Na początku napiszę że nie pakuję wszystkich do jednego worka, bo wiem że są jeszcze normalni medycy w tym kraju. Ale do rzeczy.
Pandemia odsłoniła oblicze służby zdrowia. Ludzi którzy składali Przysięgę Hipokratesa i którzy przyrzekali że nie będą szkodzić. A w rzeczywistości mają krew na rękach. Służba Zdrowia w okresie pandemii zamknęła się przed pacjentami w obawie przed koronawirusem. Ale to tylko w ramach NFZ, prywatnie przyjmują i biorą ładne pieniądze za to. W ramach NFZ medycy wystrojeni są w odpowiednie stroje, mierzą temperaturę itp. Prywatnie? Nawet nie patrzą czy pacjent ręce zdezynfekował. Osobiście tego doświadczyłam i za tę przyjemność zapłaciłam 200 zł. ❤
I pomyśleć że co miesiąc składki zdrowotne są odciągane z mojej pensji...
Wiele osób w tym okresie również ucierpiało z powodów złych decyzji medyków.
Przykład. Mężczyzna (łat 50) zadzwonił do poradni twierdząc że czuje ból w plecach. Lekarz przez telefon powiedział mu że to od kręgosłupa i że wystawi mu skierowanie na rehabilitację (na którą czeka się od pół roku wzwyż). Teleporada zakończyła się. Niedługo potem mężczyzna znów źle się poczuł, tym razem poczuł silny ból w klatce piersiowej. Wezwano karetkę. Nie było już dla niego ratunku. Diagnoza? Rozległy zawał serca, serce dosłownie się rozerwało... Gdyby odpowiednio go potraktowali to może by żył.
Inny przykład podam swój własny, bo to jest istny cyrk.
Jestem po operacji ucha. Aktualne warunki na zewnątrz doprowadziły do stanu zapalnego tego ucha. Oficjalnie powinnam trafić do laryngologa, a że jestem pod stałą opieką laryngologiczną to nie powinno być problemu z przyjęciem. Dzwonię do Kolegi by dowiedzieć się jak wygląda sytuacja z wejściem na teren placówki. Okazuje się, że na wejściu mierzą temperaturę. Jeżeli mam gorączkę nie wejdę. Dziwne by było jakby człowiek ze stanem zapalnym ucha nie miał gorączki. Miałam 38 stopni...
Co w takiej sytuacji trzeba zrobić? Teleporada u lekarza rodzinnego. ❤
Rejestracja przebiega super. Pytają tylko o imię i nazwisko oraz datę urodzenia. Czyli o dane które wiele osób ma udostępnionych na FB. Nie pytają o nic więcej, więc nie ma pewności czy ja to rzeczywiście ja.
Mam wyznaczony termin i godzinę na telefon. Dzwonię.
Odbiera Lekarz i pyta się co mi dolega?
Więc sama osobiście stawiam sobie diagnozę. Sama przyjemność. ❤
Następnie pyta się mnie czy potrzebuję wizyty u laryngologa? Nie, samo przejdzie... Wiem że do laryngologa nie trafię przez wysoką gorączkę, więc mówię lekarzowi że potrzebuję konkretnych leków i sama osobiście podaję nazwy, które dany lekarz pierwszy raz mi je przepisuje. Lekarz nie wie czy ja rzeczywiście tych leków potrzebuję i czy je potrzebuję dla siebie. Po prostu mówię i mam. A co jeżeli ja bym sobie zaszkodziła? Nikt tego nie sprawdza. Teleporada trwała dwie minuty. Po 15 minutach już mam kod recepty i mogę spokojnie iść do apteki. Nikt o nic nie pyta. Człowiek sam się leczy i tak wygląda pandemiczna rzeczywistość.
Piszę to, bo chcę by ludzie w końcu się obudzili. Ja nie mówię że wirusa nie ma, ale leczenie powinno wyglądać zupełnie inaczej. Jeżeli mamy płacić za wizyty u lekarza lub też sami mamy stawiać sobie diagnozy to po co nam odciągają składki? Prosimy o zwrot.
Mówią o testach, które robią w dużych ilościach. A wiecie, że krwiodawcy nie mają? Podobno wirusa przechodzi się bezobjawowo, to jeżeli ja dajmy na to jestem osobą zakażoną i moja krew trafił do osoby chorej to jak to się może skończyć? Krew jest poddawana "obróbce", ale nie tworzy się preparatu w temperaturze 60-70°C.
Nie wiem co jest grane, ale wiem jedno ludzi w obecnych czasach skazuje się na śmierć.
Ponadto lekarze mają pieniądze za zdiagnozowanie u kogoś koronawirusa. Co za tym idzie, niezależnie od tego czy chory ma czy też nie ma wirusa to i tak ma. Lekarze przyjmują prywatnie pacjenta, a w bazach danych widnieją wizyty w ramach NFZ. Toż to podwójny zysk.
Piszę to z pełną świadomością, że mogę być zaatakowana. Ale ja też pracuję w służbie zdrowia, przyjmuję w ramach NFZ nie prywatnie i mam bezpośredni kontakt z pacjentem i wiem jak to wszystko wygląda.
Pandemia odsłoniła oblicze służby zdrowia. Ludzi którzy składali Przysięgę Hipokratesa i którzy przyrzekali że nie będą szkodzić. A w rzeczywistości mają krew na rękach. Służba Zdrowia w okresie pandemii zamknęła się przed pacjentami w obawie przed koronawirusem. Ale to tylko w ramach NFZ, prywatnie przyjmują i biorą ładne pieniądze za to. W ramach NFZ medycy wystrojeni są w odpowiednie stroje, mierzą temperaturę itp. Prywatnie? Nawet nie patrzą czy pacjent ręce zdezynfekował. Osobiście tego doświadczyłam i za tę przyjemność zapłaciłam 200 zł. ❤
I pomyśleć że co miesiąc składki zdrowotne są odciągane z mojej pensji...
Wiele osób w tym okresie również ucierpiało z powodów złych decyzji medyków.
Przykład. Mężczyzna (łat 50) zadzwonił do poradni twierdząc że czuje ból w plecach. Lekarz przez telefon powiedział mu że to od kręgosłupa i że wystawi mu skierowanie na rehabilitację (na którą czeka się od pół roku wzwyż). Teleporada zakończyła się. Niedługo potem mężczyzna znów źle się poczuł, tym razem poczuł silny ból w klatce piersiowej. Wezwano karetkę. Nie było już dla niego ratunku. Diagnoza? Rozległy zawał serca, serce dosłownie się rozerwało... Gdyby odpowiednio go potraktowali to może by żył.
Inny przykład podam swój własny, bo to jest istny cyrk.
Jestem po operacji ucha. Aktualne warunki na zewnątrz doprowadziły do stanu zapalnego tego ucha. Oficjalnie powinnam trafić do laryngologa, a że jestem pod stałą opieką laryngologiczną to nie powinno być problemu z przyjęciem. Dzwonię do Kolegi by dowiedzieć się jak wygląda sytuacja z wejściem na teren placówki. Okazuje się, że na wejściu mierzą temperaturę. Jeżeli mam gorączkę nie wejdę. Dziwne by było jakby człowiek ze stanem zapalnym ucha nie miał gorączki. Miałam 38 stopni...
Co w takiej sytuacji trzeba zrobić? Teleporada u lekarza rodzinnego. ❤
Rejestracja przebiega super. Pytają tylko o imię i nazwisko oraz datę urodzenia. Czyli o dane które wiele osób ma udostępnionych na FB. Nie pytają o nic więcej, więc nie ma pewności czy ja to rzeczywiście ja.
Mam wyznaczony termin i godzinę na telefon. Dzwonię.
Odbiera Lekarz i pyta się co mi dolega?
Więc sama osobiście stawiam sobie diagnozę. Sama przyjemność. ❤
Następnie pyta się mnie czy potrzebuję wizyty u laryngologa? Nie, samo przejdzie... Wiem że do laryngologa nie trafię przez wysoką gorączkę, więc mówię lekarzowi że potrzebuję konkretnych leków i sama osobiście podaję nazwy, które dany lekarz pierwszy raz mi je przepisuje. Lekarz nie wie czy ja rzeczywiście tych leków potrzebuję i czy je potrzebuję dla siebie. Po prostu mówię i mam. A co jeżeli ja bym sobie zaszkodziła? Nikt tego nie sprawdza. Teleporada trwała dwie minuty. Po 15 minutach już mam kod recepty i mogę spokojnie iść do apteki. Nikt o nic nie pyta. Człowiek sam się leczy i tak wygląda pandemiczna rzeczywistość.
Piszę to, bo chcę by ludzie w końcu się obudzili. Ja nie mówię że wirusa nie ma, ale leczenie powinno wyglądać zupełnie inaczej. Jeżeli mamy płacić za wizyty u lekarza lub też sami mamy stawiać sobie diagnozy to po co nam odciągają składki? Prosimy o zwrot.
Mówią o testach, które robią w dużych ilościach. A wiecie, że krwiodawcy nie mają? Podobno wirusa przechodzi się bezobjawowo, to jeżeli ja dajmy na to jestem osobą zakażoną i moja krew trafił do osoby chorej to jak to się może skończyć? Krew jest poddawana "obróbce", ale nie tworzy się preparatu w temperaturze 60-70°C.
Nie wiem co jest grane, ale wiem jedno ludzi w obecnych czasach skazuje się na śmierć.
Ponadto lekarze mają pieniądze za zdiagnozowanie u kogoś koronawirusa. Co za tym idzie, niezależnie od tego czy chory ma czy też nie ma wirusa to i tak ma. Lekarze przyjmują prywatnie pacjenta, a w bazach danych widnieją wizyty w ramach NFZ. Toż to podwójny zysk.
Piszę to z pełną świadomością, że mogę być zaatakowana. Ale ja też pracuję w służbie zdrowia, przyjmuję w ramach NFZ nie prywatnie i mam bezpośredni kontakt z pacjentem i wiem jak to wszystko wygląda.
Ostatnia edycja: