Nowy sezon czas zacząć!

Don Centauro

Nowicjusz
Dołączył
16 Październik 2008
Posty
28
Punkty reakcji
2
Niedziela, 27 marca, godzina ósma rano w Polsce.

Wyścigiem na torze Albert Park w Melbourne (Australia) zaczyna się długo oczekiwany przez zagorzałych fanów kolejny sezon Formuły 1. Zasadniczo powinien zacząć się dwa tygodnie wcześniej, jednak ze względu na zamieszki i niepewną sytuację polityczną w Bahrajnie Grand Prix tego kraju odwołano.

Chyba dla każdego fana F1 w Polsce (i nie tylko) najgorszą wiadomością jest fakt, iż w tegorocznym sezonie (lub jego większej części) nie ujrzymy na torze Roberta Kubicy. Żal, bo Kubica jest kierowcą świetnym i niesamowicie efektownie jeżdżącym. No i Polak, a wiadomo, że inaczej ogląda się zawody, kiedy w stawce pojawia się rodak i w dodatku nie ciągnie ogonów ale jest widoczny. Niestety, wypadek w małej włoskiej wiosce przekreślił Polakowi ten sezon. Szkoda…

Ale F1 to przecież nie tylko Kubica. Przedsezonowe testy pokazywały, że może dojść do lekkiego przetasowania w czołówce i wśród średniaków (ogony niestety nadal zarezerwowane dla zeszłorocznych debiutantów). Już pierwszy trening pokazał jednak, że kiedy żarty się skończyły, faworyci biorą się do roboty. Red Bull nie oglądał się na rywali, nie kombinował, tylko pokazał reszcie miejsce w stawce. W drugim treningu z kolei bezkonkurencyjne okazały się McLareny. Prawdziwą siłę zespołów pokażą jutrzejsze kwalifikacje i oczywiście wyścig, ale już widać, że czołówka (Red Bull, McLaren, Ferrari) chyba uciekła trochę Mercedesowi i przede wszystkim ekipie Kubicy, Lotusowi Renault.

O pozycję tuż za podium, oprócz Mercedesa, powinny zawalczyć Williams i mimo wszystko Renault, choć pojedyncze wybryki innych ekip zapewne będą zdarzać się częściej niż w poprzednim sezonie. Wszystko to za sprawą nowych przepisów.

I właśnie to nowe reguły gry wzbudzają olbrzymie kontrowersje. O ile powrót przepisu o 107% (ekipy, które nie osiągną czasu mieszczącego się w 107% czasu zwycięzcy nie biorą udziału w wyścigu) jest jak najbardziej słuszny, o tyle inne już wzbudzają wątpliwości.

Zmiana dostawcy opon spowoduje zapewne zwiększenie liczby pit-stopów (opony Pirelli ścierają się szybciej niż poprzednie) a zatem zmianę taktyki poszczególnych zespołów. KERS jest wynalazkiem kontrowersyjnym – z jednej strony pozwala (dzięki odzyskaniu energii z hamowania) chwilowo przyspieszyć, z drugiej strony bolid obciążony dodatkowymi kilogramami traci na każdym okrążeniu kilka dziesiątych sekundy. Czy skóra jest warta wyprawki?

Najgoręcej jednak komentowanym przepisem jest ten o ruchomym tylnim skrzydle. O co chodzi? Otóż w specjalnie wyznaczonej na każdym torze strefie kierowca, który ma przed sobą bolid rywala, będzie mógł użyć przycisku zmieniającego kąt ustawienia tylnego skrzydła, co pozwoli przyspieszyć i wyprzedzić rywala, który tego manewru zastosować nie może. Ale jest pewien haczyk – użycie ruchomego skrzydła może nastąpić w specjalnej strefie, poza tym przewaga rywala musi być mniejsza niż sekunda. Moment, kiedy dozwolone jest takie wyprzedzanie ma być sygnalizowany zapaleniem się dodatkowego światełka w kokpicie bolidu.

I teraz wyobraźmy sobie dwa bolidy, pędzące z prędkością, powiedzmy 250 km/h, a kierowca ścigający zamiast skupiać się całkowicie na jeździe musi zwracać uwagę, czy nie zapaliło się światełko pozwalające na wyprzedzanie. Jeśli w tym momencie prowadzący wpadnie w lekki uślizg i przyhamuje – katastrofa raczej pewna.

Już za parę godzin wszelakie wątpliwości i sens zastosowania nowych przepisów zostaną zweryfikowane w Melbourne. Mam nadzieję, że obejrzę naprawdę ciekawy wyścig. W końcu, jak to śpiewał niezapomniany Fredzie Mercury, ”‘Show must go on”!
 
Do góry