Nigdy nie miałem dziewczyny...

alehandro

Nowicjusz
Dołączył
20 Marzec 2012
Posty
41
Punkty reakcji
0
Wiek
28
Miasto
Wrocław
Zmagam się od lat z pewnym problemem. Mam prawie 21 lat a jeszcze nigdy nie miałem dziewczyny :/ Ogólnie nie mam problemu z rozmawianiem z dziewczynami, pod warunkiem, że nic do nich nie czuję. Jeśli pojawia się zauroczenie to zaczyna się robić źle. Kiedyś miałem tak, że bałem się w ogóle cokolwiek powiedzieć do dziewczyny, do której coś czułem. Teraz na szczęście mi to przeszło, ale wciąż brak mi odwagi, żeby się przełamać i zrobić jeszcze jeden krok w przód. Pytam siebie skąd bierze się ten brak odwagi. Ciężko znaleźć odpowiedź, ale wydaje mi się, że duże znaczenie odgrywa to, iż jestem bardzo emocjonalny, wrażliwy, łatwo się dołuję i przejmuję się nawet małymi drobnostkami. Największy strach jednak sprawia to, że nigdy wcześniej nie miałem dziewczyny. Boję się tego, że mogę zepsuć nasz pierwszy pocałunek, tym bardziej jeśli dziewczyna, która mi się podoba miała już wcześniej chłopaka, wiec ma wprawę. Boję się, że będę zbyt mało kreatywny na pierwszej randce, że nie będę wiedział nawet co powiedzieć i będzie ta krępująca cisza. Boję się złapać dziewczynę za rękę, bo często pocą mi się dłonie, boję się wejść do niej do domu latem, bo o tej porze pocą mi się nogi, boję się nawet jej coś podać, bo mam obżarte do połowy paznokcie, co dziewczynom się nie podoba. Boję się tego, że będę zbyt mało męski w niektórych sytuacjach, że nie będę wiedział jak doradzić, jak pocieszyć. Ale najbardziej boję się tego, że będę po prostu gorszy od jej byłego i będzie mnie z nim porównywać, mimo tego, że nic mi nie powie. Mimo, że inni mówią, że jestem przystojny, zabawny i ogólnie spoko, to takie właśnie 'głupoty' powodują, że nigdy nie miałem dziewczyny. Gdy dziewczyna zaczyna mi się podobać to zamiast cieszyć się, zaczynam się dołować, bo z góry wiem, jak to się dalej potoczy... Jak wy to ludzie robicie, że tak optymistycznie do tego podchodzicie, cieszycie się z motylków w brzuchu i w końcu żyjecie z dziewczyną długo i szczęśliwie? Czemu tylko ja jestem taki dziwny? :/
 
Y

Yellow Jester

Guest
alehandro napisał:
mam obżarte do połowy paznokcie, co dziewczynom się nie podoba.
Proszę zapoznać się z poniższą fotografią. Spójrz chociażby, jakie zęby ma Matthew Parmenter. Facet ma żonę i dziecko.

360.jpg


O powodzeniu wśród płci przeciwnej decyduje wypadkowa kilku czynników rzeczywistych, a także część urojona każdego z nas. O tym ostatnim coraz częściej zapominamy, a szkoda, bo stosując tak brutalnie uproszczony model, można bardzo łatwo popaść w wielką niemoc, która zdaje się ogarniać cię zewsząd.

Może pora przewietrzyć nieco szafę umysłową?


P.S.
Nie przytłaczaj się tym, że gimnazjaliści ustawiają sobie związki na Facebooku. Masz niespełna 21 lat, to nie jest dużo, więc nie panikuj...
 

alehandro

Nowicjusz
Dołączył
20 Marzec 2012
Posty
41
Punkty reakcji
0
Wiek
28
Miasto
Wrocław
Yellow Jester napisał:
Może pora przewietrzyć nieco szafę umysłową?
Mów dalej.. :)

Związki na fb nie robią na mnie wrażenia, to już chyba nawet wyszło z mody heh... Mnie po prostu przytłacza to, że zamiast cieszyć się z zauroczenia, dołuję się. Największym moim wrogiem bez wątpienia jest strach. I choćbyście nie wiem co mi doradzali, to ja i tak się nie przełamię i nie spytam dziewczyny o chodzenie - nie mam do tego jaj.
Gdy byłem małym dzieciakiem, w 1 gimnazjum byłem zauroczony jedną dziewczyną. Codziennie albo co dwa dni do niej pisałem, najpierw było fajnie, ale po jakimś czasie napisała, żebym przestał w końcu do niej pisać, żebym znalazł sobie kogoś innego do rozmowy. I choć później mnie za to przeprosiła i stwierdziła, że jest jej bardzo głupio, to jednak ślad pozostał i od tamtego czasu boję się pisać do fajnych dziewczyn, które mi się podobają. Po prostu podświadomie boję się, że znów coś takiego może nastąpić.
Temat założyłem właściwie dlatego, bo właśnie podoba mi się pewna dziewczyna, którą poznałem na sylwestrze. Chodziliśmy do jednej szkoły w czasach liceum, znaliśmy się tylko z widzenia, nie było żadnego cześć ani nic, jedyne co nas łączyło to wspólny kolega, można nawet powiedzieć, że wspólny przyjaciel, zarówno mój jak i jej. Wtedy jednak nie zwracałem na nią uwagi, poza tym miała chłopaka. Jednak 3 dni temu, w Sylwestra coś się zmieniło. Ja, mój przyjaciel i ona jechaliśmy razem pociągiem na imprezę - wtedy pierwszy raz ze sobą rozmawialiśmy i właśnie w tym pociągu zaczęło coś iskrzyć, a z czasem uczucie to się powiększało, a im bardziej się powiększało, tym bardziej przestawałem być sobą. A zaczęła mi się podobać tym bardziej, gdy dowiedziałem się, że niedawno zerwała z chłopakiem.
Na pewno mnie lubi - to zauważyłem - uśmiechała się do mnie, śmiała się gdy zażartowałem, była miła. Nie gadaliśmy dużo na tym sylwestrze, mimo, że siedzieliśmy obok siebie to ja standardowo nie wiedziałem o czym rozmawiać. Spytałem raz o studia i na tym się skończyło, było mi strasznie niezręcznie. Właściwie gdybym nie znał wcześniej tej dziewczyny, gdybym zobaczył ją w sylwestra dopiero pierwszy raz to byłoby łatwiej do niej napisać, bo nawet jeśli wyszedłbym na debila, to mógłbym po prostu zakończyć rozmowę i koniec, a tak mamy wspólnego przyjaciela, wspólne koleżanki no i jak wyjdę na debila to będzie się to za mną ciągnęło - będzie mi wstyd przed jej koleżankami i tym kolegą.
 
B

Blancos

Guest
Teraz na szczęście mi to przeszło, ale wciąż brak mi odwagi, żeby się przełamać i zrobić jeszcze jeden krok w przód. Pytam siebie skąd bierze się ten brak odwagi.
Myślę, że zwyczajnie boisz się tego, że zrobisz z siebie głupka i będziesz odrzucony. A ten lęk z kolei wynika z tego, że nigdy nie próbowałeś i zwyczajnie nie wiesz, jak to jest dostać kosza czy z kimś być. Tak czy owak, jeżeli powiesz dziewczynie, że Ci się podoba to zrobisz coś dla siebie nowego i nieznanego, a robienie takich "niezbadanych" rzeczy może być straszne. Jeżeli tak to jest to spora szansa, że to po prostu kwestia przełamania się i zobaczenia, że to wcale nie jest takie straszne, nawet jak dziewczyna powie Ci "nie". Inna sprawa, że to, że tak wszystkim się przejmujesz.. Może zwyczajnie brakuje Ci pewności siebie?

Największy strach jednak sprawia to, że nigdy wcześniej nie miałem dziewczyny. Boję się tego, że mogę zepsuć nasz pierwszy pocałunek, tym bardziej jeśli dziewczyna, która mi się podoba miała już wcześniej chłopaka, wiec ma wprawę.
Posłuchaj, to normalne, że się boisz. Każdy się boi. Nawet doświadczeni podrywacze, jeżeli akurat na jakiejś dziewczynie bardzo im zależy, mają lekki stres przed powiedzeniem jej o swoich uczuciach. Tu nie chodzi o to, żebyś się nie bał, ale o to, żeby ten lęk Ciebie nie paraliżował.

I tak, rozumiem... Nie całowałeś się nigdy z dziewczyną, pewnie też jesteś prawiczkiem - z jednej strony masz pewnie taki trochę przejaskrawiony obraz kobiet w głowie, gdzie to nie są normalne osoby, ale jakieś magiczne księżniczki z innej planety, których względy trzeba uzyskać nadludzkimi staraniami, a z drugiej widzisz obok siebie rówieśników, którzy bez problemu chadzają co jakiś czas z inną dziewczyną, całują, mają doświadczenie seksualne, etc., więc budzi się w Tobie takie wrażenie, że skoro Ty do tej pory tego nie robiłeś i nie masz tego doświadczenia to nie będziesz w stanie zaproponować tym dziewczynom tego, czego oni są w stanie - nie pocałujesz tak dobrze, nie będziesz tak dobry w łóżku, może czasami się zatniesz podczas rozmowy, etc. Wszystko to wynika z tego, że po prostu Ci zależy i chcesz naprawdę dużo dać z siebie - to fajna cecha, ale naprawdę... zluzuj. Kobieta to też człowiek. Taki jak Ty czy ja.

A co do tego całowania i innych rzeczy - tak, jeżeli wcześniej tego nie robiłeś to pewnie pierwsze kilka razy nie wyjdzie Ci to najlepiej. Jak zaciągniesz dziewczynę do łóżka to też pewnie po 5 sekundach od czasu jak zaczniecie się pieścić, dla Ciebie będzie już po zawodach (wiesz, o czym mówię...). To NORMALNE. Każdy facet na jakimś etapie swojego życia przez to przechodzi i jak już Tobie w końcu się zdarzy to uwierz mi, wcale nie będziesz w tych swoich pierwszych podejściach gorszy od całej reszty. Jedyna różnica polega na tym, że Ty te swoje "początki" będziesz miał trochę później - ale znowu, jak dziewczynie będzie na Tobie zależeć to przecież nie zostawi Cię z powodu kilku nieudanych pocałunków czy tego, że musisz się nauczyć jak ją prawidłowo... no, wyruchać.

Bo to wszystko tak naprawdę jest kwestia nauczenia się - skoro tylu mężczyzn dało radę to Ty też sobie poradzisz i może pierwsze parę pocałunków Ci nie wyjdzie, ale potem jak już się wyrobić to dziewczyna wcale nie będzie miała powodów do narzekań. Rozumiem, że boisz się, że jakaś dziewczyna Cię wyśmieje, że masz 21 lat i jesteś zielony, ale popatrz na to w ten sposób - jeżeli nie planujesz życia w celibacie to kiedyś musisz się nauczyć. Im dłużej to odwlekasz, tym gorzej Ci kiedyś będzie zrobić ten pierwszy - NAJTRUDNIEJSZY krok.

A z takich rad bardziej praktycznych - po prostu bądź szczery. Jak już będziesz gadać do dziewczyny to po prostu powiedz jej wprost, że jest to dla Ciebie trochę trudne, bo wcześniej tego nie robiłeś i tyle. Jak dziewczyna będzie w porządku i będziesz jej się podobać to naprawdę Cię nie odrzuci. To samo z pocałunkiem czy seksem - po prostu przyznaj się do tego, że jesteś zielony, nadaj temu trochę romantycznego spinu (czyt. "czekałem na kogoś naprawdę wyjątkowego" - dużo kobiet uwielbia takie wstawki) i na koniec po prostu się uśmiechnij albo obróć to troszeczkę w żart. Prawda jest taka, że Ty masz z tym większy problem niż kobiety, do których potencjalnie mógłbyś uderzać - i im bardziej Ty się będziesz stresował i dawał po sobie poznać, że się denerwujesz, tym gorzej to wypadnie. A jak się po prostu przyznasz, nadasz temu ładny wydźwięk i chociaż spróbujesz pokazać, że sobie z tym radzisz i nie jest to dla Ciebie problem, to będzie dobrze.

Tak jak mówiłem - jeżeli dziewczyna będzie w porządku i będzie jej zależało to Cię nie odrzuci, ot, w najgorszym wypadku zaciśnie zęby i przeżyje te parę nieudanych pocałunków czy stosunków zanim się nauczysz, choć... zdziwiłbyś się też, dla ilu kobiet to, że byłaby pierwsza (plus przy odpowiednim ujęciu sprawy w słowa także "jedna i jedyna") byłoby dość uroczą zaletą. Zresztą, pomyśl sobie jak Ty byś to odebrał - poznajesz świetną dziewczynę, zależy Ci na niej, ale ona nigdy się nie całowała i jest dziewicą, więc nie bardzo wie co i jak - czy nawet jakby z tego powodu było Ci trochę mniej przyjemnie na początku to robiłbyś z tego problem? Nie sądzę.

Jeżeli natomiast w ogóle nie możesz się przełamać to... no nie wiem, idź na prostytutkę i poćwicz sobie na niej. Tylko moim zdaniem absolutnie nie ma takiej konieczności, tym bardziej, że potem pewnie będziesz pałował siebie, że Twój pierwszy pocałunek czy seks był za pieniądze.

Boję się, że będę zbyt mało kreatywny na pierwszej randce, że nie będę wiedział nawet co powiedzieć i będzie ta krępująca cisza.
Przede wszystkim - zakoduj sobie w głowie jedną prawdę: żeby randka była udana to obie strony muszą się starać, nie tylko Ty. Jeżeli między Tobą i jakąś dziewczyną zapanuje ta niezręczna cisza to będzie to tak samo Twoja wina, jak i jej, bo równie dobrze ona też mogłaby poprowadzić rozmowę w trochę innym kierunku. O ile zresztą w ogóle może być tu mowa o winie, bo czasami po prostu jest tak, że mimo najlepszych starań nie będziesz w stanie złapać z kimś wspólnego języka. Po prostu bywa - mówi się trudno i próbuje się dalej.

Poza tym, weź też pod uwagę to, że wcale nie trzeba non-stop coś gadać, żeby miło spędzić z kimś czas. Owszem, jak będziecie oboje siedzieć i się gapić to będzie nudnawo, ale jeżeli zdarzą się takie momenty, gdzie po prostu przez chwilkę nie będziecie nic mówić to wszystko jest w porządku. Pamiętaj też, że możesz też obrócić parę z takich momentów w element niewerbalnej gry towarzyskiej, np. jeżeli w takiej chwili uda Ci się złapać z nią kontakt wzrokowy, po czym ładnie się do niej uśmiechnąć, to dla niej to też może być bardzo przyjemny sygnał z Twojej strony. Wiem, że dla Ciebie może wydawać się inaczej, ale wbrew pozorom najgorsze co możesz zrobić to zagadać swoją randkę na śmierć (niektórzy ludzie, zwłaszcza w nerwach, mają skłonności do nawijania jak nakręceni) - dlatego jak już się wybierzesz na jakieś spotkanie to owszem, mów śmiało, ale staraj się też zadawać pytania, zostawiaj dziewczynie możliwość do tego, żeby to ona się wypowiedziała albo skierowała rozmowę na jakiś temat, który ją interesuje. I co najważniejsze - po prostu słuchaj tego, co ma do powiedzenia i staraj się ciągnąć pewne wątki, zwłaszcza takie, które będą wydawać Ci się ciekawe. Ot, jeżeli np. zacznie Ci opowiadać o tym, że ma psa (a Ty np. lubisz psy) to zapytaj się o coś związanego z tym zwierzakiem, a po pewnym czasie sam nawiąż trochę do tego, co ona mówiła, żeby pokazać jej, że faktycznie ciekawi Cię to, co ona ma do powiedzenia. Dodatkowo, jak dasz też dziewczynie mówić to większa szansa, że nie odkryjesz wszystkich swoich kart od razu i troszeczkę ją zaintrygujesz.

Jak się do tego zastosujesz to jeżeli masz się z jakąś dziewczyną dogadać to się spokojnie dogadasz.

Ach, i jeszcze jedno. Nie przygotowuj sobie przed randką koncepcji odnośnie tego, o czym będziecie rozmawiać, bo to i tak nie wypali. Plan planem, ale rozmowa w praktyce to zupełnie inna sprawa i układanie sobie w głowie scenariuszy jest bez sensu. Przygotuj sobie natomiast kilka takich ogólnych pytań awaryjnych na wypadek, jakby skończył wam się temat i rozmowa utknęła w martwym punkcie. Coś takiego uniwersalnego, o co zawsze możesz zapytać, np. czy ma rodzeństwo, czy widziała jakiś popularny film, jakiej muzyki słucha, etc. Cokolwiek, ważne, aby było to neutralne i nie zahaczało o osobiste tematy. A jak chcesz już zupełnie być sprytny to postaraj się w trakcie waszej rozmowy wyłapywać jakieś takie otwarte wątki, które w razie czego możesz poruszyć.

I nie zapominaj też o tym, że dla dziewczyny randka z chłopakiem, który jej wpadł w oko to też jest jakiś tam stres. Jeżeli ona ma prawo być trochę zdenerwowana to Ty także. Postaraj się być autentyczny, nie zagadaj dziewczyny i słuchaj, co ona do Ciebie mówi, a naprawdę tragicznie nie będzie. A jak złapią Cię nerwy i nie będziesz w stanie sobie z tym poradzić to po prostu o tym powiedz. Tak jak mówiłem, ona pewnie też będzie się denerwować, więc przyznając się do tego możesz nawet bardzo dużo zyskać - bo np. w jej oczach wyjdziesz na "prawdziwego" i to rozładuje trochę napięcie między wami, pozwalając obu z was przełamać te pierwsze trudności :)

I ostatnia rada - nie za długo. To znaczy, nie przeciągaj jakoś nadmiernie tej pierwszej randki. Poważnie. Wiem, że człowiekowi może się wydawać, że jak jest fajnie to powinien to ciągnąć, ale to nie ma sensu. Godzinka, dwie - góra, i zakończ spotkanie, jak będzie Ci się podobało, to wprost powiedz, że chętnie spotkasz się znowu, ale teraz musisz już uciekać :) Wzbudź w dziewczynie jakąś ciekawość, zostaw ją troszeczkę nienasyconą kontaktu z Tobą - wtedy ona będzie myśleć o waszym spotkaniu, a więc siłą rzeczy także o Tobie, więc chętniej się umówi i prędzej zauroczy :)

Boję się złapać dziewczynę za rękę, bo często pocą mi się dłonie, boję się wejść do niej do domu latem, bo o tej porze pocą mi się nogi, boję się nawet jej coś podać, bo mam obżarte do połowy paznokcie, co dziewczynom się nie podoba
Jeju, mi też się pocą dłonie jak się denerwuję i nigdy nie miałem z tym żadnego problemu - nawet podczas tego młodzieńczego "chodzenia za rękę" :) Najlepsze co możesz zrobić to obrócić to w żart i nie wracać do tego. Normalna, ludzka rzecz. Jak Ty nie będziesz z tego robił dramatu to nie sądzę, aby jakakolwiek normalna dziewczyna jakoś bardzo się o to czepiała :) Zresztą, to samo się tyczy wszystkiego - im bardziej Ty sam stwarzasz problemy i przeszkody, tym bardziej dziewczyny będą to zauważać.

Wiesz dlaczego panny lubią pewnych siebie mężczyzn? I dlaczego faceci przekonani o własnej wartości mają większe powodzenie? Przede wszystkim dlatego, że oni po prostu próbują do skutku, a po drugie dlatego, że oni właśnie z takich pierdół nie robią problemu, więc kobiety też tak tego nie zauważają. Pewny siebie facet po prostu robi swoje i kieruje kontaktem z kobietą w taki sposób jak chce, bez tworzenia dramatów i skupiania w ten sposób uwagi kobiet na swoich wadach.

Plus - obracanie w żart to dobry sposób na wiele rzeczy. Mało co tak działa na kobiety jak to, że potrafi się je rozśmieszyć. Jeżeli spotkasz dziewczynę, którą będziesz w stanie doprowadzić do łez czy bólu brzucha ze śmiechu to już połowa zadania za Tobą, bo Twoje towarzystwo zawsze będzie jej kojarzyć się z radością, z przyjemnością... ze śmiechem. Kobiety są bardzo emocjonalne, w sensie, że działają na emocje - o to mniej więcej chodzi, żeby dziewczyna kojarzyła sobie Ciebie z przyjemnymi dla niej emocjami, a nie ze zdenerwowanym, przejmującym się każdą głupotą (jak np. spocona ręka) mrukiem.

A jeszcze rada praktyczna odnośnie tych pozostałych kwestii - co do paznokci to są przecież specjaliści od tego, a i sam też możesz powstrzymywać się od obżerania paznokci. Wiem, że czasami człowiek robi to automatyczne, bez myślenia, ale... Nie śmiej się teraz - kup sobie gumkę recepturkę i za każdym razem jak złapiesz się na tym, że żresz paznokcie to się nią strzel. Brzmi irracjonalnie, ale w ten sposób po pewnym czasie jest szansa, że zakodujesz sobie w głowie, że odruch gryzienia paznokci = ból, a to pomoże Ci zmniejszyć podświadome dążenie do tego i zachowywać kontrolę.

Co zaś się tyczy stóp, czyli tzw. skarpetówki - po prostu przed wyjściem umyj stopy, często pierz obuwie, ubieraj świeże skarpetki, ewentualnie... znowu będzie zabawnie, zawsze możesz też posmarować się antyperspirantem czy psiknąć dezodorantem, czy nawet brać sobie skarpetki na zmianę jak idziesz do dziewczyny. Ważne, żeby nie było nieprzyjemnego zapachu, tyle.



alehandro napisał:
Boję się tego, że będę zbyt mało męski w niektórych sytuacjach, że nie będę wiedział jak doradzić, jak pocieszyć.
Chcesz być męski? To zacznij od tego, że przestaniesz kwestionować swoją męskość.

Nikt nie oczekuje od Ciebie tego, że będziesz jakimś guru, który będzie znał odpowiedź na każde pytanie. Jak dziewczyna przyjdzie do Ciebie z jakimś problemem to po prostu się staraj coś doradzić (po prostu mów, co myślisz) czy pocieszyć (tak jak umiesz). Tu nie jest ważne to, czy powiesz jej jakąś magiczną, złotą radę czy też zrobisz coś specjalnego, żeby ją pocieszyć - ważne jest to, że w takich chwilach, gdzie ona będzie potrzebować wsparcia, Ty po prostu będziesz dla niej dostępny i dasz jej te poczucie, że może przyjść i porozmawiać, a Ty postarasz się jej pomóc tak jak tylko potrafisz. A to czy potrafisz dużo czy nie... To już naprawdę sprawa drugorzędna.

Poważnie. Nie lekceważ tego jak wiele może dla kogoś znaczyć to, że po prostu go wysłuchasz, okażesz zainteresowanie, zrozumienie czy zwyczajnie przytulisz w gorszej chwili - a to przecież potrafisz. I jeżeli z tym dasz sobie radę, plus będziesz się starał po prostu wspierać swoją dziewczynę, kiedy ona będzie tego potrzebowała to w zupełności wystarczy. Już samo to poczucie, że ona ma kogoś, na kogo może liczyć i kto nie zostawi jej z problemem samej, choćby nawet faktycznie nie potrafił zbyt wiele doradzić czy był kiepski w pocieszaniu, to bardzo, bardzo dużo.



alehandro napisał:
Ale najbardziej boję się tego, że będę po prostu gorszy od jej byłego i będzie mnie z nim porównywać, mimo tego, że nic mi nie powie.
Nie... To wcale nie o to chodzi.

Problemem w tym wszystkim nie jest to, że ona będzie Cię uważała za gorszego od swojego byłego i będzie Cię z nim porównywała - bo jeżeli będzie tak robić to wtedy wyjście jest jedno: pogonić na drzewo aż się będzie kurzyło i poszukać sobie kogoś, kto będzie potrafił Cię docenić. I tak, prawda, czasami takie historie się zdarzają, ale dam Ci tutaj dobrą radę - po prostu unikaj związków z dziewczynami, które jeszcze żyją jakimś zakończonym związkiem. Przykładowo, jak na pierwszej randce będzie Ci gadać o swoim byłym i o tym, że niedawno się rozstali to serio... daj sobie z nią od razu spokój, bo bardzo duża szansa, że władujesz się tylko na minę i zamiast być kimś, z kim ona chce być, zostaniesz zapchajdziurą i substytutem kogoś innego.

A jeżeli trafisz na normalną dziewczynę, która jest emocjonalnie i uczuciowo wolna to nie masz co się martwić porównywaniem. Może czasami coś tam sobie pomyśli, ale to będzie bez znaczenia, bo jak będzie jej na Tobie zależeć to tak czy owak będzie chciała być z Tobą.

I nie traktuj też tego jak jakiejś matematyki. Tu nie ma skali punktowej czy czegoś, nie można powiedzieć wprost, że osoba A jest lepsza od osoby B, no chyba, że różnice między tymi osobami są skrajne (np. osoba B była alkoholikiem i damskim bokserem). Człowieka akceptuje się całościowo, jako pakiet zalet i wad. I tu wcale nie chodzi o to, czy ktoś według jakiś kryteriów jest "lepszy", ale o to, czy ta kobieta, z którą będziesz będzie się z Tobą zwyczajnie dobrze czuła - jak tak to nawet jeżeli obiektywnie ktoś inny będzie "lepszy" to ona i tak wybierze Ciebie, serio.

Tak naprawdę jednak w tym wszystkim to wcale nie chodzi o to, co ta kobieta będzie sobie myśleć i czy będzie Cię porównywać czy nie, ale o to, że Ty będziesz - że to Ty nie czujesz się na tyle pewnie, aby powiedzieć sobie "walić to, jestem fajny facet i na nią zasługuję". Tyle. To znowu jest tylko Twój problem, w Twojej głowie. Musisz z tym zerwać, bo jeżeli sam będziesz kwestionował to, czy jesteś wart jakiejś dziewczyny i porównywał się do jej byłego, próbując wykazać, że jesteś od niego "lepszy" to jedyne, co tym osiągniesz to zrobienie z siebie w jej oczach niepewnego siebie głupca oraz skierowanie jej myślenia na byłego. Musisz zakodować sobie w głowie, że jak dziewczyna będzie szczerze chciała z Tobą być to jesteś dla niej wystarczająco dobry, zasługujesz na nią i nic więcej nie ma znaczenia - dawaj z siebie wszystko, staraj się BYĆ NAJLEPSZĄ WERSJĄ SIEBIE JAKĄ POTRAFISZ i nie przejmuj się innymi facetami. Dziewczyna ma Cie kochać za to jakim unikatowym człowiekiem Ty jesteś, a nie za to, że będziesz "ulepszoną" wersją jej byłego...



alehandro napisał:
Czemu tylko ja jestem taki dziwny? :/
Nie tylko Ty jesteś taki dziwny, wbrew pozorom sporo ludzi tak ma.
A jak się to robi? Stary... YOLO, Fuckitol, raz kozie śmierć, wdupietomaizm i do przodu - serio. To jedyne, czego Ci trzeba. Jak podobasz się fizycznie dziewczynom, jesteś zabawny, potrafisz z nimi rozmawiać jak jesteście znajomymi, etc. to masz już wszystko, czego potrzebujesz. Jedyne, co musisz do tego dodać to po prostu to, że przestaniesz się przejmować każdą pierdołą i sam sobie stwarzać przeszkody, a następnie po prostu zaczniesz próbować.

Bo na dobrą sprawę... Co takiego się stanie jak dziewczyna Cię odrzuci albo wyśmieje? Nic. Świat się nie zawali. Musisz tylko to dostrzec - nie ta to inna, proste. Jedna kopnie Cię w tyłek to idziesz do następnej aż w końcu któraś Cię zechce. Nie wyjdzie? Próbujesz znowu, aż w końcu wyjdzie. Tyle. Nie ma w tym żadnego wielkiego sekretu. Różnica pomiędzy Tobą a facetami, którym się udaje jest jedna - oni się nie przejmują, Ty tak, oni próbują, Ty nie, oni uczą sie na własnych błędach i doświadczeniach, Ty siedzisz i dumasz, oni mają do kobiet dystans i nie traktują podrywu jednej z nich jak najważniejszą misję w życiu, której nie mogą zawalić, a Ty tak.

Twój problem jest tylko i wyłącznie w Tobie, a konkretnie w tym, że sam sobie ten problem stwarzasz.



alehandro napisał:
Największym moim wrogiem bez wątpienia jest strach. I choćbyście nie wiem co mi doradzali, to ja i tak się nie przełamię i nie spytam dziewczyny o chodzenie - nie mam do tego jaj.
To jak nie masz tych jajek to je wyhoduj, ukradnij, sklonuj, k....a co chcesz.
To jest właśnie kolejny przykład tego jak Ty sam sobie stwarzasz problem. Sam sobie mówisz, że się nie spytasz i że nie masz do tego jaj - sam sobie to wmawiasz. A to jest kompletna bzdura. No bez przesady. W życiu jak czegoś chcesz to musisz o to walczyć - i ja jestem pewny, że jakoś o inne rzeczy potrafisz walczyć, więc jaja masz. Tylko w tej jednej kwestii wmówiłeś sobie, że nie dasz rady i poddajesz się na starcie, bo po prostu się boisz i wolisz sobie powiedzieć, że nic z tego nie będzie, bo <jakiś idiotyczny pseudo-obiektywny powód>, żeby nie mieć czego się bać.

Boisz się tak bardzo, że nie możesz słowa wydusić? Dobra, zdarza się - emocje, stres... Czasami bywa tak, że człowieka zatyka. Jak nie możesz w ten sposób to napisz po prostu na kartce, albo cokolwiek. Może w ten sposób będzie Ci łatwiej. Cholera, możesz z tego nawet całkiem romantyczny gest zrobić, np. napisać na jakiejś ładnej karteczce "Nieziemska istoto, zdejmij zaklęcie, które na mnie rzuciłaś, bym mógł Ci wreszcie powiedzieć jak bardzo Cię kocham!", po czym zapraszasz gdzieś dziewczynę i jej to zwyczajnie dajesz. Jak nie możesz inaczej, to znajdź kreatywny sposób, aby to ominąć - chociażby coś takiego. Na bank wiele dziewczyn odebrałoby coś takiego niesamowicie pozytywne.

Poza tym, zrozum... Dziewczyny to też ludzie, niektóre są nawet całkiem zmyślne i spostrzegawcze - jeżeli z jakąś będziesz się umawiał dość często i będzie wam razem fajnie, to spora szansa, że ona nie dość, że będzie się spodziewała takiego wyznania, ale jeszcze wręcz może na nie z Twojej strony czekać. Poważnie.

I uwierz mi, większość mężczyzn z początku przeżywa stresy odnośnie wyznań - to zupełnie normalne. Mówisz, że nie dasz rady... Dasz, bo przecież możesz - nie ma w Tobie niczego, co obiektywnie uniemożliwiałoby Ci powiedzenie dziewczynie, że ją kochasz. Jedyne, co Ci przeszkadza to ten strach - zupełnie normalne uczucie, które towarzyszy praktycznie każdemu człowiekowi i wynika z tego, że boisz się odrzucenia. A jaki jest najlepszy sposób, żeby poradzić sobie ze strachem? Postarać się go przełamać - raz, drugi, trzeci... i sam zauważysz, że z czasem będzie Ci łatwiej i nauczysz się także mówić to wprost. Tak naprawdę ten pierwszy raz będzie najtrudniejszy i najgorszy, a potem to już tylko z górki.

A większość tych facetów, którzy dają radę... oni po prostu ten etap już mają za sobą - oni przełamali się dawno temu i teraz po prostu nabrali do tego dystansu. Tyle. To nie tak, że oni mają w genach coś czego Ty nie masz, nie, oni zwyczajnie wcześniej nauczyli się pokonywać swój strach i próbować. Bo w ostatecznym rozrachunku, to nie ma znaczenia, ile razy spróbujesz - jak w końcu się uda to nie będziesz myślał o tych 100 porażkach, ale będziesz się cieszył tym 1 razem, gdzie wyszło.

P.S. Tylko jak już byś próbował tej opcji z pisaniem wyznań to... Nie przez internet czy sms, bo to jednak trochę słabe jest. I nie pisz też długich listów - jakaś krótka notka wystarczy, bo tu nie chodzi o to, abyś Ty pisał książki o swoich uczuciach, ale żebyś zrobił tym pisaniem coś, co usunie z Twojej świadomości tę blokadę pt. "ale ona nie wie" i pozwoliło już osobiście pociągnąć Ci temat, postawiło Cię w takiej sytuacji, gdzie już zaczniesz i będziesz musiał o tym porozmawiać - bo uwierz mi, zacząć zawsze jest najtrudniej.



alehandro napisał:
Codziennie albo co dwa dni do niej pisałem, najpierw było fajnie, ale po jakimś czasie napisała, żebym przestał w końcu do niej pisać, żebym znalazł sobie kogoś innego do rozmowy. I choć później mnie za to przeprosiła i stwierdziła, że jest jej bardzo głupio, to jednak ślad pozostał i od tamtego czasu boję się pisać do fajnych dziewczyn, które mi się podobają. Po prostu podświadomie boję się, że znów coś takiego może nastąpić.
A nie zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego ona mogła tak zrobić? No bo ja mam tu pewną interesującą i prawdopodobną teorię...
Pisałem Ci wyżej o tym, że sporo kobiet nie jest w ciemię bita i może jeszcze przed Twoim wyznaniem połapać się, co jest grane - a jeżeli skumają czaczę i dalej w to brną, to pewnie oczekują tego, że Ty w końcu to z siebie wydusisz. Skąd wiesz, że tak nie było z nią? Że ona jakiś czas zwyczajnie nie czekała na to, że gdzieś ją zaprosisz i że w końcu powiesz jej, że chcesz czegoś więcej? Skąd wiesz, że ona tego nie chciała? Jesteś pewien, że ona po prostu nie wkurzyła się niekończącym się czekaniem na ruch z Twojej strony i dlatego tak Ci wypaliła?

Skąd wiesz, że gdybyś wtedy spróbował to nie bylibyście parą? Odpowiem Ci - nie wiesz. Mi jednak jej zachowanie wygląda tak, jakby faktycznie było coś kiedyś na rzeczy i jakbyś Ty po prostu zawalił sprawę. Tylko - teraz już do tego nagle sentymentalnie nie wracaj, bo po tylu latach to już tak stare dzieje, że nie ma do czego. Najwyżej, jak chcesz, to po prostu z nią pogadaj i zapytaj się o tamtą sytuację wprost - kto wie, może właśnie usłyszysz, że jej się podobałeś i czekała aż się odważysz, aż w końcu dała sobie spokój?

A z tego wszystkiego wyciągnij jedną lekcję... Nie chcesz być sam do końca życia? Nie chcesz. Kto wie, być może jeżeli spróbujesz to się nie uda i będziesz sam do końca życia, ale... może nie będziesz. Nie wiesz tego. Wiadoma w tym wszystkim jest tylko jedna rzecz - jeżeli nie spróbujesz, to prawie na pewno będziesz sam. Jak się zamkniesz w sobie i nie będziesz próbował to owszem, nic nie przegrasz, ale też nic nie zyskasz. Szczęście raczej nie rozkraczy się przed Tobą na środku ulicy - chcesz być happy, musisz o to zawalczyć, takie jest życie.

I uwierz mi, że zupełnie inaczej się na to wszystko patrzy... jak ma się to już za sobą. Strach ma wielkie oczy - Ty pewnie w głowie tworzysz sobie jakieś teorie jak to bardzo się nie wygłupisz, jak źle Ci z tego powodu nie będzie, jak będziesz cierpiał, jeżeli się nie uda.... A mogę założyć się z Tobą, że jeżeli spróbujesz i nie wyjdzie to owszem, moralniaka miał będziesz, ale nie będzie on wcale aż tak straszny jak ten, którego sobie wyobrażałeś wcześniej. Jak raz, drugi, trzeci już to przejdziesz to Twój lęk się zmniejszy. Zapamiętaj sobie - człowieka najbardziej męczy w tych kwestiach niepewność. Lepiej jest wiedzieć niż trwać w zawieszeniu i dumać.

A tak na marginesie jeszcze... To co takiego niby wielkiego się stało z tą dziewczyną? Co? Zawalił Ci się świat? Owszem, z pewnością była to nieprzyjemna sytuacja, ale przecież przeżyłeś i nic Ci nie jest, prawda? Czego więc się boisz? Że znowu coś takiego Cię spotka? Jak Cię spotka to Cię spotka, raz już sobie z tym dałeś radę to poradzisz sobie jeszcze raz, ba, będzie Ci łatwiej, bo już masz doświadczenie w tej kwestii.



alehandro napisał:
A zaczęła mi się podobać tym bardziej, gdy dowiedziałem się, że niedawno zerwała z chłopakiem.
To akurat jest trochę podejrzany biznes, kolego, bo wygląda na to, że ona z tym chłopakiem była naprawdę długo i jeżeli dopiero niedawno ze sobą zerwali to możesz się nieźle władować. To jednak zależy... mówisz, że to ona zerwała - jeżeli tak to możesz spróbować, ale ja bym Ci radził wybadać, czy ona jeszcze nie ma do niego jakiś uczuć i czy nie przeżywa jeszcze tego rozstania. Jeżeli nie to w porządku, możesz działać, ale jeżeli tak to ja na Twoim miejscu bym się poważnie zastanowił, czy w ogóle ma to jakikolwiek sens. I akurat w tym przypadku - jeżeli mówimy o lęku odnośnie bycia porównywanym do byłego, to taka obawa jest akurat zupełnie racjonalna i uzasadniona, ale znowu - to nie powinno być coś, co Cię sparaliżuje, ale coś, nad czym po prostu powinieneś się zastanowić i przemyśleć, czy chcesz zaryzykować. Jeżeli chcesz to śmiało, nawet jak ta obawa się spełni to przeżyjesz, co najwyżej trochę gorzej przejdziesz kiedyś rozstanie.



alehandro napisał:
Właściwie gdybym nie znał wcześniej tej dziewczyny, gdybym zobaczył ją w sylwestra dopiero pierwszy raz to byłoby łatwiej do niej napisać, bo nawet jeśli wyszedłbym na debila, to mógłbym po prostu zakończyć rozmowę i koniec, a tak mamy wspólnego przyjaciela, wspólne koleżanki no i jak wyjdę na debila to będzie się to za mną ciągnęło - będzie mi wstyd przed jej koleżankami i tym kolegą.
Oj, chłopcze... Przeceniasz swoje znaczenie.

Prawda o ludziach jest taka, że p....dolą jak potargani o każdej pierdole, która akurat przyjdzie im do głowy - tak, jeżeli się wygłupisz to przez jakiś czas być może będzie to temat rozmowy, ale jak Ty nie będziesz z tego powodu robił dramatu i podsycał spektaklu, to ten temat bardzo szybko się wyczerpie i ludzie znajdą sobie jakąś inną głupotę, o której będą nawijać. Naprawdę, nie jesteś aż tak istotny, żeby Twoje sprawy absorbowały ludzi przez jakiś bardzo długi czas. A już zwłaszcza takie, gdzie nie Ty pierwszy i nie ostatni potencjalnie w ten sposób się wygłupisz.

Dla Ciebie oczywiście to będzie istotna sprawa, ale tylko dlatego, że ona dotyczy Ciebie - ludzie zazwyczaj przejmują się dużo bardziej rzeczami, które dotyczą ich samych, a te które dotyczą znajomych... no, poplotkować można, ale nie są już dla ludzi nawet w połowie tak ważne jak to co czują na własnych czterech literach. Zresztą, odwróć sytuację - czy jakby to jakiś kolega dostał kosza od koleżanki to Ty byś to jakoś szczególnie przeżywał? Nie sądzę. Może trochę byś o tym pogadał, ale z czasem znalazłyby się inne tematy i byś to po prostu olał, prawda? Myślisz więc, że inni będą to jakoś szczególnie roztrząsać? Nie, nie będą, bo Ty jesteś w centrum uwagi swojego wszechświata, w swoim życiu, dla siebie - nie dla innych.

Moja rada - zagadaj na internecie, pogadajcie trochę, spróbuj się z nią umówić. Przecież to tylko randka, nie będziesz z nią od razu brał ślubu czy robił dzieci... Dla Ciebie oczywiście to ważne, bo dotyczy to Ciebie, ale w skali makro to w sumie pierdoła, nawet jak dostaniesz kosza. Jeżeli nie wyjdzie to fakt, ludzie pewnie trochę o tym pogadają, ale szybko przestaną, ale jeżeli wyjdzie... to kto wie, może będziesz szczęśliwy? Czy nie warto zaryzykować zostania chwilowym obiektem głupich plotek dla szczęścia? Jak dla mnie warto.
 

alehandro

Nowicjusz
Dołączył
20 Marzec 2012
Posty
41
Punkty reakcji
0
Wiek
28
Miasto
Wrocław
Oja, ale się napracowałeś! :D Przeczytałem wszystko i doszedłem do wniosku, że nie ma co liczyć na złoty środek. Jedyne co mi pozostaje to modlić się o to, żeby Bóg dodał mi odwagi no i być sobą. Muszę też zrozumieć, że dziewczyny to też ludzie i też myślą tak jak ja. Dzięki wielkie za trud jaki włożyłeś w napisanie tego komentarza ;d
 

alehandro

Nowicjusz
Dołączył
20 Marzec 2012
Posty
41
Punkty reakcji
0
Wiek
28
Miasto
Wrocław
Napisałem do niej. Zacząłem temat prośbą o wysłanie zdjęć, jakie zrobiła w sylwestra. Później pogadaliśmy z 20 minut o niczym i napisała, że idzie się uczyć. I koniec rozmowy. Słabo
 
Y

Yellow Jester

Guest
alehandro napisał:
Może pora przewietrzyć nieco szafę umysłową?
Mów dalej.. :)
Myślę, że Blancos już sporo świeżego powietrza koledze wpuścił. :crazy:

Ja na pożegnanie chciałbym jednak brutalnie zmieszać autora wątku z błotem i napisać, że jego podejście do związków dziewczęco-chłopięcych jest troszeczkę infantylne. :(
 

Pioter1832

Nowicjusz
Dołączył
5 Grudzień 2015
Posty
9
Punkty reakcji
1
alehandro to ze sie czyms przejmujesz albo sie czegos boisz to normalne zwłaszcza ze nie miales okazji tego "posmakowac" wczesniej
ale wiedz ze osiaganie wlasnych celow podnosi twoja samoocene i podejscie do swiata oraz pewnosc siebie
Jest takie powiedzenie "tego kwiatu poł swiatu" jak nie uda sie z ta to beda inne ,tylko ze z biegiem czasu bedziesz czuł sie pewniej i miał wiecej doswiadczenia .
Jeśli uda Ci się spotkać z dziewczyna która Ci się podoba będzie to dla Ciebie cos dobrego i pozytywnego
jeśli będziecie chodzic ze sobą przez jakiś czas tez wniesie to do twojego bagażu jakies doświadczenie , emocji negatywnych/pozytywnych ,nauczysz się postepowac z kobietami .
Strach jest tylko w naszej glowie to on powoduje określone zachowania ,ogranicza nas w działaniach ,w podejmowaniu decyzji ,czasem nawet powoduje ze się zamykamy w 4 scianach i czekamy az przeżyjemy zycie bo wyjście do sklepu nas paralizuje .
Z biegiem czasu będzie coraz lepiej ,glowa do góry :)
 

konwalka

Nowicjusz
Dołączył
21 Marzec 2011
Posty
43
Punkty reakcji
0
Wiek
37
Miasto
Warszawa
nie przejmuj sie na wszystko przyjdzie czas. ja tez dlugo bylam sama. ciagle naciski znajomych, rodziny i teksty w stylu: do konca zycia bedziesz sama? ciagle sie stresowalam, moim ratunkiem byl nervomix. ale w koncu z czasem ktos sie poajwil i jestem szczesliwa :)
 
N

nianiaSweet

Guest
przecież jak to mówią na każdego przyjdzie czas, może to jeszcze nie Twoja pora, wiec się nie denerwuj rzeczami na ktoe nie masz wpływu. Rzeczywiście od czasu do czasu możesz wspomagać sie nervomixem, to na pewno nie zaszkodzi, ale pamięaj też ze nic na siłę.
 
Do góry