Anegdota teatralna.
Był aktor, który grywał wyłącznie role nieme - wnosił, dajmy na to, tacę ze szklanką i stawiał ją na stole po czym wychodził.
Aż raz zachorował aktor ról mówionych i nie było go kim zastąpić, zresztą miał rolę jednozdaniową., więc jak kogoś do takiej roli wynająć?
Przypomiano sobie o istnieniu tego "niemego" Dyrekcja zaproponowała, lecz on bał się, że nie podoła.
- Panie kolego - przekonywał dyrektor - będzie pan gońcem. Wejdzie pan na scenę i powie : - Wodzu, wróg stoi u bram.
"Niemy" się zgodził i zaczął "opanowywać tekst" powtarzając po wielekroć : - Wodzu, wróg stoi u bram, wodzu wróg sdtoi u bram wodzu ...
Przechodził aktor ważny, zatrzymał się i powiedział:
- Panie kolego, powinien pan podkreślić, że powiadamia pan wodza. Lepiej mówić WODZU, wróg stoi u bram.
Pan kolega posłuchał rady i podkreślał w ćwiczeniu słowo WODZU.
Przechodził inny aktor i poradził, że należy podkreślić słowo WRÓG, więc pan kolega ćwiczył : - Wodzu, WRÓG stoi u bram.
Następny aktor poradził podkreślanie słowa STOI, więc wiadomo co ćwiczył pan kolega.
W końcu jeszcze inny aktor poradził podkreślanie U BRAM!
Nagle inspicjent przywołał gestami pana kolegę, powiedział, że teraz jego kolej wejścia i zagrania roli gońca, po czym wepchnął "gońca" na scenę.
Goniec wpadł na scenę i zamienił się w niemy słup.
Aktorzy próbowali ratować sytuację, pytając jeden przez dugiego : - Gończe, jakąż to wieść wodzowi przynosisz? A "goniec" ani be, ani me.
Wreszcze wódz wpadł na pomysł i zapytał: - Gończe, a może wróg stoi u bram?
I wtedy "goniec przemówił
- Aha,