[medycyna]Śmierć Kliniczna, Życie po życiu

Nocturnus

Nowicjusz
Dołączył
10 Styczeń 2008
Posty
535
Punkty reakcji
0
Miasto
Z Bagien i Lasów spowitych legend mgłą.
Diametralne odwrotności,poza tym sam strach przed śmiercią znika,a pojawia się coś w rodzaju jej poznania w pełni majestatu.
Dlatego też 2 razy w tyg ,,odwiedzam" psychiatrę i nie jest to pomysł kogoś z moich krewnych,a mój sam.
 

dastin

Nowicjusz
Dołączył
12 Sierpień 2008
Posty
717
Punkty reakcji
0
Wiek
30
Miasto
KRAKÓW
czasmi mam takie chwile że chciałbym się dowiedzieć jak jest po śmierci i taka śmierć kliniczna na chwile nie jest zła ale też nie jest dobra.. :D
fakt wszystko się może przez nią zmienić ale przynajmniej strach przed śmiercią znika i jesteśmy spokojni i pogodzeni z naszym odejściem .... i to w tym jest dobre...
 

__paula

Nowicjusz
Dołączył
27 Styczeń 2009
Posty
8
Punkty reakcji
0
Wiek
30
:p każdy chyba chce wiedzieć jak jest po śmierci.... heeh...
a co by było gdyby każdy wiedział co będzie Po...?
 

chaos_n

Deep in the darkest jungle of the Amazon
Dołączył
2 Listopad 2008
Posty
1 599
Punkty reakcji
44
Wiek
37
czasmi mam takie chwile że chciałbym się dowiedzieć jak jest po śmierci i taka śmierć kliniczna na chwile nie jest zła ale też nie jest dobra.. :D
fakt wszystko się może przez nią zmienić ale przynajmniej strach przed śmiercią znika i jesteśmy spokojni i pogodzeni z naszym odejściem .... i to w tym jest dobre...

Dobrego jest akurat dużo, dużo więcej.
 

Jergen

Nowicjusz
Dołączył
30 Wrzesień 2007
Posty
288
Punkty reakcji
1
Wiek
26
Miasto
z kątowni
Paula, dlatego właśnie śmierć kliniczna jest taki sexi i w ogóle ;) No nie mogę wytrzymać. Takie coś to, to jest oczywiście wytwór mózgu. Jestem katolikiem, umiem odróżnić wiarę od nauki, lecz to, że nie wierzę w coś takiego wcale nie oznacza, że nie wierzę w życie poza grobowe. Dlaczego od razu skojarzenie z Bogiem? o_O Możliwe, że buddysta by zobaczył Buddę... To były wystarczający dowód jak dla mnie żeby całkowicie wyeliminować ingerację Boga w to co widzimy w czasie śmierci klinicznej. Nie chciałem obrazić tych co wierzą w to. Nie jestem materialistą, wierzę w naukę, lecz nauka nie zawsze wyklucza Boga, a Bóg naukę. Człowiek mógł się mylić pisząc pismo święte. Może Bóg istnieje, ale nie tak jak podaje Biblia? O tym nie w tym dziale.
 

Alveolus

Nowicjusz
Dołączył
9 Czerwiec 2009
Posty
68
Punkty reakcji
0
A ja wierzę, że Ci, którzy przeżyli śmierć kliniczną, naprawdę widzieli coś, co czeka nas po smierci, bo inaczej jak wytłumaczyć to, żźe większośc ludzi przeżyżwa to samo- przecież to niemożliwe, żeby tyle mózgów wytworzyło te same obrazy! Czytałam o tym trochę i wygląda na to, że większośc ludzi przechodzi przez kilka takich samych "stadiów", jak np. spotkanie kogoś z bliskich, oglądanie swojego ciała z boku lub z góry (jakby nosili się pod sufitem), spotkanie świetlistej istoty- i tu w zależności od wiary ludzie nazywają ją różnie; dla jednych jst to Anioł, dla innych Jezus lub Budda itd. Dlatego ja w to wierzę.
 

Smilerka

Nowicjusz
Dołączył
9 Lipiec 2009
Posty
47
Punkty reakcji
1
Ja uważam jak House xD

"że te wizje... To chemiczne reakcje w gasnącym mózgu"
 

spead100

Nowicjusz
Dołączył
6 Wrzesień 2010
Posty
1
Punkty reakcji
0
nawet naukowcy tego nie zaprzeczą ponieważ gdyby tylko chodziło o tunel ze światełkiem na koncu to można to uznać za bzdurę.

Ale jeśli dokonuję eksterioryzacji, latają pod sufitem a po operacji opowiadają którym nożem go krojono, to musi dawać do myślenia...

To chyba nie za ciekawe i straszne przeżycie? Patrzeć co wyrabiają ze mną lekarze. Nie chciałbym tego pamiętać.
W temacie jest również życie po życiu co kojarzy mi się z reinkarnacją a nie z śmiercią kliniczną lub ,z samą śmiercią.
Śmierć to chyba przejście do innego świata, życie po życiu to zmiana ciała. To wydaje się gorsze. Nie chciałbym tkwić w tym piekiełku zwanym światem, w nieskończoność. Tyle tu kłamstwa, zdrady, krzywdy. Nie śpieszy mi się, lecz świadomość że tak ma być zawsze była by nie do zniesienia.
 

jachu_pl88

Nowicjusz
Dołączył
3 Listopad 2010
Posty
1
Punkty reakcji
0
Pieknie brzmią te wasze idee - nie ma piekla, Idealna Istota. Chcialbym w to wierzyc.

DWA LATA TEMU DOSWIADCZYLEM TEGO STANU.

Pamietam kazda GODZINE, ktora tam spedzilem.
Siedzialem z dwoma kumplami w pokoju. Rozmawialismy, jak to zwykle faceci, o tym kogo udalo nam sie oszukac, jak zaimprezowalismy i kto jaka laske zaliczyl, coz brzmi plytko - wiem.
Nagle zrobilo mi sie ciemno przed oczami i oparlem sie o kanape.
Poczulem calkowita bezsilnosc i zrozumialem, ze tamto życie się skończyło, że juz nigdy do niego nie wroce.
Czas stanął w miejscu. Brak mi zupelnie na to słów, ale to tak jakby rzeczywistość się "zawiesiła, zapętliła, przestałą istnieć". Taki błąd systemu
Mój umysł wypełniony był nieopisana rozpaczą. Taką jakiej nigdy wcześniej nie czułem. Otoczenie w ogóle się nie zmieniło, a ja nadal byłem w swoim ciele, ale mimo to czułem nieopisane przerazenie i swiadomosc, ze moje zycie juz sie skonczylo.

Spojrzalem na zegarek - była 21:27.
Strasznie chciało mi się pić, wiec bez przemieszczania się znalazlem się koło kranu. Wyciągnąłem rękę po kubek, który stał 3 metry dalej. Nie zaskakiwało mnie nawet, że ta dziwna rzeczywistość nagina się do mojej woli. Rozumiałem z czego ona jest stworzona. To była tylko projekcja wartosci. Resztka człowieczeństwa, która przestawała mieć znaczenie.
Ten przeraźliwy strach i rozpacz grały w mojej zmienionej swiadomosci, której sprawność była tak wyostrzona, że w ciągu sekundy przeanalizowała i odrzuciła wszystkie możliwośći.
- podano mi narkotyki
- to sen
- to halucynacja
- oszalalem
- to zwykly stan czlowiak, ktorego pozniej nie pamieta
- moja swiadomosc sie zapetlila
... i ostatnia, ktorej nie odrzucilem.
- umarłem.

Zaczalem ryczec jak dziecko za utraconym zyciem. Znalazlem się znow na kanapie, a kolo mnie usiedli moi znajomi, spojrzeli na mnie kompletnie pustym wzrokiem i (uwaga) zaczeli do mnie mowic.
Wytężyłem całą wolę, żeby dokładnie zrozumieć co mają mi do powiedzenia. W końcu to mogła być jakaś niezrozumiała lekcja, albo droga wyjścia z tego labiryntu.

Wtedy straciłem resztkę nadzei. Cała ich wypowiedź zapętlała się w kompletny absurd i wciąż zaczynała się od początku.

Było to coś na wzór:
"... wiem, ze nie wiesz, co sie dzieje... wiem, że nad tym nie panujesz, ale to normalne... Wszyscy przez to przechodzilismy... wiem, ze nie wiesz, co sie dzieje, ale to jeszcze nic... wyobraz sobie, ze to przez co przechodzisz to jeszcze nic... pamietasz ZZZ (wspolny znajomy). On tez przez to przechodzil... wiem, ze nie ogarniasz... wiem, ze nad tym nie panuejesz. nikt nad tym nie panuje... YYY tez przez to przechodzil...
I TAK W NIESKONCZONOSC."

Wiedziałem, że się nade mną znęcają. W kontekście tej sytuacji cokolwiek logicznego(np. umarles i to jest pieklo.) byłoby jakąś podporą.
Zadawałem im pytania, ale oni nie przerywali tych swoich bredni.

Tak bardzo chciałem zasnąć, albo się obudzić. Z całej siły ugryzłem się w rękę, ale nawet nie poczułem bólu.
Jeden z kumpli wtedy powiedział:
"potnij się jeszcze na kawałki... jak byl tu ostatnio ZZZ to nie uwierzysz... odcial sobie glowe i polozyl tu na stole... wiem, ze nie ogarniasz, ale musisz nad tym zapanowac... - kpili ze mnie.

Zaczalem krzyczyc, ze wszystko rozumiem, ze za wszystko przepraszam. Obiecywałem, ze sie zmienie, a oni na to tylko lagodne - "daj spokoj..." i wracali do opowiesci. Czułem paraliżującą nienawiść.
Przez 2 godziny pograzalem sie w tak glebokiej histerii, ze gdybym mogl, to nie wahalbym sie przed samobojstwem. Na zegarku wciąż była 21 27

Pozniej powiedzialem, że wychodze. Wstałem i wyszedłem. Skrecalem w tej ulice, w których chciałem się znaleźć z krakowa przenosiłem się prosto do paryza. Moja wyobraznia blyskawicznie zastepowala braki wiedzy.
Po dlugim marszu - ucieczce całą rzeczywistość zaczela sie rozkladac.
Nie jestem w stanie opisac tego co widzialem. pierwotne ksztalty geometryczne, dziwne barwy, wyobrazenia - cos jak pprzed zasnieciem. było to tak przerazające - gorsze niz jakakolwiek tortura. Trzymalo mnie tylko pragnienie, żeby to się wreszcie skonczyło.

I skonczylo sie.
Najpierw odzyskalem swiadomosc, ale balem sie wykonac jakikolwiek ruch, żeby TAM nie wrocic. Słyszałem, jak kumple gadają, czy wszystko bedzie ze mna ok. i czy nie zawolac pogotowia ( nie swiadczy o nich dodatnio wypowiedz jednego z nich:
- i co jak zadzwonisz, to jeszcze bedzie na nas :])
Poczulem, ze tam wracam, wiec zerwałem się z krzykiem. Musialem dac upust calej tej ciemnosci, którą czułem, calej nienawisci. Krzyczałem, że ich nienawidze, kopalem i niczczylem wszystko co napotkalem.

na koncu pobieglem do mieszkania. Długo nie moglem zasnąć.
Choc przerazenie zostalo ze mna na pare tygodni, to juz nigdy wiecej nie mialem takich wizji.
Do tych znajomych tez sie nie odezwalem.

To nie jest grafomania. Z reszta jestem scislowcem, a moj styl jest ciezki, jak zelbet.
Dzis mysle, ze podali mi narkotyki - to pewnie mial byc kawal. Tak sobie to tłumaczę
 

pan k

Bywalec
Dołączył
7 Lipiec 2011
Posty
3 423
Punkty reakcji
105
Miasto
Dąbrowa Górnicza
Czym jest śmierć kliniczna?
Śmierć kliniczna to doświadczenie, w którym dusza lub świadomość opuszcza ciało w chwili fizycznego zgonu. Wiele osób doświadcza tego w trakcie reanimacji, wymieniając przy tym liczne wspólne elementy. Zwykle wspomina się przemieszczanie się przez tunel w kierunku światła, spotykanie zmarłych krewnych i innych znajomych, wyczuwanie miłości i radości Boga i powiadomienie, że to jeszcze nie jest odpowiedni czas na zakończenie ziemskiej egzystencji.


Niepoprawny termin
Termin "śmierć kliniczna" można rozważyć jako nieporozumienie, ponieważ ludzie, którzy doświadczyli czegoś takiego, w rzeczywistości po prostu doświadczyli śmierci. Tak naprawdę niektóre z najbardziej zdumiewających relacji od ludzie przywróconych do życia mówią o rozmowach i wydarzeniach, które odbywały się wokół danej osoby w czasie, gdy na wykresie pracy serca widniała linia prosta. Pacjent leżał na stole szpitalnym bez pulsu, bez mierzalnego ciśnienia krwi, bez aktywności mózgu... a mimo to zachował osobową świadomość i po przywróceniu do życia mógł opowiedzieć o tym, co się zdarzyło.

Dusza waży?

Pod koniec lat 90-tych świat obiegła sensacyjna wiadomość. Amerykańscy naukowcy w labolatorium zważyli duszę. Odkryli, że krótko po śmierci nasze ciało staje się lżejsze od 2,5 do 6,5 gramów. To jednak nie była pierwsze takie doświadczenie. W 1915 roku przeprowadzono podobne. Wówczas stwierdzono, że dusza waży 22,4 gramy.


Nie mniej ciekawy był rok 2001. Brytyjscy naukowcy Sam Parnia i Peter Fenwick stwierdzili, że po śmierci mózgu nadal istnieje życie. W badanie zaangażowano 63 pacjentów, którzy przeżyli śmierć kliniczną. 56 badanych nie pamięta niczego z czasu, gdy teoretycznie nie żyli. Co ciekawe, 7 pacjentów dokładnie wie, co się z nimi działo. Pamiętają, że byli otoczeni "przez radość, miłość i pokój", zaś czas biegną zdecydowanie szybciej. W pewnym momencie widzieli jasne światło, a po chwili dziwne kreatury wyglądające jak anioły czy też święci. Twierdzą, że znajdowali się w innym świecie.

Warto wspomnieć, że ŻADEN z badanych nie był wierzący. Trudno więc tłumaczyć ich opowieści przez fanatyzm religijny.


9 stałych elementów śmierci klinicznej
W 1991 roku sondaż Instytutu Gallupa wykazał, że 12 000 000 Amerykanów doświadczyło śmierci klinicznej. Oto dziewięć najczęściej opisywanych elementów takiego doświadczenia: przebywanie w jakimś innym świecie lub wymiarze. Ludzie czują, że w jakiś sposób przeszli do innego wymiaru czy na inny poziom istnienia; wszechogarniające uczucie spokoju. uczucie spokoju, błogości i zadowolenia jest tak przemożne u osób doświadczających śmierć kliniczną, że wiele z nich nawet gani lekarzy za wyciągnięcie ich z tego stanu i przywrócenie do życia; przegląd wszystkich wydarzeń z życia. Jest to archetypowe doświadczenie, w którym całe życie wyświetla się nagle przed oczami. Opisywali coś takiego również ludzie, którzy sądzili, że umierają, ale przez cały czas nie tracili świadomości. Wspominali o tym także ludzie, którzy wyskoczyli przez okno lub się topili; doświadczenie bycia poza ciałem. Często doświadczenie śmierci klinicznej rozpoczyna się od wrażenia opuszczania własnego ciała fizycznego i unoszenia się nad nim. Wiele osób czuło też, że mogłoby latać, gdyby tylko chciało; bardzo precyzyjne postrzeganie pozazmysłowe. Osoby, które przeszły śmierć kliniczną, często potrafią ze szczegółami opowiedzieć o rzeczach, których nie mogły widzieć w tym stanie- opisują sceny, wydarzenia, relacjonują rozmowy odbywające się poza salami operacyjnymi czy reanimacyjnymi lub poza miejscami ich "zgonu". Jest to jeden z najbardziej niezwykłych składników takich doświadczeń, który przekonuje wiele osób, że tak naprawdę są to doświadczenia paranormalne

Spotykanie innych ludzi. Wiele osób, które przechodzą śmierć kliniczną, twierdzi, że spotkały i rozmawiały ze zmarłymi krewnymi i przyjaciółmi "po drugiej stronie". Niektóre rozmawiały z samym Jezusem; Światło. Niezwykłe i, zdaniem niektórych, święte światło często zachęca lub otacza ludzi w stanie śmierci klinicznej; Tunel. jest często podawany jako powszechny element doświadczenia śmierci klinicznej, ale tak naprawdę zaledwie 9% ludzi, z którym rozmawiał Raymond Moody, donosiło o przechodzeniu lub przepływaniu przez tunel; przewidywanie przyszłości. Prekognicja, czyli zdolność przepowiadania przyszłości, to jeden z najrzadziej wymienianych elementów doświadczenia śmierci klinicznej.Bardzo często takie przypadki zdarzają się bo wypadkach i te osoby nie powinny przeżyć a jednak przeżyły. Z tego wynika że istnieje i może dać tym ludziom szanse. te osoby nie wierzyły w Boga i prowadziły swobodny tryb życia. Dzięki Bogu który dał im szanse zmieniły swoje życie.

Dwie opowieści
Mary Robins ze Szkocji miała zawał serca w trzydziestym roku życia. Upadła w sypialni obok lustra, przed którym wcześniej spokojnie czesała włosy. "Natychmiast po utracie przytomności wydało mi się, że gdzieś wpadam przez jakiś ciemny tunel, podobny do głębokiej studni. Na końcu widać było światłość, która mnie całkowicie przyciągała. Znalazłam się przed postacią złożoną z czystej światłości; natychmiast pomyślałam, że to Jezus. Za nim rozciągało się przepiękne wielkie miasto, które migotało, błyszczało, jakby było zbudowane z samych kryształów. Poszłam w kierunku miasta, ale Jezus (istota ze światłości) zatrzymał mnie delikatnie mówiąc, że muszę wrócić, gdyż moje jeszcze małe dzieci bardzo by tęskniły i wiele straciły! Oprzytomniałam, jakby po przeżyciu wielkiego szoku, który wstrząsnął całym moim ciałem. Nad sobą ujrzałam wtedy dwóch lekarzy z pogotowia, którzy zdołali przywrócić mi życie elektrowstrząsami!"
Leo Martin z Rhode Island długo chorował. Błyskawicznie chudł, jednocześnie tracąc apetyt. Był bardzo osłabiony i od czasu do czasu popadał w pewnego rodzaju śpiączkę. Zwykle w takich wypadkach obejmowała go ciemność (nicość), ale pewnego dnia znalazł się w dziwnym miejscu. "Jakbym spadł z nieba, znalazłem się na wspaniałym dywanie z zielonej trawy z mnóstwem polnych kwiatów o niespotykanych kolorach i kształtach. Nigdy w życiu nie widziałem takiego widoku, ani w filmie, ani na zdjęciach. Wpatrywałem się w błękit nieba, bo wydawało mi się, że z niego spadłem. Wówczas zauważyłem, że na tym niebie nie ma słońca! A mimo to wszystko lśniło, migocąc światłością i żywymi kolorami. Stałem na polnej ścieżce, obok której płynął kręto kryształowo czysty potok. W moją stronę szła jakaś kobieca postać. Kiedy podeszła bliżej, rozpoznałem własną żonę, niedawno zmarłą. Gdy umierała miała ponad 60 lat, tutaj wydało mi się, że jest młoda i piękna, taka, jaka była za młodu. Nigdy przedtem nie widziałem piękniejszej osoby. Delikatnie ujęła mnie za rękę i poprowadziła ścieżką w dół. Gdy doszliśmy do małego mostu nad potokiem, zatrzymaliśmy się i moja żona wyjaśniła mi, że śmierć nie istnieje i żebym się o nią nie martwił. Wyjaśniła, że teraz musi wrócić, ale ja nie mogę z nią iść, gdyż jeszcze nie nadszedł mój czas. Było mi naprawdę smutno, gdy ta piękna istota zostawiła mnie i poszła przez most. Po drugiej stronie raz jeszcze odwróciła się i przesłała mi ręką pocałunek. Jednocześnie straciłem świadomość. Ponownie oprzytomniałem na sali operacyjnej. Zauważyłem, że nikt z personelu nie wierzył, że przeżyję. Ale ja czułem się świetnie, byłem bardzo silny, ponownie zakochany, chciałem żyć". Leo Martin żył jeszcze osiem lat i umarł w czasie snu, mając siedemdziesiąt trzy lata.


21 gramów, czy tyle waży ludzka dusza ? Warto ten film obejrzeć na you tube

http://www.youtube.com/watch?v=NozvQ6mRx28
 

Karpik18

Nowicjusz
Dołączył
22 Czerwiec 2011
Posty
12
Punkty reakcji
3
Wiek
30
Czytałam o paru takich przypadkach i widziałam wiele komentarzy do tego tematu, osobiście wierze w śmierć kliniczną chociaż nie miałam okazji rozmowy z osobą o takich przeżyciach, zbyt wiele rzeczy się zgadza, nikt nie byłby w stanie tego wymyślić, a nawet jeśli, to nie pojawiło by się aż tyle podobnych sytuacji... :)
 

NatashaM

aliena vitia in oculis habemus, a tergo nostra sun
Dołączył
27 Październik 2006
Posty
1 956
Punkty reakcji
102
Wiek
33
Miasto
z Miasta ;)
Przede wszystkim spójrzmy na to troszkę z góry i z dystansem.
1. Na co człowiek się nastawia już w chwili obecnej?
2. Dlaczego występuje uczycie błogości/spokoju?
3. Co to jest 'światełko w tunelu'?
4. Jak rozgraniczyć świadomość od podświadomości?

Zacznijmy od punktu numer 1.
Zeznania świadków śmierci klinicznej bardzo oddziałują na wyobraźnię. Słysząc zeznania w stylu "Spotkałam krewnych, poczułam bliskość Boga, widziałam światełko w tunelu" od razu wyobrażamy sobie, co i nas samych mogłoby spotkać w takiej sytuacji i kogo my moglibyśmy spotkać. Wyobrażamy sobie jak mógłby wyglądać Bóg i co tak naprawdę oznacza to światełko w tunelu... Takie pytania dręczą ludzi już od zarania dziejów, od kiedy to pojęcie 'śmierci klinicznej' zaczęło funkcjonować w pełni.

2.
Czy ktoś z Was przeżył kiedykolwiek taki wstrząs, iż nie mógł myśleć/był jakby zawieszony/nie wiedział co się z nim dzieje/nie pamięta danego zdarzenia dość dokładnie?
Przenieśmy się na okręt eksploracyjny podróżników do Nowego Świata. Jednemu z majtków zmiażdżyło stopę i po paru dniach widać wyraźne znaki gangreny. Okrętowy medyk podjął decyzję - amputacja. Jak wiadomo nie istniały środki znieczulające, ani inne sposoby, aby uśmierzyć ból w szczególności, iż zasoby na statku są ograniczone. Wszystko odbywa się "na czysto", więc pacjent jest w 100% świadomy, ale jak przychodzi co do czego najpierw wrzask i krew, ale potem cisza. Pacjent albo traci przytomność, albo tępo patrzy się w jeden punkt z szeroko otwartymi oczyma. Jego mięśni na całym ciele drgają jakby podłączone do prądu elektrycznego. Co się dzieje w jego mózgu?
Tuż po rozpoczęciu zabiegu wydzielane zostają substancje odpowiedzialne za ból np. bradykinina. Organizm zaczyna się bronić i wydziela przykładowo adrenalinę czy seratoninę, czyli substancje, które mają na celu złagodzenie silnego bólu. Jest tego jednak tak dużo, iż podrażniony zostaje pewien obszar móżdżku - stąd samowolne drgania oraz kora mózgowa - stąd utrata świadomości. Co pacjent widzi?
Zeznania wykazują, iż w większości wpierw było to 'światełko', a następnie 'nicość'. W ten czas ludzie, którzy przeżyli owy zabieg utrzymywali, iż nie czuli niczego poza błogim spokojem i miłością - tak działa seratonina i endorfiny.
Je było to nic innego jak obrona organizmu przed wstrząsem oraz uszkodzeniem poszczególnych partii mózgu.

3.
Światełko w tunelu... Świetlana droga... Punkt miarowo zwężający się/poszerzający, bardzo jasny.
W początkowej fazie jest to zwężanie się pola widzenia osoby zapadającej w śpiączkę lub też owego nieszczęśnika, który został poddany pradawnej amputacji kończyny. Źrenice rozszerzają się dlatego też zwykłe rzeczy mogą być odbierane jako 'jaskrawe punkty' - z życia prywatnego: Idąc na badanie dnia oka byłam zmuszona do stosowania paskudnych i bardzo ostrych kropli do oka, co spowodowało niemalże całkowity zanik tęczówki. Nigdy więcej w życiu nie widziałam tak jasnego i przerażająco jaskrawego świata. Podczas zamykania oczu za każdym razem widziałam 'jasne światełko' ;).
Z kolei przy 'powrocie ze świata umarłych' owo światło 'pochłania nas całych' i otwieramy oczy.
Zaburzenia świadomości w takim stanie są bardzo często spotykane, więc może się wydawać, że w 'świecie umarłych' spędziliśmy chwilę lub całe lata, a w rzeczywistości może być to ułamek sekundy lub rzeczywiście całe lata. Niemalże w 100% przypadków zjawiska te występują przeciwstawnie.

4.
Każdy z nas ma jakieś odruchy bezwarunkowe oraz te nabyte - warunkowe. Podczas snu każdy z nas doświadcza czegoś na wzór śmierci klinicznej. Wszystkie odruchy warunkowe są wyłączone, a działają jedynie te bezwarunkowe. Mózg działa wtedy najintensywniej i przykładowo 'śnimy'. Komu z nas nie wydawał się, że lata, jest w jakimś fantastycznym miejscu czy też może wszystko?
W podświadomości znajdują się wszystkie nasze pragnienia, marzenia, wspomnienia oraz zapomniane sytuacje, które jesteśmy w stanie wydobyć przykładowo za pomocą hipnozy. Podświadomość także poniekąd kieruje naszym życiem i stąd na przykład biorą się sny tzw. prorocze.
Podczas śmierci klinicznej zachodzi takie samo zjawisko - świadomość ustępuje miejsca podświadomości i przykładowo dana osoba spotyka się ze zmarłymi krewnymi czy widzi rzeczy, których na ogół po prostu nie ma. Osoba gorliwie wierząca na pewno doświadczy Boga, gdyż już wcześniej nastawia się na spotkanie z Nim po śmierci... Muzułmanin będzie widział te dziewice etc...
To na co się nastawiamy za dnia (życia) dzieje się w nocy (śmierć kliniczna).
 

Lobo2007

Wyjadacz
Dołączył
25 Wrzesień 2007
Posty
10 249
Punkty reakcji
381
Wiek
44
Ale Muzułmanie nie widzą żadnych dziewic, może dlatego, że to nie ci co ginęli w Dżihadzie. Zasadniczo jednak masz racje. To wszystko da się racjonalnie wytłumaczyć. Pewnie dlatego Raymond Moody i inni badacze tego typu zjawisk, koncentrują się na szczegółach, których wyjaśnić racjonalnie trudniej na przykład dokładne opisy, zabiegów lub innych zdarzeń mających miejsce podczas stanu nieprzytomności tych osób.
 
Do góry