Kiedys poznalem dziewczyne na wakacjach na takim jakby "obozie" 2 tygodniowym, ktora mieszka 200km+ ode mnie... pokochalem ja, ona mnie Bylo pieknie, peirwsza milosc moja i jej, nadszedl czas wyjazdu... potem znow odwiedzilem ja na kilka dni... i zaczelo sie psuc...zaczelismy odczuwac tą odleglosc... W koncu sie zepsulo, i wsyztsko zniklo, zostala przyjazn (prawdziwa przyjazn)... Ja czulem dalej w sercu ze jednak ja kocham... potem przez 3-4 miesiace meczylem sie z tym...w kocnu jakos to zaspokoilem, serce moje przestalo mowic... ale... ALE zawsze jak myslalem o jakiejs dziewczynie powracal mi jej obraz ...i mnie...nas razem. Teraz nie dawno chcialem poznac druga dziewczyne (minelo 6-7 miesiecy) ale przy niej nie czulem sie tak jak przy tej pierwszej... W koncu zrozumialem ze ja kocham...ze ją kochalem... I na dodatek dowiedzialem sie od 2 osob ze ona sama nie wie co do mnie czuje, wiec jej uczucie "chyba" tez nie wygaslo... tyle ze nie wiem co i jak mam to wsyztsko zrobic??... watpie w pomoc od was;/ ale jakos lepiej sie wygadac...