Dzień Dobry,Postaram się opisać mój problem zwięźle,niestety nie wiem czy mi się to uda, więc z góry przepraszam.Zaczne wszystko od początku ponieważ nie wiem,co będzie,a co nie,przydatne.
Mam 17 lat,chodzę do LO profil biol-chem,nie posiadam przyjaciół,nie widuje się z innymi po szkole etc.
Od zawsze los mi nie sprzyjał,oczywiście mogło być dużo gorzej.
będąc dzieckiem rówieśnicy zawsze mnie prześladowali(nie było to "poważne" przesladowanie),moja siostra,którą bardzo kochałam zmarła na raka mózgu(mój brat jest chory na ciężki zanik mięśni-usamodzielnił się i dużo zarabia,natomiast postanowił,wraz z drugą siostrą,nie kontaktować się ani ze mną,ani z mamą).Miałam ,będąc w wieku około lat 5,"diwny" okresw moim życiu,którego wcle nie pmiętam tzn.nie okazywałam agresji,by w jednym momencie wstać i uderzyc z całej siły kogoś krzesłem,by w nocy obudzić się,pójść do sypialni mamy i zacząć ją dusić(na bardzo poważnie).Póżniej miałam czas gdy podchodziłam dosłownie do każdego i przytulałam tę osobę,oraz czas z "normalną"agresją.Miałam już w tamtym czasie zaburzenia snu.Odkąd skończyłam ok.6 lat mam prawie same koszmary,miałam wtedy również problem polegający na tym,że wstawałam w nocy i "musztrowałam"tatę("ubierz się","zrób swiatło,prawdziwe światło,a nie z lampki","wstan","padnij"etc.Mój brat będąc dzieckiem miał również problemy ze snem-krzyczał ,jakby obdzierano go ze skóry,nastepnego dnia nic nie pamiętał).Po pójsciu do szkoły podstawowej,zaczął prześladować moją rodzinę sąsiad.Wkladal zapalki w domofon,walil po rurach,zaczal grozic,wyzywac,zdemolowal samochod,ON wzywal policje,bo"slyszy chropowaty dzwięk po spuszczeniu wody w toalecie(u nas)',twierdzil,ze mamy jakies podsluchy etc.(rodzice niejednokrotnie wzywali policje,byli w sądach,ale nic z tego nie wynikło bo by "chory" psychicznie,ale nie wymagał leczenia...)pobil na moich oczach moja mamę.Mialam wtedy okolo 8 lat,a mama odprowadzala mnie do szkoly(bala się o mnie).Mama zawsze dbała o mój rozwój,kreatywnosc-b.duzo rysowałam,lepiłam itd.zawsze była dla mnie dobra,rozsądna,mądra-wręcz idealna.Jedynym jej minusem było nieokazywanie mi zbyt wielu uczuć-sama się tego nie nauczyła.Miała depresje i nerwicę(przyczyna myślę wiadoma).
Znalazlam kolezanke,byl adla mnie idealem,cudem-az mnie zostawila,bo zaczelam sie ciąć(klasa 5/6)-sama mnie namówiła na "zarty",zebym pociela nadgarstek.Nie czułam,ze to "zle",nieakceptowakne społecznie.Z jakiegos powodu robilam to wciaz.Mama sie dowiedziala i kazala mi przestac,a ja tak zrobilam.Zdrowie moich rodzicow się z latami pogarszało.w 2 gim pocielam sie moze 2 razy(delikatnie).W 1 kl.LO bylo dobrze,nawet bardzo.Klasa nieporownywalnie milsza,cudna,przyjacielska.Mialam dobre oceny,ale zdrowie rodzicow...no coz,niewiele im zostało.
Poznałam dziewczynę,zaczęła ze mną rozmawiac-okazalo się,ze sie we mnie zakochała.chodzimy ze sobą do teraz.odkąd zaczęłysmy ze sobą być wszystko się u mnie pogorszyło.Zaczęłam się ciąć bardzo głęboko,nie mogłam tego zaakceptować,naszego związku,że to złe,że jestem złą córką,kobietą,człowiekiem,że to ogromny grzech itd.Zaczęły pojawiać się u mnie koszmarne myśli(występowaly we mnie wczesniej,ale nie w takim natężeniu) o jedzeniu ludzi,zabijaniu ich,jako "akt",jako ujęcie czegos pięknego,ulotnego,jako nieodwracalny krok przed poznaniem nowego"świata".To wszystko jest takie...realne,z jednej strony bardzo tego pragnę,a z drugiej tak bardzo się tego boję.Całymi dniami o tym marzę,napedzam sie tym.Boję się Boga,śmierci,czuje ból,smutek,strach,bardzo wiele chaotycznych emocji,nie umiem ich nawet nazwać,a mimo to w pewien sposób to lubię-to chore.
Boję się,uważam się albo za dużo gorszą osobę,a czasem za wyjątkową.Mam "bzika"na pkt.grzechu,Boga,mam ogromne poczucie winy,praktycznie codziennie płaczę-nawet bez powodu,mam okropnie zmienny nastrój,czuję się jakby kazdy się ze mnie smiał,pragnę ludzkiego współczucia....
Proszę o pomoc.oczywiscie wszelkie dodatkowe informacje dopiszę.
Proszę o jakieś ,chociazby nietrafione,diagnozy i co mam w związku z (w listopadzie mam 18 urodziny)tym zrobic?(Bylam u p.pedagog szkolnej,by pomogla mi z cięciem się,bardzo się balam,ale poszlam.Od 26 dni sie nie tnę-nie liczac jednego malego zadrapania ,dwukrotnego uderzenia pięscią oraz ugryzienia,mama nie wie o cieciu,ale moje oceny ulegly tak duzemu pogorszeniu,ze sie o nich dowiedziala i mam "szlaban"na spotykanie sie z moja dziewczyna-normalnie widzialam ja raz w tygodniu,nie ma nikogo poza nią,mowie jej o tym,twierdzi,ze sie nie boi,ze mnie kocha mimo wszystko,ale boje sie,ze ja skrzywdze).
Z góry dziękuję za pomoc i przepraszam za ilośc,oraz błędy.
Mam 17 lat,chodzę do LO profil biol-chem,nie posiadam przyjaciół,nie widuje się z innymi po szkole etc.
Od zawsze los mi nie sprzyjał,oczywiście mogło być dużo gorzej.
będąc dzieckiem rówieśnicy zawsze mnie prześladowali(nie było to "poważne" przesladowanie),moja siostra,którą bardzo kochałam zmarła na raka mózgu(mój brat jest chory na ciężki zanik mięśni-usamodzielnił się i dużo zarabia,natomiast postanowił,wraz z drugą siostrą,nie kontaktować się ani ze mną,ani z mamą).Miałam ,będąc w wieku około lat 5,"diwny" okresw moim życiu,którego wcle nie pmiętam tzn.nie okazywałam agresji,by w jednym momencie wstać i uderzyc z całej siły kogoś krzesłem,by w nocy obudzić się,pójść do sypialni mamy i zacząć ją dusić(na bardzo poważnie).Póżniej miałam czas gdy podchodziłam dosłownie do każdego i przytulałam tę osobę,oraz czas z "normalną"agresją.Miałam już w tamtym czasie zaburzenia snu.Odkąd skończyłam ok.6 lat mam prawie same koszmary,miałam wtedy również problem polegający na tym,że wstawałam w nocy i "musztrowałam"tatę("ubierz się","zrób swiatło,prawdziwe światło,a nie z lampki","wstan","padnij"etc.Mój brat będąc dzieckiem miał również problemy ze snem-krzyczał ,jakby obdzierano go ze skóry,nastepnego dnia nic nie pamiętał).Po pójsciu do szkoły podstawowej,zaczął prześladować moją rodzinę sąsiad.Wkladal zapalki w domofon,walil po rurach,zaczal grozic,wyzywac,zdemolowal samochod,ON wzywal policje,bo"slyszy chropowaty dzwięk po spuszczeniu wody w toalecie(u nas)',twierdzil,ze mamy jakies podsluchy etc.(rodzice niejednokrotnie wzywali policje,byli w sądach,ale nic z tego nie wynikło bo by "chory" psychicznie,ale nie wymagał leczenia...)pobil na moich oczach moja mamę.Mialam wtedy okolo 8 lat,a mama odprowadzala mnie do szkoly(bala się o mnie).Mama zawsze dbała o mój rozwój,kreatywnosc-b.duzo rysowałam,lepiłam itd.zawsze była dla mnie dobra,rozsądna,mądra-wręcz idealna.Jedynym jej minusem było nieokazywanie mi zbyt wielu uczuć-sama się tego nie nauczyła.Miała depresje i nerwicę(przyczyna myślę wiadoma).
Znalazlam kolezanke,byl adla mnie idealem,cudem-az mnie zostawila,bo zaczelam sie ciąć(klasa 5/6)-sama mnie namówiła na "zarty",zebym pociela nadgarstek.Nie czułam,ze to "zle",nieakceptowakne społecznie.Z jakiegos powodu robilam to wciaz.Mama sie dowiedziala i kazala mi przestac,a ja tak zrobilam.Zdrowie moich rodzicow się z latami pogarszało.w 2 gim pocielam sie moze 2 razy(delikatnie).W 1 kl.LO bylo dobrze,nawet bardzo.Klasa nieporownywalnie milsza,cudna,przyjacielska.Mialam dobre oceny,ale zdrowie rodzicow...no coz,niewiele im zostało.
Poznałam dziewczynę,zaczęła ze mną rozmawiac-okazalo się,ze sie we mnie zakochała.chodzimy ze sobą do teraz.odkąd zaczęłysmy ze sobą być wszystko się u mnie pogorszyło.Zaczęłam się ciąć bardzo głęboko,nie mogłam tego zaakceptować,naszego związku,że to złe,że jestem złą córką,kobietą,człowiekiem,że to ogromny grzech itd.Zaczęły pojawiać się u mnie koszmarne myśli(występowaly we mnie wczesniej,ale nie w takim natężeniu) o jedzeniu ludzi,zabijaniu ich,jako "akt",jako ujęcie czegos pięknego,ulotnego,jako nieodwracalny krok przed poznaniem nowego"świata".To wszystko jest takie...realne,z jednej strony bardzo tego pragnę,a z drugiej tak bardzo się tego boję.Całymi dniami o tym marzę,napedzam sie tym.Boję się Boga,śmierci,czuje ból,smutek,strach,bardzo wiele chaotycznych emocji,nie umiem ich nawet nazwać,a mimo to w pewien sposób to lubię-to chore.
Boję się,uważam się albo za dużo gorszą osobę,a czasem za wyjątkową.Mam "bzika"na pkt.grzechu,Boga,mam ogromne poczucie winy,praktycznie codziennie płaczę-nawet bez powodu,mam okropnie zmienny nastrój,czuję się jakby kazdy się ze mnie smiał,pragnę ludzkiego współczucia....
Proszę o pomoc.oczywiscie wszelkie dodatkowe informacje dopiszę.
Proszę o jakieś ,chociazby nietrafione,diagnozy i co mam w związku z (w listopadzie mam 18 urodziny)tym zrobic?(Bylam u p.pedagog szkolnej,by pomogla mi z cięciem się,bardzo się balam,ale poszlam.Od 26 dni sie nie tnę-nie liczac jednego malego zadrapania ,dwukrotnego uderzenia pięscią oraz ugryzienia,mama nie wie o cieciu,ale moje oceny ulegly tak duzemu pogorszeniu,ze sie o nich dowiedziala i mam "szlaban"na spotykanie sie z moja dziewczyna-normalnie widzialam ja raz w tygodniu,nie ma nikogo poza nią,mowie jej o tym,twierdzi,ze sie nie boi,ze mnie kocha mimo wszystko,ale boje sie,ze ja skrzywdze).
Z góry dziękuję za pomoc i przepraszam za ilośc,oraz błędy.