Moja mama pracuje w szkole (nie jako nauczycielka),więc wiem jak to aktualnie wygląda. Nauczanie online ograniczono do tego, ze na stronie szkoły nauczyciele poszczególnych przedmiotów wypisali które zadania z podręcznika zrobić. I TYLE. Nie ma tutaj czegoś takiego jak e-lekcje czyli, ze za pomocą komunikatorów video nauczyciel przerabia z uczniami materiał, to mają robić w domu rodzice. I teraz pojawia się pytanie, jak rodzic ma wyjaśnić dziecku trudne, nowe zagadnienia np z fizyki lub chemii? To nie jest proste. Są szkoły, w których nauczyciele istotnie robią takie zdalne lekcje, tak jak to powinno wyglądać, aczkolwiek nie jest tak wszędzie. Klasy końcowe, jak np 8-klasiści mogą sobie teraz powtarzać materiał. Do tego nie potrzeba nauczyciela, bo nie uczą się niczego nowego, wazne, by mieli zadania do przerobienia, powtórki. Co innego, gdy uczniowie dostają do nauki nowy materiał- ale juz nie dostają opracowania i wyjaśnienia o co w tym chodzi, to bez sensu. I teraz pozostaje spojrzeć jeszcze na jedno zagadnienie:
-nauczyciel X przygotowuje materiał, poświęca czas, organizuje e-lekcje, po prostu stara się, aby w tych trudnych warunkach przekazać uczniom wiedzę.
- nauczyciel Y mówi: Zróbcie zadanie 3,4,5,6,7,8 ze strony 34 podręcznika i tyle. Na tym kończy się jego "nauczanie".
Obaj nauczyciele biorą 100% wynagrodzenia. No coś tu jest nie tak.