnący na okrągło. Jak szewc. Jak najprawdziwszy z prawdziwych szewców. Co z tego, że ma pieniądze jak i tak wam grosza nie da? Co z tego, że ma BMW jak nie umie nim jeździć. Przecież to proste jak budowa cepa, że was bardziej charakter i dobra dusza pociąga mężczyzny niż wygląd Apollina. C'nie?