Stygmatyzacja osób z problemami psychicznymi

Franken

Nowicjusz
Dołączył
6 Grudzień 2011
Posty
12
Punkty reakcji
0
Wiek
34
Witam wszystkich, jestem studentką psychologii społecznej i w ramach zajęć mam zrealizować pracę na temat stygmatyzacji osób z zaburzeniami psychicznymi oraz takich, którzy zasięgają pomocy psychologów i psychiatrów. Chciałabym poznać Wasze zdanie na ten temat, czy takie osoby są w jakiś sposób piętnowane, jak to wygląda w Polsce, czy macie jakieś doświadczenia związane z tym zjawiskiem. Proszę o wszelkie opinie na temat ludzi z problemami psychicznymi oraz ich funkcjonowania w codziennym życiu, chciałabym zebrać materiał mówiący co w tym temacie mają do powiedzenia polscy internauci. Zapraszam do dyskusji.
 
S

Spamerski

Guest
Moim zdaniem osoby z zaburzeniami psychicznymi oraz korzystające z pomocy pomocy psychologów lub psychiatrów są piętnowane. Wynika to z tego, w jakim społeczeństwie żyjemy. Przyklejanie "etykiet" innym, które mają postawić taką osobę w złym świetle, generalizując, jest wśród Polaków bardzo powszechne. Taka postawa wynikać może np. z historii, tradycji itd.; przykład: chwalenie kogoś, kto wykorzystał "frajera" zamiast piętnowanie nieprzestrzegania prawa czy stosowania podstępu w tej konkretnej sytuacji.

Zdanie internatów na ten temat można zobaczyć oglądając filmiki z Maćkiem z "Klanu" czy Kononowiczem. Jako że istnieje społeczne przyzwolenie na piętnowanie takich osób, to przepisy prawne, mimo że zabraniają ich dyskryminacji, są raczej postulatami niż realnie przestrzegane, o czym świadczyć mogą wymienione w tym akapicie osoby.

Co do mojej prywatnej oceny tego zjawiska, osoby, które piętnują osoby z zaburzeniami psychicznymi oraz korzystające z pomocy pomocy psychologów lub psychiatrów same mają problemy ze swoją psychiką i m.in. piętnując innych w pewien sposób leczą swoje ego. Szkoda, że często bywa tak, że w danych środowiskach takie osoby stanowią większość, ale nie ma się co dziwić - takie osoby zyskują na sile przebicia będąc w danej grupie, indywidualnie nie znaczą nic i wówczas okazuje się, że to one muszą szukać pomocy, ale nie będą tego robić, gdyż będąc w środowisku, które piętnuje takie osoby, przejmą te zachowania i wzorce, a później mamy dewiacje, patologie, czyli naszą polską rzeczywistość ;)
 

Franken

Nowicjusz
Dołączył
6 Grudzień 2011
Posty
12
Punkty reakcji
0
Wiek
34
Dziękuję za wypowiedź użytkownikowi Spameøski. Odnoście filmików i naśmiewania się z niektórych osób ukazywanych w mediach to jest to po prostu drwienie z odmienności, a każdemu kto jest choć trochę odmienny od większości pod względami, które można wiązać z psychiką przykleja się etykietę "wariat", "świr" itp. Takie osoby są niepożądane w społeczeństwie, ludzi ich nie rozumieją i boją się. Chciałabym wiedzieć co Wy myślicie na temat ludzi z zaburzeniami i problemami psychicznymi, jakie jest ich miejsce w społeczeństwie, w życiu rodzinnym i zawodowym itd. Jak ciekawie zauważył użytkownik Spameøski ludzie należący do jakiejś grupy przydają negatywnych cech członkom innej grupy by samemu poczuć się lepszym, często myślą o innych w stereotypowy sposób i nie próbują nawet dowiedzieć się czegoś więcej o danej osobie. Inną rzeczą jest to jak media pokazują ludzi odmiennych, z zaburzeniami psychicznymi, z jednej strony używa się słów "wariat", "chory psychicznie" dla opisania ludzi niebezpiecznych, piratów drogowych, przestępców itp. a z drugiej coraz częściej można dostrzec w serialach(np. wspomnianym Klanie)postaci ludzi odmiennych psychicznie w zwyczajnym, codziennym życiu. Czy uważacie, że coś takiego może zmienić nastawienie Polaków do ludzi z problemami psychicznymi i zasięgających pomocy psychologicznej?
 

Hisiek

Nowicjusz
Dołączył
7 Grudzień 2011
Posty
12
Punkty reakcji
0
Zauważyłam, że wśród młodzieży istnieje i rozwija się zjawisko wręcz przeciwne. Ktoś, kto chodzi do psychologa/psychiatry jest kimś poważanym. Sam siebie i inni oceniają go jako indywidualistę, buntownika. Po prostu taki ktoś jest, kolokwialnie mówiąc, fajny. Wyrażenie "chyba jesteś nienormalny"; "wariat z ciebie" nabrało znaczenia pozytywnego.
Natomiast wśród nieco starszego pokolenia (30+) pojawia się postawa dość "liberalna", jeśli można tak powiedzieć. Wreszcie pomoc specjalisty nie jest odbierana jako coś odstręczającego lub powód do wstydu.
Co do ludzi powyżej 50 roku zycia, odnoszę wrażenie, że zasięganie porady specjalisty jest dla nich czymś odstraszającym, sprawiającym, że nie chcą mieć z osobą "z problemami" do czynienia i również sami nie chcą być leczeni, mimo że często wiedzą, że mają problemy. Może to wynikać z ich skojarzeniami z socjalizmem, ugrzęźnięciem w poprzeniej epoce i nieokreślonym lękiem przed byciem posądzonym o słabość, a co za tym idzie brakiem perspektyw na przyszłość i życie towarzyskie. Ludzie starsi uważają się za silne pokolenie, które wiele przeżyło i jest ukształtowane na silne i wytrzymałe, samodzielne, w związku z tym nie potrzebują, by ktokolwiek mówił im co i jak mają robić.
 

Franken

Nowicjusz
Dołączył
6 Grudzień 2011
Posty
12
Punkty reakcji
0
Wiek
34
Rozumiem, że obserwujecie w społeczeństwie także inny sposób etykietowania ludzi z problemami psychicznymi i zasięgających pomocy psychologa i różnice między postrzeganiem takich ludzi przez ludzi z różnych pokoleń. Młodzież uważa takie osoby za indywidualistów, a chodzenie do psychologa stało się zwykłą modą i nie jest traktowane jakoś specjalnie poważnie. Myślę, że dotyczyć to może tylko niektórych typów problemów, ale czy takie osoby z np. schizofrenią nie są uważana za niepożądane w społeczeństwie, albo czy kobiety z depresją poporodową nie mają opinii złych matek itd.?
 

Hisiek

Nowicjusz
Dołączył
7 Grudzień 2011
Posty
12
Punkty reakcji
0
Oczywiście, że osoby chore są niepożądane w społeczeństwie, czy raczej w najbliższym środowisku. Według zdrowych ludzi osoby z "ciężkimi" chorobami są zagrożeniem lub po prostu ciężarem. Większość ludzi jednak odnajduje w sobie swego rodzaju poczucie obowiązku dbania o osobę ułomną, chorą, a jak wiadomo nikt nie chce brać na siebie odpowiedzialności i być obciążonym dodatkowymi obowiązkami, ewentualnie poczuciem winy za nieudzielenie pomocy. Natomiast media usiłując pokazać niepełnosprawnych, czy chorych intelektualnie, jako osoby, które należy traktować na równi, sprowadzają wszystko do przerysowania sytuacji. "Zdrowa" część społeczęnstwa jest przytłoczona tysiącem informacji i odbiera to jako wręcz gloryfikację osób chorych. Jeżeli chodzi o tzw. etykietkę, przejawia się ona wstydem przed pokazaniem się ze schizofrenikiem, przed tym co inni pomyślą, ponieważ właśnie inni ludzie przez wiele lat utwierdzali, że należy się wstydzić. To według mnie reakcja łańcuchowa. Rzeczywiście chorych ludzi się wyśmiewa za to, jak wyglądają, jak się poruszają, jak się zachowują. Powodowanie jest to przede wszystkim przez to, że ludzie są zwróceni ku pięknu, idealności (na co też duży wpływ mają media). Dawniej o wyeliminowaniu jednostki "słabej" z życia społecznego decydowało poczucie zagrożenia ze strony zdrowych, dużo rzadziej z powodu defektu urody czy też innego.
Co do kobiet z depresją - są uznawane za niezdolne do opieki nad dzieckiem i WEDŁUG MNIE jest w tym trochę racji, ponieważ dziecko nie jest ślepe i widzi co się dzieje, sytuacja więc źle na nie wpływa. Do pewnego wieku rodzice są dla dziecka wzorcem. Problem polega na tym, że duża część matek albo nie zdaje sobie sprawy ze swojego stanu, albo nie chce się leczyć. Media, sąsiedzi, znajomi nagłaśniają sprawy, które szokują odbiorców zamiast pokazywać, jak ktoś wygrywa z depresją.
 

Franken

Nowicjusz
Dołączył
6 Grudzień 2011
Posty
12
Punkty reakcji
0
Wiek
34
Czy znacie jakieś potoczne sądy i opinie społeczne na temat osób z problemami psychicznymi? Często można się, moim zdaniem, spotkać z opiniami, że np. osoby ze schizofrenią, zaburzeniami osobowości czy nastroju są nieobliczalni i niebezpieczni dla otoczenia, a przy tym wszyscy oni są tacy sami niezależnie od rodzaju zaburzenia, albo że ludzi z depresją czy lękami są nie chorzy a słabi i przewrażliwieni i zamiast iść do psychoterapeuty powinni przestać użalać się nad sobą, "wziąć się w garść" i zachowywać się tak jak reszta. Czy sami znacie może jakieś osoby z problemami natury psychicznej? Czy mieliście z kimś takim kontakt, jak taką osobę odebraliście? Czy znacie opinie tych ludzi na temat ich własnych problemów oraz tego jak postrzega ich społeczeństwo?

Na początek sama dam przykład, znam pewnego chłopaka, który to ma zaburzenie osobowości typu borderline, co ewidentnie widać po jego zachowaniu i co zresztą sam stwierdził zapoznawszy się wytycznymi do diagnozy. Jednakże nie ma on tej diagnozy oficjalnie, gdyż psycholog ze szpitala psychiatrycznego odmówiła mu jej, ponieważ "nie chce mu psuć w papierach". Powiedziałabym, że ta psycholog sama mocno stygmatyzowała go w tym momencie uznając, że taka diagnoza by mu zaszkodziła w relacjach społecznych i zawodowych. Można spotkać się z wieloma przypadkami gdzie pracodawcy odmawiają dobrze zapowiadającemu się kandydatowi gdy tylko odkryją, że ma on jakiekolwiek problemy psychiczne. Ludzie postrzegają takie osoby jedynie poprzez pryzmat ich zaburzenia ignorując wszystkie ich ludzkie cechy, talenty czy umiejętności.Jest to mocno krzywdzące dla ludzi, którzy stanowiliby wartościowy element życia społecznego gdyby tylko mieli na to szanse. A czy Wy mielibyście jakieś opory by korzystać z usług/mieć relacje towarzyskie z kimś kto ma problemy psychiczne, bądź leczy się psychiatrycznie/zasięga pomocy terapeuty z jakiegokolwiek powodu?
 

Franken

Nowicjusz
Dołączył
6 Grudzień 2011
Posty
12
Punkty reakcji
0
Wiek
34
Rozumiem, że zmalało zainteresowanie tematem, dlatego spróbuję odnieś się do Waszych wypowiedzi. Użytkowniczka Hisiek napisała "Jeżeli chodzi o tzw. etykietkę, przejawia się ona wstydem przed pokazaniem się ze schizofrenikiem, przed tym co inni pomyślą, ponieważ właśnie inni ludzie przez wiele lat utwierdzali, że należy się wstydzić". Mogę powiedzieć, że samo słowo "schizofrenik" jest piętnujące, bo powoduję, że patrzymy na taką osobę jedynie poprzez pryzmat jej choroby. Jest różnica między "byciem schizofrenikiem" a "byciem chorym na schizofrenię" albo "mieć schizofrenie" to tak samo jakby ktoś miał w kieszeni ołówek, czy powiemy o nim, że "on ma ołówek" czy " że on jest ołówkowcem"? Zarówno schizofrenia czy inne zaburzenia, jak i ołówek są tylko jednym z elementów składających się na daną osobę. Czy sami dostrzegacie w swoim otoczeniu przykłady ludzi, którzy przez to, że mają problem są postrzegani jedynie z perspektywy tego problemu? Czy sami tak osobie mówią?
 

Hisiek

Nowicjusz
Dołączył
7 Grudzień 2011
Posty
12
Punkty reakcji
0
Hm, dla mnie słowo "schizofrenik" nie ma wydźwięku negatywnego :p Jest to po prostu ktoś chory na schizofrenię i nie pomyślałabym, że to kogoś obraża. Jeżeli by się ktoś obraził to tak samo jak powiedzieć do wyznawcy judaizmu "żydzie", a on by poczuł się urażony. Nie można przesadzać. A co do Twojego przykłądu - cóż - myślę, że obowiązkiem tej psycholog było wystawienie odpowiednich świadczeń itp. jest to ważna informacja dla przyszłęgo pracodawcy, ponieważ niektóre schorzenia postępują, a niektóre nie. Uważam, że informacjha o chorobie psychicznej lub jej braku w "papierach" jest istotna. Tak jak wcześniej mówiłam - zdrowi widzą zagrożenie w osobach chorych.
Mam wielu znajomych z problemami natury psychicznej. Najczęściej jest to depresja (głównie mężczyźni) lub lekkie opóźnienie. Ci pierwsi w ogóle nie są stygmatyzowani, ich problemy są bagatelizowane przez otoczenie i postrzegane jako "specyficzny charakter/osobowość". Drudzy natomiast przez część otoczenia (tę, która nie ma pojęcia o tym, że są chorzy lub nie wie na czym choroba polega) są wyśmiewani, a w drugiej części (tej "uświadomionej") otoczenia wzbiera litość. Widzę więc popadanie ze skrajności w skrajność.
Podam jeszcze jeden przykład - w moim bloku mieszka rodzina, której wszyscy członkowie mają JAKIEŚ zaburzenia i nie wiem dlaczego do tej pory nie znaleźli się w zakładzie psychiatrycznym. Widziałam kilkakrotnie, jak córka uderzyła swoją matkę, raz nawet wbiła jej nóż w nogę, bo ta nie chciała jej czegoś kupić. Dodam, że córka ma około 30 lat, jej matka 65. W tym przypadku nie widze nic dziwnego, że ludzie omijają tę rodzinę szerokim łukiem.
Mogę podać naprawdę wiele przykładów, gdyż meiszkam dosłownie kilka metrów od zakładu dla ludzi chorych psychicznie/upośledzonych/opóźnionych i codziennie widzę jak ludzie reaguję. Nawet kilkakrotnie byłam tam na tzw. praktykach, które polegały na obserwacji pracy specjalistów.
 

Franken

Nowicjusz
Dołączył
6 Grudzień 2011
Posty
12
Punkty reakcji
0
Wiek
34
Hisiek, cieszę się, że śledzisz mój wątek i ze mną rozmawiasz,dlatego jeszcze przez chwile pociągnę temat określenia "schizofrenik". Rozumiem, że nie miałaś na myśli nic złego używając tej nazwy, jednakże ja jedynie sprostowałam, że w psychologii nie używa się tej nazwy. To coś innego niż nazwa np. wyznawcy religii, żyd, katolik, muzułmanin, buddysta itd. to nazwy członków poszczególnych grup religijnych i wyznaniowych, takie grupy są normalne, a przynależność do nich jest dobrowolna(przynajmniej teoretycznie). Natomiast przynależność do grupy ludzi cierpiących na jakąś chorobę nie jest dobrowolna, niezależnie czy to schizofrenia, zapalenie płuc, czy wrodzona wada serca. Jeżeli mówię o sobie "jestem żydówką/katoliczką/ muzułmanką/buddystką itd." to odnoszę się jakoś do kultury, tradycji i wartości, które jakoś mnie określają(w domyśle pozytywnie), gdy mówię "jestem schizofreniczką" to nie stoi za tym nic pozytywnego, zamykam cały obraz siebie w tym jednym słowie, lecz gdy powiem "mam schizofrenię" to tak samo jak "mam wadę serca", oprócz tego mam przecież dużo innych rzeczy.

Co do przykładu z moim znajomym, chciałam przez niego pokazać także, że właśnie oprócz tego, iż ma on jakieś zaburzenia i problemy to jest też normalnym człowiekiem. To dobry, wrażliwy i kreatywny młody mężczyzna, przyjaciele zawsze mogą liczyć na jego wsparcie. Tak samo jest z każdym, bo każdy z nas ma jakiej dobre i złe cechy, ale staramy się okazywać te dobre ;) Pamiętajmy także, że to co dzieje się innym może też zdarzyć się nam lub naszym bliskim, nie piętnujmy kogoś dlatego, że jest inny, postarajmy się zrozumieć jego problem. Jakbyście się czuli gdyby taki problem dotyczył Was, a ludzi wokół spychaliby Was na margines społeczeństwa, w samotności, niezrozumieniu i braku pomocy. Albo gdyby się teraz okazało, że ktoś z Waszych bliskich cierpi z powodu problemów psychicznych, ma depresję, stany lekowe, silny stres itd. Czy np. przestalibyście kochać swoją matkę, dlatego, że zachorowała na depresję? Czy to spowodowałoby, że nie byłaby już dość dobrą matką? Pamiętajmy, o uczuciach innych ludzi i nie rańmy się nawzajem ;)
 

antypsychiatria

Nowicjusz
Dołączył
14 Grudzień 2011
Posty
2
Punkty reakcji
0
Niestety za stygmatyzacje pośrednio odpowiedzialni są psychologowie i psychiatrzy. Wymyślają coraz więcej "zaburzeń" , które kiedyś nie były po prostu problemem , dlatego że nikt ich nie nazywał chorobami. Notabene to co jest lub nie jest "chorobą" jest ustalane przez psychiatrów w wyniku głosowań. Tak samo jak w przypadku homoseksualizmu, który zniknął nagle z listy "chorób psychicznych" :). Nie wspominając już o wynikających z tego faktu nadużyć i ogromnych krzywd ludzkich.(http://www.nowosci.com.pl/look/nowosci/article.tpl?IdLanguage=17&IdPublication=6&NrIssue=1122&NrSection=1&NrArticle=55038&IdTag=38). Warto poczytać choćby kilku słusznych uwag na ten temat w ciekawym artykule napisanym przez pediatrę: http://www.eioba.pl/a/2p15/racjonalnie-o-psychiatrii
Więc obojętnie jak by to nazwać wszelki przymus ( psychiatryczny), manipulacja ( wbrew wiedzy i woli danej osoby), oraz zamykanie ludzi w zakładach psychiatrycznych jest po prostu przestępstwem.: http://www.anty-psychiatria.info/cms/pages/strona-glowna.php?lang=DE
 

Franken

Nowicjusz
Dołączył
6 Grudzień 2011
Posty
12
Punkty reakcji
0
Wiek
34
Chciałabym odnieś się do wypowiedzi użytkownika antypsychiatria, mianowicie jeżeli chodzi o kwestie chorób psychicznych, to tak na prawdę jedynie psychozę nazywa się chorobą, pozostałe to tzw. zaburzenia. Co do leczenia to podlega jemu taka osoba, która czuję się nieszczęśliwa bądź stanowi zagrożenia dla innych lub siebie, polskie prawo dokładnie reguluje w jakich przypadkach można diagnozować i hospitalizować pacjentów. Co do klasyfikacji chorób i zaburzeń to jest to lista ściśle określająca objawy oraz ciągle zmieniająca się, to co było uznane za zaburzenie może stracić ten status, mogą powstać nowe jednostki zaburzeń, tak samo jak powstają nowe metody leczenia. Co do stygmatyzacji i psychologów/psychiatrów to nie jest stygmatyzującym nazwanie problemu po imieniu, niezależnie czy to zaburzenie psychiczne czy somatyczne. Stygmatyzujące jest natomiast to jak to funkcjonuje w społeczeństwie, z powodu braku wiedzy i lęku, spychanie na margines jednostek odmiennych. Osobiście uważam, że nazwanie problemu po imieniu jest konieczne do poradzenia sobie z nim. Jeżeli np. ktoś źle się czuje, jest przygnębiony, ma problemy ze snem, brakuje mu motywacji do pracy itd. to może czuć się gorszy, że to jego wina i tylko on tak ma. Ale gdy uda się do specjalisty i dowie się, że to depresja, że nie tylko on tak ma, ale też inni i co najważniejsze, że można sobie z tym poradzić to będzie to wielka korzyść. To że czegoś nie nazywamy i nie mówimy o tym nie znaczy, że tego nie ma i nie jest to problemem.
 

szaramyszka

Nowicjusz
Dołączył
25 Listopad 2011
Posty
42
Punkty reakcji
1
Zauważyłam, że wśród młodzieży istnieje i rozwija się zjawisko wręcz przeciwne. Ktoś, kto chodzi do psychologa/psychiatry jest kimś poważanym. Sam siebie i inni oceniają go jako indywidualistę, buntownika. Po prostu taki ktoś jest, kolokwialnie mówiąc, fajny. Wyrażenie "chyba jesteś nienormalny"; "wariat z ciebie" nabrało znaczenia pozytywnego.
Natomiast wśród nieco starszego pokolenia (30+) pojawia się postawa dość "liberalna", jeśli można tak powiedzieć. Wreszcie pomoc specjalisty nie jest odbierana jako coś odstręczającego lub powód do wstydu.

Faktycznie, można o czymś takim mówić, bo to, że ktoś ma jakieś zaburzenie psychiczne, w pewnych kręgach odbierane jest jako coś wyjątkowego, co nie każdemu jest dane, "wyższy stopień wtajemniczenia" ;). To trochę taki romantyczny, dziewiętnastowieczny sposób rozumowania, zgodnie z którym "szaleńcy" widzieli więcej i odczuwali intensywniej...
 

Hisiek

Nowicjusz
Dołączył
7 Grudzień 2011
Posty
12
Punkty reakcji
0
Zgadzam się z Antypsychiatrią. Niedługo każde wahania emocjonalne, brak jakiejś zalety dostaną miano zaburzenia lub choroby. Wynika to m.in. z bardzo materialistycznego podejścia i nastawienia państwa na zysk. Wiadomo - więcej chorych = więcej wydanych pieniędzy na leczenie. Nie mozna też przesadzać w drugą stronę, bo wiadomo, że dwie osoby cierpiące na tę samą chorobę mogą się znacznie różnić, nie muszą postępować identycznie, ich problem nie musi się w identyczny sposób objawiać, może byc lagodniejszy lub zaostrzony. Gdy się wyróżni jakieś "rodzaje/podgatunki" wtedy możliwe jest bardziej indywidualne podejście do pacjenta. Chociaż lekarz, który ma kontakt z pacjentem i tak jakoś dostosuje się do jego problemu.
 

Franken

Nowicjusz
Dołączył
6 Grudzień 2011
Posty
12
Punkty reakcji
0
Wiek
34
Cieszę się, że kolejna osoba dołączyła do dyskusji, dziękuję użytkowniczce szaramyszka za wypowiedź. Chciałabym się od razu do niej odnieść, znowu na przykładzie mojego znajomego. To prawda, że jest on postrzegany jako wyjątkowy w swoim kręgu znajomych z powodu swych zaburzeń, miano "wariata" jest tam czym chlubnym. Jednak nie zmienia to faktu, że te zaburzenia sprawiają mu wiele cierpień. Sam on zresztą przyznał, że jestem jedyną osobą, która go rozumie, reszta nie bierze poważnie jego problemów.

Wracając jeszcze do kwestii klasyfikacji zaburzeń, to tak liczna liczba rozpoznań wiąże się z możliwością dokładniejszej diagnozy i bardziej dopasowanego leczenia, czy psychoterapii, nie jest to próżne mnożenie bytów. Natomiast jeśli chodzi o konkretnie zaburzenia emocjonalne, o których wspomniała wyżej użytkowniczka Hisiek, to moim osobistym zdaniem nie każdy musi być tak super radosny jak Amerykanin, pozwalam sobie na odrobinę melancholii. Jednak jeżeli ktoś źle się z tym czuje, albo jego stan stanowi zagrożenie dla niego samego lub innych ludzi, to potrzebuje on pomocy i może ją otrzymać od profesjonalisty, psychologa czy psychiatry. Jakość usług i ich dostępność to już temat do innej rozmowy.
 

Hisiek

Nowicjusz
Dołączył
7 Grudzień 2011
Posty
12
Punkty reakcji
0
Nie zrozumiałaś, co miałam na myśli - przynajmniej tak mi się wydaje.
Chodzi mi o to, że obecnie najbardziej banalne "problemy", czy raczej drobne kłopoty są klasyfikowane i dodawane do takiej szufladki z napisem: zaburzenia psychiczne itp. lub zostaje nadana im wymyślna nazwa i podniesienie do statusu właśnie choroby, zaburzenia, na czym m.in. rynek farmaceutyczny zyskuje. To oczywiste, że jak ktoś uważa, ze potrzebuje pomocy to wskazane jest udanie się do psychologa, ale uważam za niepotrzebne wzbogacania terminologii medycznej o nowe pojęcia.

nowe pojęcia - mówiąc to myślałam o prostych, przejściowych problemach.
 

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
Nie zawsze może taką pomoc otrzymać. Bywa też tak, że psycholog lub psychiatra jeszcze bardziej zaszkodzi. Piętnowani są nie tylko ci z problemami psychicznymi, bo często nie są to faktyczne problemy a jedynie efekt nazewnictwa, o którym to Antypsychiatra raczył wspomnieć. Przerąbane mają też ci, którzy mają jakieś "dewiacje seksualne". Dlaczego? Bo to przecież "dewiacja", "parafilia" albo zboczenie (choć fakt, może to też wynikać z tego, że ludzie nie uprawiają seksu "po bożemu", a nasz naród wiadomo jaki jest). W każdym razie, jak człowiek usłyszy, że coś jest zboczeniem i że jest to POTWIERDZONE PRZEZ PSYCHOLOGÓW, to już jakiegoś sadomasochistę, fetyszystę, ekshibicjonistę czy jeszcze kogoś innego odbiorą za dziwoląga. Pytanie tylko, dlaczego ma być to złe i niedobre, skoro nikt nie cierpi? Ale ludzie też sami z siebie potrafią być istnymi mendami (wracając do zaburzeń psychicznych). Wczoraj wracając pociągiem do domu niefortunnie usłyszałem rozmowę dwóch dziewczyn, na oko 17-18 lat. Wypowiedź jednej z nich wyglądała mniej więcej tak: "ona jest jakaś psychiczna, coś nie tak ma w głowie, jakaś świrnięta. Ty wiesz co? Dzwonili do niej, a ona z mostu mówiła że chce skakać. Nienormalna. Po:cenzura:a jakaś". Więc tak, ludzie tacy są dręczeni i dobijani co wcale im nie pomaga.
Dajmy na to, apatia. Człowiek nie odczuwa żadnych emocji, jest obojętny na otoczenie. Nie doświadcza w danym momencie radości ani smutku. Przeciętny człowiek powie, że to źle, że to głupie i niedobre i pokaranie boskie i tym podobne metafizyczne pierdoły związane z tym, że się nie złapało za guzik jak nas mijał kominiarz - bo nie jesteśmy uśmiechnięci. Z kolei człowiek, który na ogół chodzi przygnębiony, ma myśli samobójcze lub jest agresywny, nie odczuwa tego. Jest bierny. Spokojny. I o dziwo do jakiegoś problemu podejdzie z racjonalnym nastawieniem. O ile oczywiście jego IQ nie jest niższe od IQ Warhola.

Powodem tego jest zapewne to, że ludzie nic nie wiedzą, ewentualnie coś im się obiło o uszy, ale do powiedzenia mają zawsze najwięcej. Nic nie wie, ale komentować musi.
 

Franken

Nowicjusz
Dołączył
6 Grudzień 2011
Posty
12
Punkty reakcji
0
Wiek
34
Chcę odnieść się do wypowiedzi użytkowniczki Hisiek. Nazwy zaburzeń nie są "wymyślne", zazwyczaj mają pochodzenie z języka greckiego, czy łaciny tak jak też choroby somatyczne. Co do mnogości nazwy to wynika z tworzenie możliwości do dokładnej diagnozy, z uwzględnieniem wszelkich odmian, ze względu na pochodzenia zaburzenia, jego charakterystyczne cechy itd. Nie uważam, aby nazywanie czegokolwiek było czymś złym z samem swej natury.

Co do wypowiedzi użytkownika Einherjar to sam fakt klasyfikacji parafilii nie jest niczym złym, definiuje się jedynie jakieś nietypowe rzeczy, lecz nie mówimy, że są one złe. Nie można winić psychologów za to jak media czy tzn. zwykli ludzie wykorzystują terminy psychiatryczne/psychologiczne.

Na koniec chcę jeszcze zwrócić się do nowych uczestników dyskusji, jakie jest Wasze zdanie na temat ludzi z zaburzeniami psychicznymi, sięgających pomocy psychologicznej/psychiatrycznej?
 

antypsychiatria

Nowicjusz
Dołączył
14 Grudzień 2011
Posty
2
Punkty reakcji
0
Polecam książkę znanego psychologa Jarosława Stukana; Toksyczna psychologa i psychiatria - Depresja a samobójstwo. Ciekawy wywiad z Autorem jest tu: http://www.wiadomosci24.pl/artykul/depresja_toksyczna_psychologia_i_psychiatria_153125.html

Odnośnie stygmatyzacji dzieci z tak zwanym ADHD , za którą odpowiedzialni są psychiatrzy i psychologowie powstał taki oto filmik: http://www.youtube.com/watch?v=Wv49RFo1ckQ

Ana koniec jeszcze Prof. Thomasz Szasz (psychiatra) wyjaśnia czym jest ADHD: http://www.youtube.com/watch?v=xlCTJcmZsXo

Tak , nazywajmy rzeczy po imieniu, najwyższy czas na zmiany!

Pozdrawiam :)
 
Do góry