Idąc za ciosem, słuchając hip-hopu i techno, tworzyłbym nową subkulturę. Jakby ona się nazywała?no tak, boo otwierasz się juz na inny światopogląd a co za tym idzie musiałbyś stworzyć inną subkulturę.
Idąc za ciosem, słuchając hip-hopu i techno, tworzyłbym nową subkulturę. Jakby ona się nazywała? Idąc dalej Twoim tokiem myślenia, słuchanie dwóch różnych rodzajów muzyki powoduje: -odejście ze swojej dotychczasowej subkultury, -brak możliwości wstąpienia do innej, już istniejącej, -stworzenia nowej podkultury (co wydaje się mało prawdopodobne).
Mam wrażenie jakoby część tutaj piszących osób zbyt poważnie traktowała temat subkultur. Jakby to były jakieś ugrupowania, co do których trzeba się opowiedzieć czy należymy do danej czy nie. Subkultury, to tylko takie niewinne etykietki, które sobie chętni przyczepiają dla poczucia przynależności, dumy itd. Subkultury nie rządzą się jakimś kodeksem, prawami. Nikt nie powiedział, że nie można należeć do żadnej, nikt też nie powiedział, że nie można należeć do kilklu naraz. Taka wolność w przynależności. Subkultury nie mają też ścisłych opisów i zasad. One same się rozwijają, ewoluują. Jeszcze nie tak dawno (powiedzmy 10-20 lat temu) tacy metalowcy nie nosili glanów. Dopiero później przejęto ten "zwyczaj" od punków i teraz młodym na słowo "metalowiec" przychodzą na myśl glany. Jednak nic tu nie obowiązuje.
Cóż, z takim stwierdzeniem jeszcze się nie spotkałam.lolek1971 napisał:Gangi młodzieżowe to też subkultura.
No właśnie, dobrze, że podałeś przykład USA. Zapewne zauważyłeś też, że osoby z innych subkultur nie zaprzyjaźnią się z osobami z innych ? Oglądałem kiedyś taki film Amerykański i tam jedna dziewczyna wprowadzała do szkoły drugą i na stołówce tłumaczyła ; tu siedzą kujony, tu siedzą blachary, tu siedzą tacy i tacy a tu jeszcze inni, Tam zaprzyjaźnienie się nie z tymi ludźmi oznacza odrzucenie wśród reszty. Nie wiem, czy to tylko filmy, ale takie sceny są na prawie każdym Amerykańskim filmie.
Ma to swój urok, ale jest swoistą głupotą. W Polsce mogę się zadawać z kim chcę i nikt, czy jest najbogatszy czy najbiedniejszy mnie nie odtrąci i nie powie że się ze mną nie zadaje, bo ja się zadaje z innymi grupami.
Dlatego uważam, że subkultury to głupota i być może właśnie chęć bycia jak Amerykanie... Ja uważam, że to ograniczenie po prostu, całkiem niepotrzebne ograniczenie.