ReDi
Nowicjusz
Idziemy, prawda, z postępem. Do polskich księgarń również trafi popularna na Zachodzie książeczka dla dzieci o "kochających inaczej" pingwinkach. Będzie straszny, oj straszny, zamęt. Zapewne o to chodzi.
Pisaliśmy już o bajce, w której za górami, za lasami królewicz poślubił królewicza i żyli długo i szczęśliwie. Bajka wywołała napięcia w USA, bo pani czytała ją na lekcji pierwszakom, więc rodzice podali panią do sądu. Ale sąd pozew odrzucił.
W Europie i Ameryce Północnej podobne książeczki edukacyjne dla najmłodszych są bardzo rozpowszechnione. Przedstawiają one dzieciom w przystępny dla nich sposób pewien - co bardzo ważne - istniejący, oficjalnie akceptowany aspekt rzeczywistości. W której geje i lesbijki zawierają związki partnerskie, a nawet małżeństwa, oraz z powodzeniem wychowują dzieci.
Tyle że w Polsce jesteśmy wciąż na etapie roztrząsań, czy homoseksualizm jest normalny, czy też może nie. Dlatego pomysł niezastąpionego Roberta Biedronia, by "gejowskie książeczki" dla dzieci przeszczepić na rodzimy grunt - a raczej rodzimy ugór - to jak zaprzęganie krwistego dwulatka do roztelepanej furmanki.
Amerykanie mawiają, że idee źle znoszą podróże. To jest bardzo ważna prawda, ale rozumie ją mało kto. A jednak, podobnie jak polskiej lewicy nie da się zaszczepić zapateryzmu, Polaków nie da się zaszczepić przeciw nietolerancji w młodym wieku. W "Polska-The Times" Biedroń tłumaczy dziś, że wprowadzi bajki o homoseksualnych pingwinkach na nasz rynek, żeby odczarować panujący w naszym kraju stereotyp, że dzieciom wychowywanym przez gejów i lesbijki dzieje się krzywda, że są gorsze od dzieci z tradycyjnych rodzin. Ta bajka uczy tolerancji. Dzieci są w najlepszym wieku do nauki tolerancji wobec mniejszości. Tą bajką chcemy im pokazać, że homoseksualne pary wychowujące dzieci nie są w niczym gorsze od tradycyjnych rodzin.
To, naturalnie, prawda. Obecnie w Polsce wiele lesbijek, i znacznie mniej gejów, wychowuje swoje biologiczne dzieci - z reguły z wcześniejszych, heteroseksualnych związków. Zdaniem Kampanii Przeciw Homofobii takich par jest już około 25 tysięcy. Dzieciom nie dzieje się krzywda - w każdym razie, na pewno nie w domu.
Na pierwszy ogień Biedroń planuje przełożyć "And Tango makes Three", pozycję napisaną w roku 2005 przez Petera Parnella i Justina Richardsona i zilustrowaną przez Henry'ego Cole'a. Książeczka opowiada o zakochanych w sobie pingwinach płci męskiej z nowojorskiego zoo, które pewnego razy znajdują i wysiadują jajo, a potem wspólnie wychowują wyklutego pisklaka płci żeńskiej, imieniem Tango. I są szczęśliwą rodziną. Ale w zoo - jak zapewne doda polski konserwatysta.
To nie do końca tak, jak pisze "Polska" - że książka jest w USA kontrowersyjna. Książka dostała w USA mnóstwo nagród - i cieszy się sporym uznaniem. Oczywiście, poza biblijnym Południem, gdzie częściej niż w bibliotekach widuje się ją w sądach.
W Polsce, jak można się spodziewać, będzie podobnie. Albo nawet gorzej. Prof. Aleksander Nalaskowski, pedagog, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu. To przypomina zepsucie z czasów starożytnego Rzymu.
Prof. Zbigniew Nęcki, Uniwersytet Jagielloński:
Dzieci karmione homoseksualną strawą w bajkach będą w dorosłym życiu bardziej tolerancyjne wobec mniejszości. I z pewnością nie przybędzie nam gejów.
Mamy więc pogląd czarnowidza - i hurraoptymisty. Rozsądek reprezentuje prof. Janusz Czapiński, Uniwersytet Łódzki.
Polska pod względem kulturowym nie jest jeszcze gotowa na przełknięcie takich inicjatyw bez żadnego sprzeciwu. Zainteresować czytelników taką tematyką będzie bardzo trudno.
No właśnie. Jeśli, jak mówi Biedroń, taka pozycja ma "zwiększyć akceptację wobec związków homoseksualnych", to Biedroń po raz kolejny trafił jak kulą w płot. Ogrom agresji, jaki jego projekt wywoła, będzie niewyobrażalny. Już drżymy na myśl, co napisze Tomasz Terlikowski. Iza Franckiewicz, socjolog z Uniwersytetu Łódzkiego, reprezentuje pięknoduchów i usiłuje pewne sprawy rozgraniczać:
Jeśli bajka będzie dla dzieci takim wzorem do życia w homoseksualnym związku to źle, że się w ogóle ukazuje. Ale jeżeli pokaże dzieciom, że oprócz tradycyjnych rodzin są jeszcze związki tworzone przez osoby tej samej płci i że nie są one w niczym gorsze, to spełni swoją wychowawczą funkcję.
Iza nie widzi diabelskiego paradoksu: jeśli pokaże się dzieciom, że "nietradycyjne" rodziny są normalne i w niczym nie gorsze, to zarazem da się im ów straszliwy "wzorzec". Bo, jak wskazuje Mariusz Makowski, psycholog społeczny,
Dzieci przyjmują bezkrytycznie to, co widzą na rysunkach i czytają. Potem w dorosłym życiu mogą wykazywać się większym pluralizmem.
O ile wcześniej nie wpadną w paranoję: gdy skonfrontują wizję z książeczki z polską rzeczywistością, na przykład poglądami rodziców, nauczycieli czy księdza katechety. Dlatego też wszystko, co pokazuje homoseksualizm zgodnie z prawdą, czyli jako zjawisko szeroko występujące w naturze i wśród ludzi, a zatem w pełni normalne, określane jest w Polsce mianem "propaganda homoseksualna".
Teoretycznie Robert Biedroń ma rację. W praktyce - jest albo wstrząsająco naiwny, albo cynicznie szuka skandalu. Większość "branży", środowiska homoseksualnego, jest zdania że potrzeba spokoju i powolnego budowania pozytywnego wizerunku gejów i lesbijek, którzy są NORMALNI i nie latają po mieście z gołą dupą.
Kolejne skandale i wywoływanie agresji środowisku nie pomogą. Podobnie jak importowanie na siłę idei, które póki co pasują do polskiej rzeczywistości jak pięść do nosa.
Magda Hartman
Przeglądając internet natknąłem się na pewien artykuł o bajkach o gejach dla dzieci Tutaj jest strona z artykułem . Wg mnie to mi się niezbyt widzi, jeśli bym miał dzieci to w żadnym wypadku nie chciałbym, aby moje dzieci czytały o dwóch panach pingwinach i o ich dziecku. Nazwijcie mnie nie tolerancyjnym, staroświeckim, dla mnie to się po prostu nie podoba. Być może Polska jeszcze nie dorosła do innych krajów pod tym względem...oby to zostało tak jak jest. A Wy, co o tym sądzicie?
Autor: Magda Hartman