Trójka zbierała się powoli do drogi, gdy druid powstrzymał ich jeszcze na moment. Podszedł do nowych strażników, trzymając coś pod połami szaty. Okazało się, ze ma do przekazania trzy błyszczące kamienie o zaostrzonych kształtach. Połyskiwały hipnotyzująco w świetle zachodzącego słońca i lekko wibrowały.
- Dbamy o swoich strażników, takoż przyjmijcie te prezenty. Każdy z tych kamieni został naładowany magicznym potencjałem. Tobie Sale daruję diament, który w rękach doświadczonego kowala potrafi wykreować potężną broń wraz z dobrze zahartowaną stalą. Igranhenie, ty dostaniesz jaspis. Jego moc potrafi on odpędzać złe choroby i tamować najmocniejsze krwawienia. Wreszcie, Uzurku przypada ci onyks. Jego mocą staniesz się mistrzem kamuflażu, a w razie zagrożenia okryje cię magiczna powłoka.
Po czym druid udzielił wszystkim swojego błogosławieństwa. Zakreślił święty symbol nad głowami każdego ze strażników, po czym odwrócił się i powolnym krokiem wrócił do lasu. Pozostała trójka stała jeszcze chwilę na polanie, żegnała się jakiś czas, po czym każdy ruszył w swoją stronę.
A co, zapytacie owi mężowe dziś porabiają? Cóż, to wiedzą na pewno tylko oni sami. O Sale’u mówiło się sporo w cechu kowali i jego świetnych wyrobach. Niektórzy twierdzą, że wilk morski znów wyruszył za zewem morskiej bryzy, ale mogły to być jeno plotki? O Igranhenie wiadomo, iż wrócił do domu i ostatecznie wykurował swego ojca. Jednakże i po nim słuch zaginął. Może przeniósł się wraz z rodziną na spokojne odludzie? A może wręcz przeciwnie, właśnie karze złoczyńców swoją stalą? O Uzurku niewiele się mówiło w Gerathalli, co zapewne było mu na rękę. Za to mieszkańcy Margod nieraz wspominali o Chanie zasłużonym w bojach o odbicie ojczyzny.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Wiele lat wcześniej w pewnej piwnicy pod ogromną katedrą mnich Roscoe dokańczał swoje dzieło. Był z siebie dumny. Przepisywanie świętych pism było żmudną pracą, a Księga Terdilli miała wymóg wyjątkowo małej czcionki. Wystarczył jeden kleks czy błąd, a trzeba było wracać do początku strony. Ale wkrótce Roscoe będzie mógł dać odpocząć zbolałym nadgarstkom. Kończył właśnie przepisywać ostatnią stronę z pierwszego tomu księgi. Młody chłopak był zwykłym skrybą i nie miał świadomości o powadze słów widniejących przed jego bladym licem. Nie wiedział też, że za kilkaset lat enigmatyczna grupa ocenzuruje ten fragment degradując go do naiwnych bajań. Dziś dzień jedynie nieliczni mieli szansę w tomiszczu zwanym Manaar przeczytać oryginał tego zapisku. Prawdziwy przekaz ostatnich akapitów spisanych ze słów samej bogini Terdilli.
,,Śmiertelniku zrodzony z ducha i materii. Przyszło ci kroczyć mętną i niezrozumiałą ścieżką, jaką uplótł dla ciebie los. Dałam ci ja bowiem moc rozumu i ustanawiania tego co rozsądne i honorowe. Drugą stronę twej duszy wypełniłam wojną i pragnieniem ciągłych zmian, abyś mógł rozwijać się i doskonalić. Jednakże pamiętaj, jak wolno ci zagubić się i odnaleźć, jak pozwalam ci niszczyć i budować, tak zakazuję oddawania się w ręce cienia. Nadejdą czasy gdy on upomni się o ciebie. Obnaży się tedy twoja natura, na jaką wpływu nie miał żaden rozsądny bóg. Jest to pycha, ślepa furia i plugawa rozkosz dominowania. Nie pozwól, aby cię opętała. Cień to zepsuta krew drążąca twoje własne ciało. On jedynie udaje przyjaciela, ale ostatecznie zawsze zdradza. Nie poddaj się zatem cieniom. Nigdy nie ufaj cieniom.”
Najgorszym zaś wrogiem, jakiego możesz spotkać, będziesz zawsze ty sam.
Fryderyk Nietzsche, To rzekł Zaratustra