Hej, mam 21 lat, wszystko mnie przytłacza..piszę tutaj chyba z samotności, chęci wyżalenia się, chcę z kimś porozmawiać ale nie mam z kim mam nadzieję że jest tu ktoś taki co czuje to co ja i mnie zrozumie. Samotność można rozumieć wielorako, mi chodzi głównie o samotność w związku z brakiem drugiej połówki. Sam nie wiem od czego zacząć mieszkam w małej wiosce, za młodu gdy chodziłem do szkoły gimnazjalnej, była to bardzo mała szkoła, potem liceum tez stosunkowo małe, zwykle przebywałem w wąskim gronie, nie wyróżniałem się z tłumu, miałem i mam mało znajomych, po szkole każdy poszedł w swoją stronę. Mam wrażenie że jestem trochę nieśmiały, i małomówny, nie lubię tłumów, zwykle jak jestem w tłmie to mało co mówię, wole się spotkać z kimś i porozmawiać w cztery oczy. Nigdy nie spotkałem kogoś z kim mógłbym porozmawiać tak normalnie, nawet ze swoimi rodzicami mam słaby kontakt. Od zawsze chciałem spotkać dziewczynę, poczuć miłość, spojrzeć w oczy ,wziąść za rękę przytulić się , poczuć to ciepło miłości. Może nie uwierzycie ale nigdy nie byłem z dziewczyną, nawet nigdy się nie całowałem, już nawet nie mówię o seksie. Może teraz pomyślicie że jestem pewnie jakiś mało przystojny, chociaż za takiego się nie uważam. Mój główny problem to samotność, chciałbym gdzieś wyjść na spacer, na rowery do kina lub wsiąść w samochód i gdzieś wyjechać. Nie mam z kim, a samemu no trochę źle się czuje, nie ma się do kogo odezwać, czuje się naprawdę okropnie. Gromadzę swoje smutki w sobie i czasem mam ochotę płakać. Czasem tracę kompletnie motywację do czegokolwiek. Mam strasznego doła, kompletnie nie mam sił do niczego, jejku nawet nie zdajecie sobie sprawy jak ta samotność mi dokucza i jak boli